Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Kreml / 19.07.2022
Michał Kacewicz

Ławrow i Zacharowa: rosyjski balet niedyplomatyczny

Rosyjska dyplomacja zawsze była uznawana za cyniczną, a nawet brutalną. Wojna na Ukrainie sprawiła, że Siergiej Ławrow jest w świecie dyplomacji postacią toksyczną i stoi na czele ministerstwa gróźb i frustracji, a nie resortu spraw zagranicznych. Maria Zacharowa, rzeczniczka tego resortu bez wahania mówi to, co myśli czym wzbudza coraz więcej pytań o swoje zdrowie.
Foto tytułowe
Siergiej Ławrow (po lewej) z Władimirem Putinem (fot. Shutterstock)

Na początku sierpnia Siergiej Ławrow nagle opuścił szczyt G20 (dwudziestu największych gospodarek świata) na indonezyjskiej wyspie Bali. Nie wziął udziału w oficjalnym obiedzie i wieczornej sesji szczytu. Wokół obecności Ławrowa narosło sporo kontrowersji jeszcze przed szczytem. Część dyplomatów z krajów zachodnich groziła bojkotem spotkania G20. Tuż po otwarciu obrad szczytu ministrowie spraw zagranicznych z innych państw odmówili udziału w tradycyjnej sesji fotograficznej. Tylko dlatego, że nie chcieli być na zdjęciu z Ławrowem.

Dyplomaci unikali rozmów w kuluarach z rosyjskim ministrem. A na sesjach plenarnych Ławrow musiał wysłuchiwać tyrad o rosyjskiej agresji na Ukrainę. Nerwowo wertował wówczas dokumenty, odwracał wzrok. Był wyraźnie poirytowany. Ostatecznie Ławrow uciekł ze szczytu. Wyszedł z sali posiedzeń i pojechał prosto na lotnisko akurat wtedy, gdy zaczynało się wideo wystąpienie Dmytro Kułeby, szefa ukraińskiego MSZ.

Dla rządzącego rosyjską dyplomacją od 18 lat Siergieja Ławrowa szczyt na Bali okazał się upokarzającą katastrofą. Nie pierwszą i pewnie nie ostatnią. Przez wiele lat był uznawany za wytrawnego lisa dyplomacji. Ma opinię skrajnego cynika potrafiącego twardo forsować rosyjskie interesy. Na forum międzynarodowym potrafił neutralizować skutki neoimperialnej polityki Władimira Putina. Takie też miał zadanie. Putin wszczynał wojny, ścigał i zabijał nieprzychylnych mu ludzi za granicą, czym wywoływał oburzenie świata. Ławrow miał załatwiać, by oburzenie nie przerodziło się w solidarną współpracę świata przeciw Rosji. Miał rozbijać sojusze, przekonywać, że Rosja ma prawo osiągać cele w polityce zagranicznej swoimi metodami i mieć swoje strefy wpływów. Ławrow był w tym skuteczny.

Wojna Rosji przeciw Ukrainie obnażyła jednak jego prawdziwą twarz. Nie jest już postrzegany, jako as dyplomacji. Nie jest już bardziej cywilizowaną twarzą Kremla, rozumiejącą argumenty świata demokratycznego.

Dziś już nie ma wątpliwości, że Ławrow jest tylko posłusznym wykonawcą woli Putina. Tak samo wierzy w misję wyrąbania dla Rosji pozycji na świecie za pomocą agresji. Jego pewność siebie, wynikającą przecież z faktu, że zawsze może postraszyć bronią atomową, nie budzi już fascynacji, a cynizm biorący się z długich lat spędzonych w radzieckiej, a potem rosyjskiej dyplomacji, budzi obawy, jak daleko się może posunąć dyplomatyczna ręka Kremla.

Mister niet

W czasach, gdy był przedstawicielem Rosji w ONZ, dyplomaci nazywali go „Mister niet”, czyli „Pan Nie”. Tak samo, jak niegdyś Andrieja Gromykę, radzieckiego ambasadora w ONZ w powojennym okresie. Gromyko znany był z tego, że sprzeciwiał się i wetował wszelkie inicjatywy Zachodu. Ławrow robił podobnie. I podobnie jak Gromyko, z kwatery ONZ w Nowym Jorku zawędrował do najważniejszego, ministerialnego gabinetu w stalinowskim pałacu (z tej samej serii, co warszawski Pałac Kultury i Nauki) na placu Smoleńskim, w Moskwie.

Do siedziby ministerstwa spraw zagranicznych.

Pochodzący z Tbilisi z inteligenckiej rodziny (jego ojciec był Ormianinem) Ławrow wybrał karierę w dyplomacji. Początkowo po studiach w kuźni kadr dyplomatycznych, MGIMO (Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych) , trafił na placówkę na Sri Lance. To z uwagi na języki, których się uczył na studiach: syngaleski i tamilski. Już na początku lat 80. zdobył posadę w uznawanej za bardzo prestiżową placówce, ambasadzie ZSRR przy ONZ. Schyłkowy okres radzieckiego imperium spędził w USA. W jelcynowskiej Rosji najpierw został wiceministrem spraw zagranicznych w resorcie Andrieja Kozyriewa. W 1994 r. wrócił do Nowego Jorku na dziesięć lat. Tym razem jako ambasador Rosji przy ONZ. I to właśnie wtedy zasłynął, jako wyjątkowo asertywny dyplomata. Był to czas, kiedy Rosja już zaczynała przeciwstawiać się Zachodowi. Choćby w kwestiach Bliskiego Wschodu, byłej Jugosławii, czy Czeczenii. Putin dostrzegł Ławrowa i uznał, że taki dyplomata jest mu potrzebny na czele resortu spraw zagranicznych.

Wyjątek w elicie putinowskiej Rosji?

Światowe media bardzo długo patrzyły na Ławrowa inaczej, niż na resztę putinowskiej elity. Bo różnił się od „kagiebistów” Putina, którzy opanowali Kreml. Trudno ocenić, czy pracując w dyplomacji, nie miał nic wspólnego z radzieckimi i rosyjskimi służbami. A jednak Ławrow był z pozoru inny. Długo udawało mu się zachować wizerunek „oświeconego” dyplomaty tylko dlatego, że przez pierwsze lata rządów Putina na Zachodzie żywe były złudzenia, że z Rosją da się dogadać. Mimo wielu sygnałów, że jest inaczej. A Ławrow był od „dogadywania się” i potrafił to robić. Zresztą inny, niż typowy dla kremlowskich dygnitarzy wizerunek doceniali również podwładni. Młodzi dyplomaci opowiadali, jak w pierwszych latach w ministerstwie, Ławrow wychodził na korytarze MSZ zapalić i rozmawiał z szeregowymi pracownikami resortu.

Mimo zdobytego na placówkach w USA luzu, Ławrow pozostał w rzeczywistości typowym członkiem putinowskiej elity. Mentalnie tkwił w epoce ZSRR. Podobnie, jak inni ludzie Putina, potrafił świetnie zadbać o swoich najbliższych i ustawić swój „klan”. Jekaterina Ławrowa, córka urodzona w USA w czasach, gdy pracował w ONZ, jest bardzo zamożną bizneswoman, prowadziła m.in. rosyjski oddział domu aukcyjnego Christie’s, a jej mąż to bankier Aleskander Winokurow. Obecnie są objęci zachodnimi sankcjami. Ławrow ma i drugą, ukrywaną rodzinę. Mimo że minister nie jest formalnie rozwiedziony, od wielu lat żyje z zatrudnioną oficjalnie w MSZ Swietłaną Poliakową. Lata ona często z nim po świecie, albo sama – rządowym samolotem. Jej córka Polina mieszkała do niedawna w Londynie, gdzie wiodła życie milionerki, kupowała luksusowe apartamenty. Partnerka ministra posiada liczne nieruchomości pod Moskwą i, mimo że była tylko skromną urzędniczką, dysponuje bajecznym majątkiem. Przyszywana rodzina ministra trafiła na listę sankcji, a władze brytyjskie zajęły nieruchomości nieoficjalnej córki Ławrowa.
Marija Zacharowa od siedmiu lat jest rzecznikiem resortu dyplomacji

Masza żenada

Rzecznicy w ministerstwach spraw zagranicznych zwykle służą do tego, by tonować i łagodzić jakąś np. ostrą wypowiedź szefa. W Rosji jest odwrotnie. Marija Zacharowa od siedmiu lat dowodzi polityką informacyjną resortu Ławrowa. Zasłynęła już tańczeniem „kalinki”, występami w stanie wskazującym, a ostatnio opublikowała na swoim profilu społecznościowym filmik na którym dość lubieżnie zajada się truskawkami. „Masza”, jak ją często nazywają media, budzi politowanie, żenuje, ale przede wszystkim jest od tego, by straszyć i gromić Zachód. – Polscy politycy chodzą na amerykańskiej smyczy i upowszechniają ekstremistyczną ideologię, nienawiść i wszczynają konflikty, a teraz jeszcze grożą światu naruszeniem zasad nierozprzestrzeniania broni jądrowej i co najważniejsze, narażają polski naród na uderzenie – tak np. oświadczyła Zacharowa 12 czerwca. A to tylko mała próbka jej pozbawionych często sensu wypowiedzi. Nie o sens tutaj zresztą chodzi. Zacharowa ma uderzać w Zachód tak brutalnie, jak się da. Jeśli Ławrow mówi coś dosadnie, to „Masza” pójdzie kilometry dalej i „dorzuci do pieca”. Nazwie amerykańskiego prezydenta dziadkiem, zarzuci mu sklerozę, przepowie rozpad Wielkiej Brytanii i upadek USA. Zacharowa nie bawi się w finezyjne metafory i kurtuazję. Właściwie mówi językiem rosyjskiej ulicy. Prosto i dosadnie.

To co mówi nie ma już znaczenia dla dyplomatów. Jej zadaniem jest, by przekaz rosyjskiego MSZ o świecie był spójny z kremlowską propagandą, a nawet ją formował na odcinku zagranicznym. Stąd świat Zacharowej i Ławrowa to prosty podział: dobra Rosja walcząca z „faszystowską” nawałą wspieraną przez USA i sojuszników.
Michał Kacewicz - reporter i publicysta Biełsatu, zajmujący się tematyką wschodnią. Mieszkał i studiował w Rosji. Autor biografii Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.

Inne artykuły Michała Kacewicza

Zradykalizował się też Ławrow. Teraz nie ma już wyjścia i musi firmować kremlowską agresję. Tu nie ma miejsca na wiedeńską dyplomację. Pod tym względem kariera Siergieja Ławrowa zabrnęła w ślepą uliczkę. I zaczęła przypominać schyłkowy okres byłego ministra spraw zagranicznych Iraku Tarika Aziza. Iracki dyplomata długo grał rolę „cywilizowanej” twarzy reżimu dyktatora Saddama Husajna. Próbował tłumaczyć sens irackiej polityki.

Ostatecznie, po upadku dyktatury Husajna skończył w więzieniu z wyrokiem śmierci. Przed stryczkiem uratowała go śmierć w szpitalu.