Nowa Europa Wschodnia (logo/link)

A czego się tu bać? Tak ma być

Na pytanie, czy bohaterki jej prozy są jej alter ego, Tania Malarczuk odpowiada, że pisanie od zawsze było dla niej sposobem na przeżywanie wydarzeń i emocji, których nie mogła doświadczyć. Jako mała dziewczynka niezbyt rozumiała zależności między swoim życiem a literaturą. Po prostu pisała, kiedy było jej źle. Przy tym samo pisanie niekoniecznie musiało od razu być depresyjne czy smutne.
Foto tytułowe
Tania Malarczuk (Wikicommons)

Od lat pozostaję fanką jej pisarstwa. Uważam, że w ukraińskiej literaturze to jeden z najciekawszych głosów pokolenia lat osiemdziesiątych XX wieku.

Malarczuk w pozornie lekkiej i prześmiewczej formie zawarła obszerną problematykę społeczną, historyczną i psychologiczną, unikając natrętnego dydaktyzmu, przytłaczającej ciężkości naturalizmu i surrealnej bufonady, nie odmówiwszy sobie przy tym ciętych żartów.

Od pierwszych tekstów Malarczuk pozostaje też wytrawną stylistką. Oryginalne refleksje i humor przekazuje, nie tylko budując narrację, ale też szeroko korzystając ze środków gramatycznych, fonetycznych i leksykalnych. Prawie w każdym zdaniu tworzy napięcie, łącząc przeciwstawne komunikaty, na przykład autentyczne wzruszenie z jednoczesną drwiną. Potencjalny ciężar i nudę erudycyjnych treści rozbraja potocznym językiem i wykreowaniem pozornie naiwnego podmiotu lirycznego. „Ja” mówiące nie dominuje, a bawi i uwodzi, sytuując czytelników i czytelniczki w roli tych, którzy wiedzą więcej.

***