Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 04.12.2023
Ihar Melnikau

Mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy ze skali tragedii. Wydarzenia znad Świsłoczy to dziedzictwo miasta

Na katolickim cmentarzu Kalwaryjskim w Mińsku, w samym centrum, przy kościele, znajduje się grób ofiar niemieckiego bombardowania stolicy Białorusi 24 czerwca 1941 r. W nim pochowani są przedstawiciele dwóch rodzin. Katolicy, być może Polacy. Tego strasznego dnia w Mińsku zginęło wielu mieszkańców, a nazistowskie bomby nie wybierały ofiar ze względu na wyznanie, przynależność narodową lub partyjną.
Foto tytułowe
Defilada radziecka w Mińsku, 1939 r. (archiwum autora)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Obronić stolicę


Już w pierwszych godzinach ataku Niemiec na ZSRR obrona przeciwlotnicza Mińska otrzymała wiadomość o masowych naruszeniach granicy przez „niemieckie obiekty lotnicze”. Władze radzieckiej Białorusi dowiedziały się o ataku Niemiec na ZSRR już o 5 rano 22 czerwca. Tego samego dnia o godzinie 9.30 w Mińsku odbyło się posiedzenie Biura Komitetu Centralnego KP(b)B, podczas którego omawiano stan schronów bombowych w stolicy Białorusi sowieckiej. Sytuacja była bardzo zła: nie było ani jednego schronu bombowego pierwszej kategorii, a nie wszystkie schrony drugiej kategorii (piwnice) miały instalacje filtrowentylacyjne. Przewidywano, że w przypadku nalotu ludność ukrywałaby się w „polowych” schroniskach-ziemiankach, czyli w parkach lub ogrodach. Po pewnym czasie w sztabie okręgu wojskowego, który znajdował się w budynku Instytutu Pedagogicznego (obecnie budynek Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. M. Tanka), odbyło się spotkanie. Wkrótce lotnictwu Armii Czerwonej wydano rozkaz ochrony powietrza nad Mińskiem, zgodnie z którym sowieckie myśliwce zostały przeniesione ze wschodu na lotnisko w Loszycy. Miasta nad Świsłoczą broniła 7. brygada przeciwlotnicza.

O rozpoczęciu wojny mieszkańcy Mińska dowiedzieli się z przemówienia ludowego komisarza spraw wewnętrznych Wiaczesława Mołotowa w radiu o godzinie 12. Podczas gdy Niemcy metodycznie dobijali sowieckie jednostki w walkach granicznych, w stolicy BSSR odbywały się konferencje partyjne i antywojenne mitingi. Wyjaśniono to faktem, że mieszkańcy Mińska po prostu nie zdawali sobie sprawy ze skali tragedii, która dotknęła ich kraj. Ludzie wierzyli, że walki toczą się już pod Warszawą i Krakowem, że Armia Czerwona nie broni się, lecz naciera. Wkrótce jednak stało się jasne, że wojna zmierza na wschód. Najpierw w mieście nad Świsłoczą pojawili się uchodźcy. Za nimi podążali żołnierze Armii Czerwonej (często bez broni), milicjanci, którzy wycofywali się z zachodnich regionów BSSR. Drugiego dnia wojny w Mińsku aktywnie rozpoczęły się działania mobilizacyjne. Z części zmobilizowanych tworzono oddziały ochrony porządku w mieście. 23 czerwca 1941 r. zaprzestano transmisji radiowych, a z odbiorników w ciągu dnia brzmiało to samo zdanie: „Miastu Mińsk nadano sygnał alarmu powietrznego”.

23 czerwca nad Mińskiem pojawiły się pierwsze bombowce z krzyżami na skrzydłach, które zrzuciły bomby na stację Mińsk-Towarowa i lotnisko w Loszycy. W tym ostatnim przypadku większość radzieckich samolotów wojskowych została zniszczona. „Nisko nad Mińskiem chodziły duże, dwusilnikowe samochody. Widziałem ich, kiedy leciałem do miasta, ale nie mogłem uwierzyć, że to JU-88. Celowo zrzucali bomby na poszczególne budynki. W niebie nie było wrogich myśliwców. Przez cały dzień bombardowali miasto i zamienili lotnisko w palarnię. Wieczorem czuli się całkowicie bezpieczni. Byłem wyżej, nad samym centrum miasta, kiedy zobaczyłem niemiecki bombowiec nad dachem siedziby Sztabu Okręgu Wojskowego (obecnie Uniwersytet Pedagogiczny na Placu Niepodległości). Przyczepiłem się do ogona i strzelałem z bliskiej odległości długimi seriami. JU-88 nie zapalił się, ale nagle pochylił się i upadł w okolicy Teatru opery. Na obrzeżach zaatakowałem drugiego i podpaliłem go. Odchodził, zostawiając zadymiony ślad. Uważam, że nie wyciągnął, ponieważ miał, podobnie jak pierwszy, mały zapas wysokości” — wspominał tamte dni dowódca 43. dywizji myśliwsko-lotniczej generał-major Georgij Zacharow.

W środku dnia szef BSRR Pantelejmon Ponomarenko zadzwonił do Moskwy i poprosił o pozwolenie na ewakuację. Stalin udzielił zgody. Wkrótce potem rozpoczęto przygotowania do ewakuacji aktywów Banku Państwowego. Wywieziono je ze stolicy BSSR 25 czerwca i skierowano do Tambowa. Natychmiast podjęto też decyzję o ewakuacji domów dziecka, szkół, ośrodków wypoczynkowych dla dzieci, ale nie udało się jej zorganizować. Podobnie nie udało się ewakuować żadnego z 332 mińskich przedsiębiorstw przemysłowych.


Ofiary


Rankiem 24 czerwca 1941 r. samoloty Luftwaffe przeprowadziły masowe bombardowanie Mińska, które trwało cały dzień. Zniszczono wówczas prawie całe centrum miasta. Tak opisał te wydarzenia mieszkaniec Mińska Iwan Osipowicz: „Wtorek nie tylko zmiażdżył nadzieje mieszkańców na obronę, ale okazał się miażdżący dla miasta. Poranek rozpoczął się, podobnie jak dzień wcześniej, od wezwania przez radio: «Obywatele, alarm powietrzny! Do miasta zbliżają się wrogie bombowce». Tramwaje kursowały, a ludzie szli do pracy. Pozostali mieszkańcy, nie zapominając o alarmie powietrznym, zajmowali się codziennymi sprawami. Niepewność minęła dość szybko. Na miasto spadła fala bomb. Samoloty leciały nisko nad bezbronnym miastem. Wydawało się, że nie ma gdzie się ukryć, samoloty latały nad wszystkimi ulicami naraz. Nie było zorganizowanych działań obronnych, samoobrony i ewakuacji. Najwyraźniej panika ogarnęła również kierownictwo miasta”.

Zniszczony czołg T-34 w Mińsku (archiwum autora)
Ofiary niemieckiego bombardowania w Mińsku, czerwiec 1941 r. (archiwum autora)




Niemcy bombardowali Mińsk metodycznie, wykorzystując dane wywiadowcze. Według wspomnień ówczesnych mieszkańców miasta przed napaścią Niemiec na ZSRR w Mińsku pojawiło się wiele „nieznanych osób”, które były agentami Abwehry. Z pewnością ich informacje pomogły niemieckim pilotom. „Rozrzucone jak puchy kamienie, którymi wyłożone są ulice. Na skrzyżowaniu Sowieckiej i Urickiego leżały przewrócone wagony tramwajowe, które zamieniły się w masowy grób ludzi, którzy w nich jechali. W najlepszych sklepach w mieście panował chaos. Produkty posypane odłamkami szkła z żyrandoli i okien leżały na podłodze, na chodnikach” – tak opisywał bombardowanie 24 czerwca 1941 r. jego naoczny świadek, zastępca przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych BSSR Iwan Krupenia.

Z kolei pilot lotnictwa bombowego, bohater Związku Radzieckiego Fiodor Orłow, wspomina: „Po zbliżeniu się przekonaliśmy się, że płonie Mińsk. Strasznie było patrzeć w dół. Szalało morze ognia, coś eksplodowało, rozpadało się. Ulice oświetlone blaskiem były widoczne jak na dłoni. Mogliśmy się tylko domyślać, ilu niewinnych ludzi: dzieci, kobiet, starców – ginie tam, pod płonącymi ścianami, pod zawalającymi się sufitami. Faszyści barbarzyńsko spalili, zniszczyli miasto, zniszczyli jego ludność”.

Na początku artykułu wspomniano o grobie zbiorowym na cmentarzu Kalwaryjskim w Mińsku. Tak, 24 czerwca 1941 r. podczas niemieckiego nalotu zginęli małżonkowie Emilia i Sergei Naumowiczowie, Hanna Korda i jej jedenastoletnia córka Lidia, a także Hanna Rakitniańska. Stało się to na jednej z mińskich ulic. Na cmentarzu wojskowym w Mińsku pochowana jest rodzina Bielatko – ojciec Aliaksand i córka Wera, których zabito w centrum Mińska. Obok domu zginęła również Wera Leonowicz, również pochowana na cmentarzu wojskowym. Pomnik na grobie żony postawił mąż. Ale ci mieszkańcy Mińska mają groby –większość ofiar tego strasznego nalotu hitlerowskiego została pochowana obok domów, w których mieszkali. W tych strasznych dniach czerwca 1941 r. mieszkańcy miasta nad Świsłoczą po prostu nie mieli czasu na grzebanie zmarłych.

Niemcy rozumieli, że ich cios ostatecznie demoralizuje zarówno mieszkańców Mińska, jak i jego obrońców. Ponadto wiedzieli, że miasto nie ma już obrony przeciwlotniczej. „Zniszczono jedyną armatkę przeciwlotniczą, która stała na skrzyżowaniu ulic Sowieckiej i Czerwonoarmiejskiej. Cała załoga tego działka zginęła pod bombami, a ich nazwiska niestety pozostały nieznane” – pisał we wspomnieniach mieszkaniec Mińska Albert Kalnynsz. Wielka tragedia związana jest z tzw. „3-m domem Rad”, zbudowanym w 1936 r. Mieszkały tu rodziny dowództwa Armii Czerwonej. Budynek ten miał schron przeciwlotniczy. W czerwcu 1941 r. ukrywały się tam żony i dzieci sowieckich oficerów. Podczas niemieckiego bombardowania Mińska jednym z wybuchów wejście do schronu zostało zablokowane, w wyniku czego z braku powietrza zginęło ponad 100 osób.

„Patrzyliśmy w niebo, gdzie faszystowskie samoloty płynęły i płynęły w kierunku Mińska. A daleko, za horyzontem, unosiła się czarna chmura dymu. Było jasne – Mińsk płonął. W nocy po drugiej stronie widać było duży blask, który płynął zarówno po horyzoncie, jak i w górę. Bolesne było patrzeć na bombardowanie ukochanego miasta. Jeszcze bardziej bolesne było obserwowanie, jak faszystowskie samoloty, latające na niskiej wysokości, bezkarnie strzelały z karabinów maszynowych w tłumy uchodźców” – wspominał tamte dni jeden z mieszkańców podmińskiego Dzierżyńska Wasilij Pietrowicz.

Od nalotu lotniczego Luftwaffe najbardziej ucierpiały domy na ulicach Sowieckiej (dziś Prospekt Niepodległości), Wołodarskiego (Miejski Wał), Uryckiego (Romanowska Słoboda), Prowianckiej (Zacharowa) i kilku innych ulic stolicy BSSR. W mieście nie było światła i wody, zaprzestano pracy piekarni i sklepów. Podczas niemieckiego nalotu lotniczego 24 czerwca 1941 r. zginęli pracownicy oddziału liniowego milicji stacji kolejowej Mińsk-Towarowa. Tych bohaterów obrony Mińska w czerwcu 1941 r. pochowano w grobie zbiorowym na ulicy Autodorowskiej przy wieży wodociągowej.


3-ci dom Rad, 1938 r. (archiwum autora)
Więzienie NKWD Wołodarka w Mińsku (archiwum autora)


Uchodźcy


Po tym strasznym bombardowaniu wszyscy zrozumieli, że Niemcy wejdą do Mińska. 25 czerwca 1941 r. kierownictwo BSSR wyjechało do Mohylewa. Tego samego dnia jednostki 42. brygady wojsk konwojowych NKWD, które nie potrafiły już kontrolować sytuacji, zostały wycofane w rejon Pryluk. Większość mieszkańców Mińska uciekała, opuszczając miasto wzdłuż szos Mohylewskiej i Moskiewskiej na wschód. Jednak te drogi były niebezpieczne, ponieważ w niektórych miejscach ludzie wpadali na sowieckie zasłony, a żołnierze Armii Czerwonej zmuszali mińszczan do powrotu. Inną drogę na wschód przecięły wojska niemieckie. Niektórzy mieszkańcy starali się pozostać w miejscowościach, do których w tym czasie dotarli. Opuszczone w stolicy mieszkania padły ofiarą maruderów, którzy cieszyli się bezwładnością w mieście. O tym, że sowieckie władze nie opracowały planu ewakuacji Mińska, świadczy fakt, że nie wywieziono archiwum Rady Komisarzy Ludowych BSSR. Chodziło o dokumenty administracji państwowej, listy członków rządu i ich rodzin, kierownictwa Komsomołu i całej dokumentacji związanej z działaniami mobilizacyjnymi. Później podejmowano próby wysłania do okupowanego przez Niemców miasta specjalnej grupy NKWD, która miała zniszczyć archiwum, ale czekiści nie przebili się. Od 26 czerwca 1941 r. w Mińsku praktycznie nie było już zorganizowanej władzy.


Marsze śmierci


Szczególną tragedią w historii Mińska w tym okresie jest próba ewakuacja mińskich więzień NKWD. Więźniów „Amerykanki” w nocy z 22 na 23 czerwca 1941 r. w grupach po 200–300 osób prowadzono w kierunku szosy Mohylewskiej. Z kolei w nocy z 24 na 25 czerwca 1941 r. ostatnią grupę osób wyprowadzono z „Wołodarki”. Byli to obywatele Litwy (około 300 osób). Tuż przed wybuchem wojny przeniesiono ich do Mińska z więzienia w Kownie. Świadkowie wspominają, że wśród szarej masy więźniów wyróżniała się grupa ludzi w długich płaszczach. Chodziło o oficerów Wojska Polskiego i księży katolickich. Według różnych danych z mińskich więzień konwój NKWD wyprowadził 6000–8000 osób. Jednak podczas ruchu do tej kolumny „wlewali się” więźniowie z innych miejsc. „W świetle pożarów wyszli na ulicę Sowiecką. Tutaj dołączyła się do nas niewielka grupka 200–300 osób z wewnętrznego więzienia NKWD przy ulicy Uryckiego. Dołączono również wielu aresztowanych bezpośrednio z dworca. Do Mińska przywieziono ich pociągami z zachodniej Białorusi i krajów bałtyckich. Poruszaliśmy się w kierunku południowo-wschodnim, najpierw ulicą Październikową, a następnie autostradą współczesnego Prospektu Partyzanckiego, wyszliśmy na szosę Mohylewską” – wspominał więzień „Wołodarki” Konstantyn Gerżydowicz. Świadkowie tamtych wydarzeń i historycy wyrażają opinię, że ofiarami tego „marszu śmierci” padło około 4000 osób. Ich rozstrzeliwanie zaczęło się jeszcze na przedmieściach Mińska. Cała droga Mohylewska była usiana trupami ludzi.

Kolumna więźniów, których prowadzono z „Wołodarki”, dotarła do miasta Czerwień 26 czerwca 1941 r. Tam funkcjonariusze NKWD podzielili więźniów na kategorie. Kobiety i niektórych mężczyzn (z mniej surowymi wyrokami) oddzielono i pozostawiono na terenie więzienia, a dwie grupy więźniów z „artykułami politycznymi” poprowadzono na wschód. Jedną z nich (600–700 osób) konwojenci rozstrzelali na drodze 3–4 km od Czerwienia. Inną grupę (400 mężczyzn) wymordowano w lesie. Uroczyska Cegielnia i Wysoki Stan stały się zbiorowym grobem dla setek ludzi wielu narodowości. Oto, jak pułkownik armii litewskiej Juozas Tumas wspomina rozstrzelanie w Cegielni w książce Droga na Czerwień: „Około pierwszej w nocy strażnik, otwierając drzwi, kazał nam wyjść z celi. Rozpoczęliśmy naszą wędrówkę w tej kolumnie śmierci. Z powodu upału i zmęczenia ci, którzy byli słabsi, zaczęli pozostawać w tyle. Byli tacy, którzy w ogóle nie mogli iść. Zostali zastrzeleni z pistoletów strzałem w tył głowy”.

W raporcie operacyjnym dowódcy 42. brygady wojsk konwojowych podpułkownika Michaiła Waniukowa, która zajmowała się ewakuacją więzień w stolicy BSSR, odnotowano: „W nocy z 24 na 25 czerwca 1941 r. konwój 226 pułku ewakuował więźniów w liczbie 170 osób ze wszystkich więzień w Mińsku za rzekę Berezynę do kopania okopów. Po drodze w rejonie Czerwienia skład konwoju wraz z kolumną więźniów znalazł się pod silnym bombardowaniem z powietrza. Rozkazem naczelnika zarządu więziennego NKWD BSSR Stepanowa więźniowie za zbrodnie kontrrewolucyjne zostali rozstrzelani”. Można śmiało powiedzieć, że funkcjonariusze NKWD specjalnie zaniżyli liczbę ofiar.


Rodzina Bielatko (fot. Ihar Melnikau)
Uchodźcy z Mińska (archiwum autora)



Niemcy w mieście nad Świsłoczą


Uczestnik drugiej wojny światowej Sciapań Proćko, który na początku wojny mieszkał we wsi Draczkowo obok Smolewicz, zaznaczał we wspomnieniach (w posiadaniu autora): „Plotki stawały się coraz bardziej niepokojące. Niemcy zajęli Brześć, podeszli do Grodna, pod Borysowem wylądował niemiecki desant. W nocy nad Mińskiem widoczne były wybuchy. Miasto zostało zbombardowane. 27 czerwca na placu przed sklepem rozległy się krzyki. Krzyczał mężczyzna ubrany w mundur Armii Czerwonej w średnim wieku. «Ratujcie się, kto może! Niemcy zdobyli Mińsk!» – krzyczał facet. Grupa uchodźców była zaniepokojona, płakała. A mężczyzna krzyczał o okropnościach, jakie Niemcy robią uchodźcom. Po pewnym czasie dwóch czerwonoarmistów – i skąd tylko się wzięli – złapałi mężczyznę, zabrali go na cmentarz i zastrzelili. Wyjaśniono ludziom: «Agent niemiecki, specjalnie siał panikę!». Wzięli bochenek chleba, cukru, ciastek i zniknęli – tak niezauważalnie, jak się pojawili. Nazajutrz już cała wieś mówiła, że Mińsk jest pod Niemcami. Następnego dnia, 30 czerwca, zmechanizowana kolumna Niemców wjechała do Draczkowa od strony Piotrowic i nie zatrzymując się, zawróciła na Smolewice”.
Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.

Inne artykuły Ihara Melnikau

„Około 9-30 (29 czerwca 1941 r.) sztab pułku i 2 batalion weszły do prawie całkowicie spalonego miasta. Na obrzeżach miasta, w okolicy lotniska, drugi batalion walczył ze słabymi jednostkami rozproszonego wroga. Ochrona miasta została następnie przekazana jednostkom piechoty. Wieczorem jeden oddział został zaangażowany do ochrony kwatery głównej dywizji, jednak nie było już starć z wrogiem. W mieście pułk zobaczył pierwszy zniszczony T-34. Było z tego powodu zdziwienie, ponieważ nie podejrzewaliśmy istnienia tego typu czołgów” – zaznaczono w dokumentach sztabowych 21. Pułku Pancernego 20 Dywizji Pancernej Wehrmachtu. Dzięki zdjęciom żołnierzy niemieckich możemy przedstawić skalę tragedii, która wydarzyła się w stolicy Białorusi w czerwcu 1941 r. Okupacja Mińska trwała trzy lata. Był to czas ciężkich prób dla miasta i jego mieszkańców.