Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Rosja / 04.03.2021
Agnieszka Bryc
Chabarowsk, czyli wszystkie troski Władimira Putina
Chabarowsk to rosyjski dalekowschodni koniec świata, a dla prezydenta Putina – ryzyko końca spokojnych rządów. Od lipca ubiegłego roku trwają tam protesty w obronie gubernatora Siergieja Furgała i przeciwko dyktatowi Moskwy. Od wyniku ich starcia zależy znacznie więcej niż wolność popularnego lokalnego polityka.
Demonstrant w Chabarowsku popierający Siergieja Furgała (Shutterstock)
Rankiem 9 lipca zeszłego roku specjalna grupa FSB zatrzymała wychodzącego do pracy gubernatora Kraju Chabarowskiego Siergieja Furgała. Aresztowanie przypominało operację ujęcia groźnego przestępcy, a nie osoby publicznej – w dodatku najpopularniejszego polityka na Dalekim Wschodzie. Zarzucono mu udział w zabójstwach lokalnych biznesmenów sprzed ponad 15 lat. Przetransportowany tego samego dnia do stolicy, do dziś oczekuje na proces w moskiewskim więzieniu Lefortowo (sąd co trzy miesiące przedłuża mu areszt). Dwa dni później mieszkańcy Chabarowska pierwszy raz wyszli na ulice w obronie swojego gubernatora. I tak już pozostali.
Ich opór przysparza Kremlowi poważnych kłopotów. Niestłumiony daje przykład zaangażowania obywatelskiego innym regionom, co gorsza w roku wyborczym. Dodatkowo Aleksiej Nawalny, osobisty wróg prezydenta Putina, przeżył próbę otrucia nowiczokiem w sierpniu ubiegłego roku, w styczniu powrócił do kraju i pomimo aresztowania inspiruje protesty antyrządowe. Do jesiennych wyborów parlamentarnych Kreml ma więc trzy zadania: wygasić protesty, by nie rozlały się na inne regiony, odstraszyć dotkliwym przykładem Furgała wszystkich niesubordynowanych polityków i wreszcie zabezpieczyć w wyborach do Dumy zwycięstwo partii rządzącej, czyli Jednej Rosji. W ten sposób zatrzymanie Furgała nie jest wyłącznie sensacyjną sprawą karną, a protesty w stolicy Dalekiego Wschodu – fanaberią lokalnych mieszkańców. To elementy ostrej gry politycznej Kremla o kontrolę nad obywatelami, regionami dryfującymi coraz bardziej od centrum oraz wiertikalem własti, czyli nienaruszalną hierarchią władzy.
Wszystkie winy Furgała
Siergiej Furgał nie jest drugim Nawalnym. To dobrze zorientowany biznesmen, od 2005 r. polityk partii Żyrinowskiego. Stał się jednak ofiarą własnego sukcesu, ponieważ za jego sprawą Kreml otrzymał kilka bolesnych policzków. Pierwszy we wrześniu 2018 r., gdy Furgał zwyciężył w wyborach na urząd gubernatora Kraju Chabarowskiego. Nie dość, że pokonał kandydata Moskwy i dotychczasowego szefa regionu, Wiaczesława Szporta, to w drugiej turze zyskał masowe poparcie prawie 70% mieszkańców. W ten sposób partia rządząca utraciła fotel gubernatora ważnego regionu. Drugi policzek padł rok później. Jedna Rosja odniosła kolejną druzgocącą porażkę, tym razem w wyborach do lokalnej Dumy. Liberalni demokraci, czyli koledzy partyjni Furgała, przejęli 33 z 35 mandatów, pozostawiając Jednej Rosji zaledwie dwa miejsca. W rezultacie powstał groźny dla Kremla precedens utraty pełni kontroli nad ważną częścią Dalekiego Wschodu. Ktoś musiał więc za to zapłacić.
Trzeci policzek został zadany w lipcu ubiegłego podczas ogólnorosyjskiego „referendum” konstytucyjnego. Okazało się, że Kraj Chabarowski należał do pięciu regionów o najniższym poparciu dla zmian proponowanych przez prezydenta Putina, dla którego była to sprawa zasadnicza, ponieważ Rosjanie głosowali m.in. za przedłużeniem jego rządów nawet do 2036 r. Tymczasem do urn w Kraju Chabarowskim poszło zaledwie 42% mieszkańców, czyli znacznie poniżej średniej krajowej, która sięgała 68%. Co gorsze, za poprawkami w regionie Furgała zagłosowało jedynie 62%, podczas gdy średnio w skali kraju aż 78%. Gubernatorowi nie pomogło nawet to, że silnie angażował się w promocję poprawek.
Ostatecznie jednak Furgała pogrążyła popularność, jaką cieszył się wśród mieszkańców Dalekiego Wschodu. Nie budował jej bynajmniej na opozycji wobec Kremla. Był jednak uważany przez miejscowych za „swojego”, ponieważ zasiadając od 2007 r. w Dumie Państwowej, był deputowanym z okręgu Komsomolska nad Amurem oraz Kraju Chabarowskiego. Szybko też zyskał miano „ludowego gubernatora”, głównie za sprawą zmian, które ograniczały przywileje elit rządzących w regionie. Najpierw przeprowadził audyt, z którego wynikało, że aparat gubernatorski marnuje na nieuzasadnione wydatki miliardy rubli rocznie. Następnie zredukował liczbę swoich zastępców z 19 do ośmiu. Zakazał urzędnikom delegacji w klasie premium, wymuszając ograniczenie się do standardu ekonomicznego. Później pozbył się floty luksusowych samochodów, które zastąpił autami budżetowymi, a ekskluzywny, wart 1 mln dolarów jacht „Wiktoria” wystawił na aukcję. Co jednak najbardziej spodobało się mieszkańcom Kraju Chabarowskiego, zredukował uposażenie własne oraz swoich urzędników. „Gubernator nie może zarabiać milion rubli na miesiąc” – tłumaczył i obniżył swoją pensję do 400 tys. rubli (ok. 20 tys. zł). Nie separował się też od mieszkańców, negocjował z protestującymi, nie unikał kontaktu z każdą opozycyjną siłą w regionie. Również z lokalnymi aktywistami Aleksieja Nawalnego. Furgał „stał się zbyt popularny” – tak powody kłopotów gubernatora ocenił Andriej Kolesnikow z Moskiewskiego Centrum Carnegie, dodając że „będzie on nauczką dla wszystkich politycznych oponentów Kremla”.
Kompromaty rzecz święta
„Można założyć, że siłowniki otrzymali rozkaz z góry: «wykopać» coś na niewygodnego gubernatora. A ci najprawdopodobniej dokopali się do sprawy z zabójstwami i tak zaczęli ją rozwijać. Jeśli znaleźliby coś innego, rozwijaliby tamto” – konstatuje Abbas Galiamow, politolog, były konsultant polityczny Kremla i znany bloger radia Echo Moskwy. Kompromaty [materiały kompromitujące – przyp. A.B.] są w Rosji starym i bardzo wygodnym instrumentem utrzymywania w ryzach tak „swoich”, jak i oponentów.
Skalę ich aktualnego zastosowania zbadali dziennikarze „Nowoj Gaziety”. Przeanalizowali wszystkie sprawy karne, które toczą się przeciwko politykom począwszy od 2000 r., czyli od pierwszej kadencji Władimira Putina. Okazało się, że 82% gubernatorów oraz merów ma otwarte postępowania lub śledztwa karne. Aktualnie toczą się wobec 102 merów i gubernatorów z 30 regionów i 53 innych jednostek administracyjnych Rosji. Największymi pechowcami są zdecydowanie politycy Dalekiego Wschodu.
Najczęściej wykorzystywanymi zarzutami przeciwko niepokornym są działania na szkodę własności (43%), tzn. oszustwo, wymuszanie pieniędzy oraz kradzież, działania przeciwko władzy federalnej (32%), np. niewłaściwe wykorzystywanie pełnomocnictw, niecelowe wydatki budżetowe, korupcja, niedbalstwo i inne przestępstwa związane z wypełnianiem obowiązków służbowych, oraz działania przeciwko życiu i zdrowiu (5%), w tym zabójstwa, pobicia i tortury.
Furgał jest drugim wysoko postawionym politykiem regionalnym, wobec którego wykorzystano tego typu oskarżenia. Pierwszym był mer Engelsa w obwodzie saratowskim, Michaił Łysenko, któremu w 2010 r. zarzucono „bandytyzm, organizację zabójstwa oraz przyjęcie dużej łapówki”. Ostatecznie udowodniono wyłącznie korupcję. Mieszkańcy miasta od początku odbierali sprawę jako motywowaną politycznie i – podobnie jak w Chabarowsku – wystąpili w obronie mera.
W przypadku Siergieja Furgała po jego zwycięstwie nad kandydatem Kremla w 2018 r. specjalnie wydelegowani z Moskwy śledczy „dokopali” się w Chabarowsku do spraw z lat 2004–2005, w których pada jego nazwisko. Swietłana Pietrenko, przedstawicielka Komitetu Śledczego FSB, nie ukrywa że „nie jest to nowa sprawa”. Obecna dotyczy jednak jego „udziału w zorganizowanej grupie przestępczej”. Początkowe przecieki sugerowały podejrzenia o udział Furgała w czterech morderstwach, później robiły się z nich trzy, a ostatecznie jedno. Nawet w tej jednej sprawie prokuratura przez dłuższy czas miała trudności z przedstawieniem oskarżenia, ponieważ jeszcze w październiku 2004 r. z powodu braku dowodów sama oczyściła Furgała z zarzutów. Wówczas w domu ofiary, Jewgienija Zorii, znaleziono spisaną przez niego listę zagrażających mu osób. Widniał na niej szereg nazwisk, m.in. Siergieja Furgała oraz jego partnerów biznesowych.
Na pomoc śledczym przyszedł sąd moskiewski, który we wrześniu 2020 r. uchylił wcześniejszą decyzję prokuratury z Chabarowska i zezwolił na postawienie gubernatorowi zarzutu zabójstwa. Prokuratura musiała jednak oprzeć się na innych dowodach. Ich wydobyciu miało służyć aresztowanie jeszcze w 2019 r. czterech osób, w tym Nikołaja Mistriukowa. To właśnie on, partner biznesowy i wieloletni przyjaciel Furgała, miał złożyć obciążające go zeznania. Nikt nie ma wątpliwości, że wydobyto je szantażem. „Jest psychicznie złamany” – wyjaśniała Ewa Merkaczewa, dziennikarka śledcza i wiceszefowa Społecznej Komisji Nadzoru Moskwy. Mistriukow zapadł w więzieniu na zdrowiu, zdiagnozowano u niego nowotwór, stracił wzrok w jednym oku, a władze przez prawie sześć miesięcy odmawiały mu kontaktu z lekarzem. Oficjalnie „nie życzył sobie tego osadzony”. Ostatecznie pół roku po zatrzymaniu Furgała 3 lutego przedstawiono mu oficjalny akt oskarżenia. Zarzuty są dwa: posiadanie broni i organizacja grupy przestępczej odpowiedzialnej za śmierć dwóch osób i usiłowanie zabójstwa trzeciej, przy czym sprawcy już 15 lat temu zostali zatrzymani i skazani, a jednemu z nich sąd zdążył skrócić wymiar kary.
Plan „B”
W sprawę Furgała są wciągnięci jego najbliżsi. Nikołaj Mistriukow przebywa w więzieniu, a była żona Furgała, Larysa Starodubowa, została oskarżona o malwersacje finansowe w firmie, której jest – wraz z Mistriukowym – współwłaścicielką. Chodzi o Amurstal (do 2018 r. Amurmetal), jedno z najważniejszych przedsiębiorstw w Komsomolsku nad Amurem, jedyną stalownię na Dalekim Wschodzie.
Gdy latem 2013 r. Amurmetalowi zagroziło bankructwo, nowo mianowany przedstawiciel prezydenta w regionie, Jurij Trutniew, dostał zadanie uratować przedsiębiorstwo. Musiał więc znaleźć nowych inwestorów. Natychmiast skonsultował się ze znanym i wpływowym lokalnym deputowanym Dumy, Siergiejem Furgałem, a ten skierował go właśnie do Starodubowej i Mistriukowa. Ci, nie posiadając wystarczającego kapitału, aby wykupić Amurmetal, zaprosili do spółki Pawła Balskiego, niegdysiejszego sprzedawcę ekskluzywnych garniturów, w których lubowali się bracia Rotenbergowie, znani rosyjscy oligarchowie. Balski dzięki nim został szefem Unii Weteranów Judo (a judo jest wspólną pasją Rotenbergów i prezydenta Putina). Za sprawą Arkadija Rotenberga, tego samego, który zrobił przysługę prezydentowi i „przyznał się” do pałacu Putina (słynnego kompleksu nad Morzem Czarnym, o którym film opublikował w sieci Nawalny), Balski wszedł do zarządu SMB Banku, a także wszedł do władz klubu drużyny hokejowej Dynamo.
Za sprawą potężnego wspólnika i politycznego błogosławieństwa Kremla Amurmetal szybko stanął na nogi i zaczął podbijać rynek. Jego sukces kapitalizował politycznie Siergiej Furgał. Jego popularność w Komsomolsku nad Amurem tak wzrosła, że w wyborach do Dumy w 2016 r. Jedna Rosja nie zdecydowała się wystawić przeciwko niemu kontrkandydata.
Szczęście odwróciło od Furgała w lutym ubiegłego roku. Paweł Balski, trzeci wspólnik w firmie, doprowadził do usunięcia ze stanowiska dyrektora Amurstali Siergieja Kuzniecowa. Ten w zamian oskarżył Balskiego o zamiar sprzedaży przedsiębiorstwa Chińczykom. Nowy dyrektor zarzucił poprzedniemu kierownictwu działanie na szkodę spółki i zadłużenie jej na prawie 2 mld rubli (102 mln zł). Nieprawidłowości pozwoliły organom śledczym wykorzystać sprawę przeciwko Starodubowej (a pośrednio i byłemu gubernatorowi). Oskarżono ją o defraudację 300 mln rubli (15,3 mln zł). Jej los leży w rękach głównej księgowej firmy, Galiny Alejnikowej, którą śledczy z kolei oskarżają o współudział w przestępstwie. Miała ona tworzyć – w ich ocenie – fikcyjne należności kredytowe.
Zabieg ten ma służyć wydobyciu zeznań obciążających znacznie grubszą rybę, czyli Furgała. Zwłaszcza, że Alejnikowa obsługiwała nie tylko Amurstal, ale też inne biznesy małżeństwa. Starodubowa obawia się, że podzieli los żony Mistriukowa, która musiała odsprzedać udziały męża w Amurstali Balskiemu po czterokrotnie zaniżonej cenie. Jeśli tak się stanie, komplet akcji w tej bardzo intratnej spółce zdobędzie Paweł Balski, przyjaciel przyjaciela Putina.
Co najważniejsze, sprawa Amurstali jest scenariuszem „B”. Jeśli linia oskarżenia wobec Furgała miałaby upaść, należy uznać za prawdopodobny scenariusz, jaki przyjmują dziennikarze „Kommiersanta”: jeśli tylko zajedzie taka konieczność, śledczy pójdą śladem nieprawidłowości w Amurstali i oskarżą Furgała o „przynależność do grupy przestępczej defraudującej mienie przedsiębiorstwa”. Zostanie więc skazany nie za morderstwo, lecz za korupcję. A że któryś wyrok dostanie, to pewne.
Pierwsza troska Putina: protesty społeczne
Mieszkańcy Chabarowska już ponad pół roku protestują w obronie swojego gubernatora. A nic bardziej nie niepokoi Putina niż rewolty, które mogłyby zagrozić jego władzy. Chabarowsk jeszcze nie stanowi takiego zagrożenia, jest jednak na dobrej drodze: zażądał uszanowania swojego wyboru politycznego i odrzucił dyktat Moskwy. Hasła „Ręce precz od Furgała”, „Wara! To nasz wybór”, czy „Chabarowsk-Furgałowsk” najczęściej wybrzmiewały podczas protestów. Demonstranci nie zaakceptowali też partyjnego kolegi Furgała, Michaiła Diegtiariowa, wyznaczonego na jego następcę osobiście przez Putina.
Chabarowsk rezonuje również innymi akcjami sprzeciwu politycznego. Po wybuchu protestów na Białorusi natychmiast pojawiły się tam hasła wsparcia dla Białorusinów: „Niech żyje Białoruś!”. Z kolei po otruciu Aleksieja Nawalnego 20 sierpnia doszły slogany popierające opozycjonistę i oskarżające Putina o jego otrucie. „Putin, wypij herbatę!” – krzyczeli ludzie zgromadzeni na placu Lenina.
Odpowiedzieli również na wezwanie Nawalnego i wyszli na ulice pod koniec stycznia. To m.in. Chabarowsk rozpoczynał korowód protestów, które przetoczyły się przez całą Rosję. Daleki Wschód demonstrował solidarnie, nie ustępując przed władzą, która prewencyjnie aresztowała aktywistów, ani przed dubinkami (pałkami), których nie szczęścił OMON, ani przed kilkudziesięciostopniowym mrozem.
„Mieszkańcy Chabarowska nie wykazywali się wcześniej zbytnią aktywnością polityczną. Zmieniło się to po wyborze Furgała” – mówi Aleksiej Kajan, znany chabarowski bloger. „Od lipca zrodził się obywatelski zwyczaj protestów na ulicach miasta, najpierw w miarę możliwości codziennie, potem z reguły co sobotę”. W 660-tysięcznym Chabarowsku podczas najliczniejszych demonstracji maszerowało od 40 do 80 tys. osób. „Ludzie wychodzą spontanicznie” mówił w wywiadzie dla amerykańskiego radia NPR Artiom Mozgow, 20-letni mieszkaniec Dalekiego Wschodu. Solidarność wobec Chabarowska wyrażali Rosjanie w ponad 30 demonstracjach, m.in. w Moskwie, Petersburgu, Kraju Primorskim, Omsku, Krasnodarze czy Permie.
Kreml od początku borykał się z dylematem: przeczekać czy pacyfikować. Kluczowe było jednak to, by nie wywołać eskalacji i rozlania się niepokojów na całą Rosję. Dlatego władze początkowo zdecydowały się na taktykę pasywną. Tę z kolei tłumaczy się dwojako. Po pierwsze, jako czystą pragmatykę Kremla. Siedem godzin różnicy między stolicą a Chabarowskiem utrudnia ręczne sterowanie odległym Dalekim Wschodem (gdy coś dzieje się w Chabarowsku, w Moskwie jeszcze trwa noc, a Putina nie budzi się przed godz. 10:00). Liczono, że protesty z czasem wygasną, zwłaszcza po upływie lata. A po drugie, w sierpniu po otruciu Aleksieja Nawalnego Kreml był skoncentrowany na tuszowaniu sprawy. Chabarowsk siłą rzeczy wypadł z listy pilnych problemów. Z czasem jednak władze centralne zaczęły tracić cierpliwość, co przełożyło się na usztywnienie reakcji oraz przemoc wobec demonstrantów.
Zaczęły się aresztowania protestujących, kary administracyjne oraz zastraszanie dziennikarzy. Siergiej Naumow, dziennikarz RusNews, który relacjonował protesty w Chabarowsku, został porwany przez zamaskowanych sprawców i wywieziony do lasu, gdzie grożono mu śmiercią. Policja z Chabarowska rutynowo odmówiła komentarza w tej sprawie. Od początku protestów zatrzymano w mieście 185 demonstrantów, w tym 100 skazano na karę aresztu, a 40 na prace społeczne. Zatrzymania następowały nie podczas mitingów, lecz po ich zakończeniu. Wystawiono również ponad 300 mandatów na łączną kwotę 3,5 mln rubli (prawie 180 tys. zł).
Władze zaangażowały się w swoistą wojnę podjazdową. Utrudniano demonstracji w każdy możliwy sposób, począwszy od odmowy rejestracji po ich zagłuszanie. Jak we wrześniu, gdy w 71. dniu protestu muzyką Ludwiga van Beethovena zagłuszano z megafonów skandowane hasła „Chabarowsk, wychodź!”. Jak tłumaczyły władze, „nie miało to nic wspólnego z protestami, lecz było upamiętnieniem 250. rocznicy urodzin niemieckiego kompozytora”. Pospieszono się więc znacznie, ponieważ przypadają one nie na wrzesień, a połowę grudnia.
Druga troska Putina: dryf nieposłusznych regionów.
Rządzenie Rosją, największym krajem na świecie rozpiętym między 11 strefami czasowymi, naturalnie budzi w Moskwie obawy o zbytnie uniezależnienie się najbardziej oddalonych od stolicy regionów. Z Chabarowska bliżej jest przecież do granicy z Chinami (ok. 50 km) niż do stolicy (ponad 8 tys. km). Zamożni mieszkańcy Dalekiego Wschodu spędzają wakacje raczej w Tajlandii i modnym Wietnamie niż na Krymie. Wbrew utrudnieniom ze strony władz centralnych sprowadzają samochody z Japonii, a do lokalnych sklepów produkty z Chin czy Korei Południowej. Dla Moskwy Daleki Wschód to główne wielki tartak, kopalnia metali rzadkich i stacja benzynowa w jednym. Traktowany jest więc jako zaplecze surowcowe, a lokalne problemy są dla Moskwy zbyt odległe. Może poza kwestiami militarnymi, ponieważ jest on także wschodnią flanką państwa, a poza tym w czasie ZSRR znajdowały się tu ważne ośrodki przemysłu zbrojeniowego.
Podejrzliwość Kremla, który od 2003 r. prowadzi politykę centralizacji państwa, budzi poczucie odrębności Dalekiego Wschodu. Syberyjski regionalizm (tzw. obłastniczestwo) ma długą tradycję i wydaje się, że także dziś leży u źródeł tamtejszego sprzeciwu wobec Moskwy. Potwierdzają to nieustanne jej kłopoty z tą częścią kraju, a także regularnie słabe wyniki polityków kremlowskich w wyborach regionalnych.
Chabarowsk nie jest zresztą jedyny na czarnej liście Kremla. Podobne problemy mają inne miasta Dalekiego Wschodu, jak chociażby Jakuck, którym do stycznia rządziła Sardana Awksentjewa. Podobnie do Furgała zdobyła swój urząd w wyborach w 2018 r., pokonała kandydata Kremla oraz cieszyła się poparciem mieszkańców. Rządziła – jak Furgał w Chabarowsku – inaczej, aniżeli przyjęto na Kremlu. Obniżyła mieszkańcom najzimniejszego miasta Rosji ceny biletów komunikacji miejskiej, a także zmniejszyła przywileje miejscowym urzędnikiem, w tym ich uposażenia. Swoją charyzmą przyciągnęła uwagę mediów międzynarodowych. Po dramatycznym przebiegu upadku Furgała wyciągnęła oczekiwane przez Kreml wnioski i 11 stycznia złożyła dymisję z urzędu. Oficjalnie ze względów zdrowotnych.
Dotkliwość tragedii Furgała ma więc za zadanie przywrócić porządek, czyli dominację Jednej Rosji na Dalekim Wschodzie. Moskwa stosuje przy tym metodę kija i marchewki. Z jednej strony karze za opór, z drugiej próbuje przekupić obietnicą dużych inwestycji w regionie. Kiedy Furgał został „gubernatorem ludowym”, aby przytemperować nazbyt samodzielnego polityka, decyzją Kremla przeniesiono stolicę Okręgu Dalekowschodniego z Chabarowska do Władywostoku. Oficjalnie oczywiście propozycję zgłosił gubernator Kraju Primorskiego Oleg Kozhemyako, uzasadniając ją względami ekonomicznymi, a prezydent Putin jedynie się do niej pozytywnie ustosunkował.
Trzecia troska Putina: jak wygrać wybory do Dumy
Głównym zmartwieniem prezydenta Putina i jego polittechnologów w 2021 r. są zaplanowane na jesień wybory parlamentarne. Cała moc państwa będzie skoncentrowana na kampanii wyborczej polityków Jednej Rosji. Ich zwycięstwo – jak się okazuje – może nie być takie proste. Abbas Galiamow w rozmowie w radiu Echo Moskwy wprost przyznał: „Bez dokręcenia śruby Kreml ich [wyborów – przyp. A.B.] nie wygra.”
Problem w tym, że poparcie dla Jednej Rosji nie przekracza 30%. W wyborach regionalnych w 2019 r. jej popularność spadła nawet do 22%, dlatego jej członkowie byli zmuszeni startować wówczas jako „kandydaci niezależni”. Przez krytyków nazywana „partią krętaczy i złodziei”, Jedna Rosja może mieć podobne problemy we wrześniu zwłaszcza na fali narastającej frustracji społecznej, konsolidacji zwolenników Aleksieja Nawalnego oraz coraz wyraźniejszego przenikania opozycji na poziom regionalny i lokalny.
Popsuć szyki może też „mądre głosowanie” promowane przez Nawalnego, które sprowadza się do banalnej formuły „każdy byle nie partia kremlowska”. Sądząc po wynikach wyborów lokalnych w 2019 r., jedinorosy (politycy Jednej Rosji) mogą mieć kłopoty na Dalekim Wschodzie, nie wspominając już o tradycyjnie bardziej liberalnych mieszkańcach Moskwy i Petersburga.
Władza robi więc wszystko, żeby wyeliminować wszystkie elementy ryzyka. Dokręca śrubę, pacyfikując protesty i osiągając bezprecedensowe rekordy aresztowań.
Odwieszając wyrok Nawalnemu i osadzając go w kolonii karnej, Kreml nie tylko izoluje go od mediów i kontaktów z opozycją, ale też pozbawia ją charyzmatycznego przywódcy. Na poziomie lokalnym zatrzymywani są aktywiści polityczni, a przykład Furgała ma zniechęcić każdego polityka do ryzykownych zachowań. Przyjmowane są rozwiązania prawne mające pomóc ograniczyć działalność oponentom Kremla. Wśród nich poszerzenie definicji „agenta zagranicznego” o osoby fizyczne. „To jest po prostu zakaz liberalnej opozycji w Rosji” – oceniła tę decyzję analityczka polityczna Tatiana Stanowaja. „Pozwoli to władzom w swobodny sposób zwalczać aktywistów oraz siłowo pacyfikować nie tylko demonstracje, ale też indywidualne akty protestu”.
Kreml stara się przy okazji stworzyć alternatywne ugrupowania opozycyjne, które mają imitować oddolne inicjatywy na podobieństwo Fundacji Walki z Korupcją Nawalnego. Powstają mikropartyjki jak Nowi Ludzie czy Zielona Inicjatywa. Najwięcej uwagi przyciągnęła Partia Bezpośredniej Demokracji, znana szerzej jako „Party of Tanks”. Jej założycielem jest Wiaczesław Makarow, twórca firmy, która wprowadziła na rynek grę sieciową „World of Tanks”.
Realną możliwością jest także sfałszowanie wyników wyborów, jeśli okazałoby się, że frustracja Rosjan, protesty, Nawalny i jego „mądre głosowanie” przyczyniły się do mało satysfakcjonującego wyniku Jednej Rosji. „Przegra – jak przekonuje Nawalny w słynnym filmie Pałac Putina – gdy do urn pójdzie 10% niezdecydowanych”. Jeśli zadziała przy tym „mądre głosowanie”, partia kremlowska straci większość w parlamencie. W ten sposób – mówi Nawalny – „jakość rosyjskiej polityki zacznie się powoli poprawiać. I krok za krokiem będzie się żyło w Rosji lepiej i dostatniej. A wszystko, co musimy zrobić, to przestać czekać i przestać się bać”.
Rozgrywka o przyszłość Rosji trwa. Jesienią wraz z wyborami zakończy się tylko jeden z jej etapów. Potem przyjdą kolejne, najpierw 2024 r. wraz z wyborami prezydenckimi. Później równie dobrze mogą się odbywać pod znakiem Aleksieja Nawalnego. Gdy zakończy on obywanie kary (3,5 roku pomniejszone o rok aresztu), to na wolność wyjdzie przed kampanią prezydencką.
Agnieszka Bryc - adiunktka na Wydziale Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie UMK w Toruniu. Była członkini Rady Ośrodka Studiów Wschodnich. Specjalizuje się w problematyce międzynarodowej aktywności Rosji.
Nie bez powodu więc w talii kart władz pozostaje oskarżenie wniesione jeszcze w grudniu ubiegłego roku o defraudację środków finansowych w Fundacji Walki z Korupcją. W tej sprawie Nawalnemu grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności. Jeśli więc przetrwa kolonię karną, nie da się tam złamać ani zabić, może wówczas przekona nawet takich jak Siergiej Furgał, że system można skruszyć.