Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Jedwabny Szlak / 28.02.2024
Ludwika Włodek
Kirgiski rząd boi się krytyki. Ustawy kneblujące media przypominają te rosyjskie
Żadne kirgiskie władze nie kochały specjalnie dziennikarzy, ale pod rządami Sadyra Dżaparowa w Kirgistanie rozpoczęła się walka z niezależnymi mediami i społeczeństwem obywatelskim. W ciągu miesiąca kirgiskie władze aresztowały kilkunastu dziennikarzy, przeszukały osiem redakcji, skonfiskowały należące do nich twarde dyski i komputery. Państwowa telewizja nasiliła ataki na niezależne media, próbując zdyskredytować ich współpracowników. W połowie lutego 2024 r. premier, Akyłbek Dżaparow (zbieżność nazwisk z prezydentem przypadkowa) zapowiedział kontrolowanie w mediach społecznościowych wpisów, które "są sprzeczne z tradycjami narodu kirgiskiego".
Aresztowanie Bołota Temirowa w lutym 2022 r. (@FB)
– Stare kirgiskie przysłowie mówi, że głowę można odrąbać, ale języka nigdy. My się nie damy zastraszyć. Nadal będziemy naświetlać korupcję i inne nieprawidłowości na najwyższych szczeblach władzy – mówi Bołot Temirow. Jego 11 współpracowników od miesiąca siedzi w areszcie.
W ciągu miesiąca kirgiskie władze aresztowały kilkunastu dziennikarzy, przeszukały osiem redakcji, skonfiskowały należące do nich twarde dyski i komputery. Państwowa telewizja nasiliła ataki na niezależne media, próbując zdyskredytować ich współpracowników.
W kirgiskim parlamencie trwają parce nad dwoma ustawami: o środkach masowej informacji i o zmianach w ustawie dotyczącej organizacji non-profit. Zdaniem krajowych i międzynarodowych obrońców praw człowieka ich uchwalenie w znacznym stopniu ograniczy wolność słowa w kraju.
Żadne kirgiskie władze nie kochały specjalnie dziennikarzy, ale to, co dzieje się od czasu, kiedy na przełomie 2020 i 2021 roku rządy objął prezydent Sadyr Dżaparow, sprawia, że Kirgistan, do tej pory jedyny kraj regionu określany w rankingach wolności słowa jako „częściowo wolny”, spadł tam, gdzie znajdują się wszyscy jego sąsiedzi – do kategorii krajów „pozbawionych wolności słowa”.
Prześladowania dziennikarzy
– Kampania, jaką kirgiskie władze wytoczyły przeciwko społeczeństwu obywatelskiemu, to nie jest seria przypadkowych i spontanicznych prób odparcia krytyki, to starannie zaprojektowana akcja, której celem jest uniemożliwienie jakiegokolwiek rozliczania rządzących. Działania państwa przypominają najbardziej represyjne akcje tego typu podejmowane przez inne państwa regionu – podkreśla Maisy Weicherding, badaczka Azji Środkowej w raporcie Amnesty International na temat ostatnich wydarzeń w Kirgistanie.
– We wtorek, 16 stycznia nad ranem, aresztowano 11 moich obecnych, ale także byłych współpracowników, w tym moją żonę, dyrektorkę naszego kirgiskiego biura, Machabat Tażibek kyzy – mówi Bołot Temirow, najsłynniejszy kirgiski dziennikarz śledczy, twórca wyświetlanego na YouTubie programu „Temirov Live”, który naświetla korupcyjne afery i polityczne skandale na najwyższych szczeblach władzy. – Od tego czasu, a minął przecież miesiąc, do zatrzymanych nie dopuszczono nikogo z bliskich. Kontakt mamy z nimi jedynie przez adwokatów. Sąd przedłużył im areszt tymczasowy do połowy marca.
Sam Temirow od 2022 roku nie mieszka w Kirgistanie. Władze siłą deportowały go do Rosji po tym, jak oskarżyły go o rzekome sfałszowanie kirgiskiego obywatelstwa, co jest o tyle absurdalne, że Temirow jest rodowitym Kirgizem, urodził się i całe życie mieszkał w tym kraju. Wcześniej, zanim został wydalony, pobili go nieznani sprawcy, a do biura podrzucono mu narkotyki. Teraz podejrzewa, że jego współpracowników może spotkać podobny los.
– Na razie są podejrzani z artykułu 278 kodeksu karnego, czyli zarzuca im się, że wzywali do zamieszek i przemocy – wyjaśnia Temirow. – Myślę, że kiedy będą w areszcie, pojawią się nowe oskarżenia, bardziej prozaiczne, jak właśnie narkotyki czy coś w tym stylu.
Zatrzymani dziennikarze często już od dawna nie współpracowali z Temirowem. Aresztowano ich jak pospolitych przestępców, nad ranem. Jednemu z nich, Aktilekowi Kaparowowi, nie pozwolono pójść na pogrzeb własnej babci, która go wychowała i była dla niego jak matka.
Aresztowania i rewizje u współpracowników „Temirov Live” prowadziła policja i ministerstwo spraw wewnętrznych. W tych samych dniach redakcją innego niezależnego medium – portalu 24.kg – zajmował się kirgiski Państwowy Komitet Bezpieczeństwa Narodowego (GKNB, dawne KGB), którego szefem jest najbliższy współpracownik i wspólnik polityczno-biznesowy prezydenta Dżaparowa, Kamczibek Taszyjew. W redakcji 24.kg także przeprowadzono przeszukanie i skonfiskowano komputery oraz wezwano na przesłuchanie generalną dyrektorkę portalu Asel Otorbajewą i redaktorów prowadzących. Postawiono im zarzuty z innego paragrafu, 407 kk, który nosi tytuł „propaganda wojny” i mówi o działaniach podejmowanych w celu sprowokowania agresji jednego państwa na inne. Dziennikarze podkreślali, że nie mają pojęcia, o co chodzi, ale podejrzewają, że ich przesłuchania mogą mieć związek z opublikowanym w portalu tekstem na temat wojny w Ukrainie.
W Kirgistanie kłopoty mają też inne redakcje. Od co najmniej trzech lat na cenzurowanym jest radio Azattyk, czyli kirgiska wersja Radia Wolna Europa. Ich strony władze zablokowały po raz pierwszy dwa lata temu w czasie konfliktu granicznego z Tadżykistanem, pod pretekstem tego, że nieobiektywnie informują o przebiegu zdarzeń. W praktyce oznacza to, że nie obwiniały o zajścia wyłącznie strony tadżyckiej. Zablokowano także niezależny portal informacyjny Kloop.kg. Obecnie można go w Kirgistanie otworzyć bezpośrednio tylko za pomocą VPN i innych obejść. Na dodatek tydzień temu sąd rejonowy w Biszkeku zdecydował o likwidacji fundacji Kloop Media, która jest jedną z osób prawnych stojących za portalem. Pretekstem do takiej decyzji było rzekome przekroczenie zadań statutowych organizacji.
O tym, że rządzący dążą do likwidacji portalu, wiadomo było od pół roku. Już wtedy prokuratora domagała się likwidacji Kloop Media. Prokurator Emilbek Abdymanap w swoim wniosku pisał, że GKNB, przyglądając się działalności portalu Kloop, ustalił, że: „publikowane tam materiały mają na celu surową krytykę polityki prowadzonej przez obecne władze” oraz że „większość publikacji ma wyłącznie negatywny charakter i nastawiona jest na dyskredytację przedstawicieli państwowych i lokalnych władz”.
W ostatnich dniach aresztowano również i wzywano na przesłuchania niezależnych dziennikarzy. Na przykład 13 lutego na lotnisku Manas pod Biszkekiem zatrzymano blogera Alego Ergiaszewa. Władze twierdzą, że mężczyznę aresztowano w związku z postępowaniem kryminalnym, on sam uważa, że został zatrzymany za swoją działalność dziennikarską.
Szkodliwe ustawy
Oprócz działań doraźnych, nastawionych na neutralizację poszczególnych redakcji, czy nawet działających w pojedynkę, niezależnych dziennikarzy, trwa też kampania legislacyjna, której celem jest zmiana przepisów tak, żeby władzom łatwiej było zamykać usta krytykom.
W kirgiskim parlamencie są dwie ustawy, które szczególnie niepokoją obrońców praw człowieka. Pierwsza to ustawa o zmianach w ustawie o organizacjach non-profit, w skrócie nazywana ustawą o inoagentach, czyli agentach zagranicznych. To rosyjskie słowo pojawia się tu nieprzypadkowo, bowiem pierwotny projekt ustawy, wniesiony do parlamentu wiele miesięcy temu, był jak żywcem przepisany z analogicznego prawa obowiązującego w Rosji.
– W niektórych paragrafach nie zmienili nawet przecinka i w efekcie zamiast „w Kirgistanie”, było napisane „w Federacji Rosyjskiej” – mówiła o projekcie jeszcze w październiku 2023 roku, na warszawskiej konferencji OBWE, kirgiska aktywistka Gulszair Abdirasulowa.
Władze twierdzą, że zmiany w ustawie są potrzebne, żeby można było sprawdzać, czy nie dochodzi do nieprawidłowości i naruszeń. Tymczasem kirgiska prawniczka, Tattuububu Ergeszbajewa, uważa, że takie możliwości dają władzy już istniejące przepisy.
„NGOsy co miesiąc muszą składać sprawozdania do urzędu skarbowego i do urzędu ubezpieczeń społecznych, a co kwartał do urzędu statystycznego” – tłumaczy w swoim wpisie na Facebooku Ergeszbajewa. „Ich raporty finansowe są publicznie dostępne, co gwarantuje przejrzystość ich finasowania i wydatków. Służby podatkowe i służby specjalne starannie kontrolują wszystkie operacje finansowe prowadzone przez NGOsy, przy czym 90 procent tych operacji odbywa się bezgotówkowo, za pomocą banków, których działalność też podlega nadzorowi. Kodeks postepowania administracyjnego i kodeks karny Republiki Kirgiskiej zawierają aż 15 artykułów, z których można pociągnąć do odpowiedzialności pracowników NGOsów. Wśród tych przepisów są także te wymierzone w walkę z terroryzmem i ekstremizmem”.
Zdaniem Ergeszbajewej nowe prawo ma nie tyle zwiększyć i tak już bardzo ścisłą kontrolę państwa nad finasowaniem NGOsów, ile po prostu utrudnić ich działalność lub wręcz ułatwić eliminację tych z nich, które władze uważają za zagrożenie dla siebie. Jeśli ustawa wejdzie w życie w obecnym kształcie, będzie można użyć jej przepisów dla utrudniania życia nie tylko finansowanym z zagranicznych grantów szkołom i innym placówkom oświatowym, organizacjom pomocowym, lecz również mediom, bo wiele z nich działa jako fundacje i uczestniczy w projektach międzynarodowego finasowania.
Projekt ustawy jeszcze jesienią gładko przeszedł pierwsze czytanie. W połowie lutego został jednak cofnięty do ponownego rozpatrzenia przez komisje parlamentarne. W czwartek, 22 lutego, projekt został przegłosowany w drugim czytaniu, razem z poprawkami wniesionymi w komisjach. Te zlikwidowały odpowiedzialność karną dla pracowników NGO'sów. Mimo to projekt nadal uważany jest za bardzo restrykcyjny. Wcześniej o jego nieprzyjmowanie apelował w specjalnym liście adresowanym do prezydenta Dżaparowa sekretarz stanu USA Antony Blinken. Dżaparow w odpowiedzi napisał mu, że w USA istnieją podobne przepisy, a także tłumaczył, że krytycy projektu, w tym międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka i wolności słowa, nie znają szczegółów. Zakończył swój list słowami: „Mam tylko jedną prośbę, proszę nie mieszać się w wewnętrzne sprawy naszego kraju”.
Druga kontrowersyjna ustawa, nad którą pracuje kirgiski parlament, to prezydencki projekt prawa o środkach masowej informacji. Na nim również opozycja, niezależne media i krajowe oraz międzynarodowe instytucje stojące na straży wolności słowa nie pozostawiły suchej nitki.
Według projektu za mass media mają uchodzić wszystkie informacje podawane do wiadomości publicznej. Z tego wynika, że nawet prywatna osoba pisząca na Facebooku czy Instagramie, jeśli któryś z jej postów nie spodoba się władzy, może zostać pociągnięta do odpowiedzialności za to, że nie zarejestrowała swojej działalności jako środka masowej informacji. To stwarza ogromne możliwości manipulacji. W samym projekcie jest bardzo dużo mówiące zdanie, że „ustanowi on równowagę pomiędzy wolnością słowa, pluralizmem opinii i koniecznymi ograniczeniami”.
Zakazywanie zgromadzeń
– Wolność krytykowania władzy jest w naszej kulturze ważną wartością – wyjaśnia Bołot Temirow. – Mieliśmy tradycyjnych poetów, którzy mogli mówić władcy w twarz nawet bardzo surowe rzeczy. Mamy specjalne słowo, synczy, na osobę dającą ocenę postępowaniu rządzących.
Zdaniem Temirowa w Kirgistanie wolność słowa nie jest tylko abstrakcyjną wartością, cenną dla garstki inteligentów. Kirgizi, inaczej niż ich sąsiedzi, już kilka razy obalili władze, gdy te nadużyły cierpliwości obywateli. W 2005 roku rewolucja pozbawiła władzy prezydenta Askara Akajewa, a pięć lat później jeszcze gwałtowniej obaliła Kurmanbeka Bakijewa. A w październiku 2020 roku, pod presją zamieszek, w które przerodziły się demonstracje po sfałszowanych wyborach parlamentarnych, podał się do dymisji prezydent Sooronbaj Dżeenbekow. To właśnie na fali tych wydarzeń do władzy doszedł wypuszczony wówczas z więzienia Sadyr Dżaparow. Ubiegał się o prezydenturę jako prawdziwy trybun ludowy. Krytykując korupcję poprzednich ekip rządzących, odżegnywał się od elitarnych biszkeckich salonów. Deklarował, że jest blisko zwykłych ludzi i nie można go kupić. To właśnie dlatego niezależni dziennikarze, którzy, jak Temirow, z nieubłaganą precyzją naświetlają jego opływający w luksusy styl życia i powiązania ze światkiem mafijnym, są dla niego solą w oku.
– Władza poczuła, jakim jesteśmy zagrożeniem – mówi Temirow. – Zwłaszcza dla tej władzy, która legitymizuje się swoim rewolucyjnym rodowodem, nasze raporty są bardzo nie na rękę. Dlatego od początku utrudniają nam życie, a teraz przypuściły na nas zmasowany atak.
Dziennikarskie śledztwo Temirowa ujawniło niegdyś gigantyczny majątek byłego wiceszefa służby celnej Raimbeka Matraimowa, oraz powiązania, jakie łączyły klan Matraimowych z rzekomo walczącym z ich korupcyjnymi układami Dżaparowem. Pod koniec roku Temirow zrobił materiał o tym, że rodzina prezydenta lata na sylwestra do Mediolanu, mimo zapewnień Dżaparowa, że nikt z jego bliskich nie spędza świat poza krajem.
Aresztując i zastraszając dziennikarzy, władza nie zapomina o tym, by ograniczać możliwość wyrażania opinii przez zwykłych obywateli. Już w marcu 2022 roku nałożono poważne ograniczenia dotyczące swobody zgromadzeń. Od tego czasu protesty mogą odbywać się tylko w specjalnie wyznaczonych miejscach, które, jak łatwo się domyślić, omijają centralne punkty stolicy i innych większych miast.
Symbolem nowych porządków jest sprawa kempir-abadska, czyli aresztowanie i ciągnący się proces blisko 30 członków komitetu protestacyjnego, który krytykował układ, jaki Dżaparow zwarł z władzami Uzbekistanu co do delimitacji granicy w okolicy zalewu w miejscowości Kempir-Abad.
Ludwika Włodek jest socjolożką i reporterką. Pracuje jako adiunkt w Studium Europy Wschodniej, gdzie kieruje specjalizacją Azja Środkowa. Autorka książki Buntowniczki z Afganistanu.
– Trwa kampania zastraszania i ludzie zaczęli się zwyczajnie bać – mówi Temirow. – Już nawet publikując post czy komentarz na Facebooku, trzeba uważać, co się pisze, bo można za to trafić za kraty. Ale się nie poddajemy. Wszystkich nie zamkną. Stare kirgiskie przysłowie mówi, że głowę można odrąbać, ale języka nigdy. Nie damy się zastraszyć. Nadal będziemy naświetlać korupcję i inne nieprawidłowości na najwyższych szczeblach władzy – obiecuje dziennikarz.