Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Ukraina / 14.03.2024
Marek Kozubel
Zełenski pozbył się rywala. Nowy dowódca armii Ukrainy stoi przed dużym wyzwaniem
Dymisjonując generała Załużnego, prezydent Ukrainy zrealizował jeden ze swoich głównych celów z ostatnich miesięcy. Pozbył się politycznego rywala, który zyskał ogromną popularność w ukraińskim społeczeństwie. Ukraińska elita polityczna obawia się bowiem efektu Napoleona Bonapartego.
Wołodymyr Zełenski i Oleksandr Syrski (Wiki Commons)
Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!
Konflikt między prezydentem Zełenskim i gen. Załużnym opiera się głównie na osobistej niechęci głowy państwa do naczelnego dowódcy sił zbrojnych. Polityk od kwietnia-maja 2022 r. widzi w wojskowym potencjalnego oponenta, który może uniemożliwić jego reelekcję w następnych wyborach, choć z powodu trwającej wojny nie wiadomo jeszcze, kiedy takowe miałyby się odbyć.
Zełenski versus Załużny
Decydującą rolę w wywołaniu obaw Zełenskiego, jak donoszą dziennikarze „Ukraińskiej Prawdy”, odegrał szef biura prezydenta, Andrij Jermak. Dzięki rozmowom z otoczeniem prezydenta „Ukraińska Prawda” ustaliła, że to właśnie Jermak miał wiosną 2022 r. zamówić badania opinii publicznej. Obywatele wskazali w nich wojsko jako instytucję, której ufają najbardziej. Taki głos oddało 98 proc. ankietowanych, natomiast prezydentowi zaufało wtedy 93 proc. Uznano zatem, że zaufaniem obdarzono również samego Załużnego. Źródła dziennikarzy „Ukraińskiej Prawdy” podkreślały, że Jermak zaczął zwracać na to uwagę innych członków biura prezydenta, a także samego Zełenskiego. Jednym z sygnałów, które zaniepokoiły polityków, było stworzenie przez cywilnych współpracowników sztabu generalnego Fundacji im. Załużnego, choć jak wskazywali dziennikarze portalu Censor.net i „Ukraińskiej Prawdy”, odbyło się to bez wiedzy dowódcy naczelnego Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU). Jej oficjalnym celem było gromadzenie pieniędzy na wsparcie dla wojska. W opinii biura prezydenta organizacja mogłaby zostać w przyszłości wykorzystana jako fundament partii politycznej.
Jeszcze w 2022 r. zaczęła się kampania mająca na celu zdyskredytowanie generała Załużnego. Biuro prezydenta jednak nigdy nie wystąpiło otwarcie przeciwko niemu. Starano się wykorzystywać w tym celu pojedynczych parlamentarzystów, np. związaną z Jermakiem deputowaną Mariannę Bezuhłę z partii Sługa Ludu albo influencerów. Używano do tego m.in. kanałów na Telegramie, a być może również farm botów. Widząc nerwowe reakcje obozu prezydenckiego, Załużny zaczął unikać mediów i skupiać się na dowodzeniu obroną kraju.
Jesienią 2023 r. w kancelarii prezydenta Zełenskiego uznano, że można przejść do otwartego ataku. Miało to miejsce po zakończeniu ukraińskiej ofensywy na Zaporożu, która powiodła się jedynie częściowo – na morzu oraz w wymiarze zadanych Rosjanom strat. Nie przyniosła jednak znaczących sukcesów na lądzie. 1 listopada brytyjski tygodnik „The Economist” opublikował wywiad z Załużnym, w którym generał stwierdza, że „wojna znalazła się w impasie, który trudno przełamać”. Zarzucono generałowi, że miesza się do polityki i stawia tezy bez konsultacji z władzami. Wtedy pojawiły się pierwsze poważne sygnały świadczące o tym, że planowana jest dymisja Załużnego. Biuro prezydenta dementowało jednak coraz liczniejsze plotki o nasilającym się konflikcie i twierdziło, że to rosyjska dezinformacja.
Długie podchody do dymisji
W tym samym czasie Zełenski miał zacząć mocno ingerować w dowodzenie SZU. Według doniesień źródeł „Ukraińskiej Prawdy” utrzymywał bezpośredni kontakt z gen. Ołeksandrem Syrskim, a także gen. Mykołą Ołeszczukiem, dowódcą Sił Powietrznych Ukrainy. Jedna z osób z bliskiego otoczenia ówczesnego naczelnego dowódcy SZU w następujący sposób opisywała sytuację:
Czasem można odnieść wrażenie, że dla Zełenskiego istnieją dwa rodzaje Sił Zbrojnych Ukrainy: «dobre», którymi dowodzi Syrski i inni faworyci, i «złe», które są podporządkowane Załużnemu. To bardzo demotywuje naczelnego dowódcę i przede wszystkim utrudnia dowodzenia całą armią.
Pod koniec 2023 r. konflikt wszedł w nową fazę. W Ukrainie coraz częściej i głośniej podnoszono kwestię poszerzenia i usprawnienia mobilizacji. Obóz władzy rozumiał tę potrzebę, ale nie chciał ryzykować spadku popularności, zwłaszcza że zaufanie do Załużnego pozostawało na wysokim poziomie. Dlatego zdecydował się zrzucić odpowiedzialność za zwiększenie naboru do armii na sztab generalny. Załużny w odpowiedzi, na swoim pierwszym w życiu briefingu prasowym, oświadczył, że napisanie nowej ustawy o mobilizacji leży w kompetencji rządu, nie dowództwa wojskowego.
29 stycznia 2024 r. media społecznościowe obiegły plotki, że prezydent Zełenski zdecydował się na zdymisjonowanie gen. Załużnego. Naczelny dowódca SZU został zaproszony do biura prezydenta, gdzie złożono mu propozycję objęcia stanowiska ambasadora Ukrainy przy NATO lub w jednym z życzliwych państw zachodnich w zamian za ustąpienie ze stanowiska. Przecieki informacyjne wywołały burzę nad Dnieprem. Wieczorem kancelaria prezydenta zdementowała pogłoski o dymisji Załużnego, ale wielu Ukraińców uznało, że Zełenski nie zrezygnuje z pozbycia się popularnego dowódcy. Mieli rację, bo 8 lutego Załużny został zdymisjonowany. Jego miejsce zajął dotychczasowy dowódca Wojsk Lądowych Ukrainy, gen. Syrski. Później media dowiedziały się, że Załużnemu zaproponowano stanowisko ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii, na co się zgodził.
Strach przed ukraińskim bonapartyzmem
Nie tylko czynniki osobiste oraz obawa przed pojawieniem się silnego rywala politycznego zadecydowały o wybuchu konfliktu pomiędzy gen. Załużnym i prezydentem Zełenskim. Ważną rolę w niechęci części polityków ukraińskich do rodzimych wojskowych odgrywa też strach przed bonapartyzmem.
Nie chodzi o to, że współcześni ukraińscy politycy nie obawiają się tego, że na czele Ukrainy stanie wódz, który po osiągnięciu serii zwycięstw spróbuje uczynić ze swojej ojczyzny kontynentalnego hegemona i ruszy na nieudaną wyprawę na Moskwę. Ukraińscy politycy boją się kogoś, kto stanie się odpowiednikiem Napoleona z lat 1795-1804, a więc stosunkowo młodego i charyzmatycznego dowódcy, który odnosi liczne sukcesy na polu walki. Zyskuje przez to szacunek i uwielbienie społeczeństwa, zarówno wojskowych, jak i cywilów. Po pewnym czasie taki dowódca decyduje się na przekucie swojej popularności w korzyści polityczne. W sprzyjających okolicznościach wygrywa wybory lub przejmuje władzę w drodze zamachu stanu. Nawet to ostatnie może ujść mu na sucho, jeżeli będzie cieszyć się ogromnym zaufaniem społecznym, dajmy na to, sięgającym ponad 90 proc. poparcia. Na tym jednak nie koniec. Później, wzorem Bonapartego, generał-przywódca przeprowadza reformy w państwie, po których powrót do ancien régime staje się niemożliwy. Utrzymujące się wysokie poparcie dla wodza-prezydenta może też skutkować jego kolejną kadencją, a wraz z tym zupełnym zacementowaniem nowych reguł w polityce. Mogłoby to również doprowadzić do trwałego przebudowania ukraińskiej sceny politycznej, czyli zniknięcia wielu partii albo zepchnięcia ich na margines. Przewagę zapewne zyskałyby nowe ugrupowania, zwłaszcza te związane z wojskowymi i ich potrzebami. Na przykład dążące do budowy silnej gospodarki, działającej według przejrzystych zasad, gdyż to zapewniłoby państwu dochody pozwalające na utrzymanie silnej i dobrze wyposażonej armii. Jeżeli nic nie stanęłoby na przeszkodzie, to kolejne wybory prezydenckie mógłby wygrać następca wskazany przez „ukraińskiego Bonapartego”.
Możliwe, że strach przed ukraińskim bonapartyzmem był jednym z powodów odwołania Załużnego ze stanowiska głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Opierając się na doniesieniach reporterów „Ukraińskiej Prawdy”, którzy po agresji rosyjskiej uzyskali możliwość przeprowadzenia wywiadów z otoczeniem Zełenskiego, wydaje się, że strachem bardziej kieruje się Andrij Jermak niż prezydent. Ten ostatni chciał odgrywać rolę głównego zbawcy ojczyzny, który z nikim nie dzieli się zwycięstwami. Ale szef jego biura prawdopodobnie ma bardziej pragmatyczne podejście. Załużny nie jest politykiem, jednak niejednokrotnie okazywało się, że dysponuje pewnym zmysłem politycznym, a do tego sprawiał wrażenie teflonowego. Żadne z działań kancelarii prezydenta Zełenskiego mające doprowadzić do jego dyskredytacji nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, a społeczne zaufanie do generała stale rosło.
Po raz pierwszy strach polityków ukraińskich przed bonapartyzmem pojawił się w okresie I ukraińskiej rewolucji narodowej w latach 1914-1921. Po rewolucji lutowej 1917 r. została utworzona Ukraińska Centralna Rada, w skład której weszły głównie partie socjalistyczne. W tamtym czasie lewica ukraińska, nawet niepodległościowa, z rezerwą podchodziła do wojskowych z byłej armii rosyjskiej, nawet jeżeli byli etnicznymi Ukraińcami. Ich postawę jedynie częściowo zweryfikowały wojny o przetrwanie, które Ukraińska Republika Ludowa musiała toczyć od samego początku swojego istnienia. Dystans wobec tych oficerów był spowodowany nie tylko tym, że władze widziały w nich relikt po dawnym reżimie, lecz również wnioskami płynącymi z Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Obawiali się przewrotu wojskowego, który mógłby doprowadzić do zaprzepaszczenia dokonań rewolucji. Strach przed takim obrotem spraw wzmocnił zamach stanu przeprowadzony przy wsparciu Niemców przez gen. Pawła Skoropadskiego dnia 29 kwietnia 1918 r. Tyle że w wielu aspektach nie przypominał on Napoleona Bonapartego i nie cieszył się powszechnym poparciem w armii, o zwykłych obywatelach Ukrainy nie wspominając.
Załużny – ukraiński Napoleon Bonaparte?
Tymczasem generał Wałerij Załużny może na takie poparcie liczyć. Ukraińcy przypisują mu ogromne sukcesy militarne, jakimi były ocalenie niepodległości oraz organizacja kontruderzeń, które doprowadziły do wyzwolenia znacznych obszarów okupowanych, w tym Chersonia, jedynego miasta obwodowego zdobytego przez Rosjan po 24 lutego 2022 r. Jego popularności nie była w stanie złamać nawet porażka lądowej części ofensywy z 2023 r.
To rzadko spotykany fenomen w historii Ukrainy, który można porównać jedynie z popularnością hetmana Bohdana Chmielnickiego. Załużny zdobył również uznanie na Zachodzie. W maju 2022 r. magazyn „Time” zaliczył go do grona stu najbardziej wpływowych ludzi na globie. Choć Załużny unikał mediów, to nieliczne zdjęcia z nim szybko zyskały miano kultowych, przykładowo fotografia, na której układa palce w kształt litery V jak Victoria (zwycięstwo). Na ścianach budynków malowano graffiti z jego wizerunkiem oraz podpisem: „Z nami Bóg i ataman Załużny”. W ciągu ostatnich dwóch lat napisano co najmniej dwie piosenki o nim. Na jego cześć zmieniono nazwy ulic w czterech miastach. 15 listopada 2022 r. Załużny otrzymał spadek w wysokości 1 mln dolarów amerykańskich po zmarłym 24 października Hryhoriju Stepanecu, ukraińskim matematyku, programiście, fizyku i chemiku, który mieszkał w USA. Pieniądze przekazał na rzecz wojsk ukraińskich, o czym szybko dowiedziały się media. Opublikowany w połowie lutego 2024 r. sondaż Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii wskazał, że zaufaniem darzy go 94 proc. ankietowanych, a nie ufa mu jedynie 5 proc. Jest więc możliwe, że generał utrzyma wysoki poziom popularności mimo politycznego zesłania do Londynu.
Dotychczasowe osiągnięcia Załużnego i pozytywny wizerunek w oczach społeczeństwa mogą przypominać dokonania militarno-polityczne młodego Napoleona Bonapartego z lat 1795-1799. Francuski generał miał wtedy za sobą poważne sukcesy, jak obrona Paryża przed powstaniem monarchistów, kampania włoska czy wyprawa do Egiptu. Dzięki nim zyskał popularność nie tylko w armii, części elit politycznych, lecz również niemałej części społeczeństwa rewolucyjnej I Republiki. W mediach społecznościowych pojawiały się głosy, że Załużny może po zakończeniu wojny i „przejściu do cywila” doprowadzić do zjednoczenia ukraińskiej opozycji prozachodniej złożonej z partii o profilach liberalno-demokratycznych i narodowych. Generał miałby stać się jej głównym kandydatem w wyborach prezydenckich i zarazem głównym rywalem Zełenskiego.
Syrski – ukraiński Ney?
7 września 1812 r. Trwa bitwa pod Borodino. Zgrupowanie dowodzone przez marszałka armii francuskiej Michała Neya realizuje zadanie, któremu nie podołało przed nim kilku innych dowódców – zdobywa Wielką Redutę. Koszt tego sukcesu jest duży, ale może pozwolić na rozbicie Rosjan. Ci jednak niecałą godzinę później przeprowadzają, przy dużych stratach, kontratak i wypierają Francuzów. Ney zwraca się do Napoleona z prośbą o rzucenie do natarcia Gwardii Cesarskiej. Cesarz Francuzów odmawia, obawiając się, że gwardziści poniosą w walce zbyt duże straty. Uniemożliwia realizację własnego planu, który mógł doprowadzić do rozbicia wojsk rosyjskich.
Generała Syrskiego z postacią Neya łączy to, że podobnie jak francuski marszałek nie obawia się przebywania na pierwszej linii, nawet po objęciu wysokiego stanowiska dowodzenia. Syrski i Ney nie wahali się również przed podejmowaniem ryzykownych działań, a ich rozkazy wpływały na przebieg działań wojennych. W końcu, gdy wymagały tego okoliczności, byli też gotowi do bezwzględnej realizacji postawionych im zadań. Przy czym inaczej niż rosyjscy przeciwnicy obu dowódców, starali się utrzymać optymalny poziom strat własnych i jednocześnie zadać bardzo bolesne ciosy wrogom.
Mimo odwagi osobistej oraz sukcesów na polu walki Ney i Syrski spotykali się jednak z krytyką rodaków. Najczęstszym wysuwanym wobec Syrskiego oskarżeniem są sowieckie metody dowodzenia. Niektórzy żołnierze ukraińscy zaczęli rozpowszechniać o nim taką opinię na Telegramie oraz na platformie X, gdzie ochrzcili Syrskiego mianem „rzeźnika”. Zła opinia o generale została później podchwycona przez część opinii publicznej w mediach społecznościowych, również w Polsce. Jako argument przeciwko Syrskiemu wykorzystywano przebieg bitwy o Bachmut. Krytyce generała sprzyjało także zaufanie, jakim darzy go prezydent Zełenski. Syrskiego przedstawiano jako „generała dworu”, który jest gotów poświęcić życie podwładnych, by zrealizować cele postawione mu przez władze w Kijowie.
Nowy naczelny dowódca SZU nie zasłużył sobie jednak na aż tak surową ocenę. Dotychczasowe osiągnięcia Syrskiego na polu walki stoją w kontrze do łatki rzeźnika. Jeżeli przyjrzymy się bliżej bitwom, którym dowodził, zorientujemy się, że przypadki bezwzględnego dowodzenia i poświęcania życia żołnierzy, by osiągnąć cele polityczne, należały do rzadkości.
W bitwie o Debalcewo Syrski był autorem sprawnego wycofania niemal okrążonego zgrupowania liczącego ok. 4 tys. żołnierzy. W Bachmucie zadaniem generała było przeciągnięcie obrony przez całą jesień i zimę, wyczerpanie przeciwnika oraz w konsekwencji zatrzymanie jego natarcia w kierunku Słowiańska i Kramatorska. Zadanie zostało wykonane, choć pod koniec obrony miasta Syrski rzeczywiście podjął kilka bezwzględnych decyzji, takich jak przedłużenie walk o jeszcze parę tygodni czy rotowanie w ostatniej fazie doświadczonych oddziałów na jednostki obrony terytorialnej (uważane przez część dowódców ukraińskich za mniej wartościowe), co skutkowało stratami.
Krytycy Syrskiego pomijają też jego udział w skutecznej obronie Kijowa w 2022 r. Nie tylko przewidział, z jakich kierunków na stolicę ruszą Rosjanie, lecz również przygotował miasto do obrony. To z jego rozkazu została wysadzona tama na rzece Irpień, wbrew wytycznym płynącym z otoczenia prezydenta Zełenskiego. Zatem Syrski jest zdolny do przeciwstawienia się politykom, gdy uważa to za konieczne z powodów militarnych. Do sukcesów generała należy także operacja charkowska przeprowadzona jesienią 2022 r. oraz wyzwolenie Kupiańska i Łymanu. Biorąc pod uwagę skutki bitwy o Bachmut, ją również należy zaliczyć do sukcesów operacyjnych Syrskiego.
Rosjanom zależy na rozpowszechnieniu opinii o Syrskim jako rzeźniku. Po zdobyciu przez nich Awdijiwki na propagandowych rosyjskich kanałach na Telegramie jego nazwisko widniało nawet przy fotografiach i nagraniach pojedynczych ukraińskich wraków lub poległych. Pod każdym dopisywano, że to „zasługa” Syrskiego. Choć wiele w tym propagandowej desperacji, to Ukraińcy nie powinni bagatelizować tego zagrożenia.
Rosjanie chętnie przypominają, że generał urodził się we wsi Nowinki w rosyjskim obwodzie włodzimierskim, czyli że jest etnicznym Rosjaninem. Jako ciekawostkę warto dodać, że Ney pochodził z niemieckiego Zagłębia Saary – a jego rodzice i rodzeństwo popierają agresję przeciwko Ukrainie. Tyle że Syrski nigdy nie ukrywał tego faktu. Ponadto nie utrzymuje kontaktu z bliskimi od 2014 r. Wobec tego Rosjanie sięgnęli po kolejny argument – przypomnieli o istnieniu pasierba generała, Iwana, który razem z matką wyjechał 14 lat temu do Australii. Syrski wziął z nią rozwód w 2009 r. i przestał utrzymywać z nimi kontakt. Niedawno jedna z rosyjskich placówek dyplomatycznych w Australii opublikowała w mediach społecznościowych film z Iwanem, podpisując go jako „syna” generała i nadając nagraniu tytuł „Syrski jest z nami”. Ukraińska organizacja pozarządowa Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji ostrzega w raporcie z 20 lutego br., że nowy dowódca SZU jest obecnie celem zaawansowanej kampanii propagandowej mającej go oczernić.
Tymczasem wydaje się, że wbrew początkowym obawom dymisja gen. Załużnego nie musi skończyć się dla Ukrainy katastrofą. Niemal całe Siły Zbrojne Ukrainy przyjęły zmianę na gen. Syrskiego z dużym spokojem, choć sam fakt odsunięcia jego poprzednika był dla nich nieprzyjemnym przykładem ingerencji obozu prezydenckiego. Nie sprawdziły się też obawy o jego styl dowodzenia. Obecnie SOU prowadzą z rozkazu gen. Syrskiego stopniowy odwrót taktyczny, nie trzymając się kurczowo konkretnych punktów oporu z uwagi na groźbę ostrzału artyleryjskiego i masowe bombardowania wrogiego lotnictwa z wykorzystaniem bomb szybujących. Pozwala to na ograniczenie strat osobowych i sprzętowych, chociaż kosztem stale traconego terenu.
Marek Kozubel – doktor nauk humanistycznych oraz magister prawa. Ukończył Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor wielu komentarzy, analiz oraz codziennych podsumowań poświęconych wojnie ukraińsko-rosyjskiej. Jest również autorem kilkudziesięciu opracowań poświęconych historii Polski, Ukrainy i Rosji w XIX i XX wieku.
Wydaje się, że wybór Syrskiego, nie tak charyzmatycznego i popularnego jak Załużny, ma swoje pozytywne strony w jeszcze jednym aspekcie. Sondaż Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii opublikowany w połowie lutego wskazał, że zaufaniem darzy go 40 proc. ankietowanych, 21 proc. nie ufa mu, 4 proc. nie ma zdania na jego temat, a aż 35 proc. nie wie, kogo dotyczyło pytanie. Przez to, że nie ma on szans na rzucenie wyzwania politykom, ci mogą mu pozwolić na więcej swobody działania. Szybciej też przełkną pojedyncze akty jego niesubordynacji motywowanej wymogami militarnymi, jak w przypadku wysadzenia tamy na Irpieniu. Nie można również wykluczyć, że gen. Syrski zgodzi się wziąć na siebie odpowiedzialność w oczach obywateli za tak niepopularne decyzje jak np. wzmożenie mobilizacji. Wygra na tym na pewno Ukraina, a przy okazji rządzący nią politycy być może przestaną obawiać się ukraińskiego Bonapartego.