Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Huzar / 27.11.2022
Michał Żakowski (Radio 357)

Szwecja i Finlandia na prostej drodze do członkostwa w NATO

Jeżeli oba państwa zostaną przyjęte, Bałtyk stanie się morzem wewnętrznym Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rosja będzie miała o wiele mniejsze pole manewru do dokonywania prowokacji wojskowych, do testowania NATO – Michałowi Żakowskiemu mówi Justyna Gotkowska, zastępca dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich, koordynatorka programu bezpieczeństwa regionalnego.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



W reakcji na prowadzoną przez Rosję wojnę z Ukrainą Szwecja i Finlandia wyraziły chęć akcesji do NATO. Co im to da? Czy czują się bezpośrednio zagrożone?

Członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim da tym krajom przede wszystkim ostateczne gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych, ale też innych dużych sojuszników europejskich, takich jak Niemcy i Francja, której te państwa wcześniej de facto nie miały. Wprawdzie rozwijały ścisłą kooperację wojskową i polityczną z NATO, ale formalnie nie były objęte gwarancjami artykułu 5. W związku z tym, gdyby doszło do rosyjskiego ataku Szwedzi i Finowie musieliby w takiej sytuacji radzić sobie sami.

Jeżeli oba państwa zostaną formalnie zaakceptowane i przyjęte do Sojuszu po ratyfikacji protokołów akcesyjnych przez Węgry i Turcję (na co jeszcze czekamy), będą objęte planowaniem obronnym, które w tej chwili Sojusz rozwija w szczególności na swojej wschodniej flance. To zmienia zasadniczo sytuacje w regionie Morza Bałtyckiego, które staje się morzem wewnętrznym Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rosja będzie miała o wiele mniejsze pole manewru do dokonywania jakichś prowokacji wojskowych, do testowania NATO.

Bo do takich prowokacji dochodziło. Coś się działo na Bałtyku, nieznane obiekty pojawiały się na wodach terytorialnych Szwecji, na przykład łodzie podwodne. Podejrzana była w tym wypadku Rosja, prawda?

Dokładnie, w ostatnich latach dochodziło do takich sytuacji i oba państwa rozważały takie scenariusze, w których Rosja mogłaby zaatakować najpierw strategiczną część Szwecji, czyli przykładowo wyspę Gotlandia, a następnie rozmieścić tam swoje systemy rakietowe i obrony przeciwlotniczej, a tym samym efektywnie zamknąć przestrzeń morską i powietrzną dla działań wojskowych państw NATO na południowo-środkowym Bałtyku. Mogłaby próbować w takim scenariuszu jakichś prowokacji wojskowych w państwach bałtyckich, a NATO miałoby problem, jak zareagować, jak zrealizować swoje zobowiązania sojusznicze wobec Litwy, Łotwy i Estonii. Dla Szwecji i Finlandii to też był problem, ponieważ oba te państwa stanowią część Zachodu i są tak przez Rosję traktowane.

W takim będzie się też zmieniała strategiczna rola Morza Bałtyckiego, które stanie się newralgiczne zarówno dla NATO, jak i Rosji.

Nie wiem, czy to będzie region newralgiczny. Myślę, że to będzie region o wiele bezpieczniejszy z perspektywy NATO z tego względu, że Szwecja i Finlandia (mimo że granica natowsko-rosyjska wydłuży się o 1300 kilometrów) wniosą do Sojuszu swoje poważne zdolności w zakresie sił powietrznych i marynarki wojennej. Wojskowa koordynacja będzie o wiele większa. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak potoczy się dalej wojna w Ukrainie, jaka będzie Rosja, gdzie ona będzie politycznie, gospodarczo i wojskowo po zakończeniu tego konfliktu. Czy dojdzie w niej do zmian politycznych, czy będzie chciała odbudować swoje zdolności wojskowe, czy reżim Putina zostanie i będzie czekał na kolejne okienko możliwości, aby podważyć zobowiązania sojusznicze. Czy Rosja definitywnie przegra wojnę, czy też dojdzie do jakiegoś zgniłego pokoju, który będzie jedynie oznaczał pewną pauzę strategiczną, po której Kreml na nowo powróci do agresywnych działań wobec Ukrainy oraz Zachodu. Jeśli tylko odbuduje się wojskowo, uzna, że Zachód jest słaby i warto ponownie zaatakować.

(Shutterstock)


Czy można też tak rozumieć tę akcesję, że teraz Szwecja, Finlandia, kraje bałtyckie i Polska stają się bardzo mocnymi przeciwnikami Rosji? I to jest twardszy, choć nieformalny sojusz państw niż Zachód ogółem. To wstępowanie do NATO pokazuje też, jak Europa dzieli się pod względem bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o stosunek do Rosji i zdecydowane działania.

Nie wiem, czy powiedziałabym, że Europa i NATO się dzielą, lecz na pewno państwa wschodniej flanki wraz z Finlandią, częściowo Szwecją i Norwegią, coraz bardziej będą się postrzegać jako państwa pierwszej linii obrony. Wszystkie te państwa będą wydawać 2% więcej na obronność. Inwestują w swoje zdolności wojskowe i reagowania kryzysowego na rożnego typu zagrożenia hybrydowe. Przypomnę, że również Finlandia zdecydowała niedawno o budowie bariery na swojej granicy z Rosją. Ona nie będzie wynosiła 1300 kilometrów, ale będzie zbudowana wokół wszystkich fińsko-rosyjskich przejść granicznych. Ale wraz ze Szwecją moim zdaniem nie będzie się określać jako państwo wschodniej flanki. One będą chciały w ramach NATO stworzyć raczej taki klub nordycki razem z Norwegią i Danią.

Rada morza bałtyckiego? Coś w tym stylu?

Raczej taka nordycka współpraca obronna, częściowo realizowana w ramach NATO, częściowo dwu- i wielostronnie pomiędzy tymi państwami. Wyzwanie dla nas w ramach Sojuszu będzie następujące: jak w największym stopniu wzmocnić tę współpracę z Polską i państwami bałtyckimi. Jak wykorzystać obecność amerykańską, by skoordynować i zintegrować te wszystkie aktywności wojskowe, które mają miejsce po naszej i po północnej stronie Bałtyku, kiedy Szwecja i Finlandia staną się członkami NATO. Na pewno pomoże w tym planowanie obronne Sojuszu i wspólne ćwiczenia, ale warto też rozwijać i wzmacniać dwu- i wielostronną współpracę Polski i państw bałtyckich ze Szwedami i Finami. Ale nie zmienia to faktu, że wstąpienie tych dwóch państw do NATO wzmocni grono bardziej sceptyczne wobec Rosji, zdecydowane wspierać Ukrainę, ograniczać rosyjskie wpływy i wzmacniać swoją obronność.

Zdajmy sobie jednak sprawę z tego, że te dwa państwa przynajmniej do tej pory nie prowadziły takiej samej polityki jak Polska czy państwa bałtyckie. Nie były tak głośne. 24 lutego zmienił w ich polityce wiele, ale to też jest pytanie, jak te odnajdą się politycznie i wojskowo w Sojuszu Północnoatlantyckim, jaką strategie funkcjonowania obiorą. Czy rzeczywiście wspierania Polski i państw bałtyckich w większości postulatów związanych ze wzmacnianiem obrony i odstraszania Rosji? Czy zajmą jednak równoważące stanowisko pomiędzy wschodnią flanką a państwami Europy Zachodniej?

Czy fińskie i szwedzkie społeczeństwo idą za swoimi politykami i podobnie jak oni rozumieją sytuację swoich państw po 24 lutego?

Ten proces w obu państwach był bardzo ciekawy i w Finlandii odznaczał się już trochę wcześniej. Zaczął się już w grudniu zeszłego roku, gdy Rosja przedłożyła dwa projekty traktatów międzynarodowych do zawarcia z Sojuszem Północnoatlantyckim i ze Stanami Zjednoczonymi, które miały ograniczać natowską i amerykańską obecność wojskową na wschodniej flance, a w konsekwencji zagwarantować Rosji, że żadnego rozszerzenia NATO na wschód nie będzie. To zaalarmowało Finów, ponieważ w ich doktrynie bezpieczeństwa do tej pory ta furtka do NATO zawsze była otwarta i stanowiła straszak na Rosję. I już w grudniu prezydent i premier Finlandii zaczęli rozważać, czy straszyć Rosję ewentualnym członkostwem Finlandii w NATO. Dopiero jednak po 24 lutego do fińskiego społeczeństwa dotarło, jakim państwem jest Rosja. Państwem, które jest w stanie prowadzić brutalną wojnę przeciwko swojemu sąsiadowi. Które jest w stanie poświecić wiele i zaryzykować wiele, żeby osiągnąć swoje cele strategiczne, z perspektywy Zachodu mało zrozumiałe, czyli odtworzyć dawną strefę wpływów. I Finlandia po prostu przestraszyła się, że taką strefę wpływów Rosja będzie chciała również rozciągnąć na nią.



Może to politycy fińscy stwierdzili, że skoro trwa wojna w Ukrainie, to wykorzystają moment, by pchnąć swój kraj do NATO?

Finowie przede wszystkim zrozumieli (i otwarcie o tym mówią), że ich strategia bezpieczeństwa, poza NATO i z utrzymywaniem poprawnych relacji z Rosją przy dość silnie rozwiniętej obronie własnej, okazała się niewystarczająca. Ta konstatacja spowodowała, że fińskie elity polityczne, idąc za gwałtowną zmianą w nastawieniu fińskiego społeczeństwa, przekonały się co do konieczności akcesji. Poszły za głosem ludu, premierki i prezydenta. Sanna Marin i Sauli Niinistö sprawnie odegrali rolę koordynatorów procesu zmiany nastawienia fińskich partii politycznych do członkostwa w NATO.

Przypomnijmy: w zeszłym roku tylko dwie fińskie partie popierały akcesję kraju do Sojuszu: mała partia szwedzkojęzycznej mniejszości i konserwatywno-liberalna partia opozycyjna. Wszystkie pozostałe ugrupowania były przeciwne członkostwu w NATO. Do połowy maja przebiegał proces zmiany ich stanowisk, który doprowadził ostatecznie do przytłaczającego poparcia w fińskim parlamencie dla takiej właśnie decyzji. Z 200 posłów za członkostwem w NATO opowiedziało się 188. Ośmioro było przeciw, a troje wstrzymało się od głosu. To ewenement. Ten sprawnie przebiegający w Finlandii proces wymógł na Szwecji pozytywną decyzję co do akcesji do NATO, choć jeszcze po 24 lutego szwedzki rząd socjaldemokratów wciąż się wahał.

Bo nie chciał drażnić Rosji? Czy nie chciał się angażować w coś, czego nie widział w swojej polityce?

W Szwecji ta sytuacja przedstawiała się trochę inaczej. Krajem do początku września obecnego roku rządził mniejszościowy rząd socjaldemokratów i cała opozycja – nazwijmy ją centroprawicową – już od kilku lat była za członkostwem w NATO. Czyli problemem na drodze do akcesji byli socjaldemokraci. W tej partii były odłamy antynatowskie, antyamerykańskie i opowiadające się przeciwko broni nuklearnej. A ponieważ Sojusz jest sojuszem jądrowym i ma element odstraszania nuklearnego, część socjaldemokratów i ich wyborców opowiadała się przeciwko akcesji.

Decyzja Finlandii spowodowała, że Szwedzi musieli się poważnie zastanowić nad swoją strategią bezpieczeństwa i funkcjonowaniem w regionie. Przy założeniu, że Finlandia złożyłaby wniosek do NATO, Szwecja pozostałaby jedynym państwem w regionie pozostającym poza Sojuszem. To sprawiłoby, że stałaby się celem rosyjskich prowokacji osłabiających jej pozycję w regionie, wobec organizacji międzynarodowych czy też wobec NATO. Szwedzi podjęli zatem taką, a nie inną decyzję, bo nie mieli innego wyjścia.

Z komunikatów płynących z Kremla może się zdawać, że wiadomość o wstępowaniu Finlandii i Szwecji do NATO przyjął spokojnie. W przeciwieństwie do niektórych członków Sojuszu, czyli Węgrów i Turków. Co musi się stać, żeby ratyfikowali akcesję?

Te państwa to dwa różne przypadki. Węgry odsuwają w czasie ratyfikację protokołów akcesyjnych Szwecji i Finlandii w swoim parlamencie. Prawdopodobnie jest to jeden z elementów przetargowych do dyskusji Węgier w ramach UE nad uzyskaniem pieniędzy unijnych z Krajowego Planu Odbudowy i tutaj bym się skłaniała do tego, że Węgry najprawdopodobniej do końca tego roku te protokoły ratyfikują. Węgry są mniejszym problemem. Turcja – większym.

W lipcu, po szczycie natowskim w Madrycie, zostało podpisane trójstronne porozumienie szwedzko-fińsko-tureckie, gdzie Szwecja i Finlandia zobowiązały się wziąć pod uwagę tureckie zastrzeżenie dotyczące polityki obu państw w zakresie zwalczania terroryzmu. Chodzi przede wszystkim o funkcjonowanie i wsparcie Szwecji i Finlandii dla organizacji kurdyjskich w tych państwach. W większym stopniu dotyczy to Szwecji gdzie diaspora kurdyjska jest większa, a Kurdowie mają reprezentację w parlamencie, która oddziaływała na politykę w parlamencie. Mniejszościowy socjaldemokratyczny rząd był zależny od poparcia posłów kurdyjskiego pochodzenia i zobowiązał się do wspierania organizacji syryjskich Kurdów. Na podstawie memorandum z Turcją Szwecja podjęła działania zmierzające do tego, żeby to wsparcie ukrócić. Teraz mamy po wyborach w Szwecji nowy centroprawicowy rząd, mieliśmy wizytę nowego premiera w Turcji, mieliśmy zaostrzoną retorykę dotyczącą organizacji kurdyjskich i zwalczania terroryzmu. Szwecja jest na dobrej drodze do wypełnienia tureckich postulatów.

Turcja gra w ten sposób o swoją pozycję w NATO, o kształt jej relacji ze Stanami Zjednoczonymi i postrzeganie tureckiej polityki na Bliskim Wschodzie czy wsparcie dla syryjskich Kurdów ze strony całego NATO. Jeżeli jeszcze w tym roku lub przynajmniej na początku przyszłego Turcja nie ratyfikuje obu protokołów akcesyjnych, to niewykluczone, że będziemy musieli czekać do czasu po wyborach parlamentarnych i prezydenckich w Turcji w przyszłym roku, ponieważ te utrudniają sytuację wewnątrzpolityczną Ankary, co wpływa oczywiście hamująco na zakończenie procesu przyjmowania Szwecji i Finlandii do NATO. Jestem jednak dobrej myśli.





Podcast został zrealizowany ze wsparciem Departamentu Dyplomacji Publicznej NATO.