ANDRZEJ BRZEZIECKI: Dwadzieścia lat temu – 22 listopada 1989 roku – odleciał Pan z ofi cjalną wizytą do Moskwy. Była to pierwsza wizyta niekomunistycznego premiera Polski od czasów II wojny światowej. Czy towarzyszyła Panu wtedy myśl, że ostatnim takim premierem goszczącym na Kremlu był Stanisław Mikołajczyk?
TADEUSZ MAZOWIECKI: Myślałem raczej o generale Władysławie Sikorskim – że jestem następny po nim. Orkiestra odegrała na powitanie naszej delegacji Mazurka Dąbrowskiego – rzecz normalna podczas wizyt państwowych, ale wtedy mocno odczułem, że przylatuję właśnie jako niekomunistyczny premier z niepodległej już Polski i temu premierowi grają w Moskwie polski hymn.