Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukazja > Szaszłyk / 21.03.2024
Tamuna Shonia

Rosja okupuje część Gruzji. Język ojczysty jest zabroniony w szkołach

Od nowego roku akademickiego w szkołach gruzińskojęzycznych w regionie Gali nauczanie języka gruzińskiego będzie wstrzymane, a nauczanie będzie się odbywać wyłącznie w języku rosyjskim.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



Natia K. ma 17 lat. Jest uczennicą 11. klasy jednej ze szkół w dolnej części Gali. Od pierwszego września będzie się uczyła się gruzińskiego jako języka obcego.

– Tu wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że możemy chodzić do szkoły, ponieważ jest to jedyne miejsce, gdzie się spotykamy. W tym roku jednak nie cieszę się ze szkoły. Czuję się upokorzona. Gdybym w zeszłym roku skończyła szkołę w języku gruzińskim, byłoby dużo lepiej. Teraz już w ogóle zakazali języka gruzińskiego – mówi Natia.

Decyzją ministerstwa edukacji w okupowanej Abchazji zakazano nauczania języka gruzińskiego w szkołach regionu Gali do 11. klasy włącznie.

Strona abchaska podjęła tę decyzję w 2015 roku. Proces przebiegał stopniowo, aż do teraz. W 1994 roku, po wojnie, rozpoczęto redukcję szkół języka gruzińskiego. Dla przykładu, o ile przed wojną w regionie Gali funkcjonowało ponad 50 gruzińskich szkół, od 2015 roku liczba ich spadła do 11.

Od tamtej pory, według decyzji rządu Abchazji, zmiany rozpoczęły się głównie w szkołach podstawowych, gdzie nauczanie stopniowo przechodziło na język rosyjski. Region Gali w okupowanej Abchazji zamieszkuje głównie ludność gruzińskojęzyczna.

Według danych strony abchaskiej z 2020 roku na terytorium Abchazji mieszkało ok. 225 tysięcy osób. Spośród nich 47 tysięcy to etniczni Gruzini, większość z nich, 45 tysięcy, mieszka w regionie Gali, który zamieszkuje także 41 tysięcy Ormian, 3 tysiące Rosjan oraz 89 tysięcy Abchazów.

Dla porównania, w okupowanej Abchazji nie funkcjonuje obecnie ani jedna gruzińskojęzyczna szkoła. Według informacji, które udało nam się uzyskać, w 50 szkołach nauczanie odbywa się w języku abchaskim, w 45 szkołach w języku abchasko-rosyjskim, a w 25 szkołach w języku ormiańskim.

Były minister rządu, politolog Paata Zakareishwili, w rozmowie z nami mówi, jak bardzo bolesne jest to, że społeczeństwo abchaskie nie rozumie trwającego w regionie procesu rusyfikacji.

– Proces rusyfikacji zadziała przeciwko Abchazom. Gubernator regionu Gali Konstantin Pilia wyraźnie mówi, że ograniczanie praw ludności gruzińskiej w Abchazji jest błędną polityką.

Jest to całkowicie mylna i przynosząca efekt przeciwny do zamierzonego próba pozbawienia mieszkańców regionu języka gruzińskiego. Gruzja ma przecież własną kulturę i wpływy, telewizję, internet, system edukacji, książki itp. Nie da się zastąpić języka i tożsamości gruzińskiej czymś tak odległym jak tożsamość rosyjska. Dlatego w efekcie końcowym rusyfikacja się nie powiedzie – mówi Zakareishvili. Jego zdaniem najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć, to gdy ludzie opuszczą Gali i w regionie pozostanie taka pustka, jaką dzisiaj widzimy w Oczamczyrze. – Młodzi ludzie opuszczą ten region, pozostanie starsza część społeczeństwa. Niech Bóg da im długie życie, ale oni umrą, a Gali pozostanie puste. Zamienią go w pustynię. Ten piękny region, który jest dobrodziejstwem dla gospodarki i w ogóle wszystkiego – kontynuuje Zakareishvili. Dodaje, że gdy był urzędnikiem państwowym, apelował (i nadal tak samo uważa), żeby podwoić pensję gruzińskich nauczycieli w Abchazji. Udało nam się skontaktować telefonicznie z nauczycielami mieszkającymi za rzeką Inguri. Pozbawieni nadziei, uważają, że fakt ten stał się równoznaczny z wojną przeciwko etnicznym Gruzinom.

– Oczywiście to wszystko to tylko namiastka niebezpieczeństwa, zarówno dla uczniów, jak i dla nas, nauczycieli. W szkole musimy się ze sobą porozumiewać po megrelsku [język, którym posługują się Megrelowie, grupa etniczna zamieszkująca północno-zachodnią część Gruzji] i po rosyjsku. Dzieci mają wszystkie języki pomieszane. Dochodzi jeszcze abchaski, którego się uczą. Wszystkie lekcje są po rosyjsku. Dodatkowo mają angielski i gruziński jako język obcy – mówi jedna z nauczycielek, Nino K. Sama nie ukrywa, że jej własny syn już ma problemy z mówieniem i myśleniem po gruzińsku, mimo że w domu mówią tylko po gruzińsku.





– Zawsze mówię, że rusyfikacja nie wymaga wielkiego wysiłku. Taka jest niestety gorzka prawda, z którą nie jesteśmy w stanie sobie poradzić tutaj, w tej ograniczonej przestrzeni. Władze gruzińskie wyraziły jedynie oburzenie, gdyż jak to zwykle bywa, nikt się z nami nie skontaktował. Proces ten rozpoczął się wiele lat temu. Pytanie brzmi: gdzie wszyscy wtedy byli i gdzie są teraz? Bo my tutaj, w strefie konfliktu, pozostajemy zapomniani – mówi z bólem nauczycielka.

– Mamy teraz dużo pracy. Dzieci są w złym stanie. Ciężko jest przejść ze wszystkimi przedmiotami na język rosyjski, nawet nauczycielom. To, co pisaliśmy w dzienniku po gruzińsku, teraz piszemy po rosyjsku. Dla nas to też jest bardzo trudne – dodaje.

Nauczycielka historii Tsiala Dż., która od 46 lat pracuje w szkole, podczas wojny uczyła w szkole przygranicznej. Tuż po wojnie wróciła do rodzinnej wsi w regionie Gali. Jej zdaniem to, co dzieje się tam obecnie, jeśli chodzi o zakaz używania języka gruzińskiego, jest nieakceptowalne.

– W 2015 roku w Abchazji powstała rosyjska organizacja pozarządowa o nazwie Rus-Współpraca. Jej celem było wzmocnienie nauczania języka rosyjskiego nie tylko w regionie Gali, lecz również na całym terytorium Abchazji. Pierwszą rzeczą, jaką zrobili jej przedstawiciele, było wejście do szkół języka gruzińskiego, gdzie zaczęli przekwalifikować nauczycieli i otworzyli klasy z językiem rosyjskim. Przywieźli też i rozpowszechniali literaturę rosyjską, wszystko w celu wykorzenienia języka gruzińskiego – mówi Tsiala Dż.

Kolejnym problemem, o którym często mówią Gruzini mieszkający za Inguri, jest brak dokumentów. Abchaskie zameldowanie i paszport etniczni Gruzini mieszkający w Abchazji dostali przymusowo, gdyż bez tych dokumentów poruszanie się przez tymczasową granicę byłoby utrudnione.

Aby o tym porozmawiać, skontaktowaliśmy się z L.K. (inicjały zmienione), mieszkańcem jednej ze wsi w dolnej części regionu Gali, który przez lata był sołtysem.

– Według najnowszych danych zameldowanie otrzymało ok. 27 tysięcy Gruzinów, ale ponieważ jest wydawane na okres pięciu lat, ci, którym już ten okres upłynął, zaczynają mieć problemy. Ponowne uzyskanie zameldowania zajmuje bowiem trochę czasu, a w tym okresie nie można opuszczać Inguri. Wygląda na to, że jesteśmy zmuszeni masowo przyjmować abchaskie paszporty. Mam informację, że Gruzinom wydano około siedmiu tysięcy takich paszportów. Wszystko to ma na celu wyeliminowanie gruzińskiej tożsamości z Abchazji – mówi nam.

– Najpierw w 1993 roku wypędzono nas stamtąd siłą, potem w 1998 roku sytuacja się powtórzyła. My, ludzie, którym dwukrotnie spalono domy, dobrowolnie powróciliśmy i zaczynaliśmy życie od nowa. Abchazowie i Rosjanie zrozumieli, że nie pokonają nas siłą, i podeszli nas w inny sposób. Tak, proszę pani, teraz nikt nam domu nie spali. Nikt nas nie zabije. Najgorsze jest to, że odbiorą nam zdolność myślenia po gruzińsku. To najbardziej niebezpieczny i podstępny sposób – mówi.

– Podam inny przykład. Dziś w Abchazji mieszka 45 tysięcy Ormian, którzy mogą uczęszczać do 25 szkół z językiem ormiańskim. W Abchazji mieszka tyle samo, tj. 45 tysięcy Gruzinów. Lecz dziś nie ma tu ani jednej szkoły języka gruzińskiego. Naszą historię powinien usłyszeć cały świat. Ludzie powinni się dowiedzieć, że stworzono nam tu nieludzkie warunki. Odebrali nam prawo do nauczania w naszym ojczystym języku, a wkrótce będą zakazywać nam rozmawiać między sobą po gruzińsku.

47-letnia Tamila Dż., matka trójki dzieci, podobnie jak inni rodzice, najbardziej martwi się tą sytuacją.

Człowiek zaczyna myśleć w tym języku, w którym się uczy. Kiedy mieliśmy 11 gruzińskich szkół, nasze dzieci uczyły się wszystkich przedmiotów po gruzińsku. W ten sposób, niezależnie od intencji Abchazów i Rosjan, dzieci kształtowały w sobie gruzińskie myślenie i tożsamość


Zdaniem nauczycielki ograniczanie możliwości kształcenia się w ojczystym języku łamie prawa człowieka. Podobnego zdania jest ministra gruzińskiego rządu ds. pojednania i równości obywatelskiej, Tea Akhvlediani. W rozmowie z nami powiedziała, że pomimo apeli gruzińskiego rządu i społeczności międzynarodowej do dzisiaj zdarzają się rażące naruszenia fundamentalnych praw człowieka ludności zamieszkującej okupowany rejon Gali. Wśród nich jest prawo do edukacji w ojczystym języku.

– Stoi to w sprzeczności z podstawowymi normami i zasadami prawa międzynarodowego. Podobne nielegalne działania stanowią kontynuację polityki dyskryminacji etnicznej i rusyfikacji prowadzonej od wielu lat przez reżim Rosji. Jej celem jest zniszczenie śladów gruzińskich na terytorium okupowanym i asymilacja ludności – mówi ministra Akhvlediani.

Publikacja powstała w ramach projektu "Akademia Reporterek" wspieranego przez Kolegium Europy Wschodniej

Artykuł został opublikowany na stronie odishninews.ge