Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Bistro / 13.10.2022
Adam Miklasz

Czech, Lech i Jedi. Ile jest Czecha w statystycznym Czechu?

Zbieranie przydatnych informacji o obywatelach jest jedną z ulubionych czynności każdej roztropnej władzy. Organizowane przez europejskie imperia spisy powszechne rozpalały emocje wśród wielu grup narodowych, marzących o uzyskaniu konkretnych przywilejów. Tymczasem zabawa w liczenie poddanych staje się obecnie przeżytkiem, przykrym obowiązkiem i kolejnym pretekstem do kręcenia beki. Całkiem nieźle widać to na przykładzie naszych południowych sąsiadów, Czechów.
Foto tytułowe
(fot. Shutterstock)

Ofensywę wesołków dało się zauważyć już po wynikach spisu przeprowadzonego w 2011 roku – szczególnie zaś w rubryce dotyczącej wyznania. Największą grupę stanowiły wówczas osoby niewierzące (34,5%), natomiast najczęstszym zadeklarowanym wyznaniem był katolicyzm (10,3%), który wyprzedził „osoby wierzące, niewyznające żadnej konkretnej religii” (6%). Natomiast aż 15 tysięcy respondentów (0,1%) zadeklarowało przynależność do wyznania Jedi. Oznacza to, że w Republice Czeskiej osób przywiązanych do kanonu moralnego zakonu z Gwiezdnych Wojen jest trzykrotnie więcej niż zadeklarowanych Romów. W zeszłorocznym spisie szeregi Jedi wzrosły do 21 tysięcy szabel – pardon, mieczy świetlnych – wyprzedzając wyraźnie Świadków Jehowy. Próba przejęcia ich wiernych przez miłośników Sithów [wiernych Ciemnej Stronie Mocy – przyp. red.] okazała się kompletną klapą, ich zadeklarowanych zwolenników jest w Czechach jedynie 516.

Kim jest statystyczny Czech?

Na szczęście nie wszystkie rubryki spisowe dawały wesołkom aż takie pole do popisu, dzięki czemu możemy – korzystając z oficjalnych wyników – stworzyć obraz przeciętnego Czecha. Jest on w 50,7% kobietą, a 49,3% mężczyzną. Nie jest już wcale młodzieniaszkiem – w stosunku do spisu przeprowadzonego w 2011 roku zestarzał się o 1,7 roku i jego wiek wynosi obecnie 42,7 lat. Statystyczna czeska kobieta jest lepiej wykształcona od statystycznego czeskiego mężczyzny. Ze wszystkich obywateli powyżej 15. roku życia 45,6% osób żyje w związku małżeńskim, natomiast aż dla 32,1 procent związek małżeński pozostaje jedynie wspomnieniem. Co piąty Czech przekroczył już 65. rok życia, a prawie połowa wszystkich obywateli mieszka w zaledwie czterech krajach (jednostka administracyjna odpowiadająca polskim województwom): środkowoczeskim, południowomorawskim, morawskośląskim oraz Pradze. Tyle suchych statystyk, musimy bowiem odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: ile jest Czecha w statystycznym Czechu?
(fot. Wikicommons)

Jest nas więcej! Ale kogo?

„Przybyło nas!” – trąbiły po ogłoszeniu wyników spisu ludności w 2021 roku czeskie media. Faktycznie, zestawiając wyniki zeszłorocznego spisu z tymi sprzed dekady, liczba obywateli wzrosła o ponad 87 tysięcy i liczy obecnie 10 524 167 osób. Liczby te skutecznie ukryły jednak niezwykle istotny szczegół, jaki można obnażyć, rzuciwszy okiem na rubrykę „narodowość”. Jest ona zaskakująca, wskazuje bowiem, że w ponaddziesięcioipółmilionowym społeczeństwie jedynie 57% obywateli (czyli niecałe 6 milionów) uważa się za Czechów! Czechów ubyło więc w stosunku do zeszłego spisu o prawie 700 tysięcy (taka liczba ludzi wystarczyłaby, aby powstało drugie największe miasto w Republice Czeskiej)! Jak to możliwe? Kto wypełnił ich miejsce? Czy doszło do imigracji na masową skalę?

Otóż nie! Większość grup narodowościowych zaliczyła tendencję spadkową. Narodowość morawską zadeklarowało 359 tysięcy osób (mniej o 162 tysiące w stosunku do 2011 roku), słowacką 96 tysięcy (mniej o ponad 50 tysięcy), niemiecką 9 tysięcy (mniej o ponad połowę). O znacznym wzroście można mówić jedynie w przypadku Ukraińców (ponad 78 tysięcy, co oznacza wzrost o 25 tysięcy – a są to dane jeszcze sprzed agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku) i Rosjan (25 tysięcy, czyli wzrost o ponad 8 tysięcy).

Kluczem do rozwiązania tej tajemnicy jest słowo: „nieokreślono”. Deklaracja narodowości, podobnie jak wyznania, była dobrowolna. Aż 3,3 miliona wszystkich obywateli nie miało wewnętrznej potrzeby wypełnienia tej rubryki.

Deklaratywność narodowościowa traci na znaczeniu

Niechęć do uczestnictwa w spisie i deklaratywności jest najwyraźniejsza wśród społeczności romskiej, której liczba szacowana jest nieoficjalnie na 200 do 300 tysięcy. Tymczasem zgodnie ze spisem ludności w 2021 roku w całej Republice Czeskiej żyje 4 458 obywateli pochodzenia romskiego. Widząc te wyniki, mieszkańcy okolic Ołomuńca, Uścia nad Łabą czy całego kraju morawsko-śląskiego jedynie uśmiechają się złośliwie, organizatorzy spisu bezradnie rozkładają ręce, a socjologowie i dziennikarze szukają przyczyn.

Ci niechętni Romom wskazują na ich nieumiejętność asymilacji i życia w nowoczesnym społeczeństwie. Bardziej przychylni twierdzą, że niechęć do deklaratywności wynika ze strachu i prześladowań. Być może mylą się jedni i drudzy, a zaskakujące wyniki mają najprostszą przyczynę – spora część Romów uważa się po prostu za Czechów?
Festiwal Romów w Brnie (fot. Shutterstock)

Tendencję wzrostową od kilku dekad zalicza natomiast społeczność wietnamska, która osiedla się w kraju nad Wełtawą, Łabą i Odrą już od lat 50. minionego stulecia. Dość powiedzieć, że Nguyen znajduje się w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych nazwisk w kraju. O skuteczności integracji świadczy kolejna statystyka – są trzecią najbardziej lubianą przez Czechów mniejszością narodową (po Słowakach i Polakach). Jednak obecny wynik (31 469 osób) również wydaje się niedoszacowany. Podobna, jak w przypadku całego społeczeństwa, niechęć do deklaratywności? Na pewno.

Ale jest jeszcze jedna przyczyna spadków, której doświadczyły niemal wszystkie grupy narodowościowe – z samymi Czechami włącznie. Wynika ona z nowego sposobu rachowania. Aby zrozumieć ten proces, musimy przyjrzeć się bliżej mniejszości polskiej.

Gra warta świeczki

Zdecydowana większość Polaków żyjących w Republice Czeskiej pochodzi z południowo-zachodniej części Śląska Cieszyńskiego – czyli miejsca zwanego Zaolziem. W 1900 roku, kiedy rozrzucone po całym obszarze imperium habsburskiego domostwa odwiedzali austriaccy rachmistrzowie, aż 60% mieszkańców Śląska Cieszyńskiego zadeklarowało polskojęzyczność (w spisach przeprowadzanych przez Austro-Węgry deklarowano język, nie narodowość). Kiedy w 1920 roku cała południowo-zachodnia część Śląska Cieszyńskiego trafiła pod administrację czeską, żyło tam około 150 tysięcy Polaków. Ich liczba z dekady na dekadę malała wskutek wyrafinowanej polityki czechizacyjnej. Polegała ona na „wykorzystywaniu każdej okazji do wzmocnienia czeskiego wpływu przy jednoczesnym zachowaniu pozorów bezstronności”, jak pisze Grzegorz Gąsior w sążnistej rozprawie Polityka narodowościowa państwa na czechosłowackim Śląsku Cieszyńskim w latach 1920–1938.

Tendencję spadkową Polaków żyjących we współczesnej Republice Czeskiej można było dostrzec, analizując wyniki ostatnich trzech spisów w latach 1991, 2001 i 2011 (kolejno: 59 , 52 i 39 tysięcy).

Polacy byli grupą, której nie było wszystko jedno, z kolejnym spadkiem mogła się przecież wiązać utrata przywilejów, zagwarantowanych mniejszościom narodowym (m.in. poprzez Europejską Kartę Języków Regionalnych lub Mniejszościowych). Dość skrupulatnie – w przeciwieństwie do poprzednich dekad – respektowanych przez państwo czeskie. Przekroczenie magicznego progu zadeklarowanych 10% gwarantuje mniejszości m.in. prawo do dwujęzycznych nazw ulic, komunikatów dworcowych, współfinansowaniu dwujęzycznych szkół, organizacji oraz możliwości komunikacji językiem mniejszości w lokalnych urzędach.

Polscy działacze postanowili zewrzeć szeregi. Mimo szalejącej pandemii i lockdownu przeprowadzono dość intensywną kampanię spisową, która była chwalona przez czeskie media za pozytywny przekaz, niekonfrontacyjność i nowoczesność.

– Moment na przeprowadzenie kampanii był wyjątkowo specyficzny, ponieważ na terenie Republiki Czeskiej wdrożono akurat bardzo surowe obostrzenia związane z pandemią – opowiada mi Mariusz Chybiorz, członek Centrum Polskiego przy Kongresie Polaków w Republice Czeskiej, organizacji odpowiedzialnej za prowadzenie tzw. kampanii spisowej. – Zdecydowaliśmy się więc na przeprowadzenie pozytywnej propolskiej kampanii przy wykorzystaniu mediów społecznościowych. Sporym atutem takiej metody było zaangażowanie całej społeczności polskiej w Republice Czeskiej. Działania zostały przyjęte pozytywnie również przez czeskich sąsiadów, a nawet przez osoby o polskich korzeniach, które przez kilka ostatnich dekad stały się zagorzałymi Czechami. Jedynie globalne korporacje nieco utrudniały nam zadanie – dodaje, mrugając żartobliwie okiem.

Odbiór samej kampanii był zdecydowanie pozytywny. Czy przełożyła się ona jednak na wyniki spisu ludności?

Umiarkowany sukces

Po ogłoszeniu wyników na Zaolziu rozgorzała dyskusja dotycząca ich interpretacji. Osoby widzące zazwyczaj szklankę do połowy pustą uważały, że 26 tysięcy zadeklarowanych Polaków w Republice Czeskiej oznacza porażkę i utrwalenie wysoce niepokojącej, regularnej tendencji spadkowej. Dominował jednak umiarkowany optymizm. Po pierwsze, udało się utrzymać 28 z 29 gmin, w których mniejszość polska stanowi ponad 10% (co gwarantuje utrzymanie wspomnianych wyżej przywilejów).

Drugi argument jest zdecydowanie istotniejszy i być może stanowi klucz do odpowiedzi na pytanie o tak ogromne spadki w deklaracjach o podłożu narodowościowym. Otóż wszystkie podane wyżej statystyki obejmują jedynie tych obywateli, którzy zadeklarowali (lub nie) jedną konkretną narodowość. Natomiast spis w 2021 roku był pierwszym, kiedy oficjalnie uznano deklaratywność dwunarodową. Kiedy dodamy ją do statystyk osób mających jedynie jedną zadeklarowaną narodowość okazuje się, że Czechów jest tak naprawdę o 382 tysiące, Morawian o 197 tysięcy, Niemców o 15 tysięcy, Romów o 17 tysięcy, a Słowaków o 66 tysięcy więcej.

Nowy trend – dwunarodowość

Więcej jest też Polaków i to o 11 416, co daje ogólną sumę 38 218 wszystkich obywateli Czeskiej Republiki narodowości polskiej. W takim przypadku tendencja spadkowa w stosunku do poprzedniego spisu jest śladowa i oznacza tylko tyle, że coraz większa liczba Polaków utożsamia się nie z jednym, a dwoma narodami. Jakimi? Oczywiście najwięcej z nich (niecałe 10 tysięcy, a prawie 6 tysięcy w samym morawskośląskim kraju), to Polako-Czesi. W zestawieniu znajdują się też osoby o narodowości polsko-śląskiej (547 osób), polsko-ukraińskiej (149), polsko-słowackiej (140), a nawet polsko-romskiej (15), polsko-żydowskiej (12), polsko-wietnamskiej (4) i polsko-rusińskiej (też 4).

– Wpisywanie podwójnej narodowości staje się standardem europejskim, czego akurat nie jestem zwolennikiem – mówi dr Józef Szymeczek, wiceprezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. – Przed spisem namawialiśmy rodaków, aby unikali wpisywania podwójnej narodowości. Mieliśmy obawy, że takie osoby, podobnie jak w poprzednich spisach, nie będą uznawane jako członkowie mniejszości. Ze względu na to, że prawa mniejszości zależne są od liczb, jakie wykażą statystyki (na zasadzie: im nas więcej, tym większe mamy prawa), byłoby to wysoce niekorzystne. Okazało się jednak, że osoby deklarujące dwie narodowości są zaliczane do mniejszości, dzięki temu wynik spisu nie jest dla polskiej społeczności niekorzystny.

Wygląda na to, że w najbliższych dekadach przyszli rachmistrzowie powinni wziąć do serca ten nie tylko czeski, ale zapewne i paneuropejski fenomen.

Adam Miklasz pisarz, dziennikarz. Mieszka w Cieszynie. Interesuje się historią, kulturą i piłką nożną w środkowej Europie i na Bałkanach. Jego najnowsza książka to Řezaný świat. Osobisty przewodnik po Śląsku Cieszyńskim

W kurczącym się, zglobalizowanym świecie, przynależność do więcej niż jednej grupy narodowościowej staje się powoli normą – czy się to komuś podoba, czy nie. Stoi ona też w kontrze do innego opisywanego wyżej trendu – beznarodowości. Co jest atrakcyjniejsze?