Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 15.02.2024
Ihar Melnikau
Międzywojenna Warszawa skrywała mroczne sekrety. Burdele, alfonsi i walka z prostytucją
W 1930 roku w Warszawie pracowało około 25 tysięcy prostytutek, wśród których było sporo mieszkanek województw północno-wschodnich. Najtańsze dziewczyny nazywano „mamzelami”. Te, które polowały na żołnierzy przy koszarach – „wilczycami”.
Prostytutki na ulicy Warszawy (NAC)
Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!
Warszawskie burdele
Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej większość ludności II Rzeczypospolitej znajdowała się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Dotyczyło to zwłaszcza województw wschodnich. Przyczyniło się to do rozprzestrzeniania się przestępczości i prostytucji. Prawdziwym centrum „wolnej miłości” stała się Warszawa. W czasie I wojny światowej w mieście nad Wisłą znajdował się duży garnizon wojsk niemieckich, a żołnierze byli przyzwyczajeni do usuwania stresu z walk frontowych w warszawskich burdelach.
To właśnie prostytutki z czasów Wielkiej Wojny, a także ich alfonsi stali na początku tworzenia sfery usług seksualnych niepodległej Polski. Warszawskie domy publiczne mieściły się przy ulicach Pięknej, Marszałkowskiej, Chmielnej i Żelaznej. Wkrótce jednak do tego biznesu wkroczyli nowi ludzie.
„Geszeft” na prostytutkach
W drugiej połowie XIX wieku żydowscy emigranci z terytoriów polskich utworzyli w Argentynie organizację „Cwi Migdal”, za pośrednictwem której wywożono do pracy młode dziewczyny narodowości żydowskiej z terytorium imperium rosyjskiego, w tym z terenów białoruskich. W burdelach Buenos Aires znalazło się około 30 tysięcy kobiet „z Rosji”.
Aktywność alfonsów z Europy wywołała opór lokalnej przestępczości, ale nie udało im się wyprzeć przybyłych handlarzy prostytutkami. Co więcej, z biegiem czasu „polscy biznesmeni” otworzyli swoje burdele w Rio de Janeiro, Sao Paulo, Nowym Jorku i innych miastach. Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości nadal wywozili młode dziewczyny do „nowego świata” i bezlitośnie rozprawiali się z konkurentami. Właściciel jednego z warszawskich domów publicznych próbował zorganizować wysyłkę żywego towaru do burdeli w Meksyku. Dziewczyny otrzymywał głównie z okolic Nowogródka. Kiedy dowiedzieli się o tym alfonsi z Argentyny, szybko ujawnili konkurenta polskiej policji państwowej. W końcu 1930 roku inspektor policji federalnej w Buenos Aires, Julio Alsogaray, aresztował całą czołówkę „Cwi Migdal”. We wrześniu tego samego roku argentyński sąd skazał 108 osób na długie wyroki.
Alfons z konsulatu USA
Na początku lat trzydziestych w jednym z warszawskich hoteli policjanci aresztowali obywatela USA – Maurice’ a Baskira. Przeszukując jego pokój, znaleziono dziesiątki listów od kobiet, do których dołączono zdjęcia w negliżu. Brześć, Wilno, Lwów, Poznań, Łódź — po adresach na kopertach można było studiować geografię międzywojennej Polski. Ale zanim policjanci zabrali Baskira do aresztu śledczego, na biurku szefa policji leżał już list od wicekonsula Stanów Zjednoczonych Harry’ego Halla, w którym ten domagał się uwolnienia aresztowanego i groził skandalem dyplomatycznym.
Jednak Andrzej Nowakowski – prokurator z Nieświeża, skąd pochodził aresztowany Amerykanin – nie tylko nie bał się gróźb ze strony dyplomaty, ale także zażądał wydania z konsulatu paszportów trzech mieszkanek województwa nowogródzkiego, którym Baskir pomagał załatwić wizy na wyjazd do USA. Wkrótce na jednym z przesłuchań aresztowany przyznał, że organizował fikcyjne małżeństwa z młodymi obywatelkami II Rzeczypospolitej i wywoził je za ocean do pracy w domach publicznych. Policjanci odkryli, że Amerykaninowi udało się poślubić… 200 dziewczyn.
Po pewnym czasie policja USA zatrzymała przestępcę, który miał przy sobie kilka paszportów z amerykańskimi wizami podpisanymi przez konsula Harry’ego Halla. Okazało się, że do Polski przybył on w 1920 roku z misją Czerwonego Krzyża, a następnie pracował jako konsul USA w Rydze. Tam poznał przyszłego towarzysza biznesu kryminalnego Maurice’ a Baskira. Od tego czasu zaczęli zarabiać na wysyłaniu dziewcząt do niewoli seksualnej za ocean. Nawiasem mówiąc, amerykański dyplomata sfałszował dokumenty, pomógł Baskirowi uciec z polskiego więzienia i wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Potem sam Hall również wyjechał do Stanów. Władze II RP przekazały jednak zgromadzony na temat przestępców materiał policji USA i po pewnym czasie obaj znaleźli się już w amerykańskim więzieniu.
Brygada specjalna
Do walki z prostytucją w Warszawie powołano specjalny zespół śledczy Policji Państwowej. Na jego czele stanął por. Stanisław Paleolog. Brygadzie udało się zniszczyć 19 domów publicznych i aresztować 55 ważnych alfonsów. Jednym z nich był właściciel dwóch warszawskich burdeli Israel Mosak. Początkowo jeździł po różnych miastach województw północno-wschodnich i szukał dziewcząt „do pracy w stolicy”. Następnie zaczął dostarczać prostytutki do domów publicznych w Pińsku i Nowogródku. Tu na jego trop wpadli policjanci. Gdy z miasta nad Piną do Warszawy przyjechał kolejny kurier po nowy towar, policja aresztowała wszystkich na gorącym uczynku.
Innym ważnym warszawskim alfonsem był Archip Kałasznikow. Zajmował się nie tylko handlem dziewczynami, ale również pracował jako ochroniarz w jednym z burdeli. Kiedy na krótko znalazł się w więzieniu, jego dziewczyny próbowały uwolnić się z niewoli. Jedna nawet wyszła za mąż. Ale kiedy Archip wyszedł na wolność, brutalnie pobił byłą prostytutkę, za co ponownie znalazł się za kratkami na trzy lata.
Pracę polskich burdeli nadzorował tzw. sąd, na czele którego stanął Jacek Kiefer. Był to bogaty człowiek, który posiadał restaurację i drogie mieszkanie w centrum Warszawy. Jego dwaj synowie również zajmowali się handlem żywym towarem. Prostytutki miały prawo złożyć skargę na swojego alfonsa do tego sądu, który mógł go ukarać lub przekazać prostytutkę innemu właścicielowi. Ponadto „sąd” walczył z konkurentami, po prostu przekazując ich policji. W sumie w latach trzydziestych w Warszawie pracowało około 25 tysięcy prostytutek, wśród których było sporo kobiet urodzonych na terenie województw północno-wschodnich. Ich pracę nadzorowało 7 tysięcy alfonsów.
Do pracy – od 16 lat
Wśród prostytutek istniała własna gradacja. Na przykład „mamzelami” nazywano najtańsze dziewczyny z prowincji, a „wilczycami” – kobiety, które polowały na żołnierzy obok koszar wojskowych. Większość prostytutek pochodziła z biednych rodzin, często analfabetów. Zdarzały się jednak wyjątki. W 1936 roku w Warszawie sądzono księżniczkę Irene Trubiecką, która była... właścicielką jednego z warszawskich burdeli. W jej „domu tolerancji” pracowały dziewczęta z zamożnych polskich rodzin. Były to kobiety, które się nudziły i szukały czegoś nowego, jakiejś przygody, choćby seksualnej. Ostatecznie elitarny burdel zamknęła policja, a rosyjska hrabina otrzymała dwa lata więzienia.
Zwykle kariera putany rozpoczynała się w wieku 16 lat, pięć do ośmiu lat później zostawała wyparta przez młodsze. Następnie kobiety albo zmieniały zakres działalności, albo sprzedawano je do burdeli na peryferiach. Koszt godziny pracy prostytutki wynosił około 1,5 zł (za te pieniądze można było kupić pięć kilogramów śledzia, trzy kilogramy cebuli, kilogram wołowiny z kością lub dwa razy zjeść obiad w taniej restauracji). Z tej kwoty złoty szedł do alfonsa, reszta do kobiety. Większość prostytutek chorowała na kiłę i inne choroby przenoszone drogą płciową, wiele z nich kończyło życie samobójstwem. Różne organizacje religijne i charytatywne próbowały pomóc putanom, ale to nie zmieniło sytuacji.
W Warszawie istniało kilka podziemnych zakładów fotograficznych zajmujących się pornografią, rozpowszechnianą następnie na całym terytorium II RP. W 1936 roku uczniowie jednego z gimnazjów w Grodnie zostali schwytani w momencie, gdy oglądali zdjęcia przywiezione ze stolicy, wklejone dla konspiracji do oficjalnego magazynu młodzieżowego. Nawiasem mówiąc, zdjęcia pornograficzne, wyprodukowane w latach trzydziestych w Polsce, można dziś znaleźć na wielu aukcjach internetowych.
Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.
Po wrześniu 1939 roku NKWD i milicja podjęły walkę z prostytucją na przyłączonych terytoriach. Kobiety o lekkim prowadzeniu się miały być wywiezione do odległych rejonów Związku Radzieckiego. Po 1945 roku nowe komunistyczne władze Polski również podjęły się likwidacji prostytucji, ale to już zupełnie inna historia.
Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.
Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.