Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Bistro / 14.11.2022
Adam Miklasz

Make Královec Czech again. Jak Czesi i Polacy walczą z Rosją śmiechem

W drugiej połowie XIII wieku Przemysł Ottokar II, z łaski Bożej król Czech, książę Austrii, Styrii i Karyntii (etc., etc.) podjął strategiczną decyzję o wsparciu Zakonu Krzyżackiego w krucjacie na Prusy. W miejscu zdobytej osady wdzięczni sojusznicy postawili zamek, którego nazwą Kӧnigsberg („królewskie wzgórze”) uhonorowali czeskiego władcę. Po 750 latach Czesi wreszcie postanowili upomnieć się o swoje.
Foto tytułowe
(fot. Twitter)

Kiedy pod koniec września bieżącego roku historia nabrała przyspieszenia i nazwa Czech trafiła do światowych mediów, niektórzy Polacy nie kryli zaskoczenia. Byli otumanieni fałszywym wizerunkiem sąsiadów jako sardonicznych, safandułowatych i pacyfistycznych Szwejków. Nic bardziej błędnego! Przecież już od stuleci u południowych sąsiadów tliła się potrzeba budowy imperium i przeogromna chęć wpływania na losy świata.

Zanim jeszcze Przemysł II Ottokar wyprawił się z Zakonem Krzyżackim na Prusy, z nieco bardziej pokojową misją udał się tam przesławny Wojciech Sławnikowic, rodowity Czech. Jego próby nawrócenia pogańskich Prusów nie spotkały się z ich entuzjazmem – Wojciech zginął przeszyty włóczniami, co utorowało mu drogę do świętości. Zdecydowanie mniej oporni na chrześcijaństwo byli Polacy, którzy poprzez księżną Dobrawę Przemyślidkę zdecydowali się w 966 roku przyjąć chrzest właśnie od swoich południowych sąsiadów.

Wpłynąć na losy kościoła pragnął nastawiony reformatorsko Jan Hus, jednak jego starania zakończyły się podobnie jak w przypadku św. Wojciecha (ale już bez świętości). Kolejną próbę zmiany otaczającej rzeczywistości podjęli Czesi nieco ponad dwieście lat po Soborze w Konstancji, na którym spłonął Hus.
(fot. Twitter)

Zapalnikiem do wprowadzenia oczekiwanych porządków na świecie było wyrzucenie z hradczańskich okien cesarskich namiestników, co przyczyniło się do rozpętania wojny trzydziestoletniej. Niestety i w tym przypadku plan spalił na panewce. W następstwie przegranej bitwy pod Białą Górą w 1620 roku doszło do zdziesiątkowania czeskich elit, a wojna trzydziestoletnia – której jedną z głównych aren były właśnie Czechy – zrujnowała i spustoszyła ten nieszczęsny kraj. Marzenia o budowie imperium należało więc odłożyć ad acta.

Czeska Syberia

Południowi sąsiedzi potrzebowali ponad dwóch wieków, aby otrząsnąć się z letargu. Kiedy jednak sytuacja geopolityczna zaczęła wreszcie im sprzyjać, nie zmarnowali nadarzającej się okazji. W trakcie I wojny światowej na terenie carskiej Rosji utworzono tzw. Legion Czechosłowacki. W jego skład weszli Czescy i Słowaccy jeńcy wojenni, a przede wszystkim niemała rzesza dezerterów, którzy wcale nie mieli ochoty na śmierć za habsburskiego cesarza. Walczyli więc w imieniu cara Romanowa, choć niedługo – niebawem upadł carat, władzę w największych miastach Rosji przejęli bolszewicy, natomiast na ogromnej przestrzeni dawnego już imperium zapanowało bezhołowie. Bolszewicy walczyli z „białymi”, na niepodległość próbowały wybijać się pojedyncze narody, tkwiące dotychczas w nieprzyjemnej pozycji tuż pod carskim butem.

Tylko niewielki promil czechosłowackich żołnierzy zdecydował się wesprzeć białych lub czerwonych, reszta pozostała wierna Legionowi. A była to wówczas niebagatelna siła ponad 60 tysięcy żołnierzy, która doskonale odnalazła się w chaosie wojny domowej. Z początku Czechosłowacy skutecznie pacyfikowali pojedyncze bolszewickie zrywy, jednak wskutek stanowczego rozkazu Tomáša Masaryka, który nie życzył sobie zaangażowania swych wojsk w cudzej wojnie domowej, wycofali się na wschód.

Feralna w skutkach dyrektywa Lwa Trockiego o rozwiązaniu Legionu i wcieleniu jego żołnierzy na służbę rewolucji sprawiła, że czechosłowaccy wojacy (zdecydowanie niechętni temu pomysłowi) tym mocniej chwycili za broń. Od końca maja 1918 roku odbijali z rąk bolszewickich kolejne węzły kolejowe i miasta – w tym Samarę, gdzie odpowiedzialną funkcję bolszewickiego politruka pełnił ich rodak Jaroslav Hašek, autor Przygód dobrego wojaka Szwejka, nad którym wisiał wydany przez legionistów wyrok śmierci (podobno cudem uszedł wówczas z życiem). W pewnym momencie Legion Czechosłowacki sprawował praktycznie samodzielną militarną władzę nad terenem, rozciągającym się od Uralu aż po Władywostok! I kto wie, w którym kierunku rozwinęłaby się czeska Syberia, gdyby nie trwająca aż 20 miesięcy ewakuacja żołnierzy, zarządzona przez Masaryka?

Środkowoeuropejskie imperium

Legioniści chętnie porzucili jednak zimną i surową tajgę, wiedząc, że powstała Pierwsza Republika Czechosłowacka – długie jak wąż, rozciągające się od Bawarii aż po leżące pod rumuńską granicą rusińskie wioski, prawdziwe środkowoeuropejskie imperium. Choć Czesi stanowili w nim ledwie połowę mieszkańców, udało im się skutecznie okiełznać pozostałe grupy etniczne, narzucając swoją dominację. Metodą kolonizacji w białych rękawiczkach podbijali stopniowo ziemie, do których rościli sobie prawa Niemcy, Polacy, czy Węgrzy, wysyłając tam wykształcone kadry urzędnicze, przejmując administrację, czechizując nawet oporną im społeczność.

Dość powiedzieć, że jedynym nieczeskim premierem czechosłowackiego rządu był Słowak Milan Hodža – i to pod sam koniec istnienia tego państwa. Odtworzona po II wojnie światowej komunistyczna Czechosłowacja straciła – kosztem ZSRR – całą Ruś Zakarpacką. Wyrzucono również, poprzez akt prawny zwany Dekretami Benesza, około 3 miliony Niemców i 100 tysięcy Węgrów, w wyniku czego państwo utraciło swój imperialny i wielokulturowy charakter. Ostatnim aktem demontażu był przyjacielski rozwód ze Słowacją, który nastąpił 1 stycznia 1993 roku.

Po niecałych trzech dekadach od tego wydarzenia Czesi z przytupem wrócili na pozycję pierwszoplanowego gracza w globalnym teatrze politycznym.

Trwałość projektu

Droga Czech do osiągnięcia statusu imperium była usłana cierniami, na naszych bohaterów czyhało mnóstwo pułapek i zapadni. Powstaje więc znane z nowomowy wniosków grantowych pytanie o potencjalną trwałość nowego projektu. W tym przypadku szacunki są całkiem optymistyczne – Czesi uzyskali bowiem mocne i stanowcze wsparcie przychylnych sąsiadów z północy. Co więcej – cała królewiecka draka zaczęła się faktycznie od wpisu jednego z polskich internautów: „Czas podzielić Kaliningrad tak, aby nasi bracia Czesi mieli w końcu dostęp do morza”. Taką propozycję wystosowało konto o nazwie Papież Internetu.

Propozycję twitterowicza udostępnił i nagłośnił czeski eurodeputowany Tomáš Zdechovský, rozpoczynając faktycznie proces aneksji znajdującej się dotychczas pod rosyjską administracją eksklawy. 11 października – czyli ledwie dwa tygodnie po opublikowaniu sławetnego twitta – czescy studenci przeprowadzili pod ambasadą Federacji Rosyjskiej referendum akcesyjne, poprzedzone dynamiczną akcją propagandową pod hasłem „Make Královec Czech again”. Sformułowano również odpowiednią petycję o bardzo dosadnym zakończeniu: „Zgodnie z tym, co zaprezentowała Rosja zarówno na Krymie, jak i wschodzie Ukrainy, wkroczenie na teren obcego państwa, zorganizowanie referendum i aneksja terenu jest jak najbardziej w porządku. Zgodnie z tym pojawiła się niepowtarzalna okazja poszerzenia czeskiego terytorium i uzyskania wreszcie dostępu do morza. Wobec tego domagamy się od władz Republiki Czeskiej wysłania armii do Kaliningradu oraz ogłoszenia referendum – które zakończy się wynikiem 98% za przystąpieniem do Czech, a następnie aneksji Kaliningradu i zmiany jego nazwy na Královec”.

Praga nie zdecydowała się na wysłanie armii nad Bałtyk, ale referendum i tak zostało przeprowadzone. Zgodnie z powszechnym oczekiwaniem 98% procent uprawnionych głosowało za wcieleniem Kaliningradu do Republiki Czeskiej.

Internetowa aneksja stała się faktem

W potężnym internetowym uniwersum Královec stał się legalną czeską eksklawą. Tysiące memów, filmików, postów i tweetów stały się dowodem ogromnego potencjału humorystycznego tkwiącego zarówno w Czechach, jak i Polakach. Do zabawy włączyły się poważne nadwełtańskie instytucje. Biura podróży do swojej letniej oferty włączyły wakacje nad czeskim Bałtykiem. Państwowy przewoźnik kolejowy České Drahy ogłosił od grudnia 2022 roku nowe połączenia kolejowe, obejmujące oczywiście Královec.

Stworzono stronę visitkralovec.cz informującą turystów o największych atrakcjach województwa królewieckiego. Hitem internetu stał się również screen telewizyjnej prognozy pogody z mapą Republiki Czeskiej powiększoną o eksklawę. Oficjalne konto czeskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych opublikowało tweet informujący o poszukiwaniach eksperta do spraw granic morskich.
(fot. Twitter)

Pojawiały się odpowiednio spreparowane obrazki z Elonem Muskiem, Johnem Lennonem i Yoko Ono, Joe Bidenem i Gretą Thunberg popierającymi aneksję Królewca przez Czechów. Polscy internauci dodali od siebie kolejne tysiące filmików i memów z Karelem Gottem, Krecikiem, Rumcajsem i Heleną Vondráčkovą w rolach głównych. Ruszyły również poważniejsze geopolityczne debaty. Piwosze cieszyli się z powstania Beer Stream 1, którego odnoga zostałaby oddana do dyspozycji Polaków. Czechosceptycy wyrażali natomiast obawę przed planami budowy autostrady eksterytorialnej (wiadomo, czym podobne plany mogą się skończyć).

Aprobata polityków

Do zabawy przyłączyli się również politycy dużego formatu. Prezydent Słowacji, Zuzana Čaputová napisała: „Rozważam oficjalną wizytę państwową. Albo i nie. Dobra robota czeskich przyjaciół w demaskowaniu absurdu fikcyjnych rosyjskich referendów na Ukrainie” [tweet został usunięty – przyp. red.].

Niebawem dołączył premier Polski, Mateusz Morawiecki, pisząc do szefowej rządu Finlandii Sanny Marin i premiera Czech Petra Fiali tweet o następującej treści: „Rozmowy z Wami (…) są zawsze fantastyczne, ale trzymam za słowo, że następnym razem spotkamy się w Královcu”.

Z czesko-polskiego żartu zaśmiewał się w pewnym momencie cały świat. Jedynie Rosjanom z jakiegoś powodu nie było do śmiechu. Portal Euroasia Daily śmiertelnie poważnie potraktował całą tę zabawę, przypominając historyczne polsko-czeskie spory i starając się skłócić oba śmieszkujące narody. Rosjanie wykorzystali więc broń, z której chętnie i dość skutecznie korzystali przez ostatnie wieki – prowokowanie konfliktów między sąsiadami.

Jednak tym razem okazała się nieskuteczna.

Śmiech skuteczną bronią

Po rosyjskiej reakcji wyraźnie widać, że łączące Czechów i Polaków poczucie humoru stanowi wciąż arsenał dużego rażenia. A internet jest doskonałym nośnikiem żartu, pozwalając mu osiągnąć zasięg globalny. Żaden polityk, reporter czy publicysta nie byłby w stanie obśmiać absurdu rosyjskich referendów tak bardzo, jak zrobili to kreatywni internauci znad Wełtawy i Wisły.

Co zatem z czeskimi planami odbudowy imperium? W przestrzeni internetowej udało się Czechom pozyskać spory kawałek terenu i zdobyć tak wymarzony dostęp do morza – nieco chłodniejszego niż ich ukochany Adriatyk, ale zdecydowanie większego, niż ich jeziorka, stawy i rybniczki. Historia bywa jednak nieprzewidywalna – kto wie, jak potoczą się losy naszej części Europy, gdy putinowski reżim upadnie?

Może faktycznie mieszkańcy Kaliningradu dojdą do wniosku, że regularna dostawa piwa za pomocą Beer Stream 1 i życie w cieniu okrętu „Loupežnik Rumcajs” nie jest wcale złym pomysłem? Może zorientują się, że postać Krecika jest zdecydowanie sympatyczniejsza od wilka, mamroczącego bez przerwy „Nu, pagadi”?

Adam Miklasz pisarz, dziennikarz. Mieszka w Cieszynie. Interesuje się historią, kulturą i piłką nożną w środkowej Europie i na Bałkanach. Jego najnowsza książka to Řezaný świat. Osobisty przewodnik po Śląsku Cieszyńskim

Więcej artykukłów Adama Miklasza

Faktyczne przyłączenie Královca do Czech przebiłoby poziomem absurdu wybór Járy Cimrmana (fikcyjnej postaci czeskiego geniusza, wymyślonej przez aktorów Ladislava Smoljaka oraz Zdeňka Svĕraka) na największego Czecha w XX wieku. A Czesi lubią takie historie.