Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Majdan / 21.07.2021
Michał Kacewicz

Dymisja Króla Tajemnic. Arsen Awakow odchodzi, ale nie na zawsze

„Szara eminencja” ukraińskiej polityki, władca tajemnic, twórca policji i cichy reżyser ulicznych protestów odchodzi z fotela ministra spraw wewnętrznych po siedmiu latach. Z polityki nie zniknie i nadal będzie miał ogromne wpływy, pozostając problemem dla ekipy Wołodymyra Zełenskiego.
Foto tytułowe
Arsen Awakow, były szef ministerstwa spraw wewnętrznych (fot. Shutterstock)

Siedem lat zarządzania ukraińskim MSW to cała epoka. Pochodzący z Charkowa i posiadający ormiańskie korzenie Arsen Awakow był ministrem czasu wojny, rewolucji Majdanu i nowej powyborczej rewolucji Wołodymyra Zełenskiego. Był ministrem w czterech rządach po Rewolucji Godności. U premiera Arsenija Jaceniuka, Wołodymyra Hrojsmana, Ołeksija Honczaruka i Denysa Szmychala. Służył prezydentowi Petro Poroszence i kiedy w 2019 r. wybory wygrał Wołodymyr Zełenski, wydawało się, że jego dni są policzone.

Ale jeszcze raz okazało się, że najsilniejszy minister jest niezatapialny.
Polityczny Kijów mówił, że jest władcą „haków” – na każdego coś ma. Awakow miał też taką cechę, że potrafił utrzymywać dobre relacje z wieloma środowiskami politycznymi i oligarchami. Nawet tymi ostro skonfliktowanymi ze sobą. Kiedy jednak ktoś podpadł jemu, potrafił być bezwzględny.
Do historii przeszła scysja z Micheilem Saakaszwilim, wówczas gubernatorem obwodu odeskiego, podczas posiedzenia prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony. Obaj panowie najpierw się zwyzywali w mało wybredny sposób, a potem minister od policji cisnął w Saakaszwilego szklanką wody.
Jednak to nie krewki charakter dawał mu siłę. Awakow już na początku swojego ministrowania przejął kontrolę nad batalionami ochotniczymi. Kontrolował (i poniekąd nadal to robi) środowiska radykalnie nacjonalistyczne i weteranów wojny w Donbasie. Głównie za pośrednictwem byłego komendanta pułku Azow, Andrija Bileckiego, oraz partii i organizacji Nackorpus (Korpus Narodowy). Oficjalnie bataliony ochotnicze w strukturach MSW po prostu walczyły w Donbasie. Już mniej oficjalnie część środowiska organizowała demonstracje i zadymy i wywierała naciski na poszczególne siły polityczne i oligarchiczne. Była elementem wielkiej polityki, jaką sprawnie uprawiał Awakow. Jednak to, co przez siedem lat było jego siłą, w końcu przysporzyło mu kłopotów.

Opcja zerowa

Obejmując MSW Awakow przejął pozornie reformowany przez poprzednie dwie dekady resort, który niewiele się różnił od milicyjnych bliźniaków z innych państw powstałych po upadku ZSRR. Ba, było nawet znacznie, znacznie gorzej niż w Rosji, czy na Białorusi. Po upadku i ucieczce Wiktora Janukowycza część milicji, w mniejszym stopniu wojsk wewnętrznych i innych służb MSW pozostawała lojalna wobec ancien regime’u. Część milicji w Donbasie przeszła na stronę prorosyjskich separatystów. Na Krymie właściwie całe MSW zadeklarowało lojalność wobec Rosji.

Na Ukrainie panował chaos, a prawo często egzekwowały wedle własnego uznania różne „prywatne armie” – bojówki podporządkowane politykom i oligarchom. Zaprowadzenie porządku i zbudowanie nowoczesnej policji demokratycznego państwa, oraz obronienie go przed agresją ze wschodu było zadaniem arcytrudnym. Awakow zastosował opcję zerową. Podobnie, jak po rewolucji róż w Gruzji Saakaszwili, postanowił zbudować ukraińską policję od nowa. Od zera. Zatrudnić nowych funkcjonariuszy, dać im lepsze pensje, nowe mundury. No i nową nazwę – już nie poradziecka milicja, lecz policja. Z wojsk wewnętrznych, bazując również na batalionach ochotniczych, Awakow budował Gwardię Narodową. Owiany w czasie Majdanu złą sławą Berkut – jednostki specjalne milicji, rozwiązał.

To była jedna z pierwszych jego decyzji na stanowisku ministra. Część berkutowców przeszła na stronę Rosji. Ale część służyła dalej Ukrainie. W tym, na wschodzie, nawet używając dotychczasowych, niebiesko-szarych mundurów maskujących. – To pokazuje, jak wyglądało wiele reform. Nie tylko Awakowa, ale i w ogóle, w owym czasie na Ukrainie, chcąc zbudować coś od nowa, trzeba było korzystać ze starych zasobów i to był największy problem – tłumaczy Anton Heraszczenko, który w 2014 r. był zastępcą Awakowa w MSW i uczestniczył w pierwszych reformach. – Reformy były przeprowadzane w ekstremalnych warunkach wojny i kryzysu państwa i to, że powstały fundamenty nowej policji i służb specjalnych, jest sukcesem, choć nie obyło się bez błędów.
Ochotnicy do Batalionu Azow w 2015 (fot. Schutterstock)
Oficjalnie miała powstać nowa policja, nowa gwardia, całkiem nowe MSW. Wolne od patologii, rosyjskich wpływów i korupcji. Opcja zerowa wyglądała jednak trochę inaczej. Owszem – z czasem na ulicach ukraińskich miast pojawili się młodzi policjanci, we wzorowanych na amerykańskich mundurach, w nowych ładnych japońskich suvach (swoją drogą z ich zakupem dla MSW też był skandal i oskarżenia o korupcję). Tyle, że w mediach co chwilę pojawiały się rewelacje o ludziach z czasów Janukowycza, którzy zachowali posady. O skandalach korupcyjnych wokół dużych zamówień dla MSW. O brudnych metodach nacisków na oponentów politycznych. Mimo tych problemów reformy trwały. Również pod nadzorem zachodnich specjalistów.

Na ostatniej prostej, już po dojściu do władzy Zełenskiego, Awakow planował zbudowanie w MSW super-służby specjalnej. Takiej ukraińskiej FBI. Co miało się wpisywać w plany reformy SBU (Służby Bezpieczeństwa Ukrainy), która ma utracić kompetencje w ściganiu korupcji, przestępstw gospodarczych i kryminalnych i pozostać jedynie kontrwywiadem. Piony śledcze, gospodarcze itd., miałyby przejść pod kontrolę MSW. Awakow pod rządami Zełenskiego wyrósł jeszcze bardziej.

To, co irytowało otoczenie prezydenta najbardziej, to fakt, że minister cieszył się większym zaufaniem amerykańskiej administracji, niż ludzie Zełenskiego. Kiedy niedawno do Kijowa pojechał George Kent, nowy (tymczasowy) pełniący funkcję ambsadora USA na Ukrainie, najpierw spotkał się z Awakowem. A nie z Andrijem Jermakiem, szefem administracji prezydenta i człowiekiem odpowiedzialnym za relacje z USA. Kent to doświadczony dyplomata, który pracował już na Ukrainie w czasach Poroszenki i Baracka Obamy. I wtedy nie tylko pomagał w reformach MSW, ale i zaprzyjaźnił się z Awakowem. Szczególne relacje Awakowa z Amerykanami są solą w oku ludzi Zełenskiego.
Denys Monastyrskij - nowy minister spraw wewnętrznych Ukrainy (fot. Ukraiński Instytut Przyszłości)


Król tajemnic

Problemów w relacjach z ekipą Zełenskiego było zresztą więcej. Awakow czuł się czasem jak szara eminencja rządu. Na posiedzeniach rządowych i prezydenckiej rady bezpieczeństwa zdarzało mu się ostentacyjnie ignorować premiera i prezydenckich doradców. Oliwy do ognia dolały jeszcze ostatnie zatrzymania przez policję Awakowa deputowanych i działaczy Sługi Narodu. W ich samochodach znaleziono narkotyki, a dziwnym trafem informacje o tym szybko dostały się do mediów. – Zełenskiemu nie opłaca się jednak iść na otwartą wojnę z Awakowem, dlatego jego dymisja jest kuriozalna i ma więcej wspólnego z fobiami Andrija Jermaka i skłonnością do intryganctwa w otoczeniu prezydenta – uważa Jurij Butusow, redaktor naczelny zajmującego się bezpieczeństwem portalu censor.net.

Awakow nie będzie bowiem ministrem, ale wszystko wskazuje na to, że w resorcie zachowa wpływy. I nadal ma kontakty ze środowiskami radykałów i weteranów. Następcą Awakowa został Denys Monastyrskij, szef parlamentarnej komisji ochrony porządku prawnego. Monastyrskij jest uważany za człowieka co najmniej bliskiego Awakowowi – pracował wcześniej w think-tanku Ukraiński Instytut Przyszłości, który zakładał Anton Heraszczenko, przyjaciel zdymisjonowanego ministra i były jego zastępca. Niewątpliwie ludzie prezydenta z czasem będą się starali odcinać wpływy byłego ministra. – Kiedy Zełenski pojedzie do USA pod koniec lipca, będzie przedstawiał Amerykanom, że trzeba przyspieszyć reformy w MSW, że Awakow był przeciw wojnie z oligarchią i postara się zyskać amerykańskie wsparcie dla swoich planów reform – mówi Butusow.
Michał Kacewicz - reporter i publicysta Biełsatu, zajmujący się tematyką wschodnią. Mieszkał i studiował w Rosji. Autor biografii Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.
Awakow z polityki ukraińskiej na pewno nie zniknie. Być może dołączy do jakiegoś nowego projektu partyjnego (wiele się mówi o jego kontaktach z Dmytro Razumkowem, marszałkiem parlamentu). Wiedza, jaką były minister zgromadzi przez siedem lat dowodzenia resortem siłowym daje mu bardzo duże możliwości. Liczyć się z nim musi zarówno prezydent, jak i opozycja i oligarchowie.