Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Rosja / 21.04.2022
Dmytro Rybakow
Rosyjska korupcja jest niespodziewanym sojusznikiem Ukrainy. Pokrzyżowała plany Putina
Prócz bezpośrednich działań militarnych, niesionej Ukraińcom pomocy humanitarnej oraz sankcji wymierzonych w Rosję wojna z nią toczy się na jeszcze jednym froncie. To wszechobecna rosyjska korupcja, która szczególnie dotyka armię.
(fot. Shutterstock)
Zdecydowana większość osób spoza wąskiego grona analityków wojskowych czerpie wiedzę na temat rosyjskich sił zbrojnych z dwóch źródeł: z doświadczenia służby w armii ZSRR lub Układu Warszawskiego bądź z transmisji telewizyjnych czy internetowych filmików pokazujących uroczyste parady na Placu Czerwonym w Moskwie czy użycie broni rozwijanej przez rosyjski przemysł wojskowy.
Z tymi pierwszymi trudno polemizować. To pokolenie już starszych ludzi, dla których armia sowiecka, mimo nieodłącznych form barbarzyństwa, nadal kojarzy się z latami młodzieńczymi, kiedy wszystko wydawało się możliwe i dostępne, zwłaszcza że w Związku Radzieckim wojsko dawało możliwości realizacji kariery.
Niespodzianki zaczynają się wśród przedstawicieli obecnego pokolenia odbiorców TikToka, którzy co roku 9 maja dzielą się w mediach społecznościowych propagandową pianą na temat niemal nieograniczonych możliwości precyzyjnej broni rosyjskiej siejącej strach w krajach NATO. Niekiedy nawet eksperci Paktu Północnoatlantyckiego wpadają w pułapkę tej propagandy, choćby przewidując 24 lutego bieżącego roku, że Ukraina pod presją tej armii upadnie w ciągu 48 lub 72 godzin.
Zjawisko to wymaga analizy. W końcu nad jego powstaniem i rozwojem pracowały liczne agencje marketingowe pod auspicjami rosyjskiego Ministerstwa Obrony i bezpośrednią kontrolą szefa tego resortu, Siergieja Szojgu. Oprócz tego, że jest (czy może raczej: był) osobą niezwykle bliską Putinowi, to równocześnie jest utalentowanym mistyfikatorem, któremu przez lata udało się stworzyć iluzję militarnej potęgi armii rosyjskiej i zarządzać dochodowym przemysłem sprzeniewierzania środków przeznaczanych na obronność
W ten sposób miliardowe inwestycje w cudowną broń i najnowsze systemy komunikacji pozostały wyłącznie prezentacjami, którymi doradcy karmili wyobraźnię Putina podczas wielogodzinnych posiedzeń w bunkrze, jak to określił były rosyjski polityk Giennadij Gudkow 14 kwietnia na kanale na YouTubie rosyjskiej opozycyjnej publicystki Julii Latyniny Kod dostępu. Wszystkie te Wunderwaffe były w najlepszym razie pojedynczymi egzemplarzami sprzętu tworzonymi wyłącznie z myślą o moskiewskich paradach, byleby tylko car się cieszył i nie pytał o grube państwowe pieniądze wydane na współczesne wsie Potiomkinowskie.
Jak związek taktyczny poszedł prosto za korablem
Niezwykle intrygująca jest historia sprzętu nawigacyjnego przeznaczonego dla jednostek piechoty. Eksperci uważają to za jedną z najważniejszych przyczyn niepowodzenia rosyjskiej ofensywy w lutym i marcu 2022 roku.
Od roku rosyjskie media dużo uwagi poświęcają promocji smartfona taktycznego Era. Standardowe telefony powinny zostać skonfiskowane żołnierzom i oficerom jeszcze przed „operacją specjalną”. W rzeczywistości terminale Era, na seryjną produkcję których z rosyjskiego budżetu wydano od 3 do 5 miliardów dolarów, zostały zmontowane prawie wyłącznie z chińskich komponentów przeznaczonych do komunikacji cywilnej.
Ponadto okazało się, że Era działa wyłącznie z siecią komórkową 3G lub 4G, a rosyjska artyleria w pierwszym dniu wojny celowo zniszczyła infrastrukturę łączności na obszarze „operacji specjalnej”. Tam, gdzie połączenie jakimś cudem przetrwało, ukraińscy operatorzy na polecenie armii zredukowali protokół komunikacyjny do 2G.
Niemniej zaskakująca jest historia systemu radiokomunikacyjnego Aqueduct z rodziny R-168, który od 2000 roku był wdrażany przez instytut naukowy w Woroneżu. Mniej więcej 10 lat temu rosyjskie Ministerstwo Obrony lobbowało za rozwojem nowej generacji łączności radiowej w zakładzie Angstrem pod Moskwą. Ten zakład nigdy wcześniej nie zajmował się komunikacją taktyczną, ale wystarczyło, że jego współwłaścicielem był ówczesny minister łączności Rosji i doradca prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Dzięki temu wojska rosyjskie otrzymały nowe terminale łączności Azart, które w hurcie kosztują około 1800 dolarów za sztukę. Całkowity wolumen zakupów szacowany jest na 240 milionów dolarów.
Duża część sprzętu do wojska nigdy jednak nie dotarła, wiec w większości jednostek nadal są używane radiotelefony należące do poprzedniego pokolenia Aqueduct. W warunkach wojny telefony dwóch generacji nie łączyły się poprawnie ze sobą. Rosyjskie jednostki czasem komunikowały na częstotliwościach, które potrafiłby przechwycić nawet radiowiec-amator. W rezultacie ukraińscy łącznościowcy zaczęli zagłuszać te kanały muzyką heavymetalową, jak pisał The Economist, powołując się na brytyjskiego analityka Thomasa Withingtona.
W konsekwencji Rosjanie znaleźli się na Ukrainie zupełnie bez nawigacji, ponieważ terminale taktyczne Azart działały na platformie Yandex, która została wyłączona w Ukrainie jeszcze w 2015 roku. Ostatecznie musieli nawigować, używając starych papierowych map i po znakach drogowych, które w większości lokalni mieszkańcy po prostu zdemontowali.
Co więcej, mapy, którymi dysponują okupanci, w większości zostały wydrukowane jeszcze w ZSRR. Niektóre ze wskazanych na nich autostrad i węzłów już nie istnieją, a zdecydowana większość miejscowości została przemianowana w latach 2014–2015.
Potiomkinskie wsie uzbrojenia moskiewskiego
Nie jest to miejsce oceny niedociągnięć rosyjskiego dowództwa ani błędów taktycznych w procesie planowania „operacji specjalnej”, ani tym bardziej demoralizacji żołnierzy jako czynników odgrywających dużą rolę w przebiegu wojny. Chodzi wyłącznie o to, jak wpłynęła na nią korupcja na najwyższych szczeblach rosyjskiego ministerstwa obrony i w jaki sposób mitologizacja potęgi militarnej Rosji przez lata pozwalała wyciągać ze środków budżetowych astronomiczne pieniądze.
Przykładowo w ostatnich latach w internecie pojawiły się filmy o kolejnej rosyjskiej Wunderwaffe, naddźwiękowej rakiecie Kindżał. Podawano, że jest ona w stanie osiągnąć prędkość pięcio-, a nawet sześciokrotnie większą od dźwięku, a zatem jest nieuchwytna dla nowoczesnej obrony powietrznej, w tym tej posiadanej przez kraje NATO. W ciągu ostatnich 10 lat wydano na ten program ponad 30 miliardów dolarów, co objęło nagranie kilku spektakularnych filmików.
W rzeczywistości Kindżał okazał się być sowieckim pociskiem balistycznym klasy Iskander, ale wystrzeliwanym z naddźwiękowego bombowca Su-35. Dzięki tej sztuczce prędkość rakiety zwiększono dwuipółkrotnie, jednak sam start i lądowanie najdroższych rosyjskich samolotów powoduje, że każda taka rakieta jest prawie na wagę złota, co oznacza niesamowite marnotrawstwo środków przeznaczonych na wyposażenie konwencjonalne. Nie jest to jednak problemem dla funkcjonariuszy Ministerstwa Obrony. W rezultacie wojskowi musieli strzelać na Ukrainie starymi Kalibrami, których zapas jest na wyczerpaniu, Uraganami, które są często wadliwe i nie wybuchają, oraz uprzednio wycofanymi ze służby Toczkami-U, z których jedną wycelowano w dworzec Kramatorsku.
Wiele z tych pocisków przywrócono z konserwacji, co ze względu na poziom ich degradacji było niewłaściwe. W rezultacie znaczna liczba pocisków manewrujących i balistycznych powracających do służby bojowej jest po prostu bezużyteczna. Według Pentagonu około 60% uderzeń z użyciem rosyjskich pocisków manewrujących i innych „precyzyjnych” broni w marcu 2022 roku można uznać za nieudane.
Czołgi na parady, a złom do boju
Na paradach wojskowych w ciągu ostatnich lat rolę gwiazdy odgrywał rzekomo nowy czołg rosyjski T-14 Armata, jednak w czasie dwóch pierwszych miesięcy zaciekłych walk lądowych pojazdu tego w Ukrainie nie było zauważono wcale. Okazało się, że to, co pokazywano, nie było nawet wersją eksperymentalną. Według eksperta wojskowego pułkownika Ołeha Żdanowa, byłego analityka Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, nikt tak naprawdę nie widział nawet planów tego czołgu, nie mówiąc już o jego osiągach i zachowaniu na poligonie.
Widziano natomiast, jak odmówił współpracy podczas parady w 2020 roku.
czołg "Armata" na paradzie w Moskwie
Zamiast tego pojazdu do walki wysłano setki czołgów różnych modyfikacji, które załogi porzucały na poboczach dróg z powodu braku paliwa, ale czasami z pełnymi zbiornikami, tylko dlatego, że utknęły w błocie lub zepsuły się, nie wziąwszy udziału w walce. Okazywało się przy tym, że w magazynach znajdujących się najbliżej pola walki nie było do nich części zamiennych, bo wszystko rozkradli skorumpowani kwatermistrzowie. (Myślę, że po wojnie każdy z nich powinien zostać nagrodzony za wkład w zwycięstwo Ukrainy).
Korupcja w Rosji najbardziej odbiła się na indywidualnym wsparciu żołnierzy. Na przykład w zniszczonych kolumnach zmotoryzowanych Ukraińcy znajdowali herbatniki, których data ważności upłynęła w 2015 roku. Odrębną sprawą jest wyposażenie ochronne żołnierzy piechoty. W 2014 roku Siergiej Szojgu pompatycznie zaprezentował „Ratnik” – wyposażenie „żołnierza przyszłości”. W zestaw wchodziła kamera termowizyjna, moduły wideo do strzelania z ukrycia, celownik kolimatorowy, kilka noży, aktywne słuchawki, komunikator, a nawet system rozpoznawania „swój-obcy”. Według raportu z początku 2021 roku Ministerstwo Obrony poinformowało o dostarczeniu wojsku aż 300 tysięcy takich zestawów.
Ani Ukraińcy, ani jeńcy rosyjscy nie widzieli jednak takiego wyposażenia. Były natomiast hełmy modelu z 1955 roku, były mundury z czasów wojny afgańskiej w latach 80. ubiegłego wieku, a do identyfikacji „swoich” służyła biała szmata na ramieniu i nodze. Można się tylko domyślać, dokąd trafiło 3,5 miliarda dolarów wydanych na rosyjskie Robocopy.
Ponadto w ręce ukraińskiego wywiadu trafiły dokumenty i przedmioty obrazujące fatalny poziom wyposażenia. Na przykład w jednym z transportów Ukraińcy przejęli przerdzewiałe i zgniłe kamizelki kuloodporne pochodzące z magazynów na terenie samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, które leżały tam od ośmiu lat. Z kolei laski TNT podmieniono na klocki drewna, gdyż materiał wybuchowy przydaje się w kłusownictwie, do nielegalnego łowienia ryb.
FSB w „obronie” Ukrainy
Najbardziej wymowny przykład korupcji w rosyjskim wojsku zademonstrowała wszechpotężna służba bezpieczeństwa FSB. Jedną z najbardziej wpływowych jej jednostek jest tzw. Departament V, który odpowiada za wywiad zagraniczny i zbieranie informacji operacyjnych. Ten wydział był odpowiedzialny za stworzenie sieci ośrodków dywersyjnych w przededniu inwazji na Ukrainę, propagandę wśród personelu Sił Zbrojnych Ukrainy oraz zorganizowanie „antymajdanu” przeciwko prezydentowi Zełeńskiemu.
Głównymi liderami tego przedsięwzięcia na Ukrainie byli m.in. bliski Putinowi ukraiński polityk Wiktor Medwedczuk oraz liderzy najbardziej prorosyjskiego skrzydła parlamentarnego, Opozycyjnej Platformy „Za Życie” z Jewhenem Murajewym i Wadimem Rabinowiczem na czele. Według rosyjskich dziennikarzy antykorupcyjnych tylko w ciągu ostatnich siedmiu lat na działalność Departamentu V na Ukrainie przeznaczono ponad 5 miliardów dolarów. Pierwotnie w zarządzaniu tymi środkami uczestniczył także Władysław Surkow, autor koncepcji „Noworosji” i twierdzenia, że naród Ukraiński od dawna czeka na Putina jako na wyzwoliciela.
Cały ten pion, od najwyższego zwierzchnika, gen. Siergieja Besedy, po jego ukraińskich popleczników, od miesięcy wmawiał Putinowi, że ukraińska armia rozproszy się pod wpływem ofensywy wojsk rosyjskich, bo żołnierze mają „stabilne poglądy prorosyjskie” i mogą obrócić broń przeciwko rządowi w Kijowie. Według tych teorii wystarczyłoby, żeby Putin wypowiedział wojnę czy ogłosił „operację specjalną”, a następnie będzie mógł zacząć przygotowywać się do uroczystej parady zwycięstwa w Kijowie i powrotu wygnanego prezydenta Wiktora Janukowycza do Kijowa.
Jak odległy ten mit był od rzeczywistości, stało się jasne już po pierwszym tygodniu oporu Ukraińców. Putin wciąż nie może uwierzyć w klęskę swojej armii na Ukrainie i jak mantrę powtarza to, co donoszą mu jego skorumpowani generałowie: „wszystko idzie zgodnie z planem”, a walczą wyłącznie bojówki „nazistowskie”.
Banalny brak obiektywnej informacji potwierdziła reakcja Putina na próbę otwarcia mu oczu przez austriackiego kanclerza Karla Nehammera, który jako jedyny europejski polityk został osobiście przyjęty w Moskwie 11 kwietnia 2022 roku. Zresztą, jak podaje Wladimir Osieczkin, założyciel portalu praw człowieka gulagu.net, minister spraw zagranicznych Austrii Alexander Schallenberg powiedział kolegom z krajów Unii Europejskiej, że prezydent Rosji „nie przebywa w świecie realnym”.
W następstwie fiaska wsparcia informacyjnego „operacji specjalnej” Putin rozpoczął masową czystkę personelu FSB. Ponad 150 osób, głównie z Departamentu 5, zostało aresztowanych, w tym generał Beseda, jak donosi dziennikarz śledczy Christo Grozev z kolektywu Bellingcat.
Dr Dmytro Rybakow, mieszka w Kijowie. Jest dziennikarzem ekonomicznym. Współpracuje z Mind.ua. Absolwent Instytutu historii Uniwersytetu Jagiellońskiego i oraz Kyiv School of Economics
Nie ma wątpliwości, że wszystkie te pałacowe kłótnie, korupcja na szczycie rosyjskiego Ministerstwa Obrony, a także wewnętrzna korupcja na niższych szczeblach armii, w tym kradzież paliwa i części zamiennych, już w znacznym stopniu przyczyniły się do osłabienia rosyjskich sił okupacyjnych. Co więcej, jest to fiasko, które przybliża strategiczne zwycięstwo krajów demokratycznych w wojnie z rosyjskim neoimperializmem nawet bez ich aktywnego udziału.