Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak / 03.08.2021
Filip Rudnik

Talibowie wracają na granice. Sąsiedzi Afganistanu znowu spoglądają ku Rosji

Sąsiedzi Afganistanu z niepokojem obserwują próżnię bezpieczeństwa, jaka powstała po wycofaniu się z niego Amerykanów. Szczególnie odczuwalna jest ona w Azji Centralnej, której zewnętrzną stabilność od lat gwarantuje Rosja. W obliczu postępującej ofensywy talibów Kreml staje przed koniecznością interwencji.
Foto tytułowe
Afgańscy pogranicznicy (ResoluteSupportMedia)

Nagłe, przeprowadzone na początku lipca pod osłoną nocy opuszczenie przez Amerykanów kluczowej bazy w afgańskim Bagram z perspektywy rosyjskiej powinno być odczytywane jako sukces. Przez lata Kreml liczył na zmniejszenie wpływów USA – a szerzej całego Zachodu – w Afganistanie. Wpływy te najwyraźniej materializowały się pod postacią amerykańskich i sojuszniczych wojsk, których zadaniem było wsparcie rządu w Kabulu w walce z talibami.

Rosyjskie marzenie o ich wycofaniu spełniło się samo, pociągając za sobą kolejny problem. Jeszcze parę lat temu minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Sergiej Ławrow wzywał do opuszczenia Afganistanu przez wojska NATO. Doświadczony dyplomata dokonał jednak w tym roku wolty, 6 lipca wyrażając zaniepokojenie tym, że talibowie przejmują kontrolę nad północnymi regionami kraju, które graniczą przecież z „rosyjskimi sojusznikami”. Ławrow w swoim stylu zdołał także wbić szpilę Amerykanom, nazywając decyzję o wycofaniu „pośpiesznym”, co ma świadczyć o tym, że zachodnie wojska „nie są w stanie osiągnąć nawet części ze stawianych przez siebie celów”.

Uciekinierzy w Tadżykistanie

Zmiana nastawienia Ławrowa potwierdza, że Kreml nie spodziewał się tak szybkiej destabilizacji w Afganistanie – szczególnie na północy kraju, gdzie talibowie nigdy nie cieszyli się poparciem miejscowej ludności: Uzbeków, Tadżyków i Turkmenów. To właśnie tam ofensywa islamskich fundamentalistów doprowadziła do wyparcia sił rządowych. Symboliczne ukoronowanie ekspansji stanowi przejęcie przez bojowników mostu nad rzeką Pianj w Shir Khan Bandar, mieście na granicy z Tadżykistanem. Ufundowany przez Amerykanów most miał zapowiadać zbliżenie Afganistanu z sąsiadami oraz zyski z handlu z państwami Azji Środkowej, tymczasem 22 czerwca całe przejście graniczne padło łupem talibów, tak jak zresztą większość północnej granicy kraju.

„To było bardzo zmyślne posunięcie, żeby zacząć przejmować te północne prowincje – miejsca, w których tradycyjnie była największa opozycja wobec talibów”, komentuje Jagoda Grondecka, dziennikarka mieszkająca w Kabulu. „W ten sposób odcięto Afganistan od ewentualnej pomocy z zagranicy. Prawdopodobnie stała za tym myśl, że jeżeli uda im się zdobyć północ, to o wiele łatwiej będzie szło z południem. A przy tym zaprezentują się wszystkim pozostałym graczom jako poważna siła”.
Przejęcie kontroli nad północną częścią kraju zaniepokoiło Rosjan, szczególnie ze względu na sygnały ze strony rządów Uzbekistanu i Tadżykistanu, na których terytorium pojawili się uciekinierzy z afgańskiej armii. Na początku lipca do Tadżykistanu przedostało się około tysiąca afgańskich żołnierzy, którzy – jak wykazano w raporcie tadżyckiej służby granicznej – przekraczając granicę, „ratowali swoje życie”.
„Byli to strażnicy graniczni i żołnierze sił rządowych. Władze Tadżykistanu przerzuciły ich z powrotem do Kabulu. Te liczby nie są póki co na tyle duże, aby wywołać jakiekolwiek napięcie”, wyjaśnia Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i ekspert ds. Bliskiego Wschodu.

Władze w Duszanbe, stolicy Tadżykistanu, zapewniły, że są w stanie przyjąć do 100 tys. uchodźców, dla których obecnie stawiają dwa specjalne magazyny na m.in. namioty, na wypadek konieczności otworzenia obozów. Tadżycy wyrażają jednocześnie niepokój związany z sytuacją na granicy. 7 lipca pełnomocnik Tadżykistanu w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym zwrócił się do sojuszu o wsparcie w kontroli afgańsko-tadżyckiej linii granicznej. Szef wspólnego sztabu, Rosjanin Anatolij Sidorow, odparł, że nie widzi takiej potrzeby – ale nie wykluczył tego, że sytuacja może ulec zmianie (do tej pory nie podjęto żadnej wiążącej decyzji o wzmocnieniu granicy). Rosyjski MSZ pod koniec lipca ostrzegł jednak talibów, że na wypadek jakiejkolwiek destabilizacji granic wojska Federacji Rosyjskiej są gotowe przyjść z pomocą sojusznikom.

Równolegle do sygnałów dyplomatycznych Kreml znacząco przyspieszył proces zacieśniania współpracy ze swoimi środkowoazjatyckimi sojusznikami. W lipcu odbyły się wspólne rosyjsko-tadżyckie ćwiczenia wojskowe, w ramach których przesunięto m.in. rosyjskie czołgi z umiejscowionej na terytorium Tadżykistanu bazy wojskowej na pozycje znajdujące się zaledwie 20 km od granicy z Afganistanem. W sierpniu mają się odbyć kolejne manewry, tym razem także z udziałem Uzbekistanu.

Nowe państwo islamskie?

Obawy północnych sąsiadów Afganistanu, biorąc pod uwagę retorykę talibów i ich oficjalne oświadczenia, powinny być uznane za bezpodstawne. Informacyjna kampania zapewnia o względnej liberalizacji ugrupowania i poszanowania dla praw człowieka, a także utrzymuje, że ich rządy pod postacią Islamskiego Emiratu Afganistanu stanowią jedyny wariant dla zapewnienia stabilizacji na południowym krańcu Azji Środkowej.

„Talibowie zyskali bardzo dużą międzynarodową legitymację, stąd ich przywództwo stara się przekonywać, że ich obecne oblicze nie będzie powrotem do lat 90., stąd to podkreślanie poszanowania praw mniejszości czy kobiet, zgodnie oczywiście z prawem szariatu”, tłumaczy Grondecka. „To jednak nie ma pokrycia w rzeczywistości. Doniesienia z różnych regionów świadczą o tym, że tam, gdzie rządzą talibowie, niewiele się zmieniło. Kobietom zabrania się wychodzić do pracy, mężczyznom nie wolno się golić. Niszczone są instrumenty muzyczne, a kobiety biczuje się, jeśli wychodzą z domu bez męskiego opiekuna”.

Dziennikarka utrzymuje, że przedstawiciele fundamentalistów muszą utrzymywać tezę o „ludzkiej” twarzy ugrupowania – inaczej by z nimi nie rozmawiano. To właśnie ten rozdźwięk powoduje, że „miękka” narracja Talibanu nie jest brana za pewnik, także przez Rosję. Za tym przekonaniem idzie kolejna obawa, sygnalizowana też w rosyjskich mediach. Partyzancka natura afgańskich bojowników przesądza o konieczności nieustannej ekspansji, która może się rozlać na południową Azję Środkową, destabilizując w pierwszej kolejności Tadżykistan.

Grondecka wykazuje, że to mało prawdopodobne. „Talibowie nie są Państwem Islamskim, nie dążą do stworzenia kolejnego islamskiego kalifatu. To afgańscy nacjonaliści, którzy chcą przejąć władzę nad całym krajem – a czy mają do tego kompetencje, to kwestia sporna”, podsumowuje.

Stabilność przede wszystkim

W wypadku faktycznego ograniczenia działalności talibów na terytorium Afganistanu, ich sukcesy wciąż mogą stanowić sygnał dla innych ugrupowań dżihadystycznych do zwiększenia swojej aktywności – i to dotyczy nie tylko Bliskiego Wschodu, ale również i Azji Środkowej. „Problem w tym, że kiedy oni przejmują kolejne regiony, inne organizacje islamskie czują, że też muszą się wykazać. To widać już w Iraku i niewykluczone, że będzie się działo także gdzie indziej”, komentuje Przybyszewski.

Uderza jednak pragmatyczność talibów, którzy zdają się grać na wielu fortepianach – w tym i na rosyjskim. W dniach 8–9 lipca Moskwę odwiedziła delegacja afgańskich bojowników, z którą rozmawiał specjalny przedstawiciel prezydenta FR ds. Afganistanu, Zamir Kabułow. Rosjanie wezwali Afgańczyków do podjęcia negocjacji z rządem w Kabulu oraz przedstawicielami mniejszości etnicznych mających na celu sformowania koalicyjnego rządu przejściowego. W zamian Moskwa obiecała m.in. skreślenie Talibanu z listy organizacji terrorystycznych, których działalność jest zabroniona na terytorium Rosji. Warto podkreślić, że już od wielu lat ten oficjalny status nie przeszkadzał władzom na Kremlu w kontaktowaniu się z talibami.

Postawienie na afgański ruch fundamentalistyczny stanowiło jednak przemyślaną strategię, otwierającą przed Kremlem możliwość wywierania wpływu na sytuację w Afganistanie. „Rosjanie wiedzą, że konflikt afgański jest nierozwiązywalny. Żadna ze stron – ani rząd w Kabulu, ani talibowie – nie będą w stanie na długi czas zdobyć przewagi, choć obecnie czas gra na korzyść bojowników”, zauważa Przybyszewski, komentując ciągłość kontaktów pomiędzy Moskwą a islamskimi bojownikami. „Stabilny Afganistan pod rządami talibów, a przynajmniej zabezpieczający granice na północy kraju, jest na rękę Rosji. Dla nich najważniejsza jest stabilność i kontrola nad przepływem towarów, m.in. ograniczająca tranzyt narkotyków”.

Kreml jako gwarant bezpieczeństwa – dla każdej ze stron

Konsekwentne układanie się z Talibami – o ile ci okażą się rzetelnymi partnerami i będą kontrolować granicę z Azją Środkową – może zatem w dłuższej perspektywie grać na korzyść Rosji. Nacisk, jaki Moskwa wywiera na rozpoczęcie negocjacji pomiędzy talibami, przedstawicielami mniejszości etnicznych i rządem w Kabulu świadczy o tym, że chce odgrywać w Afganistanie rolę pośrednika pomiędzy skonfliktowanymi siłami. Ustanowienie mechanizmu kontrolującego ewentualny proces przeformułowania systemu rządzenia Afganistanem pod egidą Kremla wywindowałoby pozycję Rosjan na arenie międzynarodowej oraz przedstawiłoby ich jako gwaranta bezpieczeństwa w regionie. Co więcej, równocześnie podkreśliłoby nieodpowiedzialność decyzji Amerykanów, po których bałagan będą muszą sprzątać Rosjanie.

Relatywnie życzliwe stosunki na linii Rosja – Taliban stanowią o pragmatycznym podejściu obu stron do korzyści z nich płynących. Rosjanie w obecnej chwili sondują zamiary bojowników, zdając sobie sprawę, że deklaracje tych drugich o braku zamiaru ingerencji w kraje ościenne mogą stanowić czcze obietnice. To jednak, paradoksalnie, może również zagrać na korzyść Rosji. Obawy północnych sąsiadów Afganistanu – szczególnie Tadżykistanu – zmuszają te kraje do poszukiwania wsparcia, które może zostać udzielone właśnie przez Moskwę. Ta zaś już od dłuższego czasu szuka okazji do zwiększenia swojej obecności w azjatyckiej „bliskiej zagranicy”. Jeszcze 17 maja Putin zaakceptował projekt umowy z Duszanbe, przewidujący stworzenie wspólnego systemu obrony powietrznej – co może ułatwić Moskwie zwiększenie kontroli również nad przestrzenią powietrzną Afganistanu. Dodatkowo Rosjanie planują wzmocnienie umiejscowionej w Tadżykistanie bazy wojskowej o pułk czołgów, co przeistoczy stacjonujące tam zgrupowanie w pełnoprawną dywizję.

Działania Kremla mają więc na celu nie tylko odstraszyć talibów, ale również uspokoić rządzących Azją Środkową. Pozytywny obraz Rosjan jako tych, którzy przychodzą z pomocą w chwilach trwogi, zapewne ułatwi zwiększenie militarnej obecności Rosji w regionie – niegdysiejszej części byłego imperium. W dalszej perspektywie może to umożliwić ingerencję również w wewnętrzne sprawy Afganistanu.
Filip Rudnik - stały współpracownik "Kultury Liberalnej", analityk w firmie doradczej Esperis, konsultant dla European Endowment for Democracy.
Jednocześnie dyplomacja rosyjska będzie dalej forsować narrację wymierzoną w Stany Zjednoczone, których afgańska operacja okazała się klęską i stanowi bezpośrednią przyczynę chaosu w tym kraju. Tę ofensywę dyplomatyczną, niezależnie od rozwoju sytuacji w Afganistanie, można przyjąć za pewnik.