Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Kaukaz / 13.03.2024
Gulo Kokhodze
Muzułmanka walczy o godność. Gruzinki odważyły się mówić głośno
Ich historie są różne. Jedna z nich przez 22 lata był imigrantką zarobkową, druga twierdzi, że spotyka ją kara za religię, z kolei trzecia opowiada o przemocy, której doświadczyła. Mają coś do powiedzenia społeczeństwu.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!
Odwiedziłam pierwszą z nich w domu. – Zanim zaczniemy rozmawiać, zaparzę ci herbatę – zaproponowała i otworzyła wszystkie drzwiczki kuchennej szafki w poszukiwaniu dzbanka do herbaty. Potem zaczęła szukać cukiernicy. Powiedziałam jej, że piję bez cukru. – Och, dzięki, ułatwiłaś mi życie – powiedziała i dodała, że niczego nie może znaleźć we własnym domu. Jest tutaj jak obca.
Moją gospodynią jest Elene. Ma 62 lata. Na jej prośbę zmieniam imię, ponieważ nie ma dobrych kontaktów z dziećmi i nie chciałaby, aby rozgłos medialny dodatkowo je pogorszył. Wyraziła jednak chęć rozmowy.
Od jej powrotu z Włoch minął już ponad miesiąc. Do tej pory nie znalazła pracy w Gruzji. Mówi, że jedyne, co potrafi robić dobrze, to opiekowanie się innymi. – Przez ostatnie 22 lata opiekowałam się osobami starszymi. Gdy wróciłam do domu, swoje dzieci zastałam z własnymi rodzinami. Wnuki też są dorosłe. Nikt nie potrzebuje mojej opieki. A ja tylko potrafię się opiekować i wiem, że to robię dobrze.
W domu czuje się wyobcowana. Wyobcowana od własnych dzieci, wyobcowana od synowych, zięciów, dorosłych wnuków.
– Kiedy kupiliśmy z mężem ten dom, wychowaliśmy w nim nasze dzieci. Gdy mąż zmarł, zostałam z trójką małych dzieci. Nawet nie myślałam o wyjeździe gdziekolwiek. Pracowałam w piekarni i opiekowałam się dziećmi. Potem jednak zaczęły się problemy. Nie mogłam zapłacić za wycieczkę córki, która tańczyła w zespole. Nie stać mnie było na uszycie jej sukienki do samaii [gruziński taniec – red.]. Nie miałem pieniędzy. Od tego się zaczęło. Widziałam, że dzieci nie miały nic. Za moją pracę w piekarni nie mogłam nawet kupić farby do włosów, a co dopiero nowe ubrania dla dzieci – opowiada Elene nerwowo, załamując ręce.
Przez ponad dwie dekady pracowała we włoskich miastach.
– W międzyczasie dzieci ukończyły szkołę i zdobyły wyższe wykształcenie. Córka wyszła za mąż, chłopcy się ożenili. Oglądałam ich ślub przez internet. Wnuki poznałam też przez internet. Jak mogą mnie nie kochać, kochają mnie, przytulają się do mnie, ale widzisz, nadal jestem dla nich obca.
Walka Natii
– Muzułmanów biorą do pracy tylko wtedy, gdy mają w tym jakiś interes polityczny – tak Natia Markoidze zaczęła swoją historię.
Natia pochodzi z Adigeni, w regionie Samcche-Dżawachetia, gdzie społeczność muzułmańska stanowi 20 proc. mieszkańców. W 29 z 55 wiosek gminy mieszka większość muzułmanów.
– Moja historia zaczęła się 3 października 2016 roku. Uczyłam języka angielskiego na poziomie podstawowym w miejscowości Mokhe. Pracowałam w wymiarze dziesięciu godzin. W lutym 2017 roku dyrektor powołał mnie na stanowisko kierownika, a w listopadzie-grudniu tego samego roku wybuchła sprawa hidżabów. Tu zaczyna się moja historia i być może historia wszystkich muzułmanów, ponieważ sprawa ta zainicjowała szerszą dyskusję [na temat m.in. noszenia hidżabów w szkole]. Jak się okazało, „coś pomyliłam” i po kilku miesiącach zostałam oddelegowana ze stanowiska kierownika – opowiada Natia.
– O pracę nie ubiegałam się jedynie u księży w Samcche-Dżawachetii, poza tym byłam wszędzie. Nie nagłośniłam sprawy w mediach, bo żyjąc w demokratycznym, świeckim państwie, liczyłam na pomyślne rozwiązanie. Jak można dyskryminować człowieka ze względu na religię? I tu się myliłam. Dokładnie tak. Podam za przykład moją szwagierkę, która kilka razy, w tym trzy dni temu, wysyłała podanie o pracę do przedszkola w Mokhe i nawet nie zostało ono rozpatrzone, chociaż ma tytuł magistra – opowiada nam Natia.
– W szkołach publicznych, gdzie były wolne etaty, nie przyjęto mnie. Po prostu nie brano mojej kandydatury pod uwagę. Sprzeciwiłam się temu, bo widziałam, że zamiast mnie są zatrudniani niekompetentni pracownicy. Robiono wszystko, żeby mnie nie zatrudniono. Widać to było podczas mojej ostatniej rozmowy kwalifikacyjnej, po której przeprowadziłam się do Adżarii, i pewnie tu będę dalej żyć – mówi kobieta.
Natia wspomina, jak „dobrze” doradzano jej, aby przynajmniej tymczasowo poszukała pracy w innym regionie. Do tego dostała jeszcze jedną radę: „Jesteś piękną dziewczyną, wyjdź za mąż”. – Gdy wreszcie w wiosce Dertseli pojawiła się oferta pracy i dyrektor chciał mnie zatrudnić, moja kandydatura została zablokowana już na poziomie HR.
Natia mówi, że o pracę walczyła przez trzy lata.
– Trzy lata to nie mało. Przez cały ten czas walczyłam i w końcu dałam za wygraną. Opuściłam Adigeni i przeniosłam się do Adżarii, gdzie zostałam zatrudniona za pierwszym podejściem. Na pierwszy wakat. Dziś całą swoją energię i zasoby poświęcam mojej pracy i rozwojowi osobistemu. Obecnie jestem uznaną nauczycielką i robię wszystko, co w mojej mocy, aby zostać mentorem. Oczywiście nie przestaję walczyć, tylko teraz robię to z nadzieją, że będę przykładem dla tych, którzy także walczą.
Maja jest ofiarą przemocy domowej. Mąż znęcał się nad nią fizycznie. Za mąż wyszła w wieku 16 lat. Mówi, że nie kochała swojego narzeczonego i nadal nie potrafi wytłumaczyć swojej młodzieńczej decyzji.
– Nie pamiętam, dlaczego wyszłam za mąż. On był ode mnie starszy o osiem lat. Zaczęło się od zwrotów typu „uderzę cię butelką w głowę”. Byłam młoda, nie zastanawiałam się nad tym, co się działo. Pobił mnie, gdy byłam w pierwszym miesiącu ciąży. Pojechałam do krewnego w Tbilisi. Mąż jednak znał dzielnicę, w której przebywałam. Prawdopodobnie włóczył się po niej całymi dniami, aż w końcu rozpoznał wywieszone pranie, w ten sposób mnie znalazł – mówi Maja.
Po raz pierwszy mąż dźgnął ją nożem z zazdrości. – Mieliśmy łazienkę na podwórku, zaniosłam tam ręcznik, potrzebne rzeczy, na piecu grzała się woda. Dołożyłam drewna, rozpaliłam piec, wróciłam do domu po szampon czy coś takiego, a on do mnie: „Gdzie byłaś?! Nie kąpałaś się jeszcze?!”. Nakrzyczał na mnie, więc mu powiedziałam, że jeszcze się nie kąpałam. Poszłam na podwórko. Miałam już pójść do łazienki, gdy on wyszedł z domu, wysunął nóż z rękawa. Nie pamiętam, co zrobiłam, wydaje mi się, że się pochyliłam. Wówczas on dźgnął mnie w udo. Teść też był na podwórku. Wtedy nie zgłosiłam tego nikomu. Może nie umiałam tego przeanalizować albo się bałam. W wieku 18 lat przeżyłem już swoją II wojnę światową.
Maja opowiada nam, że jej mąż był kilkakrotnie aresztowany. Miał zakaz zbliżania się do niej. Jednak gdy wychodził z więzienia, historia ciągle się powtarzała.
– Był kiedyś w więzieniu, kiedy powiedziałam mu, że dostałam pracę. Gdy wyszedł, powiedział mi, że praca uderzyła mi do głowy. Złapał mnie za gardło i dusił. Nie bałam się, że mnie zabije.
Historie Mai są trudne do wysłuchania. Jej mąż teraz znowu jest w więzieniu, gdzie odsiaduje wyrok za kradzież.
– Był nietrzeźwy i przez to ciągle się kłóciliśmy. Brał narkotyki domowej roboty. Śmierdział benzyną i jodem. Kiedy nie było mnie w domu, robił to wszystko z dziećmi – opowiada kobieta.
– Odchodziłam od męża wiele razy. Tyle, że aż nie mogę zliczyć.
– I wracałaś?
– Tak, wracałem, nie wiem dlaczego. Powtarzał mi, że więcej tego nie zrobi! Błagał mnie! Był hipokrytą. Wstydziłam się też swoich sąsiadów przez to ciągle dobijanie się do drzwi. Otwórz! Otwórz! Ciągle wezwania policji. Nie wiem, dlaczego wracałam; przyzwyczajenie, a może miłość? Nie wiem. Szkoda mi go było. Jest przecież ojcem moich dzieci. Myślałam, że te kolejne lata będą lepsze, spędziłem tyle czasu, czekając na nie.
– Jakie miałaś marzenia?
– Marzenia? Nie miałam na nie czasu. Nawet nie pamiętam, o czym mogłam wtedy marzyć.
– To co byś powiedziała innym kobietom?
– Nie wychodźcie wcześnie za mąż! Jeśli trzeba, od razu musicie odejść, takie osoby się nie zmieniają. Nie powinniście zostawać z mężem tylko po to, żeby z nim być. Każda kobieta powinna uwierzyć w siebie. Weźcie się w garść i odejdźcie! Niech ja będę ostatnią ofiarą przemocy!
– Jesteś ocaloną kobietą.
– Ocaloną? Jestem kobietą tymczasowo ocaloną. Nie wiem, co przyniesie mi przyszłość.