Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Majdan / 24.05.2021
Michał Kacewicz

Porywacze z Mińska czują się bezkarni. Przeciwnik reżimu boi się o życie

Metody z Bliskiego Wschodu w Europie? Bezpiecznie nie jest nawet kilka tysięcy metrów nad Białorusią. Łukaszenka wprowadza kontrrewolucję na nowy poziom, sięgając po metody terrorystyczne. Do lądowania w Mińsku zmuszony został pasażerski samolot Ryanair ze znanym opozycjonistą na pokładzie.
Foto tytułowe
(Twitter @pr0tez)

Dzisiejsze porwanie Ramana Pratasiewicza wywołało szok. Znany dziennikarz i aktywista, współtwórca kanału NEXTA został zabrany przez służby specjalne z pokładu samolotu zmuszonego do lądowania w Mińsku.

Dokładna analiza tego wydarzenia będzie miała kolosalne znaczenia dla polityki wobec Białorusi. Już dziś wiadomo, że może i powinna spowodować drastyczną zmianę działań wobec Alaksandra Łukaszenki. Podjęta przez niego operacja specjalna uderzyła bowiem w poczucie bezpieczeństwa nie tylko białoruskiej, opozycyjnej diaspory na Litwie i w Polsce, ale i nas wszystkich.
Okazuje się, że Łukaszenka jest gotów porwać samolot. Kiedy wcześniej porywał aktywistów z Moskwy, czy Ukrainy nie były podejmowane jakieś wyjątkowe kroki. Jak widać tamto udawanie, że „nic się nie stało, bo to na Wschodzie”, spowodowało, że tym razem granica została przesunięta.

Porwano samolot europejskich linii Ryanair, lecący z jednego unijnego państwa do drugiego. Z jego pokładu pochwycony był człowiek znajdujący się pod opieką państwa europejskiego, Litwy. To uderzenie w prestiż litewskich służb specjalnych (VSD), ale i znak, że Łukaszenka nie zawaha się przed podjęciem działań ofensywnych, o terrorystycznym charakterze. Również wtedy, gdy trzeba pogwałcić wszelkie cywilizowane normy.

Operacja specjalna

Porwanie Pratasiewicza nie było żadnym przypadkowym zdarzeniem, a zaplanowaną drobiazgowo operacją specjalną. W taką operację zaangażowany musiał być cały sztab ludzi. Dowództwo wywiadu, bądź komórki operacji specjalnych w KGB w Mińsku, ale i siły powietrzne, a więc zapewne i wywiad wojskowy (w akcji brał udział myśliwiec Mig-29 z bazy w Baranowiczach).

W operacji pewnie brali udział agenci KGB działający wokół opozycji. A także pracownicy ambasady białoruskiej w Wilnie. Fakt, że ich aktywność umknęła oku litewskiego kontrwywiadu świadczy, że KGB zainwestowało w operację naprawdę duże siły i środki, oraz czas.

Białoruś nie posiada ambasady w Atenach (tę rolę pełni placówka w Sofii), a jedynie konsulat honorowy w Salonikach. Zatem bardziej prawdopodobne jest, że operację śledzenia Pratasewicza w Grecji podjęli albo ludzie wysłani za nim z Litwy, ludzie z Białorusi, lub ewentualnie lokalnie działający w Grecji agenci zarządu wywiadu białoruskiego KGB. W ostateczności przysługę mogli oddać Łukaszence i Rosjanie, którzy na pewno mają rozbudowaną siatkę w Grecji.

Zamiary Pratasiewicza były śledzone jeszcze zanim udał się do Grecji. Zarząd wywiadu KGB musiał mieć wiedzę na temat lotu, i bardzo precyzyjnie skoordynowana była akcja wywołanej na pokładzie awantury, która musiała zmusić załogę Ryanair do lądowania awaryjnego. Taka jest jedna – z niepotwierdzonych na razie – wersji wydarzeń na pokładzie. Warto więc prześledzić podobne przypadki na pokładach samolotów lecących nad Białorusią – jest wielce prawdopodobne, że białoruskie służby testowały zachowanie załóg zachodnich przewoźników.

Ostatni znany i głośny incydent oraz akt piractwa lotniczego miał miejsce 24 stycznia 2020r. Wtedy znad Polski do Grodna zawrócony został lecący z Mińska do Monachium samolot białoruskiego przewoźnika Belavia. Wtedy (pisał o tym właśnie NEXTA) zatrzymani zostali byli deputowani do Rady Republiki (wyższej izby parlamentu) Michaił Krysztapowicz oraz Piotr Rudnik. Krysztapowicz był dyrektorem cukrowni w Horodzieju (biał. Haradzieja) sponsorującej znany w kraju klub piłkarski. Rudnik – był dyrektorem generalnym zakładów chemicznych Mahilouchimwałakno z Mohylewa.

Już wtedy zachodnim służbom powinna się zapalić lampka alarmowa. Wcześniej akty quasi-terrorystyczne podejmowane były choćby wobec porwanego w Moskwie Alaksandra Fiaduty i Juryja Ziankowicza. To było jednak na terytorium przyjaznej dla Łukaszenki i wspierającej go Rosji.

Sam Łukaszenka nie raz odgrażał się, że jego ręce dosięgną opozycjonistów i podżegaczy wszędzie, że się zemści m.in. na autorach NEXTA. Zemstę postawił sobie za punkt honoru. Ale w tej operacji chodziło i o coś innego.

Jak Bliski Wschód?

Wydawałoby się, że akurat teraz Łukaszence nie powinno zależeć na eskalacji. W Brukseli ważą się przecież losy czwartego pakietu sankcji. On wybrał jednak inną drogę. Idzie na konfrontację. Najpierw zatrzymanie, a niedawno brutalne naciski i gnębienie za pomocą pogarszania warunków w areszcie dla piątki polskich działaczy. Teraz zatrzymanie Pratasiewicza.

Łukaszenka obrał inną drogę. Dobrze wie, że sankcje i tak będą. Chce je jednak ośmieszyć. Pokazać, że wobec tego, co wyczynia, będą dramatycznie łagodne i nieadekwatne. Dlatego powinny być ostre. Czwarty pakiet sankcji nie może być dopiskiem kilku, czy kilkunastu osób do listy personae non gratae. Powinien być kompleksowym uderzeniem w interesy ekonomiczne państwa białoruskiego i jego cywilizacyjną obecność w Europie.

Mówiąc wprost, musi się sprowadzić do odcięcia Białorusi od świata. Łukaszenka wykorzystał fakt, że mimo ostracyzmu, dotychczasowych sankcji itd., jego ludzie ze służb mogą w miarę normalnie działać w przestrzeni europejskiej. Poczucie bezpieczeństwa to niewątpliwie jeden z tych przywilejów przebywania na terytorium państw demokratycznych, z którego korzystają do woli funkcjonariusze reżimu. Mają je nawet większe, niż cieszą się nim u siebie. I ten przywilej powinni utracić.

Kolejną rzeczą powinno być zwiększenie ochrony dla tych Białorusinów, którym udzielono gościny w państwach UE, głównie Litwie i Polsce. Służby kontrwywiadowcze powinny objąć dokładną kontrolą newralgiczne osoby i np. sprawdzać listy pasażerów samolotów, którymi podróżują pod kątem obecności białoruskich agentów. Takie działania np. na Bliskim Wschodzie są już czymś dość normalnym – warto przyjrzeć się jak izraelskie służby obejmują ochroną nie tylko polityków i vipów, ale i zwykłych obywateli podróżujących choćby nad terytorium Iranu.

Jeśli do dziś w Europie pokutowała myśl, że z Łukaszenką da się rozmawiać, nawet za pomocą sankcji i gróźb (to ciągle forma dialogu, podejmowana w oczekiwaniu na reakcję i np. ustępstwa pod presją sankcji), to powinna się już rozwiać.
Michał Kacewicz - reporter i publicysta Biełsatu, zajmujący się tematyką wschodnią. Mieszkał i studiował w Rosji. Autor biografii Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.
Należy myśleć o zabezpieczeniu się przed zagrożeniem ze strony leżącego u granic państwa stosującego zbójeckie metody. Oraz o wyznaczeniu mu nieprzekraczalnych granic.