Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Marszrutka / 29.12.2022
Corneliu Rusnac, tłum. red.

Kryzys energetyczny w Mołdawii. Dlaczego Kiszyniów musi iść na kompromis z Naddniestrzem i Rosją

Rząd Mołdawii został oskarżony, że po raz kolejny uległ szantażowi Rosji i Naddniestrza, kiedy zgodził się na dostarczanie całości importu rosyjskiego gazu do Tyraspolu, stolicy samozwańczej republiki, w zamian za energię elektryczną. W rzeczywistości władze Kiszyniowa nie mają alternatywy dla dostaw energii elektrycznej i gazu ziemnego, a wszelkie projekty już rozpoczęte w celu dywersyfikacji źródeł energii potrzebują czasu.
Foto tytułowe
Protest przed siedzibą Narodowej Agencji Regulacji Energetyki w Kiszyniowie (Shutterstock)

Początek kryzysu energetycznego w Mołdawii zbiegł się ze zmianą władzy w Kiszyniowie i zwycięstwem proeuropejskiej Partii Akcji i Solidarności w wyborach w lipcu 2021 roku. W sierpniu zaprzysiężono nowy rząd. Wkrótce jednym z priorytetów nowego gabinetu stało się przedłużenie umowy z rosyjskim gigantem energetycznym Gazpromem, ponieważ obowiązująca wówczas umowa miała wygasnąć 30 września 2021 roku.

Negocjacje w sprawie nowego kontraktu nałożyły się na trudny okres dla całej Europy. Rosja zaczęła wywierać presję na europejski system energetyczny, torując sobie tym samym drogę do inwazji na Ukrainę oraz do wykorzystania gazu ziemnego jako broni przeciwko Zachodowi.

W przypadku Mołdawii rosyjski koncern energetyczny odmówił automatycznego przedłużenia kontraktu, co było do tej pory standardową praktyką. Gazprom ograniczył również wielkość dostaw gazu do 67% zapotrzebowania Mołdawii. Było to dokładnie tyle, ile gazu zazwyczaj potrzebuje Naddniestrze, separatystyczny region kontrolowany przez Kreml, w którym działa kilka dużych, energożernych przedsiębiorstw, wśród nich Zakład Metalurgiczny Râbnița i elektrownia w Cuciurgan. Jednocześnie rosyjski gigant energetyczny podniósł cenę za gaz ziemny z 550 dolarów we wrześniu ubiegłego roku do 790 dolarów, czyli około czterokrotnie w stosunku do wartości z początku 2021 roku.

Wydaje się, że nowy rząd w Kiszyniowie tego nie przewidział. Udało mu się jednak podjąć szybkie działania w celu wymyślenia sposobów na ograniczenie zależności kraju od importu rosyjskiego gazu. W tym czasie Gazprom był dla Mołdawii jedynym jego dostawcą.

Wkrótce Kiszyniów zaczął kupować gaz ziemny na rynkach międzynarodowych. Jednak ze względu na działania Rosji do tego czasu cena na świecie znacznie wzrosła. 22 października Mołdawia ogłosiła energetyczny stan wyjątkowy, co pozwoliło na uproszczenie i usprawnienie przepisów dotyczących zakupu gazu ziemnego ze źródeł innych niż Gazprom. Pierwszy raz jedna trzecia gazu w Mołdawii pochodziła spoza Rosji.

Pod koniec tego samego miesiąca minister infrastruktury i rozwoju regionalnego Mołdawii Andrei Spînu oraz dyrektor wykonawczy Gazpromu Aleksiej Miller podpisali nowy pięcioletni kontrakt na dostawy gazu ziemnego. Płatności miały być dokonywane na podstawie formuły uwzględniającej ceny giełdowe surowca, a także ceny produktów naftowych. Formuła ta zapewniała najniższą cenę w okresie zimowym i wyższą w okresie letnim, kiedy zużycie gazu ziemnego znacznie spada. Spînu uznał kontrakt za sukces rządu, choć niektórzy eksperci i opozycja skrytykowali ten ruch, twierdząc, że władze mogły uzyskać lepszą cenę. Niemniej jednak w tym czasie nie było innego rozwiązania, ponieważ kryzys energetyczny zaczął się pogłębiać, a cena gazu ziemnego na rynkach międzynarodowych gwałtownie rosła.

Mimo podpisania kontraktu Gazprom nadal groził wstrzymaniem dostaw gazu do Kiszyniowa przy najmniejszym opóźnieniu płatności. 1 października 2022 roku, naruszając warunki umowy, ponownie zmniejszył dostawy gazu do Mołdawii o około 30%, podobnie jak rok wcześniej, obwiniając Ukrainę o niezapewnienie transportu całej ilości gazu. Tym razem jednak Kiszyniów był bardziej stanowczy, stwierdzając, że region Naddniestrza otrzyma zaledwie jedną trzecią z 5,7 miliona metrów sześciennych gazu ziemnego dostarczanego codziennie przez Gazprom.

Decyzja ta okazała się poważnym problemem dla separatystycznej administracji w Tyraspolu. W 2005 roku Naddniestrze przestało płacić za zużycie gazu ziemnego, a dostawa tego surowca stała się sposobem finansowania reżimu tego separatystycznego regionu: Rosja dostarczała za darmo gaz do Tyraspola, który był m.in. wykorzystywany do wytwarzania energii elektrycznej w elektrowni Cuciurgan (należącej do rosyjskiej spółki RAO EES), a następnie sprzedawany na terytorium kontrolowane przez władze Kiszyniowa. Po odmowie Kiszyniowa dostarczenia całości gazu do Naddniestrza, dystrybucja ciepła została ograniczona do kilku godzin rano i wieczorem w Tyraspolu, podobnie jak rozkład jazdy trolejbusów.

Mołdawia jest uzależniona od dostaw energii z Naddniestrza

Jedną z głównych przeszkód w przezwyciężeniu kryzysu energetycznego w Mołdawii jest istniejąca infrastruktura, która w dużej mierze pochodzi z czasów sowieckich. O ile w przypadku gazu ziemnego Kiszyniów zdołał zapewnić sobie alternatywne źródło, a mianowicie gazociąg Iași-Ungheni-Chișinău, oddany do użytku w 2021 roku, którym niedawno sprowadzono pierwszą partię gazu ziemnego z sieci transbałkańskiej, o tyle energia elektryczna to zupełnie inna sprawa. Mołdawska sieć elektryczna nie była modernizowana od czasów sowieckich i nadal jest połączona z siecią w Ukrainie. Z kilku linii wysokiego napięcia łączących Mołdawię z Ukrainą tylko jedna jest bezpośrednio połączona z terytorium kontrolowanym przez władze Kiszyniowa, pozostałe przebiegają przez Naddniestrze. Podobnie jedyna linia łącząca Mołdawię z Rumunią, w miejscowości Isaccea, najpierw przecina terytorium Ukrainy, a następnie separatystyczny region Naddniestrza, skąd energia jest przekierowywana na lewy brzeg Dniestru.

Mołdawia pozostaje zatem niezwykle wrażliwa pod względem dostaw energii elektrycznej i ostatecznie polega na separatystycznym reżimie w Tyraspolu, który w każdej chwili może zawiesić dostawy.

Aby zaradzić tej sytuacji, rząd w Kiszyniowie podpisał umowę na budowę linii wysokiego napięcia, która połączyłaby Isacceę z Vulcănești, a następnie z Kiszyniowem, omijając Ukrainę i region Naddniestrza. Przetarg publiczny na budowę tej linii wygrała firma z Indii, co zdaniem wielu publicystów było błędem Kiszyniowa, biorąc pod uwagę, że firma ta cieszy się złą sławą, a w przetargu uczestniczyło również inne przedsiębiorstwo z Rumunii, które złożyła ofertę przewyższającą tę firmy indyjskiej o zaledwie kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Władze twierdzą, że przepisy prawne zmusiły je do wyboru firmy z Indii, ponieważ jej cena ofertowa była najniższa. Część analityków uważa jednak, że rząd powinien był zdecydować się na firmę rumuńską, gdyż łatwiej byłoby ją przekonać do przyspieszenia procesu budowy.



Andrei Spînu ogłosił niedawno, że projekt techniczny nowej linii jest ukończony w 80%, a prace budowlane jako takie mają ruszyć wiosną przyszłego roku. Do czasu uruchomienia nowej linii Mołdawia pozostaje uzależniona od dobrej woli Tyraspola.

Dowodem na to jest niedawny kryzys energetyczny. W połowie października elektrownia w Cuciurgan, która w tym czasie dostarczała 70% mołdawskiej energii, ogłosiła 27-procentowy spadek ilości dostarczanej energii elektrycznej z powodu braku gazu ziemnego. W listopadzie elektrownia całkowicie wstrzymała dostawy. Można przypuszczać, że była to próba wywarcia przez Kreml większej presji na obecną administrację w Kiszyniowie, która miałaby skłonić ją do złagodzenia tonu w relacjach z Rosją i ograniczenia aspiracji europejskich. Przez cały ten czas Kiszyniów musiał kupować energię elektryczną z elektrowni cieplnych w Kiszyniowie i Băți (które pokrywają maksymalnie 17% całkowitego zapotrzebowania Mołdawii) oraz z Rumunii, w większości na giełdzie w trybie pilnym, niekiedy po cenach przekraczających 400, a nawet 600 euro za jedną megawatogodzinę. To cena, na którą mogło sobie pozwolić bardzo niewielu konsumentów w Mołdawii, jak stwierdził minister Andrei Spînu.

Czy Mołdawia uległa presji Kremla i Tyraspolu, czy też poszła na konieczny kompromis?

Rozwiązanie wybrane przez rząd w Kiszyniowie zapewniała ta sama elektrownia w Cuciurgan. Ponieważ po obu stronach Dniestru przez cały miesiąc utrzymywała się presja (Kiszyniów ograniczył ilość gazu dostarczanego do Naddniestrza, natomiast Tyraspol wstrzymał dostawy energii elektrycznej do Kiszyniowa), wydaje się, że osiągnięto kompromis. Minister Spînu poinformował 3 grudnia o podpisaniu umowy z elektrownią w Cuciurgan, która pokryje 53% zapotrzebowania Mołdawii na energię elektryczną w miesiącu grudniu, po cenie 73 USD za megawatogodzinę. Pozostałe 47% będzie kupowane od Rumunii. Umowa może zostać przedłużona na okres styczeń–marzec 2023 roku. W zamian Kiszyniów będzie dostarczał do Tyraspola cały wolumen gazu ziemnego kupowanego od Gazpromu. Według Spînu Mołdawia wykorzysta zapasy gazu ziemnego z Rumunii i Ukrainy na pokrycie krajowego zużycia przez dwa miesiące nadchodzącej zimy, podczas gdy reszta gazu ma być zakupiona na rynkach międzynarodowych. Minister twierdzi, że umowa ta jest bardziej opłacalna niż obecna polityka polegająca na pilnych zakupach większości energii elektrycznej z Rumunii.

Po zawarciu umowy wielu analityków i przeciwników politycznych oskarżyło mołdawski rząd o ustępstwa wobec Kremla i Tyraspola. Podkreślają, że przedstawiciele rządu powinni zwiększyć presję na Tyraspol i całkowicie wstrzymać dostawy gazu.

Inni eksperci twierdzą, że to rozsądny kompromis, który pozwoli Kiszyniowowi uniknąć masowych przerw w dostawach prądu, a interwencyjne zakupy energii mogą niekorzystnie wpłynąć na gospodarkę i funkcjonowanie Mołdawii jako państwa. Dziennikarz ekonomiczny Ion Preașcă twierdzi, że gdyby sytuacja nie uległa zmianie, rachunki za energię nadal by rosły, co nieuchronnie wywołałoby niepokoje społeczne.

Z kolei ekspert ds. energii Ion Muntean zwrócił uwagę, że porozumienie to pomaga również złagodzić presję na Rumunię, która przez cały miesiąc musiała pokrywać 90% zapotrzebowania Mołdawii na energię elektryczną. – Musimy zrozumieć, że sama Rumunia obecnie importuje energię elektryczną, szczególnie w godzinach szczytu, a my do tej pory korzystaliśmy i nadal otrzymujemy energię elektryczną z Rumunii. Ale sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje, ponieważ konsumpcja i zapotrzebowanie na energię na poziomie europejskim będzie rosło, także w Mołdawii – przekonuje Muntean. Ekspert uważa, że wiosną sytuacja na rynku regionalnym poprawi się, a ceny energii spadną, co pozwoli mołdawskiemu rządowi powrócić do niewielkich dostaw gazu do regionu Naddniestrza.

Maia Sandu chce zrestrukturyzować mołdawski sektor energetyczny

Kontrakt podpisany z elektrownią w Cuciurgan, a zwłaszcza sposób jego ogłoszenia – w sobotę wieczorem na koncie telegramowym ministra Spînu, po którym nastąpiło 36 godzin kompletnej ciszy – najwyraźniej nie spodobał się prezydent Mai Sandu. Podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych prezydent opublikowała na swoim facebookowym koncie wiadomość, w której poprosiła rząd o szybkie i klarowne wyjaśnienia dotyczące najnowszych wydarzeń w dziedzinie energetyki.

„Bezpieczeństwo energetyczne jest kluczowym składnikiem bezpieczeństwa kraju, a każdy obywatel ma prawo być informowany o decyzjach podejmowanych w tym zakresie. Rząd musi jasno i bezzwłocznie wyjaśnić każde działanie podjęte w celu zapewnienia dostaw energii elektrycznej i gazu ziemnego na grudzień i w kolejnych miesiącach, tak aby społeczeństwo zrozumiało okoliczności i uwarunkowania, które uzasadniały podjęcie tych decyzji. Sytuacja w sektorze energetycznym staje się coraz bardziej skomplikowana, a konieczność przyspieszenia wypracowania średnio- i długoterminowych rozwiązań po raz kolejny potwierdza potrzebę restrukturyzacji działalności rządu w tym sektorze [...] Wzywam rząd do przedstawienia w odpowiednim czasie rozwiązań dotyczących restrukturyzacji sektora energetycznego. Rząd musi skierować dodatkowe wysiłki na sektor energetyczny” – czytamy w komunikacie Mai Sandu.

W najbliższym czasie być może zobaczymy, co Maia Sandu miała na myśli, pisząc o „restrukturyzacji działalności rządu”. Do tego czasu jasne jest, że pod względem dostaw energii elektrycznej Mołdawia pozostaje zależna od Tyraspola, a tym samym od Kremla, choć kraj jest obecnie mniej niż kiedykolwiek zależny od importu rosyjskiego gazu, ponieważ udało się zgromadzić jego wystarczającą ilość z wyprzedzeniem i zapewnić sobie dostęp do międzynarodowych rynków.

Artykuł ukazał się na portalu Verdica.ro