Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 14.12.2023
Karolina Zub

Ukraińskie kobiety walczą o wolność ojczyzny. Społeczeństwo stoi przed ogromną próbą

Kiedy na Kijów i inne miasta niepodległej Ukrainy zaczęły spadać rosyjskie bomby, pierwsza dama Olena Zełeńska zwróciła się do obywateli napadniętego państwa: „Nie będę panikować, nie będę płakać. Będę spokojna i pewna siebie. Patrzą na mnie moje dzieci. Będę obok nich. I obok mojego męża. I będę z wami”.
Foto tytułowe
(archiwum prywatne bohaterki)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Tego dnia Daria z miasteczka w obwodzie czernihowskim na północy Ukrainy mimo zaskoczenia, panującego wszędzie wokół chaosu i niepewności również nie pozwoliła, by owładnęło nią uczucie paniki. Nie płakała, gdy żegnała się z mężem – weteranem operacji antyterrorystycznej na wschodzie kraju z 2014 roku, który zaraz po pierwszych alarmach bombowych udał się do miejscowej wojskowej komendy uzupełnień. Nie płakała, gdy zostawiała pod opieką dziadków swoich dwóch synów. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo teraz potrzebna będzie jej praca oraz jak ważne w jej zawodzie są spokój i opanowanie. Od 15 lat pracuje jako ratowniczka medyczna. 24 lutego 2022 roku, gdy Rosja rozpoczęła pełnoskalową wojnę przeciwko jej ojczyźnie, myślała o tym, że rozpoczął się dla niej „najdłuższy i najważniejszy dyżur”.

„Pierwsze dni agresji były tak nieprawdopodobne, że czułam się, jakbym była w kinie. Jeździłam do ludzi ukrywających się w schronach przeciwlotniczych, którzy mdleli z wycieńczenia. Brakowało im dosłownie wszystkiego. Musiałam w pierwszej kolejności zadbać o ich podstawowe potrzeby” – opowiada Daria.

Schorowani staruszkowie, niektórzy pamiętający jeszcze czasy II wojny światowej, pozbawieni dostępu do lekarstw. Kobiety, tulące do piersi niemowlęta, którym jak najszybciej trzeba było dostarczyć mleko i pampersy. Zmarznięci, głodni kilkulatkowie, nierozumiejący, dlaczego nie mogą wrócić do swoich domów, łóżeczek i maskotek. „Twarze znajomych i nieznajomych zlewały mi się, ale pamiętam doskonale, że w oczach ich wszystkich widziałam strach i niedowierzanie” – dodaje Daria. Jej życie już zawsze dzielić będzie się na „przed wybuchem” i „po wybuchu” wojny.


Wojna nie ma w sobie nic z kobiety?


Ta niesprawiedliwa wojna od samego początku dostarcza wielu przerażających obrazów. Młode kobiety rodzące w zatłoczonych schronach bez zachowania podstawowych zasad sanitarnych czy szpitalach będących celem rosyjskich ataków bombowych. Setki tysięcy padających ze zmęczenia uchodźczyń na polskiej granicy – w jednej ręce trzymających torbę, w którą spakowały całe swoje dotychczasowe życie, w drugiej – dłoń dziecka. Pomarszczone staruszki, pokazujące zrujnowane przez rosyjskie pociski domy, w których spędziły całe życie i nie mają dokąd uciekać. Ofiary gwałtów i tortur. Okradzione z dzieciństwa kilku- i kilkunastoletnie dziewczynki, żyjące w strachu o ojca biorącego udział w najcięższych walkach na wschodzie kraju, z którym straciły kontakt.

Dzięki ogromnej mobilizacji całego społeczeństwa w lutym i marcu 2022 roku Ukraina obroniła swoją niepodległość i od ponad półtora roku toczy nierówną walkę z wrogiem uparcie odmawiającym jej prawa do istnienia. Śledząc wydarzenia największego konfliktu zbrojnego w Europie od zakończenia II wojny światowej, społeczność międzynarodowa nieraz przecierała oczy ze zdumienia. Jedno z zaskoczeń stanowi postawa kobiet, które na niespotykaną dotąd w Europie skalę stanęły do walki w obronie swojej ojczyzny. Biorąc sprawy w swoje ręce, bezkompromisowo obalają mocno zakorzeniony w kulturach Europy Wschodniej stereotyp „słabej płci”.


Krasunia idzie na front


Według danych Ministerstwa Obrony z września 2023 roku w Siłach Zbrojnych Ukrainy (SZU) zatrudnionych jest ponad 60 tysięcy kobiet, z czego niemal 43 tysiące stanowią czynne żołnierki. To o 2,5 razy więcej niż w 2014 roku, kiedy to liczba kobiet w armii ukraińskiej zaczęła systematycznie wzrastać na skutek aneksji przez Federację Rosyjską Półwyspu Krymskiego oraz rozpoczęcia wojny w Donbasie. (Dla porównania w grudniu 2021 roku, na dwa miesiące przed rosyjską inwazją, liczba kobiet służących w szeregach SZU wynosiła około 30 tysięcy). Niemal 7,5 tysiąca kobiet posiada stopień oficerski (to aż pięć razy więcej niż w 2014 roku), a nieco ponad 11 tysięcy – podoficerski. Kobiety wstępujące do służby są ochotniczkami. Około 5,5 tysiąca z nich znajduje się na pierwszej linii frontu, co oznacza, że stają do bezpośredniej walki z najeźdźcą, zajmując różnego rodzaju stanowiska bojowe.

(archiwum prywatne bohaterki)


Teraz kobiety walczą o wolność swojej ojczyzny, a w ciągu ostatnich kilku lat, poprzedzających rosyjską agresję zbrojną na Ukrainę, stoczyły wiele bitew o należne im miejsce w strukturze zdominowanej przez mężczyzn. Za początek tej rewolucji w wojsku ukraińskim należy uznać 2016 rok, gdy pod naciskiem opinii publicznej resort obrony zaczął otwierać dla kobiet stanowiska do tej pory zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. W czerwcu 2016 roku lista stanowisk bojowych, które mogą zajmować kobiety, została rozszerzona aż o 63 stanowiska. Od tamtej pory mogą zostawać snajperkami, pilotkami, strzelcami karabinów maszynowych czy obsługiwać granatniki przeciwpancerne.

W 2018 roku za sprawą ustawy O poprawkach do niektórych ustaw w kwestii zapewnienia równych praw i możliwości kobietom i mężczyznom podczas służby wojskowej w Siłach Zbrojnych i innych formacjach wojskowych oficjalnie zagwarantowana została równość kobiet i mężczyzn w armii. Jednak dopiero od 2019 roku kobiety mogą studiować na uczelniach wojskowych, co zdecydowanie zwiększa ich szanse na karierę w strukturze SZU. Prawdziwy przełom dokonał się jednak w 2022 roku. Kobiety mogą teraz odbywać służbę we wszystkich rodzajach wojsk, we wszystkich specjalnościach bojowych i wykonywać takie same zadania jak mężczyźni.

Przykład kobiety w mundurze, a raczej w kamizelce kuloodpornej, idzie z samej góry. W pierwszym roku wojny ogromny szacunek swoją postawą wzbudzała była już wiceministra obrony Hanna Malar (zdymisjonowana we wrześniu 2023 roku za podawanie do publicznej wiadomości jeszcze przed Sztabem Generalnym informacji dotyczących wyzwolonych przez wojska ukraińskie terenów, które okazywały się nieprawdziwe i narażały na niebezpieczeństwo żołnierzy na danym odcinku frontu). Odpowiedzialna była m.in. za prowadzenie negocjacji z państwami Zachodu w sprawie dostaw broni, ich koordynację, a także informowanie opinii publicznej o postępach ukraińskiej kontrofensywy, rozpoczętej jesienią ubiegłego roku. Malar lobbowała również u zachodnich decydentów na rzecz stworzenia tzw. koalicji lotniczej, która finalnie powołana została na szczycie NATO w Wilnie w lipcu 2023 roku. Celem inicjatywy jest szkolenie ukraińskich pilotów w obsłudze wielozadaniowych myśliwców F-16, a następnie systematyczne przekazywanie samolotów Siłom Zbrojnym Ukrainy (pierwsza eskadra, tj. 12 maszyn ma trafić na front w pierwszym kwartale 2024 roku).

Drugi przypadek wart odnotowania stanowi Iryna Wereszczuk, określana często mianem „pierwszej damy ukraińskiej armii”. Pełni ona funkcję wicepremierki i ministry ds. terytoriów tymczasowo okupowanych. Od pierwszych dni rosyjskiej agresji zbiera informacje o rannych i zabitych, często podjeżdżając pod samą linię frontu. Publikuje także raporty z miejsc dotkniętych katastrofami naturalnymi, odpowiedzialna jest za prowadzenie negocjacji w sprawie wymian jeńców z Moskwą. Zasłynęła również swoją działalnością związaną ze wspieraniem żołnierek ukraińskiej armii w walce o zrównanie ich praw z kolegami oraz walką z patologiami, od których SZU nie są wolne. W armii dochodzi do molestowania seksualnego żołnierek, regularnie padają też one ofiarą agresji słownej. Część kobiet czuje się dyskryminowana, gdyż dowódcy odsuwają je od bardziej wymagających zadań pod pretekstem „ochrony”. Gdy to one pełnią funkcje dowódcze, zdarza się, że grupy podległych im żołnierzy odmawiają wykonania rozkazów lub publicznie podważają ich kompetencje.
(archiwum prywatne bohaterki)

W godzinie próby dziennikarki, naukowczynie, managerki w międzynarodowych korporacjach, prawniczki, artystki, nauczycielki, fryzjerki, kosmetyczki chwyciły za broń i rozpoczęły naukę strzelania czy obsługi dronów bojowych, dołączając do armii lub wstępując w szeregi obrony terytorialnej. Inne pracują przy produkcji siatek maskujących, kamizelek kuloodpornych, pakują żywność, lekarstwa i środki higieniczne dla walczących na froncie rodaków i koordynują ich dostawy. Jeszcze inne, ryzykując własne życie, pomagają w ewakuacji cywilów, podjeżdżają pod linię frontu, by opatrywać rany walczących albo ściągać rannych i poległych. Albo jak Tatiana z położonego niedaleko polskiej granicy Łucka, pomagają „wrócić do domu”.


Psychika na wojnie zawodzi


Przed wojną – businesswoman prowadząca własne, świetnie prosperujące biuro podróży. Teraz w ramach „Misji 200” jeździ busem na wschód Ukrainy po trumny z ciałami poległych na froncie żołnierzy i żołnierek, a potem zawozi je do ich rodzinnych miejscowości, by zostali z honorami pochowani przez bliskich. Zaznacza, że nazwa „200” to wojskowe określenie stosowane, by łatwiej było się poruszać po kraju. Bardzo chciałaby uniknąć skojarzeń z „ładunkiem 200”, jak od czasów wojny, którą ZSRR toczył z Afganistanem w latach 80. ubiegłego wieku, zwykło się określać cynkowe trumny z ciałami martwych żołnierzy. Historia i bohaterstwo Tatiany nagłośnione zostały m.in. przez ukraińską wersję serwisu BBC oraz portal Nowiny Wołyńskie. Pod koniec 2022 roku ukraińska telewizja 1+1 w ramach projektu „Kobiety na wojnie” nakręciła reportaż z udziałem Tatiany, w którym opowiada o swoich doświadczeniach. „To nie jest żaden ładunek, tylko czyjeś dzieci”, zaznacza Tatiana. „Do osiemdziesiątego ciała ich liczyłam, ale potem przestałam, bo jakie znaczenie mają liczby? One nie są nikomu potrzebne. Ważne jest to, że byli to ludzie po prostu przez kogoś kochani”.

Tatiana nigdy nie zapomni obrazów ludzi klęczących na ulicach miasteczek i wsi, oddających hołd swoim bohaterom, kiedy przyjeżdżała z ciałami poległych na froncie. „Czasem wydaje się, że jestem zimna i obojętna, ale gdy nikt nie patrzy, to płaczę takimi łzami, których nie odda żaden wywiad, żadna kamera” – dodaje. Tatiana na co dzień obcuje ze śmiercią. Jakkolwiek przewrotnie to zabrzmi, wie, że są tacy, którym wieść o śmierci bliskiego dała szansę na wprowadzenie w umyśle porządku, bo nie ma nic gorszego niż wyniszczająca niepewność.

Wie o tym Diana z Kijowa – psycholożka i oficerka rezerwy, która rok przed rozpoczęciem przez Rosję działań zbrojnych przeszła w stan spoczynku. W lutym 2022 roku nie zdecydowała się na powrót do czynnej służby. Ze względu na swoje doświadczenia doskonale zdawała sobie sprawę, jak ogromną traumę stanowi wojna i z jakimi problemami przyjdzie się mierzyć tym, którzy idą walczyć, oraz ich bliskim. W marcu 2022 roku założyła organizację świadczącą bezpłatnie wsparcie psychologiczne. W ciągu pierwszych trzech dni zgłosiło się aż stu kolegów po fachu – psychologów i psychoterapeutów. Pracują z żołnierzami i żołnierkami, służącymi na pierwszej linii frontu oraz bliskimi tych, którzy przepadli bez wieści bądź znajdują się w rosyjskiej niewoli. „Ludzie, którzy przez długi czas nie mają od krewnych żadnej informacji, żyją w stanie permanentnego stresu, podwyższonej czujności, niepewności, strachu o ukochanych ludzi. Jest to dla nich niesamowita trauma, która może zdeterminować całe ich przyszłe życie” – opowiada Diana.
(archiwum prywatne bohaterki)

Ze specjalistami z zespołu Diany kontaktują się również ofiary przestępstw seksualnych, dzieci, nastolatkowie i dorośli nie mogący się zaaklimatyzować za granicą po ucieczce z Ukrainy. Często nie radzą sobie z wyrzutami sumienia i przekonaniem, że decydując się na wyjazd, „zdradzili swoją ojczyznę”, a życie z dala od rosyjskich bomb jest powodem do wstydu, czymś, na co nie zasługują. Wolontariusze z zespołu Diany wysłuchują historii rodziców będących świadkami śmierci swoich dzieci, rozpadających się rodzin, które ze względu na długą rozłąkę tracą ze sobą kontakt, coraz częściej także powracających z frontu weteranów wojennych. „Człowiek, który był na wojnie, nigdy już nie będzie taki sam, nie odzyska dawnego dobrostanu psychicznego” – mówi Diana. „Nasze społeczeństwo stoi teraz przed ogromną próbą, bo to nie powracający z frontu weterani będą musieli się nauczyć, jak stać się na powrót zrelaksowanymi cywilami. To członkowie społeczeństwa będą musieli nauczyć się funkcjonować na nowo obok tych, którzy doświadczyli największej traumy wojennej, na przykład walcząc na pierwszej linii frontu”.


Zdaniem Diany w interesie państwa ukraińskiego i wszystkich jego członków jest przeprowadzenie jak najefektywniejszego procesu reintegracji weteranów wojennych, jak najszybsze umożliwienie im powrotu do normalnego życia. Dlatego kobieta we współpracy z samorządami koordynuje projekt, którego celem jest szkolenie pracodawców do tego, jak przyjmować do pracy i organizować ją weteranom, oraz jak się zachowywać w stosunku do nich, gdy np. będą doświadczać flashbacków. „Tym ludziom trzeba jak najszybciej zapewnić miejsce pracy, nauczyć nowych zawodów, żeby czuli się w społeczeństwie potrzebni. Nie można dopuścić do tego, by wraz z utratą możliwości wykonywania swojej dotychczasowej pracy zostali pozbawieni tożsamości, której była źródłem” – mówi psychoterapeutka. W przeciwnym razie mogą zacząć popadać w destrukcyjne uzależnienia, a nieprzepracowane traumy i poczucie wykluczenia w konsekwencji doprowadzą wśród nich do znacznego wzrostu przestępczości.


Tylko peremoha


Diana wierzy w zwycięstwo Ukrainy. Jest ambitną profesjonalistką, przekonaną o sensie i znaczeniu swojej pracy. Fakt, że założona przez nią organizacja odniosła taki sukces i że w krótkim czasie udało się pomóc ponad 1200 osobom (niecałe 900 – terapie indywidualne, ponad 300 – terapie grupowe) dodał jej skrzydeł. Ma już kolejne pomysły projektów wsparcia psychicznego ukraińskiego społeczeństwa. Zapytana o to, czy kiedykolwiek po lutym 2022 roku brała pod uwagę możliwość opuszczenia kraju, jednoznacznie odpowiada, że nie. To tutaj, w Ukrainie jest jej miejsce. Tylko mniej więcej dwa razy w tygodniu „irańskie shahedy nie pozwalają w nocy zasnąć”.

Daria z obwodu czernihowskiego przyznaje, że z czasem, gdy chroniła się przed rosyjskim ostrzałem, pojawiały się myśli o wyjeździe z kraju. Gdy jednak powiedziała o tym swoim dwóm synom, ci kategorycznie się sprzeciwili. Potem nigdy więcej ten temat w jej rodzinie nie był poruszany.
Karolina Zub - tłumaczka specjalistyczna języka rosyjskiego, wschodoznawczyni oraz doktorantka w zakresie nauk o bezpieczeństwie w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej. Studiowała bezpieczeństwo wewnętrzne na Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN w Krakowie, rosjoznawstwo oraz studia eurazjatyckie w Instytucie Rosji i Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest także członkinią Polskiego Towarzystwa Tłumaczy Przysięgłych i Specjalistycznych TEPIS, Polskiego Towarzystwa Nauk o Bezpieczeństwie oraz Polskiego Towarzystwa Studiów Międzynarodowych.

Inne artykuły Karoliny Zub

Daria opatruje nie tylko rany cywili. Z czasem zaczęła jeździć także do wojskowych z lekami, opatrunkami i jedzeniem. Stopniowo udało się jej zbudować ich zaufanie i serdeczne, koleżeńskie relacje. Gdy kobieta pracowała przy urządzaniu szpitala polowego, akcjach ewakuacji ludności (np. poprzez tworzenie tzw. korytarzy humanitarnych) czy też koordynowała za pośrednictwem mediów społecznościowych pracę ludzi, którzy potrzebują natychmiastowej pomocy, z tymi, którzy gotowi są pomóc, zyskała pewność, że jest we właściwym miejscu.

„Nasz naród jest niepokonany. Ludzie solidaryzują się, pomagają sobie, jak tylko mogą, dzielą się wszystkim, co mają. Wiozą samochodami, rowerami, niosą na rękach”. Bardzo poruszyła ją prośba grupy żołnierzy, którzy przygotowywali się do starcia z wrogiem i następnego dnia mieli się udać na linię frontu. Chcieli, żeby ratowniczka medyczna przywiozła im głośnik, na którym mogliby odtwarzać hymn.

Imiona niektórych bohaterek zostały zmienione