Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Marszrutka / 28.12.2022
Jarosław Kociszewski

Sankcje Zachodu biją w Rosję. Kreml jednak ma pieniądze na wojnę na Ukrainie

Krótko po wprowadzeniu pierwszych sankcji wydawało nam się, że będziemy mieli do czynienia z bardzo głęboką niestabilnością Rosji. Okazało się jednak, że wdrażanie kolejnych nie pogłębia tego efektu, tylko Rosja otrzepuje się z pierwszego szoku i dalej prowadzi bardzo kosztowne działania wojenne – Jarosławowi Kociszewskiemu mówi Dorota Niedziółka, profesorka Szkoły Głównej Handlowej, szefowa katedry geografii ekonomicznej.
Foto tytułowe
Siedziba banku centralnego Rosji w Moskwie (fot. Shutterstock)



Patrząc na Rosję przed wojną i na to, co się dzieje teraz, doznaję silnego poczucia dysonansu. Widzieliśmy wielkie projekty infrastrukturalne, otwarcie za jednym zamachem 30 stacji metra w Moskwie. A teraz – żołnierzy kradnących pralki, niewyobrażalną biedę na prowincji. Co się dzieje? Czy rzeczywiście istnieje tak potworna przepaść między centrum a peryferiami, które nagle teraz przebiły się do naszej świadomości?

Dotychczas, myśląc o państwach o gospodarce dualnej, w których rozbieżności na poziomie ekonomicznym i społecznym są głębokie, zwykliśmy patrzeć na Amerykę Południową. Zawsze nam się wydawało, że Rosja jest monolitem, państwem, w którym te rozbieżności nie są tak wielkie. To spojrzenie było charakterystyczne nie tylko dla nas, ale także dla tych, którzy kształtowali unijne sankcje. Rosja jest jednak państwem wielkich dystansów rozwojowych, ale też bardzo rozległych dysproporcji w inwestycjach.

Skoro popełniliśmy błędy w ocenie rosyjskiej gospodarki, to czy dobrze wymyśliliśmy reżim sankcyjny? Może sankcje również nie są dobrze wycelowane?

Myślę, że są dobrze wycelowane i skrojone na miarę możliwości tych, którzy o nich decydowali, chociaż liczyli oni na bardziej spektakularne efekty. Natomiast mamy do czynienia z teatrem wojny, który trwa i prawdopodobnie jeszcze dłużej potrwa, w związku z czym oczekujemy, że sankcje w dłuższym okresie przyniosą pewne efekty. Były wprowadzane etapami, więc ocenę skutków można podzielić na etapy. Pierwszy to spektakularne i efektowne wydarzenia na rynku rosyjskim: zamknięcie giełdy, gwałtowna dewaluacja rubla, wizja całkowitej izolacji Federacji Rosyjskiej. Wydawało nam się, że oto będziemy mieli do czynienia z bardzo głęboką niestabilnością petrostate. Później jednak okazało się, że planowanie i wprowadzanie kolejnych sankcji nie przynosi pogłębienia tego efektu, tylko Rosja otrzepuje się z pierwszego szoku i podejmuje działania, które sprawiają, że jej gospodarka funkcjonuje i prowadzi bardzo kosztowne działania wojenne.

A rubel się utrzymuje na sensownym poziomie.

Nie tylko się utrzymuje, ale jego wartość jeszcze wzrasta. Aż zaczął samych Rosjan niepokoić i dzisiaj podejmują działania na rzecz delikatnego obniżenia wartości rubla, bo zbyt wysoka jest niekorzystna dla realizacji eksportu. Można mówić o dwóch mechanizmach, które zadziałały na wzrost wartości rubla. Jednym było podniesienie stóp procentowych. Kolejnym – rozliczenie transakcji za ropę naftową i gaz ziemny.

Kolejnym powodem, dlaczego rosyjska gospodarka jest stabilniejsza niż zakładano, jest wzrost cen ropy naftowej z ponad 60 do 95 dolarów za baryłkę, a gazu ziemnego z 280 do 1500 dolarów. Często porównywano ten wzrost do szoku naftowego z początku lat 70. Mimo ograniczenia importu obu surowców z Federacji Rosyjskiej, przyczynił się on do wysokich wpływów do budżetu.

Jest duże prawdopodobieństwo, że takich peaków cen już nie będzie. Wojna będzie trwała, a więc Rosja ponosi i będzie ponosić ogromne koszty. Bo mitem jest, że państwa zarabiają krocie na wojnach. Państwa przede wszystkim zarabiają na stabilności i prowadzeniu działalności gospodarczej. Czy Rosja posiada też rezerwy, które pozwolą prowadzić tę wojnę przez dłuższy czas? Bo w końcu część tej poduszki finansowej została zablokowana w ramach reżimów sankcyjnych.

Tak, prawie połowa rezerw została zablokowana, ale Rosja wciąż dysponuje drugą połową. Dysponuje też rezerwami utworzonymi z tak zwanego funduszu z handlu węglowodorami. Ale to są wciąż środki, którymi Rosja wspiera politykę pieniężną i funkcjonowanie państwa. Proszę też nie zapominać, że ona wciąż handluje. Pragnie zwiększyć intensywność swojej wymiany z Chinami i pozostałymi państwami. A poza tym, wracając do pytania o skuteczność sankcji, ich część udało jej się ominąć, rozwijając handel z państwami spoza Unii, które nie dołączyły do potępienia wojny w Ukrainie i próbują obejść sankcje, albo przez powoływanie podmiotów gospodarczych na terytorium Federacji Rosyjskiej. To pokazuje elastyczność działania i szukania nowych kanałów dostaw towarów, oczywiście po wyższych cenach, ale też szukania alternatyw dla tych komponentów produktów, które dotychczas były przez Rosję importowane. Dzisiaj podejmowane są próby importowania ich z innych kierunków geograficznych albo produkcji na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Jest jeszcze jeden ważny element, który stabilizuje sytuacje ekonomiczną Rosji: to rosnąca konsumpcja wewnętrzna. Rosjanie zwiększyli swój udział w konsumpcji usług i dóbr oferowanych przez rodzimych producentów i usługodawców. Mają świadomość tego, że teraz czas wolny będzie spędzany w ramach Federacji Rosyjskiej, stąd inwestycje w Petersburgu i innych miastach. Mamy do czynienia z bardzo szczególnym narodem, który jak żaden jest cierpliwy. I jak żaden potrafi się dostosować.

Cierpliwy, potrafi się dostosować, ale jednak ponosi koszty, chociażby ludzkie. Bo liczba i zabitych i rannych – przynajmniej z prowincji – jest znacząca. Rozumiem, że ta prowincja jest mniej dotknięta przez sankcje i też mniejszy odsetek jej mieszkańców korzystał np. z wyjazdów zagranicznych. Na ile jednak sankcje przynajmniej przebijają się do świadomości, tworząc wrażenie izolacji?

To też chyba musimy podzielić na mieszkańców prowincji i dużych miast. Jeśli mówimy o tych pierwszych, to myślę, że w mniejszym stopniu, choć w dłuższym okresie czasu przebije się do świadomości. Tak jak przebił się fakt powszechnej mobilizacji, a później pojawi się poprzez np. fakt, że ktoś nie będzie mógł naprawić swojego ciągnika albo będzie miał ograniczony dostęp do części zamiennych do maszyn rolniczych. To w tym się będzie przejawiało. Bo na prowincji nie mamy odbiorców czy nabywców produktów wysoko przetworzonych. Tam nie ma nabywców iPhone’ów, komputerów i innych importowanych urządzeń, których ceny w dotkliwy sposób wzrosły. Bo jeśli mówimy o nabywcach samochodów, urządzeń elektronicznych, odzieży, czy w ogóle o świadomości, że z kraju wycofały się rozmaite podmioty gospodarcze albo że Rosja jest postrzegana jako kraj passé w kwestii inwestycji zagranicznych, będzie to domena mieszkańców miast i ośrodków przemysłowych, więcej zarabiających i mających wysoki poziom konsumpcji.

Wróćmy teraz do próby przekierowania gospodarki na obszary niedotknięte sankcjami. Natychmiast na myśl przychodzą Indie, a zwłaszcza Chiny, które są nie tyle partnerem Rosji, ile Rosję wykorzystują i drenują. To by znaczyło, że Rosja może krótkoterminowo sobie poradzi i zyska jakieś zasoby do prowadzenia wojny, ale na dłuższą metę jest to kierunek samobójczy.

Chiny z jednej strony próbują zachować neutralność, choć na dłuższą to niemożliwe. Być może czynią tak dlatego, że zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w wojnę w Ukrainie odsuwa trochę zaangażowanie w relację Tajwan–Chiny. Myślę, że Pekin sprawdza też, na ile te sojusze międzynarodowe, te grupy interesów ekonomicznych mogłyby stanowić pewnego rodzaju odbicie w relacjach chińsko-amerykańskich. Zmiany w teatrze układów geopolitycznych wybrzmiewają co jakiś czas, choćby przy negocjacjach ostatecznego kształtu tak zwanej umowy zbożowej. Gra interesów ekonomicznych może przesądzać o tym, jaki jest kształt chociażby takich porozumień w trakcie wojny.

A czy możemy się też spodziewać tego, że np. biznes niemiecki w pewnym momencie stwierdzi, że już nie chce z Rosjanami mieć do czynienia? Bo rozmawiamy podczas okrągłego stołu Kolegium Europy Wschodniej poświęconego relacji Niemiec, Polski, i Ukrainy i słyszymy, że 75% niemieckiego biznesu nadal albo prowadzi działalność w Rosji, albo zamroziła tę działalność, ale gotowa jest wrócić w każdej chwili.

Wydaje mi się, że jeżeli wojna trwałaby naprawdę długo, część z tych biznesów podjęłaby jednak decyzję o poszukiwaniu innego rynku. Bo można oczywiście czekać, ale jak długo? Prawdopodobnie powstałyby nowe relacje, nowe atrakcyjne miejsca dla lokalizacji działalności. Bo warunki ekonomiczne też ulegają zmianie. Nie traktowałabym tego w kategoriach pewnego sentymentu albo resentymentu. Będzie to raczej kalkulacja co do wielkości rynku, co do dostępności komponentów, dostępności zasobów. Jeśli jednak wojna nie będzie trwała zbyt długo, Niemcy pozostaną jednym z ważniejszych partnerów dla Federacji Rosyjskiej.

Czy myśli Pani, że w praktyce możliwe jest wprowadzenie np. sankcji wtórnych, o których mówili Amerykanie? Czyli objęcie sankcjami krajów albo korporacji, które działają w sposób umożliwiający omijanie tych pierwotnych?

Coraz więcej mówi się, że trzeba uszczelnić sankcjami wtórnymi dotychczas funkcjonujący system sankcyjny.

Myślę, że zdawano sobie sprawę, że może pojawić się taki mechanizm nadmiernego powstawania podmiotów gospodarczych w innych państwach, które okażą się podatne albo zdolne, żeby utrzymywać współpracę z Federacją Rosyjską. Natomiast ponieważ nie wiedziano, kogo i w jakiej skali może to obejmować, odkładano tę decyzję na później. Pewnie też liczono, że skutki sankcji będą bardziej wymierne, nawet w krótszym okresie, w związku z czym nawet nie trzeba będzie uszczelniać tego systemu, bo on wystarczy.

Trzeba zwrócić też uwagę na to, że po raz pierwszy mamy do czynienia z bardzo wyraźnym i solidarnym głosem państw Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, które jednak widzą potrzebę nakładania sankcji. Myślę, że to już samo jest napawające optymizmem. A jeśli uda się je uszczelnić, będzie to doświadczenie, które będzie wpływało w kolejnych latach na ocenę relacji pomiędzy państwami z punktu widzenia inwestycji, bezpieczeństwa, perspektyw, możliwości, jak i też powrotu do pewnych sojuszy w układach bi- i multilateralnych. Jesteśmy w momencie, w którym wojna i pandemia weryfikują dotychczasowy zachwyt nad globalizacją. Może oparcie się na mniejszych układach przy relatywnie lepszym rozpoznaniu partnera, jego lojalności i stabilności albo bezpieczeństwa, nie jest lepsze, bardziej opłacalne?

Rosjanie prowadzą kampanię, która niszczy ogromną część infrastruktury energetycznej Ukrainy. To z pewnością jest i będzie bardzo dotkliwe, bo w końcu zaczyna się zima. Czy świat zewnętrzny może w tej chwili, w jakikolwiek sposób pomóc Ukraińcom poradzić sobie ze skutkami? Nie mówię o obronie przeciwlotniczej, tylko o naprawie infrastruktury.

Pewnie tak i o taką pomoc prawdopodobnie władze Ukrainy się zwrócą. Koszty wojny ponosi nie tylko Rosja, ale także – i to ogromne – Ukraina. Cele infrastruktury czy to elektroenergetycznej, czy przemysłowej, zawsze były celami militarnymi. Podejrzewam, że to będzie pewnego rodzaju walka z wiatrakami. Będą naprawiane, rząd przy pomocy wsparcia międzynarodowego będzie chciał w jak najkrótszym czasie przywrócić dostęp do energii elektrycznej w miastach, ale one ponownie będą atakowane. To jest dzisiaj bardzo skuteczne, wręcz spektakularne, bo w relatywnie krótkim czasie bardzo dotkliwe dla dużej liczby ludności. Mamy do czynienia z kolejnym etapem wojny, w którym dochodzi właśnie do takich działań.

Jeżeli ta wojna potrwa dłużej, czy gospodarka ukraińska jest w stanie funkcjonować na tyle, by podtrzymać funkcjonowanie społeczeństwa?

Im dłużej wojna będzie trwała, tym będzie bardziej dla Ukrainy wyniszczająca. Mamy do czynienia ze zdecydowanie słabszym podmiotem gospodarczym niż Federacja Rosyjska. Dobrze to widać na przykładzie chociażby produkcji rolnej. Ukraina z tego tytułu ma wysokie wpływy i, jak wiemy, odgrywa istotną rolę w handlu międzynarodowym, ale też w zapewnianiu bezpieczeństwa żywnościowego państwom Afryki i Bliskiego Wschodu. Zarówno Ukrainie, jak i państwom mediującym zależało, żeby zawrzeć umowę zbożową i wywieźć z Ukrainy zalegające zboże, ale też umożliwić zapełnienie spichlerzy i magazynów zbiorami tegorocznymi, żeby pomóc nie tylko przetrwać ludności ukraińskiej, ale też by móc osiągnąć z tego tytułu wpływy. I to jest taki przykład działań, które musi podejmować otoczenie międzynarodowe.

Mamy do czynienia z krajem w stanie wojny, w którym mamy mężczyzn na froncie albo zarabiających poza granicami, wspierających swoje rodziny. Myślenie o pracy to zatem myślenie o zatrudnianiu kobiet. Ważne jest podejmowanie inicjatyw na rzecz rozwoju działalności gospodarczej, która z jednej strony pozwoli na utrzymanie budżetów domowych, a w szerszym zakresie – na utrzymanie produkcji na potrzeby wojenne. Ale nie mamy się co oszukiwać. Im dłużej te działania wojenne będą trwały, tym z większymi negatywnymi konsekwencjami, zarówno odbudowy gospodarki, odbudowy infrastruktury, ale też pewnej rekompensaty okresu wstrzymania rozwoju gospodarczego będziemy mieli do czynienia.

W czasie II wojny światowej amerykański Lend-Lease był niesłychanie istotny dla Związku Radzieckiego, nie tylko od strony militarnej, ale także pozwolił przetrwać sowieckiej gospodarce. To było zboże, to było mięso, puszki. Czy obecny Lend-Lease może w ten sam czy podobny sposób wesprzeć i pomóc Ukrainie przetrwać?

Tak mi się wydaje. Tylko trzeba móc go wdrożyć. Mam nadzieję, że Ukrainie uda się przetrwać ten czas.