Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 05.12.2022
Wojciech Konończuk
Wojna i nowa Ukraina. Rezultat będzie miał fundamentalne znaczenie dla Europy
Podczas trwającej wojny ukraińsko-rosyjskiej w przyspieszonym tempie hartuje się nowe ukraińskie państwo i społeczeństwo. Nie ma wątpliwości, że Ukraina już obroniła swoją suwerenność. Otwarte jednak pozostaje pytanie,
za jaką cenę i w jakich granicach.
(Shutterstock)
24 lutego wybuchła wojna, która – choć zapowiadana – okazała się ogromnym szokiem
i najprawdopodobniej punktem zwrotnym w pozimnowojennej historii naszej
części świata. Przewidywały ją służby amerykańskie. Europa początkowo była sceptyczna.
Ukraińcy widzieli, że wojna wisi w powietrzu, i jej nie wykluczali. Ale nawet
oni do końca wątpili, że rosyjska inwazja możliwa jest na tak wielką skalę. Dowodem
niech będzie szczery wywiad Andrija Jermaka, szefa Biura Prezydenta, udzielony
dwa tygodnie po rozpoczęciu konfliktu. Ukraiński polityk numer dwa bez ogródek
stwierdził: „Szczerze mówiąc, do samego końca nie wierzyliśmy, że to [rosyjska
agresja – przyp. W.K.] się stanie. Mieliśmy wiele informacji od naszych partnerów,
ale mimo to nie wierzyliśmy”. Na wszelki wypadek Ukraińcy czynili jednak przygotowania
do odparcia agresji.
Król jest nagi
Putin zdecydował się na, zdawałoby się, irracjonalną napaść, wywołaną kompletnie
wykrzywionym postrzeganiem ukraińskiego państwa i narodu. Jego decyzja wpisuje
się w długą tradycję rosyjskiego niezrozumienia Ukraińców. W jakiś zadziwiający
sposób Rosjanie na przestrzeni swojej – carskiej, sowieckiej i putinowskiej – historii
ich nie doceniali i ignorowali. Odmawiali prawa do tożsamości, niejednokrotnie próbując
doprowadzić do eksterminacji. Można mieć wrażenie, że Rosja ma największy
problem ze zrozumieniem narodu, którego odrębności i podmiotowości nie uznaje.
Zarazem Rosjanie zachowywali podejrzliwość wobec Ukraińców. Gdzieś głęboko
czuli, że „małorosyjska” część ich imperium jest niepewna, trzeba mieć na nią pilne
baczenie, zachować ostrożność. Jeszcze w 1919 roku Lew Trocki pisał w instrukcji
do bolszewickich agitatorów: „Towarzysze, wyruszacie na Ukrainę. Pamiętajcie, że
nie ma pracy agitatorskiej bardziej trudnej aniżeli na Ukrainie. Po raz trzeci wysyłamy
tam silne kadry i za każdym razem z coraz to nową taktyką, z coraz to nowymi chwytami (…). Nie narzucać chłopu ukraińskiemu komuny dopóty, dopóki nasza
władza tam się nie utrwali (…). Jako przeciwwagę wobec niepodległościowego
Petlury i innych – twierdzić, że Rosja również uznaje niepodległość Ukrainy, lecz
pod warunkiem istnienia tam władzy sowieckiej”. Trocki, w odróżnieniu od Putina,
świetnie znał Ukraińców, urodził się we wsi pod Chersoniem i wychował wśród
ukraińskich chłopów. Jednak jego instrukcje okazały się nieskuteczne, skoro po niedługim
czasie Sowieci, chcąc ostatecznie spacyfikować ukraińską wieś, wywołali
Wielki Głód, jaki pociągnął za sobą zagładę niemal czterech milionów Ukraińców.
Może to brak krytycznej autorefleksji w rosyjskiej myśli politycznej i kulturze sprawił,
że przez liczne pokolenia przetrwało przekonanie – by odwołać się do haniebnego
artykułu Putina z lipca 2021 roku – że Ukraina to „historyczne ziemie rosyjskie”
i sztucznie stworzona przez obcych „anty-Rosja”. Był to jeden z głośniejszych
wystrzałów zapowiadających, że rosyjskie obsesje będą miały wymierne konsekwencje.
Jak ze strzelbą u Czechowa – skoro wisi w pierwszym akcie, to wiadomo,
że w którymś z kolejnych musi wypalić.
Ukraińskość w swoim niemałorosyjskim wymiarze – w dominującej w Rosji
percepcji – podważa rosyjskość, stanowi wielką zadrę, która dotyka samego sedna
tożsamości i tradycji Rosjan. Kolejne pokolenia intelektualistów rosyjskich – od
Michaiła Bułhakowa po Josifa Brodskiego i Aleksandra Sołżenicyna – propagowały
antyukraińskość, przyczyniając się walnie do jej pozostawania w głównym nurcie
rosyjskich dyskusji. Po stu latach niezmiennie aktualne są słowa przypisywane
Wołodymyrowi Wynnyczence (1880 – 1951), przewodniczącemu
Ukraińskiej Republiki Ludowej, że
„rosyjska demokracja kończy się tam, gdzie zaczyna
się kwestia ukraińska”.
Putin okazał się pilnym spadkobiercą rosyjskiego
antyukrainizmu, który uwspółcześnił i rozwinął,
nie rezygnując zarazem z kluczowego celu, jaki
przyświecał jego poprzednikom – zawładnięcia Ukrainą i sprawienia, że jej suwerenność
stanie się pozorna. Popełnił zarazem klasyczny rosyjski błąd niedocenienia
Ukraińców. Rosyjska „specjalna operacja wojskowa” miała doprowadzić do przejęcia
kontroli nad Kijowem i resztą kraju w ciągu kilku dni. Armia ukraińska miała zostać
rozbita i złożyć broń, instytucje państwowe rozsypać się (w Rosji dość powszechne
było postrzeganie Ukrainy jako państwa niemal upadłego, którego przeżarte przez
korupcję władze są w istocie zachodnimi marionetkami). Wystarczy zmienić elity
polityczne, aby na pierwszy plan wyszła „zdrowa”, prorosyjska część narodu. Tak
w skrócie można zobrazować przekonanie Putina o Ukrainie. Jak wiemy, okazało
się, że nie mógł się bardziej pomylić.
Mówi się, że stan armii jest odzwierciedleniem stanu państwa. Do 24 lutego pewną
aberracją było przekonanie o absolutnej potędze rosyjskich sił zbrojnych, której
wizerunek skutecznie wzmacniała rosyjska propaganda. A przecież jednocześnie
sama Rosja powszechnie jest postrzegana jako państwo z zacofaną, surowcową gospodarką,
przeżarte przez korupcję i chronicznie niezdolne do modernizacji. Pierwsze
tygodnie wojny pewnie nie obaliły mitu potężnej armii rosyjskiej (wciąż jest na
to zbyt wcześnie), ale z pewnością poważnie nim zachwiały.
Kluczowy test Ukrainy
Wojna wywraca do góry nogami przyjęte stereotypy na temat dysfunkcjonalności
państwa ukraińskiego. Pełnoskalowa agresja rosyjska stała się ogromnym szokiem
dla społeczeństwa i jego władz. Kluczowe jest jednak to, że od pierwszych dni
inwazji najważniejsze instytucje nie tylko nie zostały sparaliżowane, ale działają zadziwiająco
efektywnie. Funkcjonują ministerstwa, Rada Najwyższa, gdzie – poza kilkunastoma
deputowanymi prorosyjskiej Opozycyjnej Platformy – Za Życie – nikt
nie ratował się ucieczką, oraz władze lokalne, co tylko potwierdza, jak potrzebna
była reforma samorządowa. Państwo wypłaca emerytury i pensje sferze budżetowej.
System energetyczny funkcjonuje poza bezpośrednimi obszarami walk wojennych.
Nieprzerwanie działa system bankowy mimo rosyjskich prób ataków cybernetycznych
na banki i szereg instytucji. Dija, czyli
„państwo w smartfonie”, ogólnoukraiński portal
oferujący usługi administracyjne online, pokazała
swoją ogromną przydatność w warunkach wojennych.
Podobnego poziomu cyfryzacji nie mają niektóre
kraje unijne.
W warunkach wojennych, które pod każdą szerokością
geograficzną są najważniejszym sprawdzianem
dla państwowości, Ukraina – ku zaskoczeniu
nie tylko Moskwy – pokazała zadziwiającą
siłę i odporność. Jakby na powierzchnię wyszły jakieś
ukryte siły witalne. Stało się to nie tylko dzięki
wielkiej mobilizacji społeczeństwa, ale dlatego,
że w chwili najpoważniejszej próby w historii niepodległości instytucje państwowe
zadziałały tak, jak powinny. Jest to zresztą wielkim kontrastem w porównaniu z sytuacją
z wiosny 2014 roku, gdy państwo ukraińskie okazało się niezdolne do wykonania
swojej podstawowej funkcji, czyli obrony przed agresją. Wówczas ciężar ten
wzięły na siebie sformowane naprędce bataliony ochotnicze, ale ten konflikt – jak wiadomo – skończył się zmuszeniem Kijowa do zawarcia dwóch kolejnych, niekorzystnych
porozumień w Mińsku.
W 2022 roku Ukraina nie tylko skutecznie obroniła stolicę i zniwelowała plany
rosyjskie rozłożenia na łopatki jej państwowości, ale również w sposób niezwykle
skuteczny zaczęła prowadzić politykę informacyjną
skierowaną zarówno do własnego społeczeństwa,
jak i do świata. Byłoby to trudniejsze
bez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego,
którego heroiczna postawa w newralgicznym
okresie po 24 lutego miała wielkie znaczenie
mobilizujące, co tylko potwierdziło starą
prawdę o roli przywódcy w momencie kryzysu.
Jednak żaden lider nie zdziałałby wiele bez
sprawnego otoczenia, a okazało się, że ono istnieje.
Rosyjska machina propagandowa ma niewiele do powiedzenia, co samo w sobie
jest znaczące. Ukraiński sposób komunikowania w tej wojnie, jego wiarygodny
przekaz i ciekawa forma znajdą miejsce w tej części podręczników sztuki wojennej,
które dotyczą polityki informacyjnej.
Ostateczne starcie
Nie należy mieć złudzeń – wojna prawdopodobnie będzie długotrwała. Trudno
sobie wyobrazić, że Putin przyzna się do porażki, zrewiduje swoje plany i wycofa
wojska. Bardzo szybko stało się jasne, że stawka tego konfliktu daleko wyszła poza
samą Ukrainę i dotyczy również kształtu porządku międzynarodowego w Europie
oraz przyszłości reżimu w Rosji. Wszystko wskazuje na to, że przed Ukraińcami jeszcze
wiele trudności i ogromnych wyzwań, bo Kreml odpuszczać nie zamierza. Choć
uważam, że obecny przebieg tej wojny już oznacza, że Ukraina obroniła swoją niepodległość,
ostatecznie i trwale wpisując się do grona państw europejskich. Jedynie
pytanie o przebieg ukraińskich granic na wschodzie i południu pozostaje otwarte.
Do wyobrażenia jest scenariusz, w którym Kijów nie będzie w stanie odzyskać kontroli
nad utraconymi terytoriami. Czy będzie to cena, jaką będzie musiała zapłacić
Ukraina w tej wojnie? Niewykluczone. Ale zarazem można przewidywać, że nawet
te wymuszone straty terytorialne są czasowe i będą obowiązywały tak długo, jak na
Kremlu będzie zasiadać jego obecny władca. Rosja nie będzie bowiem w stanie skutecznie
zintegrować, nawet za cenę represji, okupowanych obecnie obwodów chersońskiego
i części zaporoskiego, które skutecznie zrosły się z państwem ukraińskim,
w szczególności po 2014 roku. Zachodzący od 1991 roku proces powolnej, ale postępującej integracji zróżnicowanych regionów ukraińskich, rozwoju nowoczesnej
tożsamości, pomimo słabości instytucji państwowych, przyspieszył w wyniku serii
błędów popełnionych przez Rosję w jej polityce wobec Ukrainy. W obliczu zagrożenia
z zewnątrz ukraińskość zaczęła krzepnąć. Rola czynnika rosyjskiego w konsolidacji
narodu i tożsamości ukraińskiej, choć Rosjanie wciąż nie w pełni zdają sobie
z tego sprawę, była i pozostaje nie do przecenienia.
Trwająca wojna w każdym wariancie stanowi klamrę zamykającą wielowiekową
politykę Rosji wobec narodu ukraińskiego. Pierwsze miesiące agresji pokazują bowiem,
że rosyjskie zwycięstwo – tak, jak je sobie wyobrażał Kreml – jest niemożliwe
do osiągnięcia. Rosja nie jest bowiem w stanie zapanować nad Ukrainą. I to
niezależnie od tego, ile jeszcze rosyjskich zbrodni zostanie popełnionych na Ukraińcach.
Jest smutnym paradoksem historii, że doświadcza ich ponownie ziemia, która
– jak chyba żadna inna w Europie – została tak mocno dotknięta przez totalitaryzmy
i ludobójstwa XX wieku. A mimo to naród ukraiński zachował zadziwiająco
silne zdolności regeneracyjne i trwałe korzenie narodowe (tkwiące bynajmniej nie
tylko w zachodniej części kraju). Oczywista odrębność ukraińskiej kultury politycznej
od rosyjskiej sprawia, że z każdym rokiem tytuł książki Leonida Kuczmy z 2003
roku Ukraina to nie Rosja (nie przypadkiem napisanej po rosyjsku) coraz bardziej
potwierdza swoją aktualność.
Wojna jako nowy mit założycielski
Agresja rosyjska stała się egzystencjalnym wyzwaniem dla państwa ukraińskiego,
ale jak każda wojna o wolność daje również możliwość otwarcia nowej epoki,
przynosi nowy mit założycielski. Z toczonej wojny wyłoni się bowiem inna Ukraina,
która wprawdzie będzie musiała się zmierzyć z wieloma problemami, jednak
wszystko wskazuje na to, że doprowadzi do ostatecznego zamknięcia epoki postkomunistycznej,
niezwykle trudnego okresu w ukraińskiej historii, który przyniósł
między innymi liczne kryzysy polityczne, ekonomiczne i demograficzne. Ta nowa
Ukraina ma szanse na stworzenie bardziej sprawiedliwego społeczeństwa, które potwierdziło
swoją podmiotowość, przełamanie wcześniejszej niemocy i zbudowanie
nowoczesnej gospodarki, w tym dzięki oczekiwanym międzynarodowym środkom
na odbudowę oraz pozbyciu się wpływów oligarchicznych, stanowiących hamulec
rozwojowy. Nowe państwo będzie miało też nowych bohaterów, niektóre spory
z przeszłości przestaną mieć znaczenie, zaś działania wojenne toczone głównie na
wschodzie i południu Ukrainy będą ostatecznym momentem jego unifikacji.
W ostatnich latach Ukraina podjęła w różnych dziedzinach wysiłek związany
z reformami – często niekonsekwentnymi, zbyt powolnymi, ale – mimo ciągłych problemów z systemową korupcją – postępującymi. W sytuacji wojny oczywistym
adresatem działań modernizacyjnych jest armia, zaś dostarczycielem know-how
stał się Zachód. Trwający konflikt będzie jeszcze przedmiotem niezliczonych analiz,
ale już widać, że decentralizacja dowodzenia przeprowadzona według wzorców
natowskich jest jedną z przyczyn skutecznej obrony ukraińskiej. Można oczekiwać,
że w najbliższej przyszłości Siły Zbrojne Ukrainy staną się najnowocześniejszą instytucją
państwa oraz źródłem modernizacji wpływającym na inne wymiary życia
państwowego i gospodarki. Silna armia zawsze
jest czynnikiem politycznym, oddziałującym
na pozycję danego kraju w stosunkach
międzynarodowych.
Inna będzie powojenna polityka ukraińska.
Pewnie nie oznacza to znacznej transformacji
kultury politycznej, ale z pewnością wyeliminowana
została opcja prorosyjska, która do
24 lutego mogła liczyć na kilkanaście procent głosów w wyborach. Bycie prorosyjskim
stało się jednoznaczne ze zdradą. Trudno dzisiaj powiedzieć, ile dekad – gdy
w końcu skończy się wojna – zajmie doprowadzenie do rosyjsko-ukraińskiego pojednania.
Wzorce europejskie są tu słabym punktem odniesienia, bo Rosja to nie
Niemcy, a szukanie analogii zaczerpniętych z innych tradycji w przypadku rosyjskim
zwykle okazuje się zawodne.
Ta wojna, której znaczenie i konsekwencje daleko wykraczają poza region, to
również powrót Ukrainy do Europy. Utrzymanie ukraińskiej suwerenności z hukiem
otwiera nowy rozdział w stosunkach ukraińsko-unijnych. Kijów liczy na szybką
ścieżkę do członkostwa w Unii Europejskiej i bez wątpienia się… rozczaruje.
Ukraina, europejski neofita, jakim dwie dekady wcześniej była Polska, idealizująca
wszystko, co europejskie, przekona się, że unijna polityka to trudna i ciężka walka
o własne interesy. A jednak bez Ukrainy projekt europejski nie może być skończony,
nawet jeśli w wielu głowach zachodnioeuropejskich elit podobna myśl wciąż
nie może się zmieścić. I uczynią one wiele, by proces ten możliwie długo odraczać.
Ukraiński entuzjazm, asertywność, innowacyjność i „kozacka fantazja” w końcu
jednak doprowadzą do „wyrąbania” sobie miejsca w Unii Europejskiej, choć – patrząc
realistycznie – zajmie do dużo czasu. Z pewnością wojna i styl jej prowadzania
przez siły ukraińskie – z troską o życie zwykłych żołnierzy (co jest wielkim kontrastem
w porównaniu z działaniami przeciwnika), potwierdza, że Ukraińcy należą
do przestrzeni wartości europejskich. Ukraina, ze swoimi bezalternatywnymi aspiracjami
europejskimi, zmienia również Unię Europejską, choć szczegółowy zakres
i głębokość tych zmian póki co są trudne do przewidzenia. Wybiegając w przyszłość, już teraz można powiedzieć, że ukraińskie członkostwo gruntownie przebuduje
układ sił w Europie.
Wreszcie starcie Rosji z Ukrainą zmieni również obszar posowiecki. Już widać, że
reakcje państw Azji Centralnej, Kaukazu i Mołdawii na rosyjską agresję są mniej lub
bardziej zawoalowanym dystansowaniem się do Kremla. Ich elity zainteresowane
są utrzymaniem suwerenności, dalszą budową państw narodowych, a nie ponownym
wejściem w orbitę dominujących interesów Moskwy. Wyjątkiem jest łukaszenkowska
Białoruś, której pole do prowadzenia suwerennej polityki dramatycznie się
skurczyło. Widać jednakże, że nie może być niepodległej Białorusi bez niepodległej
Ukrainy. Zmiany, jakie generuje wojna nad Dnieprem i – co będzie kwestią czasu –
również w Rosji, w końcu wpłyną także na transformację Białorusi.
Wojciech Konończuk jest dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Zajmuje się problematyką polityczną i gospodarczą Europy Wschodniej oraz polityką historyczną państw regionu. Jest autorem książki Sztuka przetrwania. Deportacje sowieckie z powiatu bielskiego 1940-1941.
Opisane powyżej diagnozy raz jeszcze pokazują, jak fundamentalne znaczenie dla
Ukrainy, Europy i – w oczywisty sposób – dla Polski będzie miał wynik trwającej
wojny. Państwo ukraińskie w końcu wyjdzie z niej z wieloma bohaterami, traumami
i ruinami, które będzie musiało odbudować, ale zarazem ze wzmocnioną tożsamością
narodową, silniejszą podmiotowością międzynarodową oraz nowym kamieniem
węgielnym swojej państwowości.