Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Barszcz / 10.03.2023
Ihar Melnikau

Jak we wrześniu 1939 roku bolszewicy porwali polskiego konsula

Krótko po wybuchu II wojny światowej władze radzieckie, ignorując umowy międzynarodowe regulujące pracę dyplomatów, zaczęły represjonować tych, którzy oficjalnie reprezentowali interesy Polski w ZSRR. Wtedy też konsul z Kijowa przepadł bez śladu. Wiadomo, że Jerzego Matusińskiego aresztowało NKWD. Do dzisiaj nie znane są jego losy.
Foto tytułowe
(fot. Wikicommons)

Na początku lat 30. XX wieku na terenie Związku Radzieckiego działała Ambasada RP w Moskwie, a także konsulaty w Charkowie, Leningradzie (obecnie Petersburg), Mińsku i Tyflisie (obecnie Tbilisi). 1 sierpnia 1934 roku w związku z przeniesieniem stolicy USRR do Kijowa, z Charkowa przeniesiono tam również polski konsulat.

We wszystkich tych placówkach pracowało łącznie 33 obywateli polskich. Personel pomocniczy – sprzątaczki, kucharze, kierowcy – najczęściej był rekrutowany spośród obywateli radzieckich. Na terenie Polski konsulaty sowieckie działały we Lwowie i w Warszawie, przy ambasadzie. We wrześniu 1937 roku bolszewicy zażądali zmniejszenia liczby konsulatów w Polsce i ZSRR. W związku z tym władze polskie zlikwidowały placówkę w Tyflisie.
Konsul Generalny RP w Kijowie Jerzy Matusiński
Od 1 października 1937 roku funkcję Konsula Generalnego RP w Kijowie pełnił Jerzy Matusiński, urodzony w 1890 roku absolwent Wydziału Politologicznego Szkoły Nauk Politycznych w Warszawie oraz Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 1918–1920 pracował jako dziennikarz na Dalekim Wschodzie, a po powrocie do Polski zatrudnił się w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Od sierpnia 1923 roku Matusiński zajmował się sprawą repatriacji Polaków z ZSRR, a od maja 1926 roku sprawował obowiązki zastępcy Wydziału Konsularnego MSZ. W latach 1933–1937 roku dyplomata pełnił funkcję konsula generalnego w Pittsburghu, a później w Nowym Jorku i Lille. Następnie został skierowany do pracy w Związku Radzieckim.

Ostrzeżenie z Mińska, którego nie usłyszano

Przed wybuchem II wojny światowej władze radzieckie przestrzegały międzynarodowych umów o immunitecie dyplomatycznym pracowników zagranicznych ambasad i konsulatów. Jednocześnie NKWD stale monitorowało budynki zagranicznych instytucji dyplomatycznych i ich pracowników. Zdarzały się nawet prowokacje. W lutym 1938 roku attaché wojskowy przy Ambasadzie RP w Moskwie ppłk Konstanty Zaborowski udał się w podróż do Mińska. Dyplomata postanowił jechać nie przez Smoleńsk, ale przez południe Białorusi. Być może oficer Wojska Polskiego miał nadzieję zobaczyć po drodze schrony radzieckiego Połockiego Rejonu Umocnionego leżące przy granicy z Polską. Za samochodem attaché ruszyła eskorta „gospodarzy”, jak Polacy nazywali pracowników NKWD, którzy monitorowali ruch zagranicznych dyplomatów. Czekiści używali samochodów GAZ M1, wyposażonych w dobry silnik i mogły osiągać prędkość do 110 kilometrów na godzinę. Doświadczony polski oficer zgubił jednak ogon. Kiedy wracał do Moskwy, w rejonie Bobrujska w jego auto uderzyła ciężarówka.

Zaborowski na szczęście nie został ranny. Takie „wypadki” były dość częste w latach 30.

W przededniu wybuchu II wojny światowej działalność polskich dyplomatów w ZSRR jeszcze bardziej się skomplikowała. Warszawa nie była pewna stanowiska Kremla w przypadku ataku Niemiec na Polskę. W sierpniu 1939 roku placówką II Oddziału Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w konsulacie w Mińsku kierował mjr Rafał Protasowicki, który w stolicy BSRR posługiwał się pseudonimem „Władysław Wolski”. Protasowicki poświęcił wiele uwagi badaniu perspektyw zbliżenia Berlina i Moskwy. Latem 1939 roku nie mógł nie zauważyć, że na terenie BSRR odbywa się koncentracja wojsk Armii Czerwonej. Czołgi, artyleria, kawaleria i piechota – wszystko to zostało ściągnięte na granicę z Polską.
mjr Rafał Protasowicki

„Od momentu ogłoszenia mobilizacji, tj. od 7 września 1939 roku, na bieżąco informowałem (szyfrem) o jej rozwoju, o transportach i ich przemieszczaniu się na granicę. Później, gdy zaszyfrowane depesze nie były już przyjmowane, pisałem do Bukaresztu, organizując przy pomocy naszej ambasady w Moskwie kontakt z Ambasadą RP w Rumunii. Ostatnią depeszę wysłałem 16 września. Widząc, z jakimi trudnościami 3 września do Mińska przybył ostatni kurier dyplomatyczny, próbowałem nawiązać kontakt z Polską za pomocą radiostacji, ale nikt nie odpowiadał” – wyliczał Protasowicki w raporcie napisanym w Paryżu 28 października 1939 roku.

17 września 1939 władze radzieckie internowały pracowników konsulatu generalnego RP w Mińsku (w chwili wybuchu II wojny światowej w tej placówce pracowali: Kazimierz Rudzki – szef konsulatu generalnego i drugi sekretarz Ambasady RP w ZSRR, trzech jego pracowników: kpt. Gustaw Olszewski ps. „Wacław Krieger” – agent polskiego wywiadu, Tadeusz Parczewski, „Władysław Wolski” oraz personel pomocniczy). Według jednej z informacji do budynku polskiej placówki dyplomatycznej w Mińsku wtargnęli „niezadowoleni” obywatele radzieccy, którzy zerwali tablicę z polskim orłem przy wejściu do budynku. Następnie na korytarzu konsulatu pojawił się funkcjonariusz NKWD. Dopiero miesiąc później polscy dyplomaci mogli opuścić terytorium ZSRR i przez Skandynawię wyjechać do Francji. Ale nie wszyscy polscy dyplomaci zostali uratowani.

W przededniu wojny

We wrześniu 1938 roku Departament Konsularny MSZ RP opracował tajne instrukcje dla swoich placówek dyplomatycznych w Czechosłowacji, Niemczech i ZSRR na wypadek wtargnięcia na teren placówki osób o wrogich zamiarach. Najpierw trzeba było spalić całą dokumentację z oznaczeniem „Tajne”. W przypadku rozpoczęcia działań wojennych dyplomaci mieli następnie zniszczyć pieczęcie, herby, książeczki paszportowe i flagi. Ponadto pracownikom konsulatów i ambasad wyznaczono państwa neutralne, do których mieli się ewakuować. Nową instrukcję w tej sprawie pracownicy konsulatu RP w Kijowie otrzymali w marcu 1939 roku.

W konsulatach mińskim i kijowskim znajdowały się radiostacje, które służyły do komunikacji z placówkami II Oddziału Sztabu Głównego (konsulat kijowski miał łączność z placówką polskiego wywiadu w Równem, Mińsk – z ekspozyturą w Wilnie). Władze polskie liczyły, że w razie sytuacji kryzysowej za pośrednictwem radiostacji przekażą swoim dyplomatom informacje o konieczności zakończenia działalności i przygotowania do ewakuacji.

W tym celu w polskich placówkach dyplomatycznych w ZSRR wprowadzono całodobowe dyżury przy stacjach radiowych. W maju 1939 roku konsulaty na terenie ZSRR otrzymały rezerwę pieniężną na trzy miesiące.

Przed wybuchem II wojny światowej Konsulat RP w Kijowie zatrudniał sześciu pracowników. Byli to: Jerzy Matusiński – radca Ambasady RP w ZSRR i szef Konsulatu Generalnego, jego pracownicy Ludomir Czerwiński, Henryk Sławikowski, Henryk Wiśniewski, „Józef Zdanowicz” (oficer wywiadu, kpt. Jan Kraczkiewicz), „Antoni Pieńkowski” (oficer wywiadu, rtm. Włodzimierz Prószyński), sekretarz konsulatu „Eugeniusz Zarębski” (mjr Mieczysław Zygfryd Sławikowski), a także dwóch kierowców i dwóch dorożkarzy.
Konsulat polski w Kijowie w latach 30. XX w.

Tajemnicze zniknięcie

Począwszy od 4 września 1939 roku Konsulat RP w Kijowie zaczął informować Warszawę, że Sowieci ściągają wojska do granicy z Polską. 10 września NKWD zabroniło pracownikom polskiej placówki wyjazdu z miasta. 12 września „Eugeniusz Zarębski” pojechał pociągiem do Moskwy. Po drodze stale widział pociągi wojskowe w drodze na zachód. Po spotkaniu z ambasadorem Grzybowskim mjr Sławikowski postanowił zgłosić to polskim władzom. 14 września próbował wysłać z Kijowa depeszę, okazało się jednak, że poczta radziecka nie przyjmowała już listów do Polski. 16 września 1939 roku w nocy „Eugeniusz Zarębski” wraz z Henrykiem Sławikowskim wyjechali pociągiem do Polski. W Równem polscy dyplomaci nie spotkali się już z polskimi władzami i wyjechali na stację Zdołbunów, by wrócić do Kijowa, jednak rankiem 17 września Armia Czerwona przekroczyła granicę radziecko-polską. Kiedy 21 września mjr Mieczysław Sławikowski i stażysta Henryk Sławikowski próbowali wrócić do Kijowa, funkcjonariusze NKWD aresztowali ich w Szepietówce.

W nocy z 16 na 17 września pracownicy ambasady RP w Moskwie, a także konsulatów w Leningradzie, Mińsku, Kijowie zaczęli szybko niszczyć całą dokumentację. Rankiem 17 września funkcjonariusze NKWD weszli na teren budynku konsulatu generalnego RP w Kijowie i zabronili pracownikom opuszczania gmachu. 19 września władze radzieckie poinformowały polskich dyplomatów, że nie przysługuje im już immunitet dyplomatyczny. 30 września Jerzy Matusiński został wezwany do przedstawicielstwa Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych (LKSZ) w Kijowie, gdzie został poinformowany, że pracownicy konsulatu powinni przygotowywać się do wyjazdu do Moskwy. Wtedy też konsul dowiedział się o losach zatrzymanych „Eugeniusza Zarębskiego” i Henryka Sławikowskiego. W nocy z 30 września na 1 października został ponownie wezwany w celu omówienia szczegółów wyjazdu personelu polskiego konsulatu do Moskwy. Konsul pojechał na spotkanie w towarzystwie kierowców Andrzeja Orszyńskiego i Józefa Łyczka. Żaden z nich nie wrócił.

Nazajutrz, o godzinie 6 rano pracownicy konsulatu wysłali dorożkę, aby sprawdzić, czy na parkingu pod LKSZ wciąż znajduje się samochód konsula. Władze radzieckie zakazały im jednak opuszczania budynku. Trzy godziny później wicekonsul „Józef Zdanowicz” zadzwonił do LKSZ, jednak otrzymał odpowiedź, że nic nie wiedzą o wizycie ani pobycie Matusińskiego. Minęło pół godziny, a w konsulacie rozległ się telefon: radziecki urzędnik spokojnym głosem poinformował, że polski konsul nie został wezwany do LKSZ. O godzinie 14 do budynku konsulatu przybyli „Eugeniusz Zarembski” i Henryk Sławikowski. 4 października funkcjonariusze Konsulatu Generalnego RP w Kijowie wyjechali do Moskwy.

Telegram do Berii

Losem konsula z Kijowa zainteresował się ambasador Włoch w ZSRR Augusto Rossa, jednak strona radziecka nie udzieliła mu żadnych informacji. 5 października ambasador Niemiec Werner von Schulenburg poruszył kwestię zniknięcia polskiego dyplomaty w rozmowie z sowieckim komisarzem Spraw Zagranicznych Wiaczesławem Mołotowem. Ten ostatni przekonał Niemca, że „Matusiński nie jest w rękach sowieckich”. 10 października polscy dyplomaci wyjechali z ZSRR do Finlandii.
Co tak naprawdę stało się z Jerzym Matusińskim? W archiwum SBU (wywiadu Ukrainy) znajdują się dokumenty, które rzucają światło na tę tajemniczą sprawę. Rozkaz funkcjonariuszy NKWD o aresztowaniu polskiego dyplomaty wydał nikt inny jak szef sowieckiej Ukrainy Nikita Chruszczow. W operacji wzięło udział 26 funkcjonariuszy NKWD.

Tajny telegram nr 3149 skierowany do szefa NKWD Ławrientija Berii m.in. zaznacza: „Na rozkaz Komitetu Centralnego KP(b)U tow. Chruszczowa dziś o godzinie 1.30 w nocy aresztowano konsula polskiego Matusińskiego oraz przebywających przy nim kierowców Łyczka i Orszyńskiego. Proszę o wskazówki dotyczące reszty konsulatu. Garliński”. Z tego dokumentu można wywnioskować, że funkcjonariusze NKWD byli gotowi aresztować wszystkich polskich dyplomatów w stolicy sowieckiej Ukrainy, ale Kreml nie wydał takiego rozkazu, najwyraźniej obawiając się skandalu międzynarodowego.

„30 września, o godzinie 24, zostałem wezwany do Komitetu Centralnego przez tow. Burmistrenkę. Ten ogłosił, że z Moskwy tow. Chruszczow przekazał rozkaz KC WKP(b) aresztować byłego konsula Matusińskiego. Uzgodniłem tę sprawę z kolegą Mamulowem, po czym o godzinie 2 [w nocy – przyp. red.] 1 października aresztowałem na ulicy w samochodzie byłego polskiego konsula i dwóch jego kierowców, po uprzednim zorganizowaniu rozmowy Matusińskiego przez telefon z konsulatu. Aresztowani są umieszczani w areszcie. W siedzibie byłego konsulatu znajduje się 17 byłych urzędników konsulatu i członków ich rodzin. Proszę o wskazówki. Garliński” – zaznaczono w tajnym dokumencie skierowanym do Berii.

Ręce do góry

Tajemniczym zniknięciem polskiego dyplomaty w ZSRR zajmowały się polskie władze na uchodźstwie. Po zawarciu polsko-sowieckiego traktatu o współpracy 12 lipca 1941 roku polscy urzędnicy na terytorium Związku Radzieckiego szukali odpowiedzi na pytanie, co się stało z Jerzym Matusińskim. Po amnestii w sierpniu 1941 roku z sowieckich obozów i więzień zaczęto uwalniać polskich obywateli. Do przedstawicielstwa RP w Moskwie zaapelował kpt. Kipański, który poinformował, że na Łubiance spotkał jednego z kierowców konsula. Ten mu powiedział, że Matusiński został aresztowany przez NKWD. 23 września 1941 roku Ambasada RP zażądała od NKWD rozpoczęcia poszukiwań Matusińskiego i jego kierowców. Bolszewicy milczeli. W tej sytuacji ponownie pomogły zeznania polskich więźniów, którzy wychodzili na wolność na mocy amnestii.
Samochód konsula Jerzego Matusińskiego

Rtm. Tadeusz Trzaskowski przypomniał, że w lipcu 1941 roku podczas ewakuacji jednego z moskiewskich więzień do Saratowa spotkał kierowcę Andrzeja Orszyńskiego, który opowiedział mu o aresztowaniu Matusińskiego. Ostatecznie to on zwrócił się do polskich władz na Bliskim Wschodzie. Poinformował, że w nocy 1 października 1939 roku samochód konsulatu wyjechał do Komisariatu Ludowego. Obok budynku instytucji radzieckiej stał samochód osobowy. Gdy samochód z polskim dyplomatą go minął i stanął, z auta wyszło sześciu mężczyzn w cywilnych ubraniach. Trzech z nich wyciągnęło broń i skierowało ją w kierunku konsula Matusińskiego. Rozległ się krzyk: „Ręce do góry!”. Konsul został zapytany, czy jest uzbrojony, a kiedy powiedział, że jest dyplomatą, odpowiedzieli: „Wiemy”. Wszystkich trzech zatrzymanych przeszukano, przewieziono do więzienia i umieszczono w osobnych celach. Przez osiem dni Orszyński przebywał w Kijowie.

Nigdy nie był przesłuchiwany. Pewnego dnia został wyprowadzony z celi i zabrany na dworzec kolejowy, gdzie zobaczył Matusińskiego. Aresztowani spędzili noc w wagonie więziennym. Andrzej Orszyński usłyszał głos konsula, który prosił konwojenta o gazetę, a także głos drugiego kierowcy Józefa Łyczka, który skarżył się, że jest mu zimno.

10 października pociąg stanął w Moskwie. Orszyńskiego i innych polskich więźniów przewieziono na Łubiankę.

Tam kierowca zaczął być przesłuchiwany i oskarżany o szpiegostwo przeciwko ZSRR. Szczególnie wiele pytań dotyczyło pracowników konsulatu RP w Kijowie i ich „działalności szpiegowskiej”. Kierowcy zarzucano, że woził konsula Matusińskiego na spotkania z obywatelami radzieckimi, na których polski dyplomata przekazywał im pewne rzeczy.
Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.

Inne artykuły Ihara Melnikau

Sowietów też interesował „Eugeniusz Zarębski”, który był pracownikiem polskiego wywiadu. O niego Orszyńskiego pytano częściej niż o konsula Matusińskiego.

W latach 1941–1943 władze polskie jeszcze kilkakrotnie próbowały ustalić losy konsula Jerzego Matusińskiego i szofera Józefa Łyczka, jednak bezskutecznie. Ten drugi został zwolniony podczas amnestii w 1941 roku, jednak wkrótce zginął na terenie ZSRR w niewyjaśnionych okolicznościach. Po ujawnieniu prawdy o zbrodni katyńskiej w 1943 roku stało się jasne, że konsul najprawdopodobniej padł ofiarą stalinowskich katów, a jego szczątki pochowano w jednym z masowych grobów.