Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Kapitol / 08.04.2021
Franciszek Rapacki

Bliscy nieznajomi. Co łączy, a co dzieli Polaków i Łotyszy

W stulecie stosunków polsko-łotewskich o zapomnianym sporze granicznym, losach dawnych Inflant Polskich oraz o Polakach w łotewskiej dywizji SS opowiada profesor Ēriks Jēkabsons z Uniwersytetu Łotwy w Rydze.
Foto tytułowe
Obchody Dnia Niepodległości w Rydze (Shutterstock)

Pod koniec 1919 r. Polska zrzeka się pretensji do Łatgalii – dawnego województwa inflanckiego Rzeczypospolitej – i postanawia wesprzeć łotewskie pretensje do tego terytorium. W styczniu polskie oddziały przechodzą po zamarzniętej Dźwinie, żeby w ramach sojuszniczej operacji „Zima” uwolnić Inflanty z rąk bolszewików. Dotąd Łotwa jest niepewna swego losu, zwolennicy niepodległości konkurują z autorami politycznych koncepcji zakładających ścisłe więzi z Niemcami, białą Rosją bądź bolszewikami, a Łotysze muszą się także liczyć z terytorialnymi pretensjami Litwinów i Polaków. Bitwa pod Dyneburgiem w decydujący sposób wzmacnia państwowość łotewską.

Rok później, 27 stycznia 1921 roku, Polska uznaje Łotwę de iure i oba państwa formalnie nawiązują stosunki dyplomatyczne. Kształt wspólnej granicy nie jest jeszcze rozstrzygnięty. Przedmiotem sporu pozostaje leżący w strategicznym punkcie nad Dźwiną powiat iłłuksztański.


W dwudziestoleciu międzywojennym Polska sąsiadowała z Łotwą. Dla przeciętnego Polaka to chyba zaskoczenie?

Nie tylko dla przeciętnego. Na wydziale historycznym jednego z polskich uniwersytetów prowadziłem gościnne wykłady. Poprosiłem studentów o wymienienie sąsiadów II Rzeczypospolitej. Pamiętali o Rumunii, ale 60% zapomniało o Łotwie!

Tymczasem nasze historyczne relacje można przedstawiać w całkiem atrakcyjnej formie, wychodząc na przykład od kolonii kurlandzkich w Afryce w XVII w.

W pewnym sensie u wybrzeży Gambii znajdowały się polskie posiadłości! Dziwne, że nawet w latach 30., gdy Polska rozglądała się za koloniami, to właściwie o nich zapomniano. Może dlatego, że XVII-wieczne Księstwo Kurlandii i Semigalii było polskim lennem, ale faktycznie stanowiło niezależne państwo? Inaczej niż Inflanty Polskie, które jako województwo przynależały do Rzeczypospolitej aż do rozbiorów. [W XVII wieku formalnie pozostające polskim lennem Księstwo Kurlandii i Semigalii ustanowiło i przez kilkadziesiąt lat usiłowało utrzymać na karaibskim Tobago kolonię – Nową Kurlandię. Ponadto założyło posterunki handlowe w Afryce na wybrzeżu Gambii – przyp. F.R.].
Cztery historyczne krainy tworzące Łotwę to Inflanty Polskie (do pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej funkcjonujące jako województwo inflanckie), Kurlandia z Semigalią (do trzeciego rozbioru jako lenne Księstwo Kurlandii i Semigalii) oraz Liwonia, czyli Inflanty Szwedzkie (od 1660 r. w rękach Szwecji, potem zajęta przez Rosję).

Czy sto lat temu różnice między tymi obszarami również były widoczne?

Dwa brzegi Dźwiny różniły się pod względem gospodarki, języka, kultury i społecznej struktury miast. W czasie zaborów powiaty Inflant Polskich należały do Guberni Witebskiej. Ich wyróżnikiem był katolicyzm, a aż do lat 20. XX w. w dużej części polskie były tutejsze elity – ziemiaństwo i inteligencja. Co do Kurlandii z Semigalią, to funkcjonowały jako Gubernia Kurlandzka, posiadaczami ziemi byli tam Niemcy, zaś wyznaniowo dominował luteranizm.

Jednak w dolnej Semigalii, w powiecie iłłuksztańskim, obok protestantów mieszkali i do dziś zamieszkują katolicy. O ten skrawek ziemi Polska i Łotwa toczyły spór w latach 20.

Pogranicze Inflant Polskich oraz Semigalii rzeczywiście stało się wówczas punktem zapalnym. Krainy oddziela rzeka Dźwina. Miasto Daugavpils (Dyneburg) to główny ośrodek Inflant, ale jego lewobrzeżna część, twierdza Grzywa, należała do Semigalii. Podobnie po dwóch stronach rzeki leży miasto Jēkabpils (Jakubowo). Część rozłożona na prawym brzegu Dźwiny, w Inflantach Polskich, nazywała się Kryżbork.

W powiecie iłłuksztańskim katolicyzm promował posiadający tu ziemie spolszczony ród Zyberk-Platerów (do jednej z jego linii należała Emilia). Ponadto w drugiej połowie XIX w. Polacy zaczęli w tym zakątku Guberni Kurlandzkiej kupować ziemię od Niemców – tu inaczej niż w guberniach polskich, katolik mógł nabyć majątek bez zmiany wiary. A przecież powiat iłłuksztański wcinał się klinem między ziemie „właściwej” Rzeczypospolitej – Inflanty i Żmudź! W taki sposób trafił w te strony z Litwy m.in. mój pradziad.

Według carskiego spisu powszechnego w 1897 r. w Guberni Kurlandzkiej najwięcej Polaków zamieszkiwało właśnie powiat iłłuksztański.

Obszar ten podlega wpływom polskim, ale warto tu przytoczyć znamienny cytat. Polskie pismo „Kraj” z Petersburga konstatuje w 1902 r., że na terenach powiatu wymieszały się wpływy Kurlandii, Inflant, ale też Litwy. Napisano: „nie ma tam ani spójni religijnej, ani plemiennej – niczego, co by łączyło różnorodne żywioły w jakąś całość”. Padają też słowa, że mieszkańcy „dziczeli z pokolenia na pokolenie”.

I rzeczywiście, jeśli patrzymy na stan narodowościowy na podstawie spisów, to mamy tu sporo nieoczywistych identyfikacji. Proszę sobie wyobrazić rosyjskich katolików z korzeniami staroobrzędowymi, którzy uważają się za Białorusinów! Ale własność ziemska pozostaje polska, a Polacy to ogółem 18% mieszkańców, choć ewidencja ludności usiłuje zmniejszać ich liczbę.
(Shutterstock)
Tamtejsi Polacy to zawsze katolicy?

Tak, ale podobnie jak w sąsiednich Inflantach Polskich dziadowie wielu z nich byli etnicznymi Łotyszami: choć nie doszło do geograficznego przemieszczenia ludności, to w ciągu 30 lat w okolicy pojawiła się spora grupa, która mimo łotewskich nazwisk mówi po polsku.

A przecież grupkę polskich patriotów, którzy próbowali tu walczyć w powstaniu styczniowym, traktowano jak wrogów. Chłopi schwytali straconego później Leona Platera. Polską tożsamość narodową przynoszą represje popowstaniowe uderzające w katolicyzm. Jego obronę łotewski chłop zaczyna kojarzyć z polskością. Carscy urzędnicy odpowiadają rejestrowaniem chłopów jako Białorusinów.

Tymczasem na początku XX w. dla Polaków ze wszystkich guberni ważna staje się Ryga. Jest czwartym miastem cesarstwa i jego drugim obok Petersburga oknem na Bałtyk.

Polacy i Łotysze to najmocniej uprzemysłowione narody w imperium. Polacy pracują w Rydze jako robotnicy, studiują na Politechnice Bałtyckiej, długo stanowiąc najliczniejszą grupę studentów. Zadzierzgnięte zostają m.in. kontakty między PPS-em i łotewską socjaldemokracją.

A potem nadchodzi 1918 r. i socjaldemokracja z Rygi traktuje Polskę wrogo. Dlaczego?

Za ten stan rzeczy odpowiada polskie ziemiaństwo. Jest konserwatywne tak bardzo, że nawet zniesmaczony poseł Bronisław Boufałł opisuje w 1920 r. historię, gdy jeden z Platerów po powrocie z wojennej zawieruchy do majątku w Krasławiu żąda od chłopów opłat za czynsz od 1915 r.! W samej Łatgalii wszystkie łotewskie partie i inteligencja odnoszą się do Polaków wrogo. Negatywne uczucia są bliźniaczo podobne do tych, które żywią wobec Polaków Litwini.

Polak w Łatgalii to wyzyskiwacz?

Za to w dawnej guberni kurlandzkiej panuje silny stereotyp Polaka-bohatera mający korzenie w sympatii dla polskich powstań narodowych.

Mamy kolejny problem. Inkorporacyjna koncepcja Dmowskiego zakłada włączenie do odradzającej się Rzeczypospolitej części terytorium łotewskiego.

Nawet z Lipawą, drugim portem Łotwy! Oczywiście też z Inflantami Polskimi i Semigalią. Jednak państwowość łotewską w kluczowym momencie popiera Piłsudski.

Bo Łotwa jest Polsce potrzebna?

Tak jak i Polska Łotwie. W końcu 1919 r. Łotwa waha się, z kim zawrzeć umowę wojskową, aby odebrać Rosji dawne Inflanty Polskie. Ponadto potrzebuje wsparcia przeciw Litwie, która również chce te ziemie przejąć. I wówczas Polacy Łatgalię Łotyszom gwarantują.

Warszawa ma dość konfliktów z sąsiadami, a w ten sposób zabezpiecza północną flankę przed sowiecką Rosją. No i jest to próba oddziaływania na Litwinów: okrążenie Litwy przez Łotwę i Polskę ma pomóc w powołaniu w Kownie rządu przyjaznego Warszawie.

Zatrzymujemy się na etapie kształtowania granic. Zanim dojdzie do wyzwolenia Łatgalii, we wrześniu 1919 r. polskie wojska zajmują wspomniany powiat iłłuksztański, czyli sześć semigalskich gmin: Borów, Boruny, Skrudelino, Sołonaj, Demeń, Kałkuny.

I zostaną tu do lipca 1920 r., do momentu, gdy bolszewicy nacierają na Polskę. Wówczas Polacy uciekają, aby nie pozwolić na rozczłonkowanie swoich sił. Na ich miejsce wkraczają jednostki łotewskie. Łotysze robią to, co i Litwini, którzy zajmują wówczas Wilno.

Skoro Polacy zrzekli się Inflant Polskich z Dyneburgiem, to właściwie czemu mają chrapkę na sześć peryferyjnych gmin kurlandzkich?

Tu warto zerknąć na mapę: jak powiedzieliśmy, ta ziemia na lewym brzegu Dźwiny to przylegający do rzeki klin między krainami, a w tamtych czasach strategia nakazuje obronę właśnie na linii rzek. Z tego samego powodu na powiecie iłłuksztańskim zależy Litwinom. Decydują więc względy militarne, a nie chęć obrony polskiej mniejszości.

Stosunki polsko-łotewskie są w jakimś stopniu pochodną stosunków polsko-litewskich?

Oczywiście. Przy czym w styczniu 1920 r. Piłsudski daje dowód, że mylnie interpretuje sytuację w regionie: rozkazuje attaché wojskowemu w Rydze Aleksandrowi Myszkowskiemu, aby w przypadku litewskiej ofensywy na Wilno zaproponował łotewskiemu sztabowi generalnemu atak na Szawle. Spór graniczny między Łotwą i Litwą istnieje, ale nie dotyczy Szawli, tylko dostępu do Bałtyku i w 1921 r. zostanie polubownie rozstrzygnięty. Myszkowski na rozmowy w Rydze nie idzie. Rozumie, jak ważne dla Łotyszy jest istnienie – choćby słabej, ale niepodległej – Litwy. Także jako bariery między nimi a Polską, nie mówiąc o Prusach!

Litwa również wysuwa roszczenia do powiatu iłłuksztańskiego.

W lipcu 1920 r. wojska litewskie spóźniają się o minuty. W grę wchodzą Kałkuny, czyli Grzywa – wspomniana, dziś lewobrzeżna część Dyneburga. Oddział zaawansowanych wiekiem łotewskich żołnierzy – młodsi są na froncie – rzuca się przez most, gdy Polacy znoszą posterunki i odchodzą. Niewiele później nadbiegają Litwini i wybucha strzelanina. To był wyścig!

Do zatargów z Litwinami dochodzi częściej. Już po bitwie warszawskiej, na początku września, łotewski szwadron dostaje nakaz ataku w innym spornym miejscu. Do niewoli dostaje się 20 Litwinów, jednocześnie wyzwolony zostaje obóz, gdzie Litwini przetrzymują żołnierzy polskich. Łotysze są tak oburzeni złym stanem Polaków, że nakazują obu grupom wymianę ubrań! Jedynie dzięki interwencji polskiego dowódcy nie dochodzi do samosądu.

Po bitwie warszawskiej Łotwa i Polska darzą się większą sympatią?

27 stycznia Polska de iure uznaje państwo łotewskie. Wkrótce następuje udostępnienie Rygi na miejsce negocjacji polsko-bolszewickich. Łotewski wywiad przekazuje Polakom informacje z nasłuchów telegrafu, gdy rosyjska delegacja kontaktuje się z Moskwą.

A przecież jednocześnie w aparacie Czeka proporcjonalnie najliczniejsze grupy stanowią Polacy i właśnie Łotysze.

Przedstawiciele najlepiej wykształconych narodów w carskim imperium, które widziały, jak źle ono funkcjonuje. Paraleli jest więcej. Po rewolucji wielu Łotyszy nie może powrócić z bolszewickiej Rosji, a potem podobnie jak Polacy zostaną poddani represjom. Brat słynnego dowódcy Armii Czerwonej Roberta Ejdemana jest kapitanem armii łotewskiej, a najbardziej znany z braci Dzierżyńskiego, Władysław, wybrał zbrojną służbę Polsce!

A tymczasem po traktacie ryskim Polska domaga się przekazania jej sześciu gmin powiatu iłłuksztańskiego.

I tak aż do 1928 r. i łotewsko-polskiej umowy o handlu i żegludze, która zawiera tajny dodatek. W zamian za zrzeczenie się pretensji do sześciu gmin, Łotysze zobowiązują się do wypłaty kompensacji właścicielom ziemskim, którzy są obywatelami polskimi.

Bo na Łotwie przeprowadzono radykalną reformę rolną.

Reforma godzi w Polaków z dawnych Inflant Polskich, mimo że w pierwszej kolejności skierowana jest przeciw właścicielom niemieckim. I choć początkowo nie zagwarantowała odszkodowań, to dzięki tajnemu protokołowi Polacy je otrzymają. Trudno zrozumieć, jak ów protokół udaje się ukryć przed łotewskim sejmem…

…ponieważ łotewscy socjaliści są odszkodowaniom przeciwni.

A z kolei polska mniejszość nie dowiaduje się o desinteressement Warszawy dla przejęcia powiatu iłłuksztańskiego!

Miejscem konfliktu staje się za to Kościół.

W 1931 r. rozpoczyna się największy kryzys w naszych stosunkach. W Kościele na Łotwie, jak i w litewskim, istniały różnice poglądów między księżmi polskimi, litewskimi, łotewskimi. I tutaj parafię iłłuksztańską obejmuje Łotysz, który przesuwa godziny nabożeństw. Polakom wydaje się to atakiem na „ich” Kościół. Protestują. To sytuacja nienowa. Już w 1913 r. ksiądz Litwin podobnie zmienił godziny nabożeństw w parafii ryskiej. Polską mszę przesunięto wtedy na 8:00, a ludzie przychodzili po staremu, na 10:00, gdy mieli się modlić Litwini – niedziela to dzień robotniczych rytuałów, wśród których jest właśnie wizyta w kościele o konkretnej porze. Gdy więc wznoszono śpiewy, grupa polska i litewska z dwóch krańców kościoła usiłowały się przekrzyczeć. Prasa pisała, że w przedsionku zaczęły się później próby „oddziaływania fizycznego”, a pod kościołem Łotysze czekający na swoje nabożeństwo o 12:00 poparli Litwinów. Bałtowie na Polaków!

Wracamy do 1931 r. Co się wtedy dalej dzieje?

Na Polaków spadają kary administracyjne. Obarczony odpowiedzialnością za protesty Związek Polaków na Łotwie zostaje zlikwidowany, a wraz z nim należące do niego prywatne szkoły. Podobnie upada polska gazeta. Polski poseł wyjeżdża wówczas z Rygi, a poselstwo kontynuuje pracę w ograniczonym trybie.

Polska dyplomacja traci wpływy?

Bynajmniej. Co więcej, okazuje się, że Łotyszom na wzajemnych stosunkach zależy – Polska jest oczywistym sojusznikiem przeciwko Związkowi Radzieckiemu i Niemcom. Toczą się rozmowy i ze strony polskiej pada żądanie odnowienia działalności związku. Kryzys trzeba rozwiązać honorowo, więc Łotysze proponują nową nazwę: Polskie Zjednoczenie Narodowe.

Po przewrocie w 1934 r. i objęciu dyktatorskiej władzy w Rydze przez Karlisa Ulmanisa, mimo centralizacji, Polacy będą mieli swoją organizację narodową. A przecież w międzywojennej Łotwie w pewnej mierze w ogóle mniejszości etniczne są szykanowane.

W polskiej prasie tamtego okresu padają oskarżenia, że Łotysze chcą zrobić z Polaków Białorusinów. Czy na przykład skład narodowościowy sześciu gmin się zmienia?

W porównaniu do polskiego szacunku z 1919 r. liczby nieznacznie się różnią, ale wiemy, że Łotysze fałszują spis ludności w 1935 r. W gminach przygranicznych zwiększa się liczbę Łotyszów i Białorusinów. Kosztem Polaków, żeby uciąć sny Polski i polskich ziemian o potędze.

Z drugiej strony działający w Dyneburgu polski konsulat pełni funkcje nie tylko polityczne.

Także wywiadowcze, głównie przeciwko Litwie. Jego działalność tłumaczy, dlaczego sympatia dla Polski jest na Łotwie ostrożna. Po aneksji Zaolzia konsul w Dyneburgu Marian Semiczek pisze, że „nastąpiło to, co musiało”, a łotewscy Polacy oczekują, że teraz Polska wreszcie weźmie sobie Dyneburg.

Jednak polska dyplomacja przeważnie Rygę uspokaja.

Przez całe międzywojnie najgorsze są środowiska ziemiańskie ze wschodu. Dążą do rewizji granic, zmiany polityki ziemskiej i są w spektrum politycznym II RP najbardziej „reakcyjne”. Ta postawa przejawia się skądinąd wśród wybitnych osobistości. Publicysta Władysław Studnicki, czołowy zwolennik współpracy z Niemcami, pochodzi z Dyneburga i jest wrogiem państwa łotewskiego. Takich postaw wśród polskich Inflantczyków można wymienić więcej, a chlubny wyjątek stanowi nestor socjalistów Bolesław Limanowski.

Łotysze są więc ostrożni wobec Polaków w stosunkach dwustronnych, ale jednocześnie chcą wprowadzić Polskę do federacji państw bałtyckich.

Łotwa jest zainteresowana udziałem Polski w szerszej strukturze jako najsilniejszego państwa regionu. A przy tym musi grać na dwa fronty, dobre relacje chce utrzymać także z Litwą. Na przykład, aby nie drażnić Litwinów, w Wilnie – a dla Łotyszy droga do Europy prowadzi właśnie tamtędy – działa tylko łotewski konsul honorowy. Tymczasem utrzymuje się go z pieniędzy państwowych.

A potem Polacy i Litwini sami nawiązują stosunki dyplomatyczne i w Wilnie zostaje uruchomiony konsulat litewski!

Choć wszyscy zdają sobie sprawę z oszustwa, to łotewski pozostaje honorowy! Inna sprawa, że ten litewski zdąży podziałać tylko miesiąc.

Co dalej z budową wspólnego bloku politycznego?

Brakuje wymiernych efektów. Związek Bałtycki, który planowano w pierwszej połowie lat 20., nie udał się kompletnie. Dąsała się Litwa, zawiodła Finlandia. Układ z Bulduri z sierpnia 1920 r., do którego akces złożyła nawet Ukraińska Republika Ludowa, był z kolei zaczątkiem koncepcji Międzymorza. Ale on też miał znaczenie symboliczne.

Do syntetycznego ujęcia polskich interesów na Łotwie brakuje nam informacji o zależnościach ekonomicznych. Międzywojenna Łotwa jest ważnym centrum gospodarczym: koncesje w Rydze próbują zdobywać Polska, Niemcy, bolszewicka Rosja czy Litwa, ale w portach łotewskich wyłączność na transport lnu dostanie… Anglia. Rząd łotewski nie zaznaje spokoju, jeśli nie o len chodzi, to o drewno czy nabiał. Polacy wiele nie uzyskują.

I niestety na odwrót. Łotwa liczy na polską ropę, węgiel, kruszywa. Bez skutku. Na tym ledwie stukilometrowym odcinku granicy brakuje pociągów i infrastruktury.

Najgorsze, że pomiędzy nami leży wroga wówczas Polsce Litwa. Po 1938 r. i nawiązaniu stosunków przez Warszawę i Kowno zabraknie nam czasu.
Podpisanie układu o nieagresji między III Rzeszą a Łotwą, 1938. Munters siedzi pierwszy z lewej (Wikicommons)

Dlaczego we wrześniu 1939 r. łotewski minister spraw zagranicznych Vilhelms Munters wspiera rozbiór Polski? Litwa i Estonia są wobec Warszawy lojalne.

Najprostsza odpowiedź: ze strachu. Brakuje wówczas wspomnianego związku obronnego. Szkoda, bo można zobaczyć, co zrobi, walcząc samotnie, Finlandia. Ministrowi w tamtym momencie nie pozostaje już nic innego, jak się bać. Przyniósł Łotyszom wstyd.

Nad Wisłą mało kto słyszał, że łotewscy Polacy znaleźli się w łotewskiej dywizji SS.

Nawet kilkaset osób. To ludzie, którym bolszewicy zamordowali bliskich w czasie okupacji lat 1940–1941. Do SS należeli Polacy z całej Łotwy: z sześciu gmin, z dawnych Inflant Polskich, z Rygi. Stryj mojej mamy w 1939 r. trafił do armii łotewskiej. Po okupacji sowieckiej został wcielony do Armii Czerwonej. W 1941 r. zdezerterował i brał udział w leśnych walkach narodowej partyzantki. Wrócił do rodzinnej gminy demeńskiej i pod pseudonimem „Młot” należał do Armii Krajowej! Po wojnie wyjechał z drugim bratem do Polski. Warto nadmienić, że w tej samej gminie kilku członków AK jednocześnie służyło w pomocniczej, podlegającej Niemcom policji.

AK działało na Łotwie?

Jako tzw. daleki wywiad. Sekcja łotewskich Polaków wspierała też działania dywersyjne „Wachlarza”. Ale Polacy wstępowali także do partyzantki bolszewickiej.

W 1945 r. zaczyna się ponowna sowiecka okupacja Łotwy. Ostatnia polska szkoła wkrótce została zamknięta.

Inaczej niż na Litwie, likwiduje się u nas polską edukację, prasę, organizacje. Wszystko, co się da, jest przekształcane na rosyjskie. Jako ostoja polskości zostanie tylko Kościół katolicki.

Narodowe organizacje przywrócono w 1989 r., ale dziś na terenie sześciu gmin polskie szkoły nie istnieją, a niedawno rozwiązano ostatni oddział Związku Polaków na Łotwie.

Polacy według spisów sprzed 30 lat stanowili na ogół po kilkanaście procent we wspominanych gminach, w Dyneburgu 15–16%. Na pozostałych obszarach Inflant było ich znacznie mniej już sto lat temu. To jednak nierzeczywiste szacunki, podobnie jak 18% dyneburskich Łotyszy. Jedni i drudzy są przeważnie Rosjanami, bo rusyfikacja była pełna. Moja mama pozostała Polką, ale język zawdzięcza głównie dziadkowi. Uczęszczała do szkoły rosyjskiej, a potem jako nauczycielka nawet nie mogła chodzić do kościoła. Prenumerowała za to polską prasę, która w Związku Radzieckim przez długi czas była w pełni dostępna. Dziś, choć w Dyneburgu od 30 lat działa polska szkoła, to jej uczniowie mówią między sobą po rosyjsku. Co więcej, w sześciu gminach i na Inflantach msze katolickie odprawia się już przeważnie po rosyjsku. Łotewskiego, choć państwowy, nie słyszymy zbyt wiele, czasem można za to spotkać rosyjsko-łotewski dialekt.

Rosja przyciąga?

Do brexitu migranci zarobkowi na ogół wybierali Wielką Brytanię. Także w Łatgalii. Rosjanie są u nas pragmatyczni i wolą zostać po łotewskiej stronie granicy.

Polscy żołnierze stacjonują w bazie Ādaži pod Rygą. Mamy sporo wizyt na wysokim szczeblu, bez względu na to kto sprawuje władzę. Dobrze współpracujemy?

Rozumiemy, że jesteśmy w jednej przestrzeni politycznej i mamy wspólnych wrogów.

Polacy powinni się jednak wyrzec szowinizmu wielkiego narodu. Nawet w wypowiedziach polskich historyków częściej ostatnio odczuwam, że Ukraińcy, Białorusini, Litwini, ale też Łotysze to narody nie tak dostojne, nie tak historyczne jak Polacy. I to samo płynęło z niektórych kręgów przed wojną. Ale i na odwrót, w Rydze szowinizm też dostrzegam częściej. Przez wzgląd na relacje ze środowiskiem polskich naukowców nie będę tematu pogłębiać.

Co zrobić, żeby pamiętano o wspólnej historii? Wspominać posiadłości w Gambii?

Wspólną historię zapomniano. Należy zacząć od małych kroków. Pamiętajmy, że Polacy byli dla Łotyszów wzorem walki o wolność: w XIX w., w 1919 czy 1980 r. Nasi przodkowie ginęli razem w 1920 r., ale także ostatnio, w czasie sojuszniczych misji w Afganistanie. Mamy też ważne dla obu narodów osobistości, np. historyk Inflant Gustaw Manteuffel.

Pomostem powinna być mniejszość polska. Polacy współtworzą dzisiejsze elity łotewskie. Była tragicznie zmarła Ita Kozkiewicz – w 1990 r. deputowana ogłaszającej niepodległość Rady Najwyższej i pierwsza przewodnicząca Związku Polaków na Łotwie. Jest Jānis Jurkāns, pierwszy minister spraw zagranicznych niepodległej Łotwy, niestety obecnie prorosyjski w poglądach, arcybiskup katolicki Zbigniew Stankiewicz, biznesmen Henryk Danusewicz. Przyjeżdża też pracować na Łotwę sporo nowych Polaków.
Ēriks Jēkabsons – historyk, profesor Uniwersytetu Łotwy w Rydze. Specjalizuje się w najnowszej historii Łotwy i Europy Środkowo-Wschodniej. Badacz stosunków łotewsko-polskich dwudziestolecia międzywojennego i dziejów mniejszości narodowych na Łotwie. Autor kilkunastu książek i kilkuset artykułów. Nagrodzony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Tymczasem w dyneburska gazeta zamieszcza wywiad z Żanną Stankiewicz – żoną Ryszarda, przewodniczącego Związku Polaków na Łotwie. Artykuł jest po łotewsku, ale polskie nazwiska zapisano w nawiasie cyrylicą. Wiele jeszcze pracy przed nami.

Za pomoc w organizacji i prowadzeniu rozmowy dziękuję Tomaszowi Otockiemu z „Przeglądu Batyckiego”. Autor