Rewolucje mają wiele wspólnego. Majdan jest punktem wyjścia do opisania ich
- Ten „strach przed majdanem” wywołuje gorącą reakcję, w momencie publikacji wszyscy piszą o tym na portalach społecznościowych - mówi Jurij Andruchowycz, pisarz ukraiński, w rozmowie z Piotrem Pogorzelskim. - Porównanie nieudanego puczu w Waszyngtonie i rewolucji godności to bardzo wyraźny coming out we freudowskim stylu. Wołodymyr Zełeński nie tylko nie lubił rewolucji godności, ale także do dziś nie nauczył się mówić o niej z szacunkiem - dodaje.
(Shutterstock) W książce Радіо
Ніч (Radio Noc), która została wydana
pod koniec 2020 roku na Ukrainie,
opisuje Pan rewolucję, która nie zakończyła
się sukcesem.
Powiem więcej:
zakończyła się katastrofą. W książce
pojawiają się nie tylko żołnierze, ale też
Rosjanie i czołgi. Rewolucja zostaje zduszona.
Gdyby u nas na przełomie 2013
i 2014 roku nie odbyła się rewolucja godności,
to oczywiście ta powieść dotyczyłaby
czegoś innego. Rewolucja godności
stanowi punkt wyjścia. Nie chciałem jednak
tego przewrotu odtwarzać. Zależało
mi na stworzeniu portretu zbiorowego
wschodnioeuropejskich zrywów. Kiedy
skończyłem pracę, nie spodziewałem
się, wręcz nie mogłem się spodziewać,
że za chwilę moja książka będzie przywodzić
na myśl wydarzenia na Białorusi,
a nie kijowski majdan.
Zależało mi, żeby napisać o kimś, kto
ucieka, a żeby ta ucieczka miała sens
i motyw, potrzebowałem przegranej rewolucji.
To pierwszy motyw. Można też
na nią spojrzeć inaczej: w pewnym stopniu
czynię aluzję do porażki rewolucji
godności. Nie chcę jednak dawać jednoznacznej
wykładni – pozostawiam każdemu
czytelnikowi możliwość interpretacji.
Pisarz, który za wiele wyjaśnia, ryzykuje,
że zostanie potraktowany zbyt jednoznacznie.
W rozmowie z tygodnikiem „Nowoje
Wriemia” mówił Pan, że na fabułę
tej książki wpłynęły występy muzyczne,
między innymi z polską grupą
Karbido.