Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 02.07.2023
Ivan Zhyhal
Idea jedności Słowian jest pułapką. Atak Rosji na Ukrainę zwrócił na to uwagę
Rusocentryzm, lekceważenie, a nawet zaprzeczanie podmiotowości Europy Środkowo-Wschodniej można postrzegać jako konsekwencję problemu tworzenia „wiedzy o Wschodzie” na Zachodzie, który jest produktem i kontynuacją logiki zimnej wojny. Zmienia to dopiero rosyjska inwazja na Ukrainę.
(Shutterstock)
W styczniu 1842 roku młody Karel Havlíček-Borovský (1821–1856) pod wpływem ojca założyciela panslawizmu Jana Kollára wyjechał do Rosji, którą wielu ówczesnych zachodnio- i południowosłowiańskich intelektualistów postrzegało jako centrum przyciągające wszystkich Słowian i z którą wiązali nadzieje na polityczną przyszłość. Przez półtora roku obserwował życie społeczne i polityczne w Rosji oraz utrzymywał ożywione kontakty z rosyjskimi słowianofilami, którzy – ku jego rozczarowaniu – okazali się zwolennikami panrusizmu. Wrócił do rodzinnej Bohemii w lipcu 1844 roku. Wrażenia z pobytu w Rosji były tak silne, że entuzjazm Havlíčka-Borovskiego dla idei słowiańskiej jedności znacznie osłabł, o czym później napisze tak: „Rosyjskie mrozy i inne rosyjskie rzeczy zgasiły we mnie ostatnią iskrę wszechsłowiańskiej miłości”.
Zostawszy dziennikarzem, Karel Havlíček-Borovský opublikował w 1846 roku na łamach gazety Pražské nowiny artykuł Slovan a Čech, w którym ostro skrytykował modę na ideę jedności Słowian. Uznając znaczenie tej idei dla rozbudzenia świadomości narodowej Czechów, jednocześnie mocno podkreślając fakt istnienia różnych języków słowiańskich oraz zróżnicowania poszczególnych narodów tej wspólnoty co do ich kultury, obyczajów oraz tradycji, Karel Havlíček-Borovský pisze o zagrożeniu, jakie stanowi dla nich Rosja, która podjęła się wcielenia w życie idei jedności słowiańskiej „zębami i pazurami”. Licząc na to, że pewnego dnia wszyscy Słowianie znajdą się we władzy Rosji, rosyjscy panslawiści „zaczynają wszędzie mówić i pisać «słowiański» zamiast «rosyjski», aby potem wszystko co słowiańskie nazywać rosyjskim”.
Panslawizm w swojej czystej formie politycznej nie przetrwał początku XX wieku, kiedy wyzwolenie narodów południowo- i zachodniosłowiańskich spod wpływów imperialnych (tureckich, austro-węgierskich i oczywiście rosyjskich) doprowadziło do powstania niezależnych państw zainteresowanych realizacją własnych projektów narodowych, w których Rosja nie zajmowała głównego miejsca. Jednak idea, że rosyjskie interesy i rosyjskie spojrzenie na narody słowiańskie i ich regiony powinny być brane pod uwagę, pozostała.
Wschód Europy pod zachodnim spojrzeniem
Pisze o tym Aliaksei Kazharski, słowacki badacz Europy Środkowo-Wschodniej i Rosji oraz specjalista z dziedziny stosunków międzynarodowych. Analizując problem, który rosyjska inwazja na Ukrainę uczyniła jeszcze bardziej aktualnym, a mianowicie kwestię Westsplainers, czyli zachodnich intelektualistów pretendujących do bycia ekspertami i autorytetami w sprawach Europy Wschodniej i Środkowej, Kazharski w portalu Forum for Ukrainian Studies wskazuje wskazuje, że obecny zachodni dyskurs na temat tych regionów jest najczęściej zniekształcony przez głęboki rusocentryzm. Takie podejście zbyt często prowadzi według niego do dyskusji na temat tego, co kraje Europy Środkowo-Wschodniej „znaczą dla Rosji i jak można zaspokoić «uzasadnione» interesy Moskwy bez «upokarzania» Rosji” i graniczy z założeniem, „że potężni gracze mogą i powinni rozmawiać z Moskwą ponad głowami krajów Europy Środkowo-Wschodniej i zawierać wielkomocarstwowe umowy w duchu XIX i początku XX wieku”.
Rusocentryzm, lekceważenie, a nawet zaprzeczanie podmiotowości Europy Środkowo-Wschodniej można postrzegać jako konsekwencję problemu tworzenia „wiedzy o Wschodzie” na Zachodzie, który jest produktem i kontynuacją logiki zimnej wojny.
Studia rosyjskie i wschodnioeuropejskie jako dyscyplina o charakterze militarnym
W wyniku II wojny światowej, gdy znaczna część Europy Wschodniej znalazła się pod kontrolą ZSRR, a świat podzielił się na dwa ostro zwalczające się obozy ideologiczne i polityczne, nastąpiły znaczące zmiany w postrzeganiu Rosji i Europy Wschodniej.
Stając się globalnym hegemonem, Związek Radziecki zapewnił sobie prawo do wypowiadania się w imieniu całej Europy Wschodniej, a jednocześnie rozpoczął kampanię mającą na celu ustanowienie rosyjskiego języka i rosyjskiej kultury zjawiskami globalnymi. Według amerykańskiej badaczki Rachel Applebaum, która zajmuje się rozwojem języka rosyjskiego podczas zimnej wojny (zarówno poprzez jego aktywną promocję poza państwem radzieckim, jak i poprzez uczynienie go lingua franca w samym Związku Radzieckim), „historia promocji rosyjskiego jako języka globalnego w późnym okresie socjalizmu pokazuje, w jaki sposób państwo radzieckie próbowało zabezpieczyć swoją władzę w kraju i za granicą, czyniąc rosyjską kulturę i władzę radziecką synonimami” – pisze na łamach czasopisma „Kritika: Explorations in Russian and Eurasian History”.
Biorąc pod uwagę intensywność konfrontacji bloków, nie jest zaskakujące, że drugi światowy hegemon, Stany Zjednoczone, rozpoczął pod koniec lat 40. XX wieku realizację potężnego programu badania swojego ideologicznego przeciwnika, tworząc od podstaw nową dyscyplinę, która wcześniej nie miała odpowiednika w życiu akademickim. Jak pisze amerykański historyk David Engerman w książce o wymownym tytule Znaj swojego wroga: Powstanie i upadek amerykańskich sowietologów, dyscyplina ta, stworzona dzięki wspólnym wysiłkom amerykańskiej administracji, prywatnych fundacji i naukowców, znana pod różnymi nazwami (studia rosyjskie, studia radzieckie lub sowietologia) „starała się służyć zarówno Marsowi, jak i Minerwie, bezpieczeństwu narodowemu i życiu akademickiemu”.
Jednak z perspektywy Europy Wschodniej to pragnienie siedzenia na dwóch krzesłach jednocześnie trudno nazwać sukcesem. Przeciwstawienie się Związkowi Radzieckiemu i szkolenie specjalistów ze znajomością języka rosyjskiego i realiów radzieckich w pierwszej kolejności tworzyło nierówność w badaniu tego, co działo się w bloku radzieckim jako całości, ponieważ wszystko, co się tam działo, było postrzegane jako drugorzędne w stosunku do tego, co miało miejsce w ZSRR.
Trudno nie zgodzić się z wyrażoną w portalu Wachtyrz.eu opinią Tomasza Kamuselli, polskiego interdyscyplinarnego badacza nacjonalizmów i polityk językowych w Europie Środkowo-Wschodniej, że „z geopolitycznego punktu widzenia inne języki (i kultury) słowiańskie miały pewne znaczenie tylko wtedy, gdy były używane jako języki urzędowe w bloku wschodnim, na przykład bułgarski w Bułgarii, czeski i słowacki w Czechosłowacji, polski w Polsce. Jednak podczas zimnej wojny studia nad białoruskimi i ukraińskimi językami i kulturami były ignorowane na Zachodzie, ponieważ w Związku Radzieckim decyzje polityczne podejmowano nie w Mińsku czy Kijowie, ale wyłącznie w imperialnej Moskwie”.
Model wiedzy ukształtowany w Stanach Zjednoczonych, który koncentrował się na badaniu języka i kultury rosyjskiej w celu zrozumienia Związku Radzieckiego, podczas gdy Europa Wschodnia i kultury słowiańskie zostały odsunięte na dalszy plan, był eksportowany do innych krajów bloku zachodniego, od Japonii po Norwegię. Slawistyczne ośrodki, wydziały i instytuty, które tam powstały, były przede wszystkim zorientowane na badanie kwestii rosyjskich, podczas gdy Europa Wschodnia została zdegradowana do roli ubogiego krewnego.
Takie lekceważące podejście do regionu i postrzeganie go przez sowiecko-rosyjski pryzmat nie mogło nie wpłynąć na poziom wiedzy ekspertów na temat regionu. Jest to szczególnie wyraźne w ironicznym komentarzu norweskiego specjalisty ds. stosunków międzynarodowych Ivera B. Neumanna, którego życie intelektualne i zawodowe ukształtowało się w Oslo i Oksfordzie pod koniec istnienia żelaznej kurtyny:
Latem 1989 roku dołączyłem do Norweskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych jako specjalista do spraw Rosji. Był to czas, kiedy każdy w małym kraju, takim jak Norwegia, kto wiedział, jak przeliterować słowo «Bułgaria» po bułgarsku, albo jak powiedzieć «Przełóż palec przez szyję» po czesku [cz. Strč prst skrz krk, to łamaniec językowy, gramatycznie poprawne zdanie złożone ze słów pozbawionych samogłosek – przyp. red.], był uważany za eksperta od Europy Wschodniej. Podobnie z punktu widzenia norweskiej prasy bycie ekspertem od Rosji zainteresowanym tym, co wówczas nazywano Związkiem Radzieckim, oznaczało, że już byłeś ekspertem od Europy Wschodniej.
Odległe echo zimnej wojny
Wydawałoby się, że koniec zimnej wojny powinien uwolnić Europę Wschodnią i przestrzeń posowiecką od perspektywy rosyjskiej, a także od mieszania Rosji i Europy Wschodniej, ale tak się nie stało. W dużej mierze nastąpiły jedynie kosmetyczne zmiany, przy znacznym zmniejszeniu finansowania badań nad Rosją, przestrzenią posowiecką i Europą Wschodnią, ponieważ straciły one swoje dawne znaczenie.
Amerykańskie Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Studiów Slawistycznych, założone w 1948 roku w celu badania polityki, historii i kultury ZSRR i Europy Wschodniej, w 2010 roku zmieniło nazwę na Stowarzyszenie na rzecz Studiów Slawistycznych, Wschodnioeuropejskich i Euroazjatyckich (to ostatnie jest dość problematycznym pojęciem, biorąc pod uwagę jego genealogię), podkreślając w ten sposób zmianę w środowisku międzynarodowym, a tym samym rozszerzenie swojej działalności. Slavic Review, recenzowane czasopismo naukowe tego stowarzyszenia wydawane od końca lat 40. i mocno związane z sytuacją zimnowojenną, otrzymało podtytuł Interdisciplinary Quarterly of Russian, Eurasian, and East European Studies. Założone w 1952 roku czasopismo Problems of Communism, wraz ze zniknięciem państwa, które proklamowało jego powołanie, zostało przekształcone w 1992 roku w Problems of Post-Communism, podczas gdy Instytut Zaawansowanych Studiów Rosyjskich im. Kennana, jeden z najbardziej uznanych ośrodków studiów sowietologicznych w USA, stał się po prostu Instytutem Kennana, pozbywając się zbędnych słów w swojej nazwie, ale zachowując główny przedmiot swojej działalności.
Zmiana nazw i rozszerzenie pola problemowego nie doprowadziły do znaczącej rewizji samego pola dyscyplinarnego – zachodnie instytucje nadal podążały ścieżką wytyczoną podczas zimnej wojny. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na sposób, w jaki zorganizowane są programy studiów rosyjskich i wschodnioeuropejskich na wielu zachodnich uniwersytetach – Rosja i Europa Wschodnia są połączone w jedną przestrzeń, w której ta pierwsza odgrywa centralną rolę. W rzeczywistości większość zachodnich ośrodków slawistycznych zajmuje się badaniem języka, kultury i historii rosyjskiej, podczas gdy inne języki i kultury słowiańskie są badane przypadkowo i dodatkowo. Zwracając uwagę na tę sytuację, cytowany już Tomasz Kamusella proponuje porównać zachodnie wydziały slawistyczne z wydziałami germanistycznymi, gdzie studenci nie są zmuszani do nauki niemieckiego przed rozpoczęciem nauki niderlandzkiego lub szwedzkiego: „Żaden język germański nie jest pozycjonowany jako ważniejszy od innych, a już na pewno nie jest wyniesiony do rangi swego rodzaju portiera dla wszystkich innych języków germańskich”.
Posłuchaj podcastu:
Wezwanie do dekolonizacji wiedzy o Europie Wschodniej
Ten stan rzeczy w odniesieniu do studiów slawistycznych i studiów nad Europą Wschodnią, pomimo sporadycznych głosów krytykujących je, pozostawał niezmienny aż do momentu rozpoczęcia przez Rosję wojny na pełną skalę przeciwko Ukrainie.
„Obecna katastrofa historyczna (a z taką mamy do czynienia) rzeczywiście ujawniła to, co od dawna wymagało rewizji. Kultura rosyjska nie powinna oczywiście zastępować bogatego i różnorodnego świata kultur słowiańskich, ale powinna być rozumiana jako jedna z nich” – uważa Mark Lipowiecki, rosyjski literaturoznawca z Uniwersytetu Kolumbijskiego. I nie jest osamotniony w tym przekonaniu. Rosyjska agresja na Ukrainę skłoniła wielu slawistów do refleksji nad strukturą ich pola problemowego i konsekwencjami faktu, że rusycystyka i slawistyka są postrzegane jako tożsame. Imperialne wpływy Rosji, które jeszcze 15–20 lat temu były przedmiotem akademickiej debaty, teraz stały się czymś, od czego ludzie zaczęli umierać.
W tym kontekście nie dziwi fakt, że obecna sytuacja zmusza do ostrzejszej reakcji i stawiania coraz liczniejszych i bardziej wyrazistych pytań. Uniwersytet w Cambridge zorganizował na rok akademicki 2023/2024 serię wykładówRethinking Slavonic Studies, dając różnym badaczom możliwość podzielenia się swoimi refleksjami na temat tego, w jaki sposób wojna Rosji z Ukrainą zmusza do odmiennego spojrzenia na kwestię studiów kulturowych nad Słowiańszczyzną ze szczególnym uwzględnieniem potrzeby post- i dekolonialnego podejścia do dyskusji na ten temat.
I wydaje się, że dekolonizacja staje się główną odpowiedzią na wyzwania stawiane slawistyce przez rosyjską agresję na Ukrainie. Była zresztą jednym z głównych tematów dyskusji podczas 14. Kongresu Slawistów Niemieckich, który odbył się w Bochumie pod koniec września 2022 roku. Alexander Wöll, profesor kultury i literatury Europy Środkowej i Wschodniej na Uniwersytecie w Poczdamie, komentując próby niemieckiego środowiska zawodowego, aby na nowo zdefiniować siebie, slawistykę i dominację w niej rosyjskiego komponentu, powiedział na nim: „Żądaniem, które obecnie stawiamy samym sobie, jest dekolonizacja poprzez zaangażowanie innych słowiańskich literatur i kultur”.
Najważniejsze wydarzenie być może jednak dopiero nadejdzie i jest zaplanowane na koniec 2023 roku. Dziecko zimnej wojny, Stowarzyszenie na rzecz Studiów Slawistycznych, Wschodnioeuropejskich i Euroazjatyckich, postanowiło zorganizować swój doroczny kongres w całości poświęcony dekolonizacji rozumianej jako „głęboko polityczny akt ponownej oceny długotrwałych i często zinternalizowanych hierarchii”. Jak czytamy w opublikowanym na stronie internetowej Stowarzyszenia ogłoszeniu o mającym się odbyć kongresie: „Inwazja Rosji na Ukrainę doprowadziła do powszechnych wezwań do ponownej oceny i transformacji rosyjskocentrycznych relacji władzy i hierarchii zarówno w regionie, jak i w sposobie, w jaki go badamy”.
Ivan Zhyhal – historyk, filozof, eseista. Absolwent historii Europy Wschodniej na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym w Mińsku oraz filozofii kultury na Uniwersytecie Babeșa i Bolyaia w Klużu-Napoce (Rumunia). Mieszka w Warszawie.
Chociaż pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę zwiększyła liczbę krytycznych głosów wzywających do radykalnej rewizji imperialnej spuścizny Rosji i jej dzisiejszej obecności w Europie Wschodniej oraz ich wpływu na wiedzę tworzoną o regionie, nie powinniśmy popadać w samozadowolenie. Proces dekolonizacji nie przebiega szybko.
Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 142 000 zł.
Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.