Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Łotwa przed jesiennymi wyborami. Kto głosuje na rosyjskojęzyczne partie?
Choć stanowią prawie 40% ludności Łotwy, ich reprezentantów we wszystkich gabinetach po 1990 roku można by policzyć na palcach jednej ręki. Rosyjskojęzyczni to w większości spadek po trwającej pół wieku okupacji sowieckiej, a dla łotewskiej klasy politycznej – wyrzut sumienia. Przez dziesięć lat Nił Uszakow był rosyjskim merem Rygi, ale ten fakt zawdzięczał tylko zdominowaniu miasta przez rosyjskojęzycznych i znalezieniu partii łotewskiej, która wsparła jego rządy.
Saemas - sejm na Łotwie w trakcie debaty nad usunięciem z przestrzeni publicznej symboli sowieckich (fot. Twitter)
„Mamy trzy warunki wejścia Zgody do rządu – przez lata mówili mi politycy łotewscy. – Uznanie faktu okupacji sowieckiej z 1940 roku, przyznanie, że łotewski powinien być jedynym językiem urzędowym, a także zerwanie współpracy z Jedną Rosją Władimira Putina”. Od ponad dziesięciu lat był to stały zestaw oczekiwań ze strony partii łotewskich wobec ugrupowania kierowanego przez Łotysza Jānisa Urbanovičsa i Rosjanina Niła Uszakowa
Najbliżej wejścia do wspólnego rządu z łotewską centroprawicą partia była w 2011 roku, gdy wciąż obowiązywał obamowski „reset” w stosunkach z Federacją Rosyjską, a prezydent Valdis Zatlers jeździł do Moskwy. Wtedy jednak narodowcom, którzy odnieśli o wiele słabszy wynik, udało się przekonać Zatlersa, lidera świeżo powstałej Partii Reform, że lepiej rządzić w gronie ściśle łotewskim. Dwa lata później nastąpił Euromajdan, a w 2014 roku – aneksja Krymu i wojna na Donbasie. O wejściu rosyjskojęzycznych do rządu Łotwy nie wypadało już wtedy rozmawiać.
Podział na „naszych” i „nienaszych”
Magdalena Solska jest doktorką politologii na Uniwersytecie we Freiburgu. Kilka lat temu napisała pracę na temat życia politycznego Litwy, Łotwy i Estonii. Interesował ją cleavage, czyli podział społeczno-polityczny społeczeństw bałtyckich. O ile w Polsce i na Litwie główną osią podziału były przez lata kwestie historyczne („Solidarność” vs Sojusz Lewicy Demokratycznej lub „Sąjūdis” vs Litewska Partia Socjaldemokratyczna), to na Łotwie i w Estonii – szwy narodowościowe. Na Łotwie niepodległość kraju została wsparta w 1990 roku przez Łotewski Front Narodowy, z którego powstały później zwyczajne partie polityczne, kierujące swój program do ludności łotewskiej. Z kolei z Równouprawnienia, wspierającego pozostanie Łotewskiej SRR w ramach Związku Sowieckiego, wyłoniły się ugrupowania apelujące do rosyjskojęzycznych. W latach 90. w sejmie zasiadała już Partia Zgody Narodowej, która później przekształciła się w szeroki ruch O Prawa Człowieka w Zjednoczonej Łotwie. Z tego ruchu w 2005 roku wykluło się Centrum Zgody, istniejące do dziś pod nazwą Socjaldemokratyczna Partia „Zgoda”.
Zgoda od zawsze jest w opozycji w sejmie, ale obecnie rządzi dwoma samorządami we wschodniej Łotwie (w Dyneburgu i Rzeżycy). W 2009 roku partia wygrała wybory w Rydze, a jej lider Nił Uszakow został merem. Podczas dziesięcioletnich rządów Zgody nie brakowało kontrowersji. Najbardziej znana sprawa korupcyjna wybuchła w 2015 roku i była związana z „nanotechnologią”, której miano używać do czyszczenia autobusów, trolejbusów i tramwajów. Okazało się, że była to zwykła woda. Wyciekło przez nią 400 tysięcy euro. W grudniu 2018 roku media wykryły kolejną aferę: do ryskich samorządowców miało trafić 800 tysięcy euro łapówki za ustawienie przetargów na miejską komunikację. Sprawa zakończyła się „ucieczką” mera Niła Uszakowa i jego zastępcy Andrisa Ameriksa do europarlamentu. Rok później zmieniła się koalicja rządząca Rygą.
W Estonii sytuacja była odmienna. Generalnie zanotowano tam większe poparcie dla niepodległości, także wśród rosyjskojęzycznych. Przez szereg lat do parlamentu w Tallinnie wchodziły partie rosyjskie, jednak nie cieszyły się wielką popularnością. Obecnie w kraju nie ma ani jednego ugrupowania, które odwoływałoby się stricte do ludności rosyjskiej, istnieje wszak Partia Centrum, na którą głosują estońscy Rosjanie. Podpisała ona w 2004 roku porozumienie z Jedną Rosją. Od łotewskiej Zgody odróżnia ją to, że wywodzi się z ruchu niepodległościowego, a jej wieloletnim przewodniczącym był Edgar Savisaar, działacz Estońskiego Frontu Narodowego, pierwszy premier wolnej Estonii. Kolejna różnica to fakt, że na Partię Centrum wciąż głosują głównie Estończycy, zaś na Zgodę przede wszystkim rosyjskojęzyczni. Politolog z Uniwersytetu Tallińskiego Tõnis Saarts jako sekret sukcesu centrystów wymienia ich korzenie w Estońskim Froncie Narodowym, a także fakt, że nigdy nie byli postrzegani jako partia etniczna.
Umiarkowana Zgoda i radykałowie krymscy
„Na Łotwie mamy obecnie dwie partie odwołujące się do elektoratu rosyjskiego. Radykalny Rosyjski Związek Łotwy, który wsparł aneksję Krymu, oraz Socjaldemokratyczną Partię Zgoda, lawirującą między rosyjskością a europejskością – mówi mi łotewski socjolog Mārtiņš Kaprāns. – Przeciętny wyborca Zgody to człowiek pragmatyczny, nieskory do sporów ideologicznych, skoncentrowany na sprawach socjalnych”. Inaczej niż zwolennik Rosyjskiego Związku Łotwy, który otwarcie wspiera nadanie językowi rosyjskiemu oficjalnego statusu, a w dniu zwycięstwa jego członkowie przypinają wstążeczkę georgijewską.
Kolejna sprawa, która odróżnia dwa ugrupowania, to elektorat łotewski. O ile na partię Tatiany Żdanok, europosłanki, która jeździła na Krym i do Syrii, Łotysze nie głosują, to Zgoda wciąż ma znaczący odsetek wyborców łotewskich, większy w wyborach samorządowych, nieco mniejszy w parlamentarnych. Co ich przyciąga do partii? Głównie sprawy socjalne. „Mer Rygi Uszakow spodobał mi się, bo dał prawo uczniom i emerytom do bezpłatnego transportu miejskiego” – mówiła mi parę lat temu jedna z działaczek Związku Polaków na Łotwie.
Choć małe ugrupowanie Postępowi, łotewski odpowiednik partii Razem, wskazuje, że Zgoda tak naprawdę nie jest lewicowa, tylko etniczna, to faktem jest, że wielu ryżan do partii Uszakowa przyciągnął właśnie wizerunek ugrupowania troszczącego się o najsłabszych. Ta lewicowość – rzekoma czy nie, nieważne – to kolejna przyczyna, poza współpracą z partią Putina, wsparciem niefortunnego referendum o dwujęzyczności w 2012 roku czy niedookreśleniem w sprawie okupacji Łotwy przez Sowietów, dla której łotewskiej centroprawicy ciężko było się porozumieć ze Zgodą.
„Ta partia miała szansę wejść do rządu w 2011 roku, gdy tworzył go prezydent Valdis Zatlers, niestety nie weszła i później obraziła się” – mówi Kaprāns. Wtedy Zgoda wygrała wybory, uzyskując prawie trzysta tysięcy głosów, co przełożyło się na 28,4% poparcia. Trzy lata później oraz w 2018 roku Zgoda także była na pierwszym miejscu, ale już nigdy nie zyskała tak dobrego wyniku. Odrzuceni przez łotewską centroprawicę politycy partii rosyjsko-łotewskiej w ramach odwetu wsparli w 2012 roku referendum na temat nadania językowi rosyjskiemu statusu państwowego. Była to inicjatywa rosyjskich radykałów, dlatego politycy łotewscy nie mogli długo zrozumieć, że poparli ją pozujący przez lata na umiarkowanego działacza mer Rygi Nił Uszakow oraz Jānis Urbanovičs, polityk związany wcześniej z Komsomołem, ale unikający kontrowersji.
Największy błąd Zgody?
„To był największy błąd Zgody, który pokutuje do dziś – mówi mi Igor Watolin, działacz ruchu EuroRussians, luźnego stowarzyszenia łotewskich Rosjan negatywnie ustosunkowanych do reżimu panującego w Rosji. – Przez to, że Zgoda w gruncie rzeczy dobrze się czuje w ławach opozycji, a umiarkowanej prawicy brakuje głosów w sejmie, Łotwą w każdej kadencji współrządzą nacjonaliści, którzy prowadzą specyficzną politykę wobec mniejszości rosyjskojęzycznej, choćby w dziedzinie edukacji”.
Celem Zjednoczenia Narodowego, na którego czele stoją łotewscy radykałowie tacy jak Raivis Dzintars czy Jānis Dombrava, jest zepchnięcie mniejszości rosyjskiej na kompletny margines. Partia opowiada się od lat za całkowitym przejściem na język państwowy w edukacji. Te idee podłapali już dawno politycy umiarkowanych partii. W 2018 roku z inicjatywą przejścia na język państwowy w nauczaniu wystąpił minister Kārlis Šadurskis, reprezentujący Jedność, mniej radykalną partię łotewską. Zgoda głosowała wtedy przeciwko, ale jej protesty były niemrawe. O wiele bardziej w walkę z ustawą zaangażował się Rosyjski Związek Łotwy, co pozwoliło jego liderce Tatianie Żdanok ponownie dostać się do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku.
„Zgoda w 2018 roku zachowała się bardzo umiarkowanie” – potwierdza Mārtiņš Kaprāns. W dużej mierze wynika to z faktu, że coraz więcej obywateli Łotwy rozumie konieczność przejścia na język państwowy w edukacji.
Przyznaje to nawet wielu Rosjan, którzy nie chcą wszakże, by decyzję wprowadzać za pomocą młoda pneumatycznego.
W 2018 roku Zgoda po raz kolejny przeprowadziła lifting. Wpisała na swoją listę wyborczą o wiele więcej nazwisk łotewskich niż miała do tej pory w zwyczaju, na kandydata do prezydentury wystawiła łotewskiego biskupa baptystycznego Pēterisa Sproģisa, zaś na premiera byłego lidera liberalnej Partii Reform Vjačeslavsa Dombrovskisa. Niewiele to pomogło, bo koalicję i tak sformowało pięć partii etnicznie łotewskich.
Dombrovskis, jeden z niewielu polityków narodowości rosyjskiej, któremu udało się po 1990 roku objąć funkcję ministra, a nawet zostać liderem partii łotewskiej, bardzo szybko odszedł ze Zgody, powołując do życia własne kanapowe ugrupowanie. W 2015 roku napisał ciekawy tekst, przedrukowany także po polsku, że Łotwa przegrała swoją szansę przez „łotewską psychozę”.
Współpraca z Jabłokiem
Borys Cylewicz jest politykiem rosyjskojęzycznym, zasiadającym w sejmie od lat 90., obecnie chyba największym przeciwnikiem wojny na Ukrainie w szeregach Zgody, za co zbiera w internecie cięgi od rosyjskich radykałów. Chętnie zgadza się na rozmowę z „Nową Europą Wschodnią”. Zapytałem go o błędy, które popełniła Zgoda, choćby w relacjach z Federacją Rosyjską. Przez lata partia miała porozumienie z Jedną Rosją, którego nie zerwała nawet po aneksji Krymu i wojnie w Donbasie, a od dawna był to przecież warunek wejścia do rządu łotewskiego. Cylewicz zauważa, że także Zachód początkowo nie był skory do radykalnych kroków wobec Putina.
„Zgoda sformułowała swoje stanowisko jednoznacznie: aneksja Krymu jest bezprawna i stanowi akt agresji ze strony Rosji. Krym jest terytorium Ukrainy. To było właściwe. Nie było sensu konkurować w użyciu najpotężniejszych epitetów. Nikt nie wiedział, co stanie się w 2022 roku, europejscy przywódcy wraz z sankcjami starali się prowadzić dialog z Rosją, szukali pokojowego rozwiązania. Stanowisko Zgody było w pełni kompatybilne z tą strategią”. Cylewicz broni porozumienia Zgody o współpracy z Jedną Rosją, zerwanego dopiero w 2017 roku: „Kontakty z problematycznym sąsiadem są zawsze niezbędne na wszystkich poziomach, także międzypartyjnym, zresztą wcześniej mieliśmy podpisane porozumienie z partią Jabłoko, dopóki nie rozpadło się i nie wypadło z parlamentu”.
Jaka przyszłość Zgody?
Po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej w lutym 2022 roku partia rzeczywiście zajęła zdecydowane stanowisko wymierzone w Federację Rosyjską. Wcześniej Zgoda ustami mera Niła Uszakowa wypowiadała się wielokrotnie przeciwko sankcjom na Rosję, jako szkodzącym głównie gospodarce łotewskiej.
Zgoda popiera dziś politykę Unii Europejskiej wobec Rosji, choć jednocześnie zdecydowanie dystansuje się od takich pomysłów jak zakaz świętowania dnia zwycięstwa czy wyburzania pomników armii sowieckiej. Według sondaży partia ma dziś jednak o połowę mniejsze poparcie niż w 2018 roku. Coraz silniejszy staje się Rosyjski Związek Łotwy Tatiany Żdanok.
„Poparcie dla Zgody spadnie, bo wielu jej wyborców nie ocenia tak negatywnie wojny w Ukrainie jak władze tej partii” – mówi mi łotewski politolog Filips Rajevskis. „Sądzę, że w nowym sejmie raczej zobaczymy także Rosyjski Związek Łotwy z ich wstążeczkami georgijewskimi” – dodaje Mārtiņš Kaprāns. „Byłoby jednak nieprofesjonalne już teraz mówić, że na pewno nic się nie zmieni w poparciu dla Zgody” – niuansuje Rajevskis. Ostatnio media społecznościowe obiegły zdjęcia traktora usuwającego kwiaty złożone 9 maja pod ryskim Pomnikiem Zwycięstwa. Opublikowana przez Zgodę fotografia zradykalizowała elektorat rosyjskojęzyczny, choć na razie protesty mają miejsce głównie w internecie. Podobnie jak decyzja rady miejskiej Rygi i Sejmu Łotwy o wyburzeniu ustawionego w 1985 roku monumentu. To może pomóc Zgodzie, choć więcej pomoże prawdopodobnie Żdanok.
Borys Cylewicz nie boi się o wynik w jesiennych wyborach. „Popieramy decyzje i działania rządu mające na celu pomoc Ukrainie i zwiększenie zdolności obronnych Łotwy. Ale kategorycznie sprzeciwiamy się próbom karania łotewskich Rosjan za działania Putina. Jesteśmy przeciwko likwidacji pozostałości edukacji w językach mniejszości i burzeniu pomników zwycięstwa nad nazizmem. Ci, którzy popierają agresję Putina, nie są naszymi wyborcami, podobnie jak ci, którzy uważają Rosjan za zagrożenie, a nie równych obywateli demokratycznego państwa” – deklaruje.
Wszystko wskazuje na to, że Zgoda i tak nie wejdzie jesienią do rządu. Po wojnie w Ukrainie nieufność wobec Rosjan zwiększyła się jeszcze bardziej, więc niezależnie od tego, ile razy Zgoda potępi wojnę, większych nadziei dla nich nie ma. Pytanie, czy znajdą się w rządzie rosyjskojęzyczni ministrowie, których przez 30 lat można było szukać ze świecą. Tydzień temu narodowcy doprowadzili do dymisji minister spraw wewnętrznych Marii Gołubiewej, jedynej Rosjanki w rządzie Krišjānisa Kariņša. Powodem nie były jednak kwestie narodowościowe, tylko nieumiejętne radzenie sobie z kryzysem wokół dnia zwycięstwa.
Tomasz Otocki - zastępca redaktora naczelnego Przeglądu Bałtyckiego, członek zarządu Fundacji Bałtyckiej. O krajach bałtyckich pisze od 2010 roku, związany m.in. z Programem Bałtyckim Radia Wnet, Nową Europą Wschodnią, a także polskimi portalami na Litwie. Współpracuje również z drukowaną prasą polonijną (Wilno, Dyneburg, Brześć n/Bugiem). Najbardziej interesuje go tematyka łotewska. także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.
Partia łotewskich nacjonalistów uznała, że służby podlegające minister spraw wewnętrznych zbyt liberalnie obchodziły się z Rosjanami, którzy próbowali złamać prawo i złożyć kwiaty pod pomnikiem zwycięstwa.
Akurat partia Gołubiewej, liberalna koalicja Attīstībai/Par!, mogłaby przyciągnąć więcej rosyjskojęzycznych.
Głosuje na nich wielu młodych Rosjan, podobnie jak na lewicową partię Postępowi. Ale kto ma dziś siłę rozmawiać o większej inkluzyjności, jeśli na Ukrainę lecą rakiety?