Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 22.11.2022
Ivan Zhyhal
Europa ma problem z Białorusią. Obojętność popycha ją w złym kierunku
Buntując się przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim w 2020 roku, Białorusini zaakcentowali swą odrębność wobec Rosjan. Współudział ich kraju w inwazji na Ukrainę kreśli dla nich zły scenariusz na przyszłość. Jego ziszczenie się zależy nie tylko od liczby Białorusinów podkreślających swoją europejskość, ale także od liczby Europejczyków, którzy znajdą odwagę, żeby to przyznać.
(Shutterstock)
Powieść Ihara Babkou Adam Kłokocki i jego cienie z 2001 roku opowiada m.in. o doktorze Stefanie D. – białoruskim filozofie i publicznym intelektualiście z doświadczeniem więziennym, który w 1994 roku przyjeżdża do Londynu, aby prowadzić kurs na uniwersytecie (z kontekstu można wywnioskować, że to London School of Economics) pod nazwą „Europa Wschodnia: historia i metafizyka regionu”.
Jego kontrakt z uczelnią jest przewidziany na rok, z automatycznym przedłużeniem, jeśli żadna ze stron nie będzie miała zastrzeżeń. Stefan D. właśnie zaczyna semestr, gdy wojska rosyjskie zajmują Białoruś. Na ekranie telewizora obserwuje, jak piąty korpus czołgów armii rosyjskiej wkracza do Mińska, i komentuje: „zaczynał się czwarty rozbiór Europy Wschodniej”. Początkowo białoruski intelektualista budzi ostrożne współczucie, ale wkrótce jeden z kolegów informuje go, że „kontraktu raczej nie da się przedłużyć na kolejny rok: nikt nie miał już interesu w finansowaniu zjaw czy snów – szczególnie długich snów o istnieniu”.
Mapa i terytorium
Adam Kłokocki i jego cienie jest, jak słusznie zauważa krytyk literacki Jan Maksymiuk, pierwszą postmodernistyczną powieścią w języku białoruskim, co jest tym ciekawsze, że kultura białoruska nie miała szczęścia doczekać się ani jednej powieści modernistycznej (choćby dlatego, że większość zdolnych do tego autorów została moralnie i fizycznie zniszczona podczas represji stalinowskich). Biorąc pod uwagę, że urodzony w 1964 roku Ihar Babkou jest pionierem teorii postkolonialnej na Białorusi, nie dziwi, że jego powieść pełna jest rozumowań i uwag na temat problematycznej podmiotowości ziem białoruskich, ich podporządkowania i przynależności do różnych porządków symbolicznych (czy to Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów, czy Imperium Rosyjskiego i Związku Radzieckiego) oraz wiecznego istnienia w przestrzeni między Wschodem a Zachodem, które same w sobie są dość wątpliwymi konstruktami intelektualnymi.
Lekko parafrazując stwierdzenie semiotyka Alfreda Korzybskiego, można powiedzieć, że mapa Europy nie pokrywa się z jej terytorium. Innymi słowy, istnieje znaczna rozbieżność między graficznym przedstawieniem Europy a jej postrzeganiem jako spójnej przestrzeni, z którą kojarzony jest określony typ kultury czy system wartości. Z kolei pytanie o Europę staje się szczególnie ostre na jej wschodnich peryferiach, gdzie przynależność do niej nie jest oczywista. W szczególności zwracał na to uwagę białoruski socjolog Aliaksei Lastouski w krytycznym eseju Kontury geografii symbolicznej: Czechy + Białoruś = Europa? z 2011 roku, w którym porównywał doświadczenia postkomunistycznych Czech i Białorusi w ich walce o swoją „europejskość”. Słusznie wskazując, że Europa jest konstruktem symbolicznym, którego granice są określone historycznie i politycznie, socjolog podkreślał, że dyskusje o Europie i europejskości nie są abstrakcyjnym i pustym gadulstwem, ale „dotykają samego nerwu geopolitycznego statusu naszych krajów, których «europejskość» nie jest bynajmniej wrodzona i nieodłączna – trzeba jej bronić i o nią walczyć”.
Podczas gdy doświadczenie czeskie w walce o Europę było udane, doświadczenie białoruskie okazało się żałosne. Będąc geograficznie częścią Europy (co również bywa kwestionowane), Białoruś z jednej strony prawie zawsze wypada z niej symbolicznie, a z drugiej – jest nieustannie zmuszana przez wysiłki miejscowych intelektualistów do deklarowania przynależności do niej, czego adresatem jest przede wszystkim Europa jako znaczący Inny.
Unieważniony bunt
Wymyślona przez Ihara Babkowa historia białoruskiego intelektualisty Stefana D. z lat 90. XX wieku, którą można przeczytać w równym stopniu jako opowieść o lękach Białorusi przed Rosją i jej imperializmem, jak i o zlekceważeniu przez Europę jej przedmieść, ożyła w 2022 roku, jednak przy jednej ważnej osobliwości. W lutym 2022 roku rosyjskie czołgi wtargnęły na Ukrainę z terytorium Białorusi, a ta stała się wspólnikiem rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie. Choć nie jest przesadą stwierdzenie, że po wydarzeniach 2020 roku, kiedy to Rosja podjęła ogromne wysiłki, aby zapewnić dalsze istnienie reżimu Łukaszenki (a Zachód niewiele zrobił, aby temu zapobiec), Białoruś została niemal całkowicie podporządkowana Rosji, nie zmienia to faktu, że perspektywy europejskiej przyszłości Białorusi stały się teraz jeszcze bardziej odległe.
Wydarzenia z 2020 roku można opisać w kategoriach jeśli nie rewolucji postkolonialnej, to przynajmniej buntu postkolonialnego z konsekwencjami w postaci 1425 więźniów politycznych, ponad 40 tysięcy osób zatrzymanych w ciągu ostatnich dwóch lat i kilkuset tysięcy Białorusinów zmuszonych do opuszczenia kraju. Bunt ten wreszcie pozwolił odejść od postrzegania Białorusinów jako prawie Rosjan lub jakiejś niezrozumiałej masy ludzi pozbawionych podmiotowości, jednak inwazja na Ukrainę – jak się wydaje – przywróciła wszystko do pierwotnego stanu.
Białorusini, których walka o wolność była do niedawna podziwiana, zaczęli być postrzegani jako bierni uczestnicy wojny, którzy nie są lepsi od Rosjan lub są do nich podobni. Dlatego nie dziwi na przykład, że pisarz Alhierd Bacharewicz odczuwa złość i frustrację, komentując coraz częstsze przypadki dyskryminacji Białorusinów za granicą. Bacharewicz, prawdopodobnie jeden z najbardziej znanych na świecie współczesnych pisarzy białoruskich (którego wydana w 2017 roku 900-stronicowa dystopijna powieść Psy Europy została na początku tego roku uznana na Białorusi za materiał ekstremistyczny), zmuszony do opuszczenia kraju jesienią 2020 roku, nie przestaje powtarzać, zwracając się do zachodnich odbiorców, że Białoruś to Europa i nie ma innej drogi:
„Albo będziemy postrzegać siebie jako integralną część Europy, do której próbujemy wrócić, albo Białoruś przestanie istnieć. Staram się udowodnić europejską tożsamość Białorusinów i apeluję do zagranicy: Europa powinna nas wspierać jako swoich europejskich sąsiadów. Białoruś i Ukraina to tragedia Europy, jej ból i jej wstyd. Białoruś to dziś zgwałcona i porzucona, zdeptana i upokorzona Europa. I Zachód nie ma prawa się odwrócić, nie ma prawa o tym zapomnieć, nie ma prawa tworzyć prymitywnych obrazów rzekomo «proputinowskiej», «bez oblicza», «pasywnej» Białorusi”.
Zły scenariusz dla Białorusinów
To, co na kartach powieści wygląda spektakularnie, w rzeczywistości często ma tragiczne konsekwencje. Historia białoruskiego filozofa Stefana D. kończy się jego powrotem do domu. Bez żadnej nadziei, do państwa-widma, gdzie nad głową krąży rosyjski helikopter strażniczy.
Ivan Zhyhal – historyk, filozof, eseista. Absolwent historii Europy Wschodniej na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym w Mińsku oraz filozofii kultury na Uniwersytecie Babeșa i Bolyaia w Klużu-Napoce (Rumunia). Mieszka w Warszawie.
Jeśli prawdziwe jest stwierdzenie, że życie naśladuje sztukę, to nie jest to dobry scenariusz dla Białorusinów. A jego ziszczenie się zależy nie tylko od liczby i natężenia białoruskich głosów podkreślających ich europejskość, ale także od liczby Europejczyków, którzy znajdą odwagę, żeby to przyznać.