Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak > Różaniec / 21.04.2021
Katarzyna Rodacka

(...) Tu miał być film irański. Cenzura nie jest jedynym problemem

Kinematografia irańska od lat jest obecna na ekranach światowych kin. Najbardziej rozpoznawalne są dzieła reżysera Asghara Farhadiego, który dwukrotnie otrzymał Oscara. Przed potencjałem filmowym Irańczyków stoi jednak szereg przeszkód, które każdy twórca musi pokonać. Jedną z nich jest cenzura.
Foto tytułowe
Asghar Farhadi po odebraniu Oscara (Shutterstock)

W ostatnich latach polski widz miał wiele okazji, by zapoznać się z irańską kinematografią. Na oscarowych galach Asghar Farhadi dwukrotnie odebrał Nagrodę Akademii Filmowej – w 2012 r. za Rozstanie, a pięć lat później za Klienta (oba filmy można było oglądać w naszych kinach). Farhadi ma na koncie jeszcze kilka innych świetnych tytułów, m.in. Co wiesz o Elly?, Przeszłość czy kręcony w Hiszpanii Wszyscy wiedzą. W 2007 r. na ekrany kin weszła przeznaczona dla dojrzałej publiczności animacja Persepolis powstała na podstawie komiksu Marjane Satrapi o tym samym tytule. Oprócz tego Irańczycy, często pracujący w koprodukcji międzynarodowej, zapewnili nam dostęp do świetnych fabuł, kręcąc takie filmy jak Taxi-Teheran, Czas pijanych koni, Nikt nie rozumie perskich kotów, Gdyby żółwie mogły latać czy Kobiety bez mężczyzn. Co roku na polskich festiwalach filmowych pojawiają się dzieła irańskich twórców.

Arasz, Jafar i Ali

Arasz od 12 lat mieszka w Holandii, dokąd wyjechał za namową siostry. W Amsterdamie skończył studia filmowe, rozpoczęte jeszcze w Teheranie.

Jafar filmy dokumentalne kręci w Iranie, a ich tematem czyni różnorodność etniczną swojego kraju. Sam jest Bachtiarem – to grupa etniczna zamieszkująca południowo-zachodni Iran. W jego rodzinne strony przybywało sporo filmowców zaintrygowanych kulturą Bachtiarów, co miało z kolei wpływ na jego fascynację etnologią i filmami. Jego brat także jest reżyserem, wspierają się nawzajem.

Ali także mieszka w Europie, wyjechał tam na studia. Miał zamiar wrócić do Iranu, dostał jednak pracę w przemyśle filmowym. Pracuje jako operator kamery, ale wielu jego znajomych twórców zostało w Iranie. W zeszłym roku pojechał do swojego kraju, by kręcić film dokumentalny. Chce go pokazać za granicą, nie musiał więc przesyłać wcześniej do wglądu jego scenariusza cenzorom, którzy decydują, jakie historie w kinie mogą zobaczyć Irańczycy. Kiedy zdobywał pozwolenie od policji, by móc kręcić w miejscach publicznych, mówił szczerze, o czym chce opowiadać, rozmawiał z lokalnymi mieszkańcami, był otwarty. „Dzięki temu zyskałem przychylność funkcjonariuszy i mogłem kręcić film, który co prawda pokazywał pewne niedopatrzenia rządu, jednak sposób, w jaki mówiłem o tych problemach, jest bardzo subtelny” – wyjaśnia. I dodaje, że każdy filmowiec ma własną strategię, jak nakręcić film zgodny z własnymi założeniami, a nie według instrukcji policji i cenzorów.

Cenzura jest w nas

Cenzura filmowa w Iranie ma długą historię. Była obecna już na początku XX w., kiedy tłumacze, którzy przekładali na perski podpisy do filmów sprowadzanych zza granicy, byli instruowani, w jakich momentach powinni modyfikować oryginalne dialogi. Później, w latach 50. XX w., zakazana była krytyka szacha. W latach 70. została nieco poluźniona, ale po rewolucji islamskiej w 1979 r. rząd formującej się Islamskiej Republiki Iranu wprowadził nowe restrykcje.

Jak przyznaje Arasz, „cenzura działa systemowo. Przeciętny Irańczyk zaczyna się autocenzurować, będąc jeszcze dzieckiem. Autocenzura jest w nas od zawsze”. I wyjaśnia: „Od dziecka musisz uważać na to, co mówisz poza domem. Rodzice, dziadkowie, reszta rodziny – wszyscy muszą się pilnować, o czym mówią przy dzieciach. Mimo że pochodziłem z postępowej rodziny intelektualistów, moi rodzice bali się mówić o wielu rzeczach. Na przykład o tym, że mułłowie niekoniecznie zawsze mają rację”. W Iranie, jeśli urodzisz się muzułmaninem, musisz nim pozostać do końca życia. Z punktu widzenia Islamskiej Republiki przeciętny Irańczyk to wierzący szyita. Mimo że rodzice Arasza nie byli zbytnio religijni, nie mogli mu powiedzieć, że on również może wątpić w boga. Gdyby o tym opowiadał potem w szkole, cała rodzina miałaby problemy. Tematów, o których trzeba milczeć, do dzisiaj jest mnóstwo.

W efekcie w Iranie każdy ma dwa życia: prywatne i publiczne. Arasz, który niedawno kręcił film w Polsce i poznał trochę nasz kraj, przyznaje, że możemy lepiej zrozumieć sytuację Irańczyków niż inne europejskie narody. „Myślę, że u was tak naprawdę jest podobnie. Film, który kręciliśmy, dotyczy sytuacji osób LGBT w Polsce. Jednym z naszych bohaterów był chłopak z jednego z większych polskich miast, który jest gejem. Początkowo trudno było go namówić na udział w filmie, w końcu się zgodził. Ale gdy przyjechaliśmy do jego miasta, nie mogliśmy nic filmować na ulicy i w pobliżu jego domu ani tym bardziej rozmawiać z jego rodziną. Nie chciał, żeby ludzie nam się przyglądali, żeby usłyszeli, o czym mówi. Wciąż prowadzi podwójne życie, nie może o wszystkim mówić otwarcie. Skoro w Polsce tak jest, to pod tym względem łatwiej wam nas zrozumieć”.
Irańczycy mają zinternalizowaną bezwzględną autocenzurę. Jeśli chodzi o filmy, nie ma jasno sprecyzowanych reguł, co można pokazać, a czego nie. Mimo że oficjalną jednostką, która po 1979 r. jest odpowiedzialna za kontrolowanie działań artystów oraz dziennikarzy, jest Ministerstwo Kultury i Przewodnictwa Islamskiego, nigdzie nie ma żadnych informacji, jakie tematy należy omijać czy jak długo czeka się na decyzje cenzorów.
„Niektóre kwestie są oczywiste i każdy wie, że nie wolno ich poruszać – wyjaśnia Ali. – Wszyscy wiedzą, że nie możesz obrazić żadnego z autorytetów religijnych, podważać zasadności rewolucji z 1979 r., nie możesz krytykować islamu szyickiego, Najwyższego Przywódcy ani Strażników Rewolucji Islamskiej”. Ali przyznaje, że niektóre tematy czasem zostaną zaakceptowane, a czasem nie, i w tej szerokiej puli mieszczą się relacje damsko-męskie, praca dzieci, migracje lub inne problemy społeczne. Do takich tematów da się podejść w kreatywny sposób i opowiedzieć o nich tak, że pomysł na film nie zostanie zablokowany przez cenzurę.

Jedną z najbardziej oczywistych i jasnych zasad cenzury jest to, że kobiety w filmie muszą mieć zawsze zasłonięte włosy, nawet jeśli akcja toczy się w domu bohaterki. Według irańskiego prawa kobieta nie może ich pokazywać mężczyznom, z którymi nie jest spokrewniona. Siłą rzeczy ta zasada obowiązuje także w przemyśle filmowym – włosów aktorki nie mogą zobaczyć jej współpracownicy na planie ani widzowie oglądający ją na ekranie. Taka sytuacja jest całkowicie nienaturalna dla Irańczyków. Żadna Iranka we własnym mieszkaniu nie zasłania włosów.

Pozwolenia i cięcia, czyli poszczególne etapy kręcenia filmu

Żeby móc kręcić w Iranie film, należy aplikować do Ministerstwa Kultury i Przewodnictwa Islamskiego o tzw. pozwolenie na produkcję. „Musisz mieć już wtedy dopięty budżet, zebraną ekipę oraz harmonogram pracy. Do podania dołączasz scenariusz” – wyjaśnia Ali. Ten ostatni element może budzić najwięcej problemów, a jego sprawdzenie zajmuje sporo czasu. Każdy filmowiec musi przygotować się na informację zwrotną, które sceny będzie musiał wyciąć. Ciężko to jednak przewidzieć, te decyzje zależą od urzędników, a ci mogą być mniej lub bardziej restrykcyjni. Po ostatecznym zatwierdzeniu skryptu ekipa dostaje pozwolenie od ministerstwa oraz od policji – to drugie jest konieczne, by móc kręcić w miejscach publicznych. A jak wyjaśnia Ali, otrzymanie go zależy od tego, kim jesteś. Od tego, czy jesteś w opozycji wobec rządu, czy może twoja rodzina pracuje na państwowych stanowiskach, jaka jest twoja przeszłość, twoje poprzednie filmy, o czym mówiłeś w przeprowadzonych dotychczas wywiadach lub jako gość debat i dyskusji publicznych.

Jafar, kręcąc filmy dokumentalne, nie musi wysyłać wcześniej scenariusza do sprawdzenia. Jeśli jednak chce wyświetlić film w irańskich kinach, koniecznie musi przesłać gotowy film, by dostać zgodę na publiczne wyświetlanie. Nie wszyscy jednak stosują się do tych zasad: ci, którzy swoje filmy planują pokazać jedynie za granicą, czasem starają się jedynie o pozwolenie na kręcenie w miejscach publicznych od policji. A potem wysyłają film na zagraniczne festiwale. Czasem jednak spotykają ich za to przykre konsekwencje – np. mogą zostać oskarżeni o zniesławienie Islamskiej Republiki Iranu.

Kiedy film jest już gotowy, trzeba ponownie wysłać go do sprawdzenia. „Nawet jeśli zrealizowałaś go zgodnie z zaakceptowanym scenariuszem, cenzorzy znowu mogą ci powiedzieć, że niektóre sceny trzeba wyciąć. Zatem wycinasz je. Film wreszcie trafia do kin. I wtedy przykładowo jakiś duchowny wybierze się do kina i uzna, że niektóre sceny są niestosowne. Może zgłosić to do Ministerstwa Kultury. Wtedy film zostaje zdjęty z ekranów, a ty musisz wycinać kolejne sceny” – wyjaśnia Arasz.

Tak stało się z The Paternal House w reżyserii Kianusza Ayariego, który porusza problem tzw. zabójstw honorowych w Iranie. Został nakręcony 10 lat temu, nie dostał jednak pozwolenia na wyświetlanie w kinach ze względu na brutalne sceny. W końcu, kiedy reżyser zgodził się na modyfikacje, film wszedł na ekrany kin w pewną jesienną środę 2019 roku. Już w następny poniedziałek sąd zadecydował, że ze względu na drastyczne sceny (mimo ich modyfikacji, które zostały oficjalnie zaakceptowane), nie wolno go jednak wyświetlać. The Paternal House to historia sprzed 70 lat oparta na prawdziwej historii zabójstwa kobiety dokonanego przez jej ojca oraz brata. Według decyzji sądu „film może mieć negatywny wpływ na psychikę widzów”. Ponadto, jak dodano w wyjaśnieniu, „zawiera sceny obrażające wierzenia religijne Irańczyków, promujące przemoc wobec kobiet, podważające tradycje i kulturę irańsko-islamską oraz przedstawiające fałszywy i zniekształcony obraz irańskiej rodziny”.


Arasz podkreśla jednak, że cenzura staje się lżejsza w okresie przedwyborczym. „Na ekranach irańskich kin możesz wtedy zobaczyć sceny, które wcześniej były wycinane ze scenariuszy. Dzieje się tak niezależnie od tego, kto akurat jest u władzy” – mówi reżyser.

Każdy ma swój sposób

By móc tworzyć filmy w Iranie, trzeba iść na pewien kompromis i za każdym razem szukać alternatywnych sposobów na opowiedzenie swojej historii. „Niektórzy mówią, że cenzura wprowadza pewne ograniczenia, które wpływają pozytywnie na wzrost kreatywności wśród twórców. A to nieprawda! Jako filmowcy możemy być kreatywni i bez dodatkowych restrykcji. Jest mnóstwo świetnych filmowców, np. w Europie, którzy robią nieszablonowe i innowacyjne filmy. I wcale nie potrzebują do tego cenzury” – denerwuje się Arasz.

Jeden z najbardziej newralgicznych tematów, czyli kobiece włosy, stanowi szczególną zagwozdkę dla filmowców. Abbas Kiarostami, reżyser takich filmów jak Smak wiśni czy Zapiski z Toskanii, nie chcąc pokazywać kobiet w domu z chustą na głowie, wszystkie sceny z aktorkami lokuje na zewnątrz, poza domem, gdzie Iranki faktycznie muszą zasłaniać włosy. Asghar Farhadi idzie na ustępstwa: w scenach domowych bohaterki jego filmów mają zasłonięte włosy.

Niektórzy filmowcy przynajmniej częściowo starają się omijać cenzurę. Ali wyjaśnia, że wielu twórców dostarcza do ministerstwa scenariusz, który jest bezpieczny, z którego na pewno nic nie trzeba będzie wycinać. W ten sposób dostają pozwolenie. Kręcąc, nie trzymają się jednak zaakceptowanego skryptu, tylko filmują według swojego prawdziwego pomysłu. Jak już oddadzą zmontowany film do cenzury, nikt i tak nie zwróci uwagi, że nie jest on zbieżny z początkowym scenariuszem. Najczęściej dlatego, że kto inny sprawdza scenariusze, a kto inny gotowe filmy. Sytuacja twórców jest łatwiejsza, kiedy na drodze stoi tylko jeden cenzor, a nie kilku. W dodatku można mieć szczęście i trafić na takiego, który nie jest zbyt restrykcyjny.

Ominąć cenzurę można jeszcze w inny sposób – kręcąc filmy nielegalnie. Nie starając się o pozwolenie, nie wysyłając scenariusza do akceptacji. Jako przykład można podać Zło nie istnieje w reżyserii Mohammada Rasoulofa, nagrodzone Złotym Niedźwiedziem podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie w 2020 r. Ze względu na poruszaną tematykę – kara śmierci w Iranie – film został uznany za antyrządowy, nie może zatem być wyświetlany w kraju. Sam reżyser kilkukrotnie był skazywany na kary więzienia, a jego paszport konfiskowano. W lipcu 2019 r. dostał dwuletni zakaz opuszczania kraju oraz dwuletni zakaz członkostwa w organizacjach politycznych i społecznych. W marcu 2020 r. został skazany na rok więzienia za „antyrządową propagandę w swoich filmach”. Na dwa lata zakazano mu także kręcenia filmów. Obecnie przebywa w areszcie domowym na południu Iranu, ponieważ zostały przeciwko niemu wniesione nowe zarzuty.

Brak funduszy kontra cenzorzy

Cenzura to jednak nie jedyny problem irańskich filmowców. Jest nim także brak funduszy. „Najsłynniejsi irańscy reżyserzy jak Jafar Panahi czy Mohammad Rasoulof właśnie dzięki cenzurze zrobili karierę. Zresztą jeśli ktoś wypracował już sobie nazwisko, to potem w przypadku problemów ze strony rządu irańskiego stoi za nimi murem cały świat wielkiej kinematografii” – wyjaśnia Arasz. Chyba najsłynniejszym przypadkiem przechytrzenia irańskiej cenzury było nakręcenie w 2011 r. przez Panahiego obrazu To nie jest film, który powstał, kiedy reżyser przebywał w areszcie domowym, a następnie został przemycony do Francji na pendrivie schowanym w cieście, gdzie został wyświetlony podczas Festiwalu w Cannes. Mniej znani filmowcy nie mają szans na tego typu spektakularne przedsięwzięcia. Nikt nie zna ich na tyle, by wziąć ich przemycane dzieła na poważnie.

„W Iranie ludzie nie rezygnują z kariery filmowca ze względu na cenzurę, ale raczej ze względów finansowych. Bardzo ciężko dostać jakiś grant czy dotację” – mówi Ali. I dodaje, że w ciągu ostatnich kilku lat powstało wiele organizacji, które proponują filmowcom dofinansowanie. W oczach niezależnych twórców problem polega na tym, że korzystając z takiego finansowania, trzeba się zgodzić na wszystkie poprawki i nie ma żadnego pola do dyskusji. Gdyby ingerencja darczyńców była zbyt duża, nie można się wycofać, ponieważ wiąże się to z oddaniem całej kwoty dotacji. Ali wyjaśnia, że o takie granty starają się młodzi filmowcy, którzy w rezultacie tworzą filmy zgodne z linią władz. To przemyślana strategia rządzących, którzy odkryli, że zamiast osadzać reżyserów w więzieniach, lepiej im dać pieniądze na robienie filmów, nad którymi mają pełną kontrolę.

Cenzura w Iranie nie wpływa zatem jedynie na decyzje twórców, jakich tematów mają się wystrzegać. To złożony system powodujący, że twórcy filmowi nie mogą wyświetlać swoich filmów w kraju, szukają źródeł finansowania za granicą, a wyświetlając swoje obrazy poza krajem, ryzykują oskarżenia o działalność na szkodę Islamskiej Republiki Iranu. Mimo że cenzura dotyka bardzo wielu kwestii, nie istnieją żadne spisane zasady, jak postępować zgodnie z jej zaleceniami. Oprócz tego przyczynia się do sprzedaży filmów na czarnym rynku. Jak wyjaśnia Ali, na irańskich ulicach wciąż bowiem kwitnie handel nielegalnymi kopiami filmów, zwłaszcza tych zabronionych, zarówno zagranicznych, jak i irańskich. Jeśli jakiś rodzimy film zostanie wyświetlony w kinach, a następnie po kilku dniach zdjęty z ekranów, jego nielegalne kopie trafiają do obiegu w formie nagrań z kina.
Katarzyna Rodacka - dziennikarka, iranistka. Pisała m.in dla Przekroju, Miesięcznika ZNAK, Holistic News, Magazynu Kontakt. Zainteresowana tematyką post-konfliktową, prawami człowieka oraz tą częścią świata, która mówi po persku.
Wtedy sprzedaje się dobrze, bo ludzie kojarzą, że ostatnio był w kinach, więc pewnie to jakaś nowość i warto ją obejrzeć. W tym czasie reżyser zajmuje się wycinaniem kolejnych scen, a kiedy nowa wersja zostanie zaakceptowana przez cenzorów, można puścić ją w kinie. Tylko po co to robić, skoro już nikt wtedy na niego nie pójdzie?

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.