Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak / 11.01.2023
Dominik Derlicki

Liban rozpada się i tonie

Liban jest jak pozbawiony kapitana statek, który zmierza ku zagładzie. Budynki się rozpadają, instalacje fotowoltaiczne stają w płomieniach, kraj tonie w śmieciach, a libańska klasa polityczna nie jest w stanie wybrać prezydenta.
Foto tytułowe
Samochody zalane wodą na autostradzie w Bejrucie w 2019. Symbol upadłej gospodarki państwa (fot. Shutterstosck0

W lipcu tego roku pozostałości bejruckich silosów zbożowych zaczęły się rozpadać, wzbijając w powietrze chmury czarnego pyłu. Kolejna część konstrukcji zawaliła się 4 sierpnia – równo dwa lata po wybuchu, który prawie całkowicie ją zniszczył. Wielu mieszkańcom okolicznych dzielnic widok rozpadających się silosów przypomniał traumę, którą przeżyli na skutek tragicznego wybuchu. „To było to samo uczucie, jak wtedy, gdy doszło do wybuchu, przypomniało nam o eksplozji. Kilka dużych kawałków odpadło i mój syn przestraszył się, jak to zobaczył”, powiedział Tarek Husajn, mieszkaniec przyportowej Karantiny, w wywiadzie dla agencji prasowej Reuters.
Wybuch 2750 ton saletry amonowej 4 sierpnia 2020 roku był jedną z najsilniejszych eksplozji nienuklearnych spowodowanych przez człowieka. W jego wyniku stolica kraju została zdewastowana, ponad 200 osób zginęło, tysiące zostało rannych, a dziesiątki tysięcy straciło dach nad głową
Śledztwo w sprawie wyjaśnienia przyczyn tragedii toczy się bardzo powoli i dotąd nie przyniosło żadnych rezultatów, ale za to pociągnęło za sobą kolejne ofiary. W październiku 2021 roku w trakcie ulicznego protestu przeciwko temu, jak było prowadzone, aż siedem osób zginęło, a ponad 30 zostało rannych.

W kwietniu 2022 roku libański rząd podjął w końcu decyzję o rozebraniu grożących zawaleniem, zniszczonych w trakcie wybuchu silosów zbożowych. Spotkało się to jednak ze sprzeciwem rodzin ofiar i mieszkańców Bejrutu, którzy nadal mają nadzieję, że winni tragedii staną przed sądem. „To skandaliczna decyzja. Wszyscy wiedzą, że silosy stały się częścią zbiorowej pamięci naszego kraju. To nie jest decyzja, którą powinien podjąć rząd tymczasowy. Decyzja musi być podjęta przez naród i po publicznej debacie” – powiedział w wywiadzie dla serwisu Al-Monitor architekt Carlos Mubarak. Dodał, że „jest to kulturowa bitwa pomiędzy tymi, którzy nie chcą zapomnieć o wybuchu, a polityczną elitą, która chce, żeby ludzie zapomnieli o tym, co się stało, ponieważ jest za to odpowiedzialna”.

Wiele osób wolałoby, żeby ruiny zostały zamienione w monument upamiętniający ofiary. „Dla wszystkich rodzin ofiar silosy są jedynym sposobem na pamiętanie o tym, co wydarzyło się 4 sierpnia 2020 roku i będą przypominać nam nie tylko o ofiarach, ale także o braku kary dla tych, którzy są odpowiedzialni za tą tragedię” – powiedziała dla Al-Monitora Mariana Fadoulian, której siostra zginęła w wybuchu.
(fot. Shutterstock)

W lipcu 2022 roku fermentujące zboże, które rozsypało się z podziurawionych jak sito silosów, zaczęło się tlić. Libańskie wojsko i straż pożarna przez wiele tygodni nie były w stanie ugasić pożaru, który w końcu doprowadził do zawalenia się i tak już uszkodzonej struktury, co rządzącym było bardzo na rękę. „Pożar był naturalny i wszystko przyspieszył. Władze były w stanie go opanować, ale mamy podejrzenia, że chciały, aby silosy się zawaliły” – powiedziała agencji Reuters inżynierka Divina Abou Jaoude, profesorka Uniwersytetu Libańskiego i reprezentantka architektów w libańskiej Izbie Inżynierów i Architektów.

Zamiast ugasić pożar, przedstawiciele libańskich ministerstw środowiska i zdrowia zalecili mieszkańcom przyportowych dzielnic pozostanie w domach, w dobrze wentylowanych pomieszczeniach. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, szczególnie w upalne libańskie lato, które zamienia betonowy Bejrut w saunę. Jakoś dałoby się wytrzymać, gdyby był prąd i działała klimatyzacja, ale rząd już od kilkunastu miesięcy nie zapewnia swoim obywatelom regularnego dostępu do energii elektrycznej. Prąd bywa najwyżej przez dwie lub trzy godziny dziennie – a i to jest sytuacją wyjątkową. Szczęśliwcy podłączają się, sowicie za to płacąc, do prywatnych generatorów znajdujących się w sklepach, blokach mieszkalnych czy u zamożnych sąsiadów. Jest to jednak z miesiąca na miesiąc coraz droższy luksus ze względu na galopującą hiperinflację.

Niedługo nikogo nie będzie stać na włączenie klimatyzacji, a tym bardziej lodówki czy pralki. Zalecenia ministerstw o pozostaniu w wentylowanych pomieszczeniach zabrzmiały niemalże jak szyderstwo.

Kryzys mieszkaniowy

W leżącym 82 kilometry na północ od stolicy Trypolisie, drugim co do wielkości mieście Libanu, 26 czerwca zawalił się inny budynek. Nie było to w żaden sposób związane z wydarzeniami w Bejrucie, ale podobnie jak w przypadku eksplozji w porcie zawiniło zaniedbanie. Czteropiętrowy budynek mieszkalny pogrzebał czteroletnią Joumanę Diko, a wiele innych osób, w tym jej matka, zostało rannych. Budynek był w złym stanie technicznym i mieszkańcy zaczęli wyprowadzać się z niego już dwa lata wcześniej, ale rodzina Diko nie miała alternatywy. Według raportu ONZ z 2018 roku w tej części Trypolisu zawalenie grozi prawie 11% budynków. Na początku listopada zginęły dwie kolejne osoby w Trypolisie – szesnastoletni chłopiec, na którego zawalił się dach szkoły pamiętającej jeszcze czasy osmańskie, i mężczyzna, na którego runęła ściana budynku w dzielnicy Malula.

„W Trypolisie są prawie 4 tysiące budynków, którym grozi zawalenie, a w całym kraju 16 tysięcy” – powiedziała w czerwcu Libańskiej Agencji Prasowej Andera Zouheiry, prezeska Libańskiego Związku Nieruchomości. Dodała, że „wiele budynków jest na granicy zawalenia się, albo z powodu tego, że zostały zbudowane dawno temu i od tego czasu nie były remontowane, […] albo z powodu braku jakiejkolwiek poważnej kontroli ze strony rządu, co zachęca do używania kiepskich materiałów budowlanych”. Nawet jeśli właściciele starych budynków chcieliby je wyremontować, to z powodu obecnego kryzysu ekonomicznego nie mają na to pieniędzy. „Niektórzy najemcy płacą około 100 tysięcy funtów libańskich rocznie. Dziś równa się to około trzem dolarom. Dlatego właścicieli nie stać na dokonanie potrzebnych napraw” – tłumaczy Zouheiry.

Inaczej ma się sprawa w przypadku nowszych budynków i mieszkań. Kupuje się je jako inwestycje na przyszłość i trzyma puste w nadziei, że kryzys się skończy, a ceny najmu wzrosną, czym ogranicza się liczbę mieszkań dostępnych na rynku. To z kolei dotyka osoby niezamożne, które w efekcie szukają tanich mieszkań w starych i często nienadających się do życia budynkach, jak te w Trypolisie. „Zmuszamy ludzi do ryzykowania życia w imię prywatnej własności” – twierdzi prof. Mona Fawaz z American University of Beirut. W 2019 roku aż 23% dostępnych na rynku mieszkań w stolicy stało pustych, a w przypadku apartamentów o podwyższonym standardzie aż 50%. W przypadku poprawnie funkcjonującego, zdrowego rynku mieszkaniowego ilość pustych mieszkań powinna wynosić około 5%. Rozwiązaniem tej niebezpiecznej sytuacji mogłoby być wprowadzenie podatku od pustostanów wzorem niektórych państw zachodnich. (Nad podobnym rozwiązaniem pracuje polskie Ministerstwo Rozwoju i Technologii). Właścicielom ich utrzymywanie przestałoby się opłacać i zasób mieszkań dostępnych na rynku zwiększyłby się, również dla tych niezamożnych.
Trypolis (fot. Shutterstock)

Wyimaginowany kredyt

Jedyną obecnie dostępną alternatywą dla rodzin dotkniętych kryzysem mieszkaniowym byłoby skorzystanie z programu długoterminowych pożyczek na zakup lub remont mieszkań oferowanych przez libański Banque De L’Habitat, w którym 20% udziału ma państwo. Atrakcyjne oprocentowanie w wysokości 4,99% spowodowało, że do końca września wniosek o pożyczkę złożyło 10 tysięcy osób. Przeważająca większość z nich nigdy nie dostanie kredytu, ponieważ pożyczka jest dostępna tylko w teorii. Program jest finansowany ze środków Arabskiego Funduszu Rozwoju Gospodarczego i Społecznego (AFESD) z siedzibą w Kuwejcie na podstawie umowy zawartej z bankiem jeszcze w marcu 2019 roku. Środki dostępne to 50 milionów kuwejckich dinarów, czyli 161 milionów dolarów amerykańskich, ale bank nadal nie otrzymał tych funduszy. „Program pożyczkowy nie został zrealizowany wcześniej ze względów politycznych, ekonomicznych i społecznych” – skomentował zwięźle prezes banku Antoine Habib. Prawdziwą przyczynę opóźnienia w wywiadzie dla projektu medialnego Badil wyjawił Roy Badaro, doradca ekonomiczny chrześcijańskiej partii politycznej Siły Libańskie – „AFESD wstrzymuje pakiet stymulacyjny, ponieważ libański rząd dotąd nie spłacił zaległej pożyczki w wysokości 120 milionów dolarów i żadne środki nie zostaną przekazane, dopóki Liban tego nie zrobi”.

Przy nawet najbardziej optymistycznym scenariuszu, w którym Bejrut spłaca zaległą pożyczkę w trakcie obecnego kryzysu ekonomicznego, a środki AFESD trafiają to banku, to tylko nieliczni szczęśliwcy otrzymają kredyt mieszkaniowy. Warunki, które musi spełnić pożyczkobiorca, są dla większości Libańczyków nieosiągalne.

Należy mieć miesięczny dochód netto w granicach 6–20 milionów funtów libańskich (lub 1–2 tysięcy dolarów amerykańskich) w kraju, w którym pensja minimalna wynosi 675 tysięcy funtów, a średnia krajowa to 2,3 miliona funtów. Dodatkowo trzeba wykazać się zatrudnieniem przez ostatnie trzy lata, chociaż bezrobocie sięga 30%. W praktyce mający być odpowiedzią na kryzys mieszkaniowy i skierowany do najuboższych mieszkańców program pożyczkowy mija się całkowicie z deklarowanym celem i grupą odbiorców.

„Pożyczka AFESD jest posunięciem mającym na celu rekapitalizację banku, a nie zapewnienie godnych mieszkań libańskim rodzinom” – zauważył w rozmowie z Badilem Wassim Dbouk, profesor finansów z American University of Beirut. Dodał, że „to w ogóle nie ma sensu. Jest to kredyt mieszkaniowy na 30 lat w środowisku charakteryzującym się hiperinflacją i bardzo wysokim ryzykiem niewypłacalności ze względu na rosnące koszty życia i stagnację płacową. Bardziej sensowne jest udzielanie pożyczek w dolarach”.

Kwota pożyczki to jeden miliard funtów, co przy obecnym kursie czarnorynkowym równa się około 23 tysiącom dolarów. Bank nie będzie jednak wypłacał tych pożyczek po kursie rynkowym. W najlepszym przypadku będzie stosował półlegalny kurs wymiany Sayrafa, tolerowany przez libański rząd, mimo że według oficjalnego kursu wymiany jeden dolar to nadal 1500 funtów. W dniu pisania tego artykułu jeden dolar według kursu Sayrafa wynosił 30 tysięcy funtów, a według rynkowego 43 tysięcy. Oznacza to, że bank na każdym dolarze pożyczki zarabiałby ponad 10 tysięcy funtów jeszcze przed oprocentowaniem, a kwota otrzymana przez pożyczkobiorcę zmuszałaby go do oszczędzania na mieszkaniu, np. przez zakup słabej jakości materiałów budowlanych, niewykończonego mieszkania czy domu w złym stanie technicznym. Program pożyczkowy zwiększałby kryzys mieszkaniowy, zamiast go zminimalizować.

Bezpieczna energia?

Pożyczkę z Banque De L’Habitat można wykorzystać również na zakup instalacji fotowoltaicznej. Liban ma 300 bezchmurnych dni w roku, więc przestawienie się na energię słoneczną wydaje się idealną odpowiedzią na kryzys energetyczny i tanią alternatywą dla zanieczyszczających powietrze generatorów prądu. Instalowanie paneli słonecznych wiążę się jednak z wieloma niebezpieczeństwami, zarówno dla mieszkańców, jak i środowiska. Zwiastunem nadchodzących problemów był pożar instalacji fotowoltaicznej na dachu jednego z budynków mieszkalnych w nadmorskiej miejscowości Batrun w lipcu tego roku. Na szczęście właściciel nie zgodził się na sugestię techników, żeby umieścić transformator i akumulatory wewnątrz budynku, co w tym przypadku skończyłoby się tragedią.

„Wszyscy zaczęli przechodzić na energię słoneczną. Twój lokalny spożywczak może sprzedawać panele słoneczne. Nie idzie to w parze ze zwiększeniem kompetencji, podczas gdy wiele z tych systemów nie spełnia minimalnych standardów bezpieczeństwa” – powiedziała w wywiadzie dla platformy medialnej The Public Source Jessica Obeid, ekspertka ds. odnawialnych źródeł energii.

Dwoma głównymi czynnikami negatywnie wpływającymi na bezpieczeństwo instalacji fotowoltaicznej są tanie, wadliwe części i nieprawidłowa kalibracja systemu. „Liban jest śmieciowiskiem słabej jakości produktów fotowoltaicznych z powodu braku świadomości i regulacji. Panele słoneczne w Libanie często nie są dopuszczalne w innych krajach, ponieważ nie spełniają norm jakościowych” – ostrzega Obeid. Latem instalacje fotowoltaiczne w Libanie stawały w ogniu, a w trakcie zbliżającej się zimy będą się zawalały, wystawione na działanie silnego wiatru i deszczu.

Jil Amine, inżynier pracujący dla ONZ, dodaje w wywiadzie dla Badila, że „możesz kupić najlepsze na rynku panele słoneczne, falowniki i akumulatory, ale jeśli nie skalibrujesz i nie skonfigurujesz ich dobrze, system w końcu zawiedzie. Widzimy wiele systemów, w których limit wynosi, powiedzmy, dziesięć paneli, ale niektórzy technicy instalują dwanaście, ponieważ nie wiedzą o tym ograniczeniu”. Rozwiązaniem byłoby korzystanie tylko ze sprawdzonych, zatwierdzonych przez rząd firm fotowoltaicznych. Ich lista istnieje i jest publikowana przez Libańskie Centrum Konserwacji Energii (LCEC), agencji ministerstwa energii i wody. Jest to jednak tylko rekomendacja, ponieważ LCEC ani żadna inna instytucja rządowa nie posiada prerogatyw regulacyjnych i nie zajmuje się zatwierdzaniem systemów fotowoltaicznych przed oddaniem ich do użytku. Firmy fotowoltaiczne w Libanie nie muszą też przejść żadnego procesu certyfikacyjnego przed dopuszczeniem ich do rynku.

Kraina mleka, miodu i śmieci

Panele słoneczne i akumulatory zawierają metale ciężkie takie jak ołów, srebro, kadm i selen, które są niebezpieczne dla środowiska i wymagają specjalnego składowania, żeby uniknąć skażenia gleby i wód. Na szczęście poprawnie zainstalowane systemy fotowoltaiczne z dobrych materiałów można eksploatować przez wiele lat, zanim zajdzie potrzeba utylizacji – akumulatory litowe do dziesięciu, a panele słoneczne ponad 30 lat.

Niestety w Libanie stawia się na najtańsze materiały, więc z utylizacją systemów fotowoltaicznych trzeba się zmierzyć natychmiast. „Różne akumulatory mają różne specyfikacje” – ostrzega Obeid. „Akumulatory kwasowe i żelowe mają znacznie krótszą żywotność niż litowe. Te będą działać tylko przez kilka miesięcy lub lat. Potem kończysz z odpadami”. Liban już teraz ma problem z odpadami bytowymi i przemysłowymi. Wysypiska są przepełnione, a 29% śmieci jest składowanych nielegalnie, ze szkodą dla środowiska i krajobrazu, o czym może się naocznie przekonać każdy odwiedzający Bejrut.

Z akumulatorów można całkowicie zrezygnować w przypadku rozwiązania on-grid, czyli takiego, w którym system fotowoltaiczny jest podłączony do sieci publicznej, do której odsyła nadmiar energii pozyskiwanej z paneli. Już w 2019 roku do libańskiego parlamentu trafił projekt ustawy w tej sprawie, zezwalający pojedynczemu oferentowi na sprzedaż do 10 megawatów energii pochodzącej z odnawialnych źródeł. Hassan Harajli, kierownik projektów energetycznych Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) w Libanie, słusznie zauważył, że obecnie bez prądu w sieci energetycznej to rozwiązanie nie ma racji bytu: „W przeciwieństwie do tego, co niektórzy mogą nazwać wielkim pchnięciem dla energii odnawialnej w Libanie, to prawo nie osiągnie swojego pełnego potencjału, chyba że sieć energetyczna będzie zelektryfikowana przez 18 do 24 godzin dziennie. Co więcej, to prawo nie będzie działać, jeśli nie będziemy mieli instytucji, która może faktycznie zarządzać siecią dystrybucyjną i przesyłową”.

Wygląda na to, że mieszkańcy Libanu będą musieli jeszcze długo czekać na jakąkolwiek poprawę sytuacji, czy to mieszkaniowej, czy energetycznej.
Dominik Derlicki - Szef misji Caritas Polska w Libanie i Syrii. Absolwent etnologii UW, prowadził badania etnograficzne w Turcji i na Bałkanach. W latach 2016-2021 kierował projektami humanitarnymi i rozwojowymi w Tanzanii i Zambii, a także walczył z pandemią koronawirusa w Ugandzie. Autor przewodników turystycznych po Bliskim Wschodzie. Obecnie mieszka w Bejrucie.

Najpierw kraj musi się uporać z bieżącym impasem politycznym, który wytworzył się 30 października po zakończeniu kadencji dotąd urzędującego prezydenta Michela Aouna, a libańscy posłowie nadal nie zdołali wybrać jego następcy.

Urząd prezydenta pełni tymczasowo premier Nadżib Mikati, którego rząd teoretycznie rozwiązano po wyborach parlamentarnych 15 maja 2022 roku. Czy Liban pobije swój poprzedni rekord bez rządu? Wynosił on 13 miesięcy po tym, jak premier Hassan Diab podał się do dymisji po tragicznym wybuchu w bejruckim porcie.