Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Samowar / 18.12.2023
Ula Idzikowska

"Obiecywałyśmy sobie, że przeżyjemy Putina". Nastaje czas absurdalny dla politycznych aktywistów

Rosyjska dysydentka w Tbilisi: „Nie bałam się ich. Kiedyś nawet zrobiłam sobie selfie z gliniarzami, którzy próbowali mnie zatrzymać. To jak z lękiem przed pająkami. Tak naprawdę to pająk bardziej się boi ciebie niż ty jego. Więc jeżeli cię prześladują, jeżeli próbują cię powstrzymać, to znaczy, że się ciebie boją”.
Foto tytułowe
Wiera Olejnikowa (fot. Marek Kowalczyk)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



W areszcie w Rostowie nad Donem zakatowali na śmierć aktywistę. To było w czerwcu. Zatrzymali go, bo rozklejał ulotki krytykujące rosyjską inwazję na Ukrainę. Torturowali go w tym samym areszcie co mnie.

Pstryknięcie zapalniczki. Wiera Olejnikowa odpala kolejnego papierosa. Zaciąga się głęboko.

W ciągu dwóch godzin wypali ich co najmniej osiemnaście. Gdy pali, jej dłonie drżą nieco mniej.

Za to głos ma opanowany, często mechaniczny. Beznamiętnie wyrzuca z siebie kolejne anegdoty, opowiada o kolejnych zatrzymaniach, o ucieczce z Rosji. Jakby to ktoś inny opowiadał; jakby to była fabuła filmu, a ona grała w nim główną rolę.

Patrzy przed siebie. Ciemne, czarne wręcz oczy. Lśniące i jednocześnie przygaszone. Czarna marynarka, czarne spodnie, czarne włosy. Strach przykryty śmiechem, traumy pod warstwą dystansu. Pierwszy raz opowiada o sobie tak długo. Pierwszy raz ktoś słucha tak długo.

W Gruzji mieszka od ponad roku, ale nie czuje się tam bezpiecznie. Jest tu wielu funkcjonariuszy FSB, dużo Rosjan.

Gdy widzi radiowóz, ogarnia ją panika. To samo, gdy ktoś puka do jej drzwi. Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek zapomniała. Nie sądzę, że poczuję się gdzieś bezpiecznie po tym, co mnie spotkało, i tym, co się dzieje ze mną i moimi przyjaciółmi, znajomymi i innymi ludźmi.

*

Wiera nie zna Rosji bez Putina. Urodziła się w 2000 roku. Na pierwszy protest zabrała ją mama. Miała wtedy dwa lata. Jako pięciolatka stała w centrum Rostowa nad Donem z wielkim – tak jej się wtedy wydawało – kartonem „Rosja bez Putina”. Pamięta morderstwo dziennikarki Anny Politkowskiej w 2006 roku. Już wtedy byłam świadoma tego, co się działo w kraju.

Jest jeszcze wspomnienie ze szkoły podstawowej. Wiera ma dziewięć lat, a FSB szuka jej podczas lekcji. Na próżno. Bo mama zdążyła na czas. Zabrała ją do domu.

Wiera przeskakuje dziesięć lat w swoim życiorysie i już jest pełnoletnia. Bierze udział w pikiecie na rzecz Nawalnego. Po zakończeniu wiecu wyjątkowo nie idzie do domu. Z setką innych osób zmierza w stronę placu Puszkina. O pierwszej w nocy protestujących przeganiają prowokatorzy. Ale nikt się nie rozchodzi. Zmieniają tylko miejsce. Spędzają noc w centrum Moskwy. Tak rodzi się Wieczny Protest. Aktywiści „żądają dymisji rządu i prezydenta oraz sprzeciwiają się antyspołecznej polityce władz rosyjskich”. W manifeście wymieniają niektóre objawy „choroby zwanej nieskutecznym rządem”: pakiet Jarowej – tzw. pakiet antyterrorystyczny, w rzeczywistości przykrywka, by rozprawić się z opozycją; artykuł 282 Kodeksu karnego o nawoływaniu do nienawiści zakładający surowe kary za chociażby polubienie krytycznego wobec Kremla memu. Oprócz tego: totalną korupcję, bezprawie policji i zakaz pokojowych protestów.

Jednocześnie rusza akcja „Zielona wstążka” – wszyscy ci, którzy wspierają Wieczny Protest, ale z różnych przyczyn nie wychodzą na ulicę, też mogą wyrazić swój sprzeciw. „Wystarczy nosić zieloną wstążkę: na ramieniu, ubraniu, plecaku, gdzie ci najwygodniej”.

Czwartego dnia protestu, 12 września 2018 roku w nocy, policja aresztuje Wierę i trójkę innych aktywistów.

– Większości udało się uciec.

– Nie próbowałaś uciekać?

Dlaczego powinnam? Przecież nie zrobiłam nic złego, nie złamałam prawa. Po prostu tam byłam. Siedziałam na trawniku i jadłam zestaw z McDonalda. Nagle otoczyli nas funkcjonariusze służb bezpieczeństwa i zwykli policjanci. I zaczęli nas aresztować.

Dla Wiery to pierwszy raz na komisariacie.

Tylko sześć godzin. To były jeszcze łagodne czasy. Puścili mnie, ale w ciągu tygodnia wylądowałam tam jeszcze trzy razy. Byłam pod obserwacją. Wiesz, w Rosji może się stać z tobą dosłownie wszystko. Ale nie odczuwałam lęku. Tak naprawdę się nie bałam.

– To co czułaś?

Cisza. Wiera przez chwilę się zastanawia.

– Trudne pytanie. Czułam, że postępuję słusznie. Po prostu rozpowszechniałam informacje, które ludzie powinni znać.

*

Mama Wiery wtedy jeszcze żyła.

Walerija Iwanowna urodziła się w Groznym. Kiedy miała mniej więcej dwadzieścia trzy lata, czyli tyle, ile Wiera teraz, wydostała całą rodzinę z ogarniętej wojną Czeczeni. Trafili do Rostowa nad Donem. Stać ich było tylko na kupno „małego, nędznego domu”. Nie mieliśmy bieżącej wody, żadnych mediów. Żyłam tak do piętnastego roku życia, do wyjazdu na studia na Akademii Muzycznej w Moskwie. Gram od piątego roku życia. Mama nalegała. Z wykształcenia jest wiolonczelistką.

W 2013 roku Wiera występowała już na festiwalu jazzowym na Krymie. Rok później odmówiła udziału w koncercie z powodów politycznych. Rosja okupowała już Krym. Rozumiałam, że to totalna chujnia.

Wiera nie kryła się ze swoimi poglądami. Ani w sieci, ani w szkole. Popadła przez to w konflikt ze wspierającymi reżim nauczycielami. Gnębili mnie, a ja nie zamierzałam im dawać satysfakcji.

Wiera Olejnikowa (fot. Marek Kowalczyk)
Na studiach było podobnie. Prześladował mnie nawet jeden znany rosyjski muzyk jazzowy Igor Butman. On jest niesamowicie proputinowski. Ubliżał mi na Facebooku. Pisał, że nie wiem, co robię, że skupiam się na nieodpowiednich rzeczach.

Jesienią 2018 roku Wiera rezygnuje z uczelni. Ma inne rzeczy na głowie niż doskonalenie gry na saksofonie i trąbce.

I tu zaczyna się zabawna część tej historii: wychodzenie na ulicę w pojedynkę, czyli samotne pikiety.

Na aktywistycznym kanale Wiery na Telegramie „Kwiaty dla Wołodii” znajduję mnóstwo zdjęć z tych akcji. Na jednym z nich stoi w buraczkowej, puchowej kurtce, opatulona szalikiem. Jest wieczór. Trzyma biały transparent z krwistoczerwonym napisem: „Długich lat w więzieniu, łysy szczurku”. Na innym zdjęciu, w tej samej kurtce i adidasach, pozuje roześmiana z innym napisem: „Wolność dla więźniów sumienia”.



W niczym nie przypomina Wiery, z którą spotkałam się w Tbilisi w czerwcu; Wiery, która popijała Aperola i zaciągała się papierosem, jakby to miał być jej ostatni. Rozmawiałam z kobietą, przez którą przemawiało cierpienie. Nie z beztroską dziewczyną, która „niczego się nie boi”.

*

Nastaje naprawdę absurdalny czas dla politycznych aktywistów. Zatrzymują za byle co. Mojej mamie wlepiają grzywnę w wysokości kilku tysięcy dolarów, chyba czterech. Ja też zostaję ukarana grzywną i zatrzymana podczas wykonywania pracy dziennikarskiej do mojego kanału na Telegramie.

14 marca 2020 roku mobilizuje się każdy, kto może. Aktywiści tworzą ludzki łańcuch wokół budynku FSB. Dlaczego protestują? „Nowelizacja konstytucji przyjęta przez Dumę 10 marca nie pozostawia szans na demokratyczną zmianę władzy w najbliższej przyszłości i położenie kresu torturom i represjom”, piszą anarchiści z organizacji Rupression w wiadomości, którą szeruje Wiera. „Każdy dobrze rozumie, że może znaleźć się na miejscu torturowanego. Że w kraju bez sprawiedliwości, gdzie policjanci nie mają nic do roboty, gdzie praktycznie nie przeprowadza się śledztwa i gdzie się nie uniewinnia, można dostać «dziesiątkę» ot tak i po latach wrócić do domu jako osoba niepełnosprawna”.

Podczas akcji policja zatrzymuje Lwa Ponomariowa. To naprawdę znana postać. Od lat walczy o prawa człowieka. Jest przywódcą ruchu Na rzecz Praw Człowieka. Policja go wtedy pobiła. A to starszy człowiek! Miał wtedy z osiemdziesiąt lat. Strasznie się wtedy wkurzyłam.

Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę Ponomariow będzie zbierał podpisy pod antywojenną petycją. W ciągu kilku dni przeciwko wojnie opowie się prawie milion trzysta tysięcy osób. Ponomariow przedłoży petycję Administracji Prezydenta Rosji. Kilka tygodni później będzie musiał uciekać z kraju, jak czytam w wywiadzie z Ponomariowem. Pierwsze sześć tygodni spędzi w Tbilisi. Później zamieszka w Paryżu, bo Francja udzieli mu ochrony międzynarodowej.

Ponomariow nie zamierza wracać do „faszystowskiej, represyjnej” Rosji. Mówi, że wróci dopiero po denazyfikacji kraju.

Ciekawe, czy zdąży.

*

Wiera nie mogła spotkać Ponomariowa w Tbilisi. Minęli się. Do Gruzji przyjechała w czerwcu. Dokładnie w Dzień Rosji, 12 czerwca. Nie chciała wyjeżdżać z Rosji, ale czuła, że to ostatni moment na wydostanie się z kraju. Z kolejnej odsiadki wyszedł akurat Dima Iwanow, aktywista z Wiecznego Protestu. Ostrzegał przyjaciół, że prawdopodobnie będą następni, bo prowadzący śledztwo o nich pytali. Trafił do więzienia za udostępnianie tych samych postów o masakrze w Buczy i innych okrucieństwach popełnionych przez rosyjskich okupantów, co ja.

Czas nagli. Wiera podejmuje decyzję po dniu namysłu. Kupuje bilet lotniczy do Armenii, ale zostaje zatrzymana na lotnisku. Byłam z koleżanką z Wiecznego Protestu. Ją puścili bez żadnego problemu. A ja dostałam od FSB zakaz opuszczania kraju. Byłam w szoku, moja mama też.

Co robić? Wiera kontaktuje się ze wszystkimi organizacjami, które zna: tymi broniącymi praw człowieka i tymi pomagającymi aktywistom opuścić Rosję. Dowiaduje się, że ma pięćdziesiąt procent szans, jeżeli spróbuje uciec przez Białoruś. Postanawia spróbować. Kupuje „niebotycznie drogi bilet” z Mińska do Tbilisi. Na lotnisko wiezie ją mama. W Tbilisi ląduje bez grosza, bez znajomości. Schroniska są przepełnione, nikt nie może jej pomóc.

Miesiąc później, 15 czerwca, dostaje wiadomość o śmierci mamy. A obiecywałyśmy sobie, że przeżyjemy Putina.

Nie może wrócić do Rosji, by pochować mamę. Oprócz babci nie ma już żadnej rodziny.

Przez pierwsze dwadzieścia cztery godziny jest w stanie absolutnego szoku.

*

Gdyby Wiera wróciła do Rosji, prawdopodobnie trafiłaby za kratki, jak dwudziestojednoletni Dima Iwanow. 7 marca tego roku został skazany na osiem i pół lat więzienia za „świadome rozpowszechnianie fałszywych informacji o siłach zbrojnych Rosji, motywowanych nienawiścią polityczną lub ideologiczną”. W 2022 roku wszczęto prawie dwieście postępowań karnych w oparciu o ten nowy artykuł wprowadzony do rosyjskiego Kodeksu karnego po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

„Sprzeciw był dla Dimy czymś naturalnym: nie rozumiał, jak można żyć inaczej. Nazywał obecny rząd barbarzyńskim i niesprawiedliwym”, pisze Sergiej Smirnow, redaktor naczelny niezależnego portalu MediaZona. W 2021 roku dzielił z Iwanowem celę po zatrzymaniu podczas protestów. „Na sali sądowej Dima mówił, że miliony osób w Rosji są przeciwne wojnie. To prawda. Ale nie słychać głosu tych milionów ani w kraju, ani za granicą. A ludzie tacy jak Dima wyglądają jak bohaterowie działający w odosobnieniu”.

Wiera Olejnikowa (fot. Marek Kowalczyk)
Jest nas wielu. Widziałam antywojenne graffiti w różnych miejscach w Rosji. Za każdym razem, kiedy widzę kogoś z zieloną wstążką, to wiem, że nie jestem sama.

Przygnębia mnie to, kiedy słyszę, że wszyscy Rosjanie są współwinni. Ale rozumiem, skąd się to bierze. To po prostu trudne, kiedy atakują cię jednocześnie Rosjanie, którzy opowiadają się za wojną, i osoby spoza Rosji. Poza tym tak ciężko dostać się do Unii Europejskiej z naszym paszportem.

Europejskie media rzadko proszą mnie o rozmowę. Może nie chcą o tym mówić. Może nie czują się z tym komfortowo.


Wiera chciałaby się ubiegać o ochronę międzynarodową. Może w Niemczech, może gdzie indziej. Jeszcze nie wie. Ale nie ma siły na rozpoczęcie procedury. Zmaga się z depresją, zespołem stresu pourazowego, lękami. Długo nie była w stanie nawet grać. Do tego na początku sierpnia skradziono jej trąbkę.

Ciężko w takim stanie znaleźć pracę. Ciężko się z tego wyleczyć. Sytuacja w Rosji nie pomaga. Czuję się bezsilna. Kiedy czytam wiadomości, wzbiera we mnie złość. Młodzi ludzie, którzy nie robią nic złego i po prostu protestują przeciwko reżimowi, są torturowani. Obawiam się, że to się w najbliższym czasie nie zmieni.

*

Powróćmy do 14 marca 2020 roku. Wieczorem, już po akcji przy budynku FSB, Wiera rozpoczyna samotną pikietę. Trzyma między innymi karton z napisem „Putin to błazen”. O 19.36 policja wiezie ją na komisariat. Spędzi tam następne cztery godziny. Wyjdzie z obrażeniami twarzy, siniakami na dłoniach, stłuczonym płatem czołowym, stłuczeniami tkanek miękkich głowy i złamaną kością czołową. Tak stwierdzi neurochirurg z moskiewskiego szpitala, do którego Wiera zgłosi się z bólem i zawrotami głowy, ogólnym osłabieniem oraz bólem obu dłoni i płata czołowego.

W celi Wiera i zatrzymany z nią kolegą podśpiewywali „Putin to kutas” i „Śmieci to wstyd dla Rosji”. W mediach społecznościowych Wiery znajdę kilka zdjęć z koszulką z nadrukiem „Мусора хуже мусора”. Musar to po rosyjsku „glina”, ale też „śmieć”. Więc można to przetłumaczyć jako „gliniarze są gorsi od śmieci”.

Wiera zakłada tę koszulkę na rozprawę sądową Anastazji Szewczenko, znanej działaczki obywatelskiej, koordynatorki rostowskiego oddziału prodemokratycznej i prawnoczłowieczej organizacji „Ruch Otwartej Rosji”, założonej przez rosyjskiego biznesmena na wygnaniu Michaiła Chodorkowskiego. Organizacja znajduje się na celowniku rosyjskich władz od 2017 roku. To wtedy Prokuratura Generalna Rosji uznaje za „niepożądane” istnienie Ruchu Otwartej Rosji, zarejestrowanego w Wielkiej Brytanii Ruchu Obywatelskiego Otwartej Rosji i Instytutu Nowoczesnej Rosji, którym w Stanach Zjednoczonych zarządza syn Michaiła Chodorkowskiego. Rosyjskie władze twierdzą, że działalność tych organizacji „ma na celu inspirowanie protestów i destabilizację wewnętrznej sytuacji politycznej”. Udział w pracach takiej „niepożądanej organizacji” podlega karze do sześciu lat więzienia.

Szewczenko zostaje skazana na cztery w zawieszeniu. Wyrok zapada w lutym 2021 roku po tym, jak rosyjska Duma Państwowa zaostrza prawo o „niepożądanych organizacjach”. Szewczenko to pierwsza osoba, która zostaje skazana na podstawie nowego prawa.

W tym czasie już od dwóch lat przebywa w areszcie domowym. 31 stycznia 2019 roku, dwa dni po decyzji o umieszczeniu Szewczenko w areszcie domowym, w szpitalu umiera jej najstarsza córka. Śledczy pozwala na odwiedziny dopiero na kilka godzin przed śmiercią.

Kiedy sąd rozpatruje sprawę Szewczenko, Wiera prowadzi strajk głodowy i spotyka się ze swoim prawnikiem – wszczęto wobec niej postępowanie administracyjne za szerzenie obraźliwych informacji wobec ludzkiej godności, społeczeństwa i rządu. To naprawdę absurdalne. Przecież musara to oficjalnie nie jest żadna grupa społeczna.

Od tej pory Wierę śledzi czarny samochód z zaciemnionymi szybami. Przynajmniej nie czułam się samotna. Gdziekolwiek bym nie poszła, to jechali za mną.

Znowu próbuje żartować. Podobnie jak wcześniej, gdy opowiada, jakie ciekawe miała życie. Jakby była panią w podeszłym wieku, która wspomina lata młodości.

Przydzieli mi osobistych funkcjonariuszy FSB, pisali o mnie na tych swoich kanałach w Telegramie. Chyba mnie kochali. To było miłe uczucie, czułam się jak gwiazda.

O ucieczkach ze szpitala opowiada, jakby to były odcinki serialu o szpiegu, któremu depczą po piętach służby specjalne.

Pierwsza historia z karetką? To był 2019 rok. Zatrzymali mnie i moją mamę, choć brałyśmy udział w zgłoszonym i zatwierdzonym wiecu. Więc jak to może być nielegalne? Ale mniejsza z tym. Zapakowali nas do furgonetki. Znęcali się. Uderzyli moją głową o stopnie wozu. Na szczęście przejeżdżał ambulans. Ratownicy chcieli mnie zabrać, razem z dowodem osobistym. Nalegali. Musary w końcu się zgodziły. Pojechałam tą karetką do szpitala. FSB oczywiście nie dało na siebie długo czekać. Wyszłam akurat na papierosa i usłyszałam, że ochroniarz coś o mnie mówił. Wiedziałam, że zaraz tam będą. Szybko wróciłam do środka i poprosiłam pielęgniarza, z którym wcześniej rozmawiałam, o pomoc. Wypuścił mnie tylnymi drzwiami.

Ile było w sumie tych zatrzymań? Nie pytam. Słucham. Czasami proszę o podanie szczegółów, wyjaśnienie zawiłości i zwrotów w jej życiu. Ale nie zadaję zbyt wielu pytań. Po prostu słucham.

Wiesz, tak naprawdę się ich nie bałam. Kiedyś nawet zrobiłam sobie selfie z gliniarzami, którzy próbowali mnie zatrzymać. To jak z lękiem przed pająkami. Tak naprawdę pająk bardziej się boi ciebie niż ty jego. Więc jeżeli cię prześladują, jeżeli próbują cię powstrzymać, to znaczy, że się ciebie boją.

Wiera głęboko się zaciąga. Gwałtownie wypuszcza dym. To znaczy, że to wszystko nie było na próżno; to znaczy, że postąpiłam słusznie. Jeżeli tak się mną interesowali. Poza tym oni tak naprawdę nie wiedzieli, co robią. Mieli nakaz zatrzymania. Ale po co? Za co? Nikt nie rozumiał dlaczego.

*

Wiera zaczyna się bać, w miarę jak rośnie przemoc wobec osób występujących przeciwko reżimowi. Prześladowania nasilają się po zatwierdzeniu zmian w konstytucji w lipcu 2020 roku.

„Zabawna część jej historii” kończy się 22 lutego 2022 roku.


Posłuchaj podcastu:



Wiedziałam, że Putin to popierdolony kutas, ale nie myślałam, że aż do tego stopnia. Ale w sumie, biorąc pod uwagę tortury i zatrzymania, które miały miejsce przez ten cały czas, to mogliśmy się tego spodziewać.

Rankiem 24 lutego do Wiery dzwoni przyjaciółka.

Mówi, że za godzinę jest wiec. Więc co? Jadę tam i dostaję ataku paniki. Po prostu: na widok funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa i gliniarzy.

– To był pierwszy raz?

– Nie, miewałam ataki paniki wcześniej, ale pojawiały się z innego powodu.

W pierwszym miesiącu pełnoskalowej inwazji Wierę dopada depresja. Mimo kryzysu nadal próbuje kontynuować swoją działalność polityczną w mediach społecznościowych, wpływać na ludzi. Ale jest coraz trudniej. Znowu zmienia się ustawodawstwo. Zatrzymują nawet za noszenie ubrań w kolorze żółto-niebieskim lub noszenie toreb na zakupy w tych kolorach.

Na murach moskiewskich budynków pojawia się coraz więcej zetek i znaków wiktorii. To już zupełnie wytrąca Wierę z równowagi. iDo tej pory próbowałam się jakoś pogodzić z tą nową rzeczywistością. Nie chciałam wyjeżdżać. Bo jak wszystkie krytycznie nastawione osoby wyjadą, to co się stanie z tym krajem? Tak myślałam. Ale coś we mnie pękło. Bałam się wychodzić z domu, widok gliniarzy na ulicach mnie przerażał.

*

W kwietniu 2023 roku Memoriał – organizacja, w której działał Lew Ponomariow – naliczyła pięciuset pięćdziesięciu ośmiu więźniów politycznych w Rosji. W 2018 roku było ich stu osiemdziesięciu trzech.

– Znamy historie tych ludzi, ale szybko o nich zapominamy. Opowiadanie o osobach, które uciekły przed reżimem, i wspomaganie ich finansowo jest bardzo ważne.

Jeżeli ludzie na całym świecie przestaną odwracać wzrok na te wszystkie katastrofy, zarówno w Rosji, jak i poza nią; jeżeli ludzie przestaną się bać, to można coś zmienić. Chociaż już nawet mnie zaczyna ogarniać zwątpienie.

Boję się nawet pomyśleć, co przyniesie jutro. Boję się obudzić i stawić czoła nowemu dniu, bo każdego dnia armia rosyjska torturuje, morduje, stosuje okrucieństwa wobec ludzi w okupowanych regionach i pozostaje zupełnie bezkarna.

Ula Idzikowska - dziennikarka, reporterka. Pisze o migracji i tematyce społecznej, publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, Oko.press i „non/fiction”. Teraz we Lwowie.

Inne artykuły Uli Idzikowskiej
Dopóki nie zgasła cała nadzieja, myślałam o powrocie do Rosji. Żeby chociaż zobaczyć babcię.


– Ile ma lat?

– Osiemdziesiąt trzy. Mieszka na przedmieściach Moskwy.

Mieszkała. Żyła. Umarła 8 sierpnia 2023 roku. Zawsze czytała „Nową Gazetę”, oglądała Nawalnego, marzyła o tym, żeby przetrwać wojnę, tak jak jej mama.

Stałam się taką osobą, jaką jestem, dzięki mamie i babci.

Nie mam już nikogo. Boję się.