Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Wyszywanka / 25.03.2024
Aneta Prymaka-Oniszk

Białorusini świętują niepodległość. Podlasie odkrywa swoją historię

Data proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej 25 marca 1918 roku stała się świętem narodowym wszystkich Białorusinek i Białorusinów, którzy ciągle marzą o w pełni wolnym i niezależnym państwie. Niewiele osób wie, że historia Republiki to nie tylko historia terenów dzisiejszej Białorusi czy Litwy, ale także Polski. A ci, których ta historia dotyczyła, często byli zmuszeni o niej zapomnieć
Foto tytułowe
Wiera Matejczuk z uczniami (Historia Białorusinów Podlasia)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Tu nie było żadnej białoruskości – powtarzała ciocia Luda. Długo przyjmowałam to, co mówiła bezkrytycznie. Ciocia była przecież skarbnicą rodzinnej pamięci i wiedziała wszystko. Kiedyś podyktowała mi daty urodzenia sześciorga rodzeństwa swojej matki, mojej babci Oli oraz ich dzieci. Zapisywałam z niedowierzaniem. Gdy sprawdziłam w kopii akt parafialnych, wszystko się zgadzało. Słuchałam więc o tym braku białoruskości z ufnością, choć już wtedy powinnam była rozpoznać, że to mit, a nie fakt.


Wygumkowane ślady przeszłości


Ciocia Luda mieszkała w Kuźnicy, tuż obok polsko-białoruskiej granicy. Urodziła się i wychowała w Łosośnie Wielkiej, wsi położonej pięć kilometrów dalej, w stronę Sokółki. Tutejszą polskość podkreślały lokalne publikacje oraz ustawiane w okolicy pomniki, nad wzgórzem przed Kuźnicą górowała Golgota Wschodu. Codzienny do niedawna język większości mieszkańców, którym mówili zarówno katolicy jak i prawosławna mniejszość, zwano „prostym”, choć była to białoruska gwara. Wszelkie przejawy białoruskości były jednak z przestrzeni oficjalnej starannie gumkowane. Jak fakt, że w Kuźnicy w 1891 roku urodził się Jazep Waronka, po polsku nazywany Józefem Woronką, czyli pierwszy premier rządu Białoruskiej Republiki Ludowej. Dokładnie tej samej Białoruskiej Republiki Ludowej, która została proklamowana 25 marca 1918 roku w Mińsku, pod niemiecką okupacją i dla wielu kolejnych pokoleń Białorusinek i Białorusinów stała się wcieleniem ich marzenia o niepodległości. Jednak mało kto z kuźniczan o tym wie. I raczej się nie dowie – gdy w 2014 roku podlascy Białorusini zorganizował tu spotkanie na temat Waronki, z miejscowych nie przyszedł prawie nikt.

Kiedy więc pytałam ciocię o białoruskość, nie chodziło mi o Kuźnicę, ale o Surażkowo, niewielką wieś w Puszczy Knyszyńskiej, pod Supraślem, skąd pochodziła jej matka, a moja babcia Ola. Wiadomo było, że to „prawosławna okolica”. We wsiach stały drewniane krzyże z charakterystyczną poprzeczką, a ludzie między sobą rozmawiali po białorusku. Z czasopism wydawanych w Białymstoku przez białoruską mniejszość znałam też historię tutejszej białoruskiej nauczycielki Wiery Matejczuk-Masłowskiej, słyszałam o działających tu hurtkach Hramady – masowego chłopskiego ruchu białoruskiego z 1926 roku, stłumionego przez polskie władze. – Może ktoś z sześciorga rodzeństwa babci Oli się w coś zaangażował? – zapytałam kiedyś ciocię, ale ta gorliwie zaprzeczała. Może zbyt gorliwie?


Major Chomczyk


Dużo za to mówiła o Józefie Chomczyku – najstarszym bracie babci, który przez całe dwudziestolecie międzywojenne miał być majorem Wojska Polskiego. Wiele o nim opowiadano w rodzinie i wśród sąsiadów z Surażkowa. Jeden z nich, człowiek urodzony w 1931 roku, jeszcze niedawno naśladował zapamiętany z dzieciństwa żołnierski chód Chomczyka i wspominał jego oficerski mundur. Józef miał służyć w Grodnie, mieć tam żonę i dwie córki, a w 1939 roku bronić miasta. Według relacji tych, którzy go pamiętali, został potem aresztowany przez Sowietów, miał zginąć w Katyniu. Czasem ktoś wspominał o Berezie Kartuskiej albo o innym więzieniu, ale zaraz zawieszał głos i zmieniał temat. Słychać było też żal, że choć innym ofiarom Katynia stawiano pomniki, to o Józefie zapomniano.

Zajęłam się tą postacią trochę przy okazji, pisząc książkę o historii rodzinnej. Józef Chomczyk nie miał ogrywać w niej żadnej istotnej roli, ale dla porządku chciałam dowiedzieć się więcej o jego losach. Najpierw zajrzałam do list katyńskich, ale jego nazwiska tam nie znalazłam. Potem sprawdziłam akta w Centralnym Archiwum Wojskowym. To było zaskoczenie.

Józef Chomczyk, rocznik 1895, wojskową karierę rozpoczął w carskiej armii w czasie I wojny światowej, co w rodzinnej opowieści skrzętnie pomijano. Polscy rówieśnicy nie musieli ukrywać, że jako obywatele Imperium Rosyjskiego, walczyli po rosyjskiej stronie. W przypadku mojego ciotecznego dziadka na wszelki wypadek lepiej było milczeć. Latem 1915 roku, gdy armia rosyjska wycofywała się na wschód, a przed nimi przesuwały się tłumy uchodźców – bieżeńców, Józef zgłosił się do wojska na ochotnika. Przed wojną skończyć sześć klas gimnazjum. W grudniu 1915 roku został wysłany do szkoły chorążych pod Petersburgiem, potem wrócił na front i szybko awansował. Gdy pod koniec 1917 roku, już po rewolucji, zdezerterował z armii, miał stopień sztabskapitana (stopień oficerski pośredni między porucznikiem a kapitanem).

Wrócił wtedy do rodzinnego Surażkowa. „4 stycznia 1919 wstąpiłem do Białoruskiego Komandorskiego Zarządu na posadę werbunkowego oficera” – pisze w życiorysie przygotowywanym na wojskowe potrzeby, który znajduję w archiwalnej teczce. Przecieram oczy ze zdumienia. A więc Józef dołącza do tutejszego białoruskiego ruchu narodowego, walczącego o własne niezależne państwo! Dociera do mnie, że właśnie dlatego w mojej rodzinie gorliwie podkreślano, że „tu nigdy nie było żadnej białoruskości”.


Edukacja, język i własna tożsamość


Józef zastał w Surażkowie inny obraz niż ten, który pamiętał, wyjeżdżając na początku pierwszej wojny światowej. Niemieckie panowanie od lata 1915 roku rozbudziło tu białoruskie dążenia emancypacyjne. W szkołach wprowadzono edukację w językach narodowych, także w białoruskim, podnosząc białoruskość do rangi pełnoprawnej tożsamości narodowej. Hamulcem rozwojowym było jednak to, że wiele białoruskich wsi na Białostocczyźnie było wyludnionych – ich mieszkańcy byli w bieżeństwie w głębi Rosji, z którego wracali dopiero na przełomie 1921 i 1922 roku. Tam jednak, gdzie ludzie nie zdecydowali się na wyjazd do Rosji i pozostali w swoich domach, białoruskie idee szybko się upowszechniały. Tak jak w Surażkowie oraz innych podsupraskich wsiach.

Drodzy Białorusini, Drogie Białorusinki!


W Dniu Woli solidaryzujemy się z Wami w Waszym pragnieniu wolności i demokracji. Wasze marzenie o kraju suwerennym, demokratycznym i europejskim rezonuje z naszym marzeniem o budowaniu Europy jako wspólnoty ludzi wolnych. Nadal brutalnie niszczy je dyktatorski przywódca białoruskiego państwa, mimo że – jak pokazały wybory w 2020 roku – nie ma poparcia większości społeczeństwa. Od lat rządzi Białorusią, używając brutalnej siły i rozbudowując system represji oraz niemal całkowicie podporządkowując się dyktatowi Kremla. O przemocy politycznej, której doświadczają w wyniku dyktatorskich decyzji Łukaszenki demokratyczni Białorusini, dziś nie wolno nie myśleć, a w przyszłości musi być rozliczona. Nieludzkie warunki i brutalne łamanie podstawowych praw człowieka, jakich dopuszczają się białoruskie władze wobec tych, których marzeniem jest wolna i demokratyczna Białoruś, wymagają potępienia – dzisiaj i w przyszłości.

Intelektualne korzenie naszej organizacji sięgają myśli o polityce wschodniej tworzonej przez środowisko paryskiej “Kultury”. Czujemy się więc szczególne zobowiązani, by kontynuować działania i wysiłki, których ostatecznym rezultatem będzie urzeczywistnienie słynnej doktryny Jerzego Giedroycia ULB, czyli Europy, w której wschodni sąsiedzi Polski (Ukraina, Litwa i Białoruś) są niezależni i demokratyczni. Dziś znowu wyraźnie widać, że istnienie wolnej i demokratycznej Polski jest zagrożone bez wolnych i demokratycznych Ukrainy, Litwy i Białorusi. Dlatego nie tylko w Dniu Waszego Święta, ale też w każdym innym dniu jesteśmy z Wami.

Жыве Беларусь!

Zespół Kolegium Europy Wschodniej
Ważną częścią tego ruchu były szkoły. Jesienią 1916 roku utworzono białoruskie seminarium nauczycielskie w niedalekiej Świsłoczy, które stało się kuźnią działaczek i działaczy z całego Podlasia. Pierwszy kurs nauczycielski jesienią 1917 roku ukończyła Wiera Matejczuk (po późniejszych mężach: Masłowska i Karczewska) z podsupraskich Ogrodniczek oraz jej siostra Żenia. Pod niemiecką władzą powstało około trzystu pięćdziesięciu białoruskich szkół. Jesienią 1917 roku, gdy absolwenci seminarium dostali skierowania do pracy w nich, Wiera pojechała aż pod Puszczę Białowieską, do Grabowca. W Sokołdzie, cztery kilometry od Surażkowa, w 1918 roku białoruską szkołę prowadziła absolwentka tego samego kursu, Maria Jaroszewicz z Knyszewicz. Możliwe, że chodziło do niej także rodzeństwo Chomczyków, ale tak jak całą białoruska przeszłość, z rodzinnej historii takie wspomnienia zostały usunięte.

Większość absolwentów seminarium, w tym Wiera Matejczuk i Maria Jaroszewicz to rówieśnicy Józefa - rocznik 1895 albo 1896. Wiele ich łączyło: język, kultura, prawosławna religia, pochodzenie z zamożnych chłopskich rodzin i to, że naukę zaczęli jeszcze przed 1914 rokiem. W 1918 roku mieli niewiele ponad 20 lat i nagle otworzyła się przed nimi szansa, o której przed wojną nawet nie pomyśleli: własne państwo ze swoim językiem, kulturą i tożsamością, których nie trzeba będzie porzucać w drodze ku lepszemu życiu. Nic dziwnego, że wchodzili w to z entuzjazmem i dali się porwać marzeniom.

Pod koniec 1918 roku los wojny był przesądzony, przynależność Białostocczyzny nie była jasna. Za swoją uważali ją Polacy i Białorusini, część Żydów postulowała utworzenie wolnego miasta Białystok. W listopadzie 1918 roku na krótko znalazło się ono w granicach państwa polskiego, ale 14 listopada Niemcy znów przejęli w nim pełnię władzy. Zależało im na utrzymaniu tych terenów, by ewakuować przez nie swoją armię z Ukrainy do Prus Wschodnich. I Polacy, i Białorusini mobilizowali się więc z myślą o przejęciu kontroli, gdy niemieckie wojska stąd znikną. Rząd Białoruskiej Republiki Ludowej zaczął tworzyć własne siły zbrojne przy wsparciu rządu litewskiego. W połowie lutego 1919 roku w ich szeregach znajdowało się osiemdziesięciu oficerów. Jednym z nich był Józef Chomczyk, który od miesiąca był już oficerem werbunkowym. Punkty wcielające rekrutów powstawały m.in. w Białymstoku, Sokółce, Supraślu i wielu innych miastach.

Gdy 19 lutego 1919 roku do Białegostoku wkroczyło Wojsko Polskie, przejmując kontrolę po ustępujących Niemcach, zaczęło się zwalczanie jakichkolwiek przejawów białoruskiego życia. Przedstawicieli rządu Białoruskiej Republiki Ludowej zostali internowani, a jego terenowe oddziały rozpędzone. Do aresztu trafili też białoruscy oficerowie werbunkowi, między innymi mój cioteczny dziadek Józef Chomczyk. Dwa miesiące później polskie oddziały weszły do Grodna, rozbrajając stacjonujące tu białoruskie wojsko.


Nauczyciele białoruscy (archiwum prywatne rodziny Jaroszewiczów)
Józef Chomczyk (archiwum prywatne autorki)
Krach marzenia i narastający strach


Wkrótce rozpoczęły się rozmowy o stworzeniu białoruskich oddziałów w ramach polskiej armii, poparte obietnicą białoruskiej autonomii w ramach państwa polskiego. Ugrzęzły jednak w nieporozumieniach i sporach. Latem 1919 roku powstała Białoruska Komisja Wojskowa i zaczęła werbować oficerów. Wtedy stanął przed nią Józef Chomczyk i wypełnił formularz, z którego po latach będę wyczytywać jego losy w armii rosyjskiej i ruchu białoruskim. Przyjęty do BKW, został adiutantem samego pułkownika Hassana Konopackiego, mianowanego przez Piłsudskiego w październiku 1919 dowódcą białoruskich oddziałów w wojsku polskim. Nadciągała wojna polsko-bolszewicka. Wiele wskazuje na to, że Józef Chomczyk w niej walczył wraz z białoruskimi oddziałami. Możliwe, że został w niej ranny, bo według dokumentów wojskowych w marcu 1921 roku był pacjentem szpitala wojskowego w Białymstoku. Mimo walki po polskiej stronie, sprawy białoruskie nie szły jednak w dobrym kierunku.

Traktat ryski kończący wojnę podzielił białoruskie ziemie między Rzeczpospolitą a bolszewicką Rosją. Nie było już mowy o jakiejkolwiek białoruskiej autonomii w ramach państwa polskiego. Wiosną 1921 roku Białoruska Komisja Wojskowa została zlikwidowana, a oficerowie i żołnierze częściowo internowani, a częściowo zwolnieni możliwością starania się o przyjęcie do polskiego wojska. Dokumenty dziadka Chomczyka jednoznacznie wskazują, że nie został do niego przyjęty.

Białoruskie szkolnictwo już wtedy nie istniało. Konstanty Srokowski, publicysta i polityk, który w 1923 roku odbył podróż po województwach wschodnich, pisał, że „polskie władze wojskowe jeszcze w roku 1919 zlikwidowały wszystkie te szkoły i seminarium [w Świsłoczy] w sposób drastyczny. Znaczną część nauczycieli internowano w obozach, resztę rozpędzono. Urządzenia szkolne częścią rozgromiono, częścią skonfiskowano dla szkół polskich”. Szkołę w Sokołdzie zamieniono na polską, a w województwie białostockim zakazano zakładania i prowadzenia białoruskiego szkolnictwa.

Aneta Prymaka-Oniszk - reporterka i pisarka, Białorusinka z Podlasia. Publikowała m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „National Geographic”, magazynie „Pismo” i kwartalniku „Karta”. Autorka nagradzanej książki Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy. W lutym 2024 roku nakładem Wydawnictwa Czarne ukazał się jej nowy reportaż Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia.
Marzenie o własnym państwie rozwiewała brutalna rzeczywistość. Dotychczasowy entuzjazm przerodził się w narastający strach. Wielu z tych, którzy angażowali się w białoruski ruch, siedziało teraz w więzieniach. Wiera Matejczuk-Masłowska, która próbowała białoruskiej działalności konspiracyjnej została w 1923 roku oskarżona o zdradę stanu i postawiona przed sądem w Białymstoku. Prokurator żądał dożywocia, ostatecznie została skazana na sześć lat ciężkiego więzienia. Niedawni białoruscy nauczyciele siedzieli więc w swoich wsiach przestraszeni, że i ich spotka podobny los. Nie wiadomo, co przez całe 20-lecie międzywojenne robił Józef Chomczyk. We wsiach, jeszcze nie tak dawno opanowanych przez marzenie o własnym białoruskim państwie, teraz coraz częściej powtarzano, że „tu przecież nigdy nie było białoruskiego ruchu.


WOLNOŚĆ

Przez wieki krew za wolność przelewali.
Któż miał jej dosyć? W zatwardziałym dziele
Wolności niewolnicy zatwardziali
Nie lepsi są niż jej ciemiężyciele.

I któż z wolnością zmierzyć się był zdolny?
Jaka tam nasza nad wolnością władza!
Poeta nie zaśpiewa jak ptak wolny,
Tyran jak wolny lew na łów nie chadza.

Wolny jest może tylko płacz sierocy,
Krzyk niepojęty w ostatniej godzinie –
Wolność dwa razy bywa w naszej mocy,
Dwa razy rodzi się, dwa razy ginie.

Egzaminuje Bóg z wolności życie –
Nie ma wolności bez takiego kwitu:
Za pierwszym razem budzi nas w niebycie,
Za drugim – znów sprowadza do niebytu.

2002, Helsinki
Uładzimir Niaklajeu, przełożył Adam Pomorski