Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Kapitol / 19.07.2021
Adam Balcer

Vis-à-vis postimperium: Polska polityka wobec Rosji

Polsko-rosyjskie relacje polityczne, ekonomiczne i społeczne są najgorsze od 1989 r. Kluczową przyczyną jest neoimperialna polityka Moskwy w Europie Wschodniej postrzegana przez Warszawę jako największe zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Na obecny fatalny stan stosunków polsko-rosyjskich przełomowy wpływ miała agresja Rosji na Ukrainę w 2014 r. i trwająca do dzisiaj pełzająca wojna między nimi.
Foto tytułowe
Portret Władimira Putna z łusek po nabojach z Donbasu. Kijów sierpień 2015 (fot. Shutterstock)

Aneksja Krymu i okupacja części Donbasu oznaczały ostateczną klęskę starań Warszawy w kwestii budowy poprawnych relacji z Moskwą. Atak Rosji pokazał, że reżim Putina nie potrafi się pogodzić z utratą statusu globalnego mocarstwa i zrezygnować z neoimperialnej polityki wobec krajów byłego ZSRR. Próba ich ponownego podporządkowania Moskwie jest traktowana w Warszawie jako fundamentalne zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Ten lęk Polski przed Rosją jest także głęboko zakorzeniony w przeszłości.

Ciężki bagaż historii

W wyniku unii Polski z Litwą zawartej w 1385 r. ta pierwsza stopniowo zaangażowała się w wojny z Moskwą toczące się o dominację w Europie Wschodniej, które miały także podtekst religijny (katolicyzm versus prawosławie). Ta konfrontacja zakończyła się ostatecznie w latach 60. XVII w. klęską federacji Polski i Litwy.

Zwycięstwo Rosji zadecydowało o uzyskaniu przez nią statusu imperium na kolejne kilkaset lat. Polska na przełomie XVII i XVIII w. przekształciła się natomiast w rosyjski protektorat, aby pod koniec XVIII w. stracić niepodległość. Na początku XIX w. ponad 80% jej terytorium znalazło się pod panowaniem Rosji. Na krótko Polska odzyskała pełną niepodległość (1918–1939), żeby w trakcie II wojny światowej stać się ponownie protektoratem Rosji i odzyskać suwerenność dopiero w 1993 r., gdy ostatni żołnierz rosyjski opuścił jej terytorium.

Pomiędzy początkiem XVI a połową XX w. Polacy i Rosjanie walczyli w niemal 20 różnych konfliktach, które łącznie trwały około 70 lat. Od połowy XVII w. niemal wszystkie z nich Polacy przegrali. Te konflikty oraz trwająca z przerwami prawie 300 lat rosyjska dominacja mają fundamentalny wpływ na polski stosunek do wschodniego sąsiada. Ten kompleks Rosji jest mieszanką strachu przed jej potęgą, resentymentu z powodu przegranej rywalizacji o status mocarstwa, przekonania o własnej wyższości cywilizacyjnej odwołującej się do wizji Polski jako przedmurza wolnej Europy/Zachodu rzekomo od wieków broniącego ją przed despotyczną Azją/Wschodem oraz poczucia krzywdy. To ostatnie w XX w. zdecydowanie wzmocniło się ze względu na ludobójstwo dokonane przez komunistyczną Rosję na polskiej mniejszości w latach 1937–1938 oraz masowe zbrodnie (np. Katyń) i represje na Polakach podczas II wojny światowej.
Dzień Jedności Narodowej w Rosji obchodzony jest od 2004 r. (fot. Shutterstock)
W efekcie wielu Polaków nie potrafi spojrzeć na wschodniego sąsiada chłodnym okiem. Nierzadko nie dostrzegają niekonfrontacyjnych elementów historii polsko-rosyjskiej, np. wkładu Polaków w budowę imperialnej Rosji. Nie zauważają okresów historii, gdy to oni byli stroną atakującą i częściej popełniającą zbrodnie (np. polska okupacja Moskwy w latach 1610–1612; 4 listopada, dzień wyzwolenia miasta, od 2004 r. jest w Rosji Dniem Jedności Narodowej) oraz niesłusznie traktują Związek Radziecki jako tak samo zbrodniczy wobec Polaków jak III Rzesza. Niektórzy politycy rządzącej elity formułują bezpodstawne oskarżenia, że prezydent Polski Lech Kaczyński w 2010 r. nie zginął w katastrofie lotniczej, lecz w zamachu dokonanym przez Moskwę. Oczywiście bardziej wyważony stosunek Polaków do Rosji bardzo utrudnia współczesna polityka historyczna Kremla, gloryfikująca imperializm i ludobójców (Lenina i Stalina), oraz agresywna polityka zagraniczna Kremla.

Wyłączna strefa wpływów versus integracja euroatlantycka

Współczesne relacje polsko-rosyjskie są prawdopodobnie skazane na konflikt ze względów geopolitycznych i ideowych. Polska została członkiem NATO i UE oraz zaczęła wspierać ideę rozszerzenia tych organizacji na Europę Wschodnią i Kaukaz Południowy w oparciu o model liberalnej demokracji z rządami prawa i wolnorynkową gospodarką. Swoje członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim i Unii Europejskiej oraz ewentualną integrację euroatlantycką wschodnich sąsiadów Warszawa traktuje jako najlepszą gwarancję własnej modernizacji, a także zabezpieczenie przed próbami ponownego zdominowania Europy Wschodniej przez Rosję. Po dojściu do władzy prezydenta Putina w 1999 r. Rosja stała się znacznie silniejsza i asertywna, zdecydowanie sprzeciwiając się członkostwu krajów byłego ZSRR w NATO i UE oraz wspierając autokratów. Nie biorąc pod uwagę opinii publicznej tych państw, Moskwa traktuje je bowiem jako wyłączną strefę wpływów („bliska zagranica”). Kreml przedstawił także kontrpropozycję integracyjną: członkostwo w Euroazjatyckiej Unii Ekonomicznej oraz Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.
Kijow 2004 rok. Pomarańczowa rewolucja (fot. Shutterstock).

Do poważnych napięć polsko-rosyjskich doszło podczas Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie (w latach 2004–2005), gdy Warszawa poparła prodemokratyczne demonstracje, a Putin sfałszowanie wyborów, a następnie w 2008 r., gdy Rosja uderzyła na Gruzję zaangażowaną w wojnę z separatystami. Ówczesny prezydent RP Lech Kaczyński w geście solidarności przyleciał do Tbilisi i wygłosił do zgromadzonych Gruzinów przemówienie wspierające ich walkę z rosyjską agresją.

Jednak już w następnym roku, gdy administracja nowego prezydenta USA Baracka Obamy zainaugurowała politykę resetu z Rosją, rząd Donalda Tuska, dystansując się od prezydenta Kaczyńskiego, podjął próbę poprawy relacji z Moskwą. To wtedy po raz ostatni w latach 2010–2011 premier i prezydent Polski, zaś w 2012 r. szef MSZ odwiedzili Rosję.

Polska polityka resetu zakończyła się ostatecznie fiaskiem w 2013 r. wraz z Rewolucją Godności na Ukrainie. Polska ponownie poparła demokratyczną opozycję, zaś Rosja – autorytarnego prezydenta. Rosyjska propaganda, odwołując się do historii, oskarżyła wówczas Polskę o mocarstwową megalomanię i „tradycyjną” próbę podporządkowania sobie Ukrainy. Zasadnicza różnica stanowisk między Moskwą i Warszawą zmieniła się w przepaść po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Polska wsparła wówczas Kijów na arenie międzynarodowej, będąc w NATO i UE jednym z największych adwokatów nałożenia sankcji na Rosję oraz zacieśnienia współpracy wojskowej między Ukrainą i Sojuszem.


Rozbudowa rosyjskiego potencjału militarnego, regularne stosowanie siły zbrojnej lub groźba jej użycia przez Rosję wobec sąsiadów oraz prowokowanie przez nią incydentów z krajami UE i NATO spowodowały, że Sojusz Północnoatlantycki podjął w 2014 r. decyzję o rozmieszczeniu w systemie rotacyjnym wojsk w Polsce i krajach bałtyckich, a następnie o zwiększeniu ich liczebności. Te działania NATO, postrzegane w Polsce jako zasadnicza poprawa bezpieczeństwa, zostały odebrane przez Moskwę jako zdecydowanie wrogie. Według propagandy kremlowskiej Polska, akceptując na swoim terytorium amerykański kontyngent, potwierdziła tylko swoją rolę „sługusa USA”. To sformułowanie pokazuje zresztą, że Rosja nie traktuje Polski jako równoprawnego partnera i jej polityka wobec Warszawy jest w dużym stopniu pochodną stosunków Moskwy z Waszyngtonem.
Manifestacja przeciwko przemocy na Białorusi. Mediolan 2020. (fot. Shutterstock)

Niedawno Polska znalazła się na kolizyjnym kursie z Rosją także w przypadku Białorusi. W 2020 r. stała się w ramach Zachodu jednym z najbardziej zdecydowanych adwokatów białoruskiej opozycji demokratycznej protestującej przeciw sfałszowaniu wyborów przez prezydenta Łukaszenkę, natomiast Moskwa jak zwykle udzieliła poparcia autokracie. Kwestia przyszłości Białorusi ma też fundamentalny wymiar geopolityczny. Dalsza integracja tego kraju – już dzisiaj silnie zależnego od Moskwy – z Rosją w sferze militarnej oznacza zdecydowane pogorszenie bezpieczeństwa Polski. Licząca blisko 420 kilometrów granica polsko-białoruska jest prawie dwa razy dłuższa niż polsko-rosyjska granica na północy i w efekcie duża część Polski znajdzie się między młotem i kowadłem.

Gospodarka i społeczeństwo w odwrocie

Zdecydowane pogorszenie relacji politycznych po 2013 r. przełożyło się na bezprecedensowe osłabienie współpracy ekonomicznej między Polską a Rosją oraz ograniczenie kontaktów międzyludzkich. Polityka zawsze miała negatywny wpływ na te dwie sfery. Pomimo bliskości geograficznej i znacznego potencjału gospodarek współpraca ekonomiczna między dwoma państwami po 1991 r. nie była satysfakcjonująca. Szczególnie blado wypada współpraca inwestycyjna. Do zeszłego roku oba kraje zainwestowały wzajemnie bardzo skromny kapitał (nieco ponad miliard dolarów, bez uwzględnienia inwestycji zarejestrowanych w krajach trzecich).

Bilans handlu był przez lata niekorzystny dla Polski, która importując przede wszystkim gaz, ropę i węgiel, miała z Rosją największy po Chinach deficyt. Import strategicznych surowców energetycznych stał się jednak bardzo problematyczny po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Strukturalna stagnacja rosyjskiej gospodarki, nałożone na nią sankcje oraz polska polityka dywersyfikacji dostaw surowców, a następnie COVID-19 doprowadziły do radykalnego zmniejszenia się udziału Rosji w polskim handlu. Jeśli jeszcze w 2013 r. była ona drugim po Niemczech partnerem handlowym Polski, a jej udział w polskim handlu zbliżał się do 10%, to dzisiaj spadła na ósme miejsce z udziałem wynoszącym nieco ponad 3,5%.

Taka sama sytuacja dotyczy kontaktów między dwoma narodami. W okresie resetu Polska podpisała z Rosją umowę o małym ruchu granicznym z Obwodem Kaliningradzkim, która weszła w życie w 2012 r. W efekcie zdecydowanie wzrosła liczba Rosjan odwiedzających Polskę. W 2011 r. Rosjanie przekroczyli granicę polsko-rosyjską około 1,3 mln razy, natomiast już w 2014 około 3,2 mln. Jednak w 2016 r. Warszawa, powołując się na kwestie bezpieczeństwa, zawiesiła umowę i w efekcie w 2019 r. liczba wizyt Rosjan z Kaliningradu była o blisko 40% mniejsza niż w 2014 r.

W ramach Zachodu

Z perspektywy Warszawy od kilku stuleci kluczową kwestią w relacjach z Rosją jest budowa w ramach Zachodu poparcia dla bardziej pryncypialnej polityki wobec Moskwy. W ostatnich latach neoimperialna polityka Kremla znacząco ułatwiła te starania, pomimo prób niektórych ważnych państw – np. Francji – polityki détente.


Perspektywy są korzystne dla Polski. Nowa administracja amerykańska traktuje Rosję przede wszystkim jako poważne zagrożenie. Polityka Niemiec wobec Rosji może stać się bardziej pryncypialna ze względu na prawdopodobny rząd z udziałem Zielonych, którzy są najbardziej krytycznym wobec Putina ugrupowaniem na niemieckiej scenie politycznej. Czechy po ujawnieniu przeprowadzenia sześć lat temu przez rosyjskie służby specjalne ataku na skład amunicji na ich terytorium, w którym zginęło dwóch czeskich obywateli, stały się szczególnie wrażliwe na neoimperialną politykę Rosji. Z punktu widzenia Warszawy Praga jest także perspektywicznym partnerem, w którego polityce zagranicznej ważną rolę odgrywa wsparcie dla demokratyzacji, co pokazało jej stanowisko wobec reżimu Łukaszenki czy w sprawie Nawalnego.

Paradoksalnie w tej sytuacji największym wyzwaniem dla Polski może być ona sama, czyli jej polityka wewnętrzna.
Adam Balcer - dyrektor programowy w Kolegium Europy Wschodniej, wykładowca Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego oraz ekspert krajowy Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).
Werdykty europejskich trybunałów uznających zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości za niezgodne z prawem UE, brak ambasadora USA w Warszawie i telefonu prezydenta Bidena – krytykującego politykę wewnętrzną rządu polskiego – do prezydenta Dudy czy liczne, przyjęte olbrzymią większością rezolucje Parlamentu Europejskiego krytykujące władze polskie – m.in. za nacjonalizm, łamanie praw kobiet i homofobię – pokazują, że rola Polski jako promotora wartości euroatlantyckich w Europie Wschodniej i jej zdolność budowy koalicji w ramach Zachodu przeciwko Rosji mogą być znacznie utrudnione.