Mózg nie ogranicza się do głowy
- Kultury mózgowej nie określa ani racjonalność, ani logika – to, co rzekomo ma swoje źródła tylko w mózgu. Bo mózg nie ogranicza się do głowy, czyli czaszki - uważa Andrij Bondar, autor książki Cerebro. - Może się stąd zaczynać, ale znajduje przedłużenie w rdzeniu kręgowym i na ogół w całym systemie nerwowym. Mózg jest też w kości, to znaczy w każdym żebrze. Tytuł tego opowiadania i książki jako całości właściwie określa tę dwuznaczność.
(Shutterstock)Tytuł Pana książki
(przełożonej właśnie na język polski
przez Walerego Butewicza i Macieja
Piotrowskiego) – Cerebro – pochodzi
z łaciny i oznacza „mózg”. Motto do
książki zostało z kolei zaczerpnięte
od Stanisława Jerzego Leca: „Wierzę,
że mędrcy dojdą kiedyś do tego,
do czego służy mózg”. Można powiedzieć,
że to właśnie mózg i jego funkcjonowanie
jest tematem przewodnim
zebranych w tym zbiorze opowiadań.
Powiedzieć tak, to jakby nic nie
powiedzieć. Pozostaje mi więc zapytać:
dlaczego i w jakim sensie mózg
stał się tematem przewodnim Pańskiej
książki?
Przez przypadek.
Choć nie do końca. Nie zamierzałem pisać
„mózgowych” opowiadań i coś wymyślać
koncepcyjnie, więc szukałem jakiegoś
wyjścia z sytuacji, kiedy książka już
jest, tylko nie do końca wiadomo, jak to
wszystko ująć. Obraz mózgu, pracy mózgu
przy pisaniu okazał się kołem ratunkowym,
bo nie pisze się zazwyczaj zbioru
opowiadań, lecz każdy tekst z osobna.
Oczywiście, coś te teksty łączy. Może
to, że nie ma ani życia, ani literatury
poza mózgiem i jego pracą. Pomógł mi
również fakt, że wśród tekstów znalazło
się opowiadanie zatytułowane
Cerebro.
Jest co najmniej jeszcze jeden powód,
dlaczego właśnie mózg: kultura ukraińska
w pewnym sensie reprezentuje naturę
sercową, która odbiła się w licznych
obrazach serca. Nawet wymyśliliśmy, że
nasza kultura jest kardiocentryczna, że
od Hryhorija Skoworody [ukraiński pisarz
osiemnastowieczny – przyp. red.]
i dalej, czyli o całym tym okresie naszego
bycia w stanie bezpaństwowości decyduje
tylko serce, że jako ludzie zostaliśmy
odarci ze wszystkiego, z państwa,
losu, rozumu itd. I pozostały nam tylko
serce oraz dusza. Chciałem też jakoś podkreślić
ten moment, że jako autor mam
prawo przekierować uwagę na mózg. Co
też wraz z rehabilitacją ciała i cielesności
stanowi alternatywny i symboliczny wymiar
jakiegoś nowego obrazu mojej kultury,
a więc i mojego pisarstwa też. Przeszedłem
od poezji do prozy – od duszy do
mózgu i ciała. W oryginale zresztą motto
było inne, brzmiało trochę inaczej, aczkolwiek
podobnie. To jest przekład, a ja
ufam swoim tłumaczom. Znaleźli właściwy
chwyt. Tylko w związku z tym nie mogę bronić motta w języku polskim, bo to
już jest nie moja sprawa. Taki paradoks.
Czy można zatem uznać, że to
przejście od serca do rozumu jest
gestem politycznym? Po trosze utopijnym
– stworzyć nową kulturę, inną
od kardiocentrycznej?