Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk / 15.02.2022
Jarosław Kociszewski

Podcast: Daleko od domu. Żołnierze opowiadają o doświadczeniach z misji NATO

Słowo „weteran” często kojarzy się z historią, z czasami minionymi. Tymczasem w ostatnich latach żołnierze Polscy uczestniczyli w wielu misjach zagranicznych. W ramach misji NATO walczyli w Iraku i Afganistanie. Przywieźli stamtąd wspomnienia, doświadczenia, a często także rany fizyczne i psychiczne, a 66 poległo. Dla wielu weteranów misja nie skończyła się wraz z powrotem do domu.
Foto tytułowe

Pod słowem "misja" często ukrywa się rzeczywistość wyjazdu na wojnę. Tak wyglądał Irak i tak wyglądał Afganistan. Obie misje trwały latami i uczestniczyły w nich dziesiątki tysięcy żołnierzy, którzy w ramach misji NATO szkolili lokalne oddziały, pomagali cywilom i walczyli. - Nazwa jest rzeczą wtórną. Byłem na wojnie" - mówi gen. rez. Mirosław Różański, który w 2007 r. dowodził kontyngentem polskim w Iraku.

Od wstąpienia do NATO w 1999 r. żołnierze polscy uczestniczyli w kilkunastu misjach sojuszu w różnych częściach świata, od Haiti, przez Kosowo po Irak i Afganistan. Różański podkreśla, że jako dowódca musiał zadbać nie tylko o przygotowanie swoich żołnierzy, ale także o ich bliskich zostających w kraju. Moment wyjazdu ojca na wojnę dobrze pamięta jego córka, Gabriela, która obecnie jest lekarzem i żołnierką.



Płk. rez. Piotr Gąstał były dowódca jednostki specjalnej Grom podkreśla, że żołnierze sił specjalnych latami przygotowują się do misji. Wykonują je profesjonalnie, z zaangażowaniem, wiedząc czym ryzykują. Przyznaje jednak, że często nie są przygotowani na powroty, które wydają się czymś naturalnym, ale wcale nie są proste. - Wracasz. Wita cię rodzina. Jest dużo radości – mówi Gąstał. – Emocje opadają i orientujesz się, że dom świetnie funkcjonuje bez ciebie.



Andrzej Skrajny jest żołnierzem poszkodowanym. Został bardzo ciężko ranny podczas misji w Afganistanie, gdy pod jego Rosomakiem eksplodował duży ładunek wybuchowy. Niemal stracił obie nogi. Przeszedł wiele operacji i długą rekonwalescencję, lecz nigdy nie odzyskał takie sprawności, jaką miał przed „wypadkiem” – celowo przy tym nie mówi o zamachu czy ataku, bo uważa, że nie ma to wielkiego znaczenia. Podkreśla, że jego życie zmieniło się, ale niekoniecznie na gorsze. Prowadzi aktywne życie, uprawia sport, a siłę znajduje w domu. Nie mówi o ograniczeniach czy o niepełnosprawności, tylko o nowych możliwościach i ludziach, których spotkał dzięki misjom.



Postrzał w szyję zazwyczaj jest śmiertelny, jednak w przypadku Kuby Tynki ciężka rana z Afganistanu to dopiero początek opowieści o sile, powrocie do zdrowia i o ludziach spotkanych na tej drodze. Podczas patrolu Polacy wpadli w zasadzkę, a Tynka został trafiony na samym początku wymiany ognia. Żołnierz podkreśla, że ogromną rolę w powrocie do normalnego życia odegrali jego żona, członkowie rodziny, lekarze i dobrzy ludzie, których wydaje się przyciągać. Życzliwe reakcje, takie jak lekarza, który nie przyjął zapłaty za wizytę od rannego żołnierza, który „wystarczająco dużo już zrobił dla kraju” ciągle go zaskakują. Pomimo trwałego uszczerbku na zdrowiu Tynka nie tylko wrócił do służby, ale także reprezentował Polskę na zawodach weteranów w Sydney.



Przemysław Wójtowicz pojechał na wojnę w Afganistanie, gdzie został ranny, bo uważał to za naturalną część wykonywanego zawodu. Jego zdaniem, każdy żołnierz musi tego doświadczyć, jeżeli rzeczywiście chce uważa się za wojownika. Po odejściu z wojska zaangażował się w różne formy wsparcia dla weteranów korzystając z wzorów zaczerpniętych od innych krajów NATO. Podkreśla, że lekcje wyniesione z Afganistanu czy Iraku w dużej mierze są w Polsce zapominane.


Andrzej Zielke uwielbiał pracę żołnierza. Był saperem z Elbląga. Zginął w Iraku w 2004 r. gdy podczas ostrzału trafiony został samochód pełen niewybuchów. Marzena Zielke, wdowa po żołnierzu w pierwszej chwili nie mogła uwierzyć, że wiadomość, z którą przyjechali do niej oficerowie z jednostki męża dotyczy Andrzeja. Kobieta opowiada o stracie i smutku, ale też o sile i pomocy ze strony kolegów męża. Bardzo szybko zorientowała się, że nie tylko ona i jej rodzina znalazły się w takiej sytuacji i zaczęła pomagać innym rodzinom dotkniętym podobnymi tragediami. Obecnie w Polsce jest około 150 rodzin, które straciły bliskich podczas misji poza granicami kraju.



Psycholożka Aleksandra Michalik podkreśla, że świetne wyposażenie i wyszkolenie żołnierza nie wystarcza do dobrego wykonania misji. Jej zdaniem nie mniej ważny jest dobór ludzi, którzy wyjeżdżają na wojnę, oraz opieka psychologiczna zarówno podczas misji jak i po powrocie. Zespół stresu pourazowego (PTSD) jest chorobą niebezpieczną, która dotyka wielu weteranów, a każdy człowiek inaczej reaguje na traumę i różnie ją odreagowuje w czasie służby i po powrocie do domu. W sytuacjach skrajnych dochodzi do tragedii długo po powrocie do domu. Dlatego nie wystarczy żołnierzy na wojnę wysłać, trzeba im też pomóc wrócić do normalnego życia.



Cykl "Daleko od domu" został zrealizowany ze wsparciem Departamentu Dyplomacji Publicznej NATO. Wsparcie merytoryczne cyklu: Przemysław Wójtowicz.