Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk / 09.05.2024
Małgorzata Sidz

Polacy byli pionierami w Kanadzie. Rząd obiecał więcej niż mógł zapewnić

Najpierw byli chłopi, którzy z poddanych zaborcom stali się pionierami na Dzikim Zachodzie. Potem była fala wykształconych ludzi uciekających od komunistycznego reżimu. Wśród Polaków migrujących do Kanady znaleźli się również weterani drugiej wojny światowej, w których kanadyjscy żołnierze znaleźli zastępstwo dla niemieckich jeńców wojennych.
Foto tytułowe
Gdynia, fragment portu handlowego, 1933 r. (Picryl)



Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



Podróż przez Atlantyk był długa i trudna. Statek płynął do Kanady miesiąc. Walter F. Chuchla wspomina, że statek bujał się na wszystkie strony i wydawało się, że zaraz się złamie na pół. Morze było tak niespokojne, że podróżnikom przez cztery dni nie pozwolono wyjść z kajut. Problemem były też epidemie chorób i tłok. Wielu ludzi umierało. Nieletnim pozwalano podróżować w parach, na jednym bilecie, pod warunkiem że korzystali z jednej pryczy i dzielili się posiłkiem.

George Biedrawa przestał chodzić do szkoły w wieku 9 lat, na życzenie rodziców. Do 21. roku życia pomagał im na roli. Zakochał się i chciał poślubić swoją wybrankę, ale rodzice jej nie zaakceptowali. Biedrawa postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Razem z ukochaną wsiedli na statek do Kanady, żeby rozpocząć wspólne życie. Niestety kobieta zmarła na statku.
Już wkrótce trzeci numer magazynu
Z kodem PATRONITENEW
magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite
Na statku bywało też zabawnie, wieczorami urządzano wspólne zabawy. W Polsce Andreychuk prowadził z bratem i ojcem ludowy zespół muzyczny. Wieczorami wyciągali instrumenty i przygrywali współpasażerom do tańca, żeby zapomnieć o smutkach i cierpieniu, którego byli świadkami.


Kanada otwiera się na Europejczyków


Pod koniec XIX wieku Kanada otworzyła się na imigrantów z Europy spoza Wielkiej Brytanii. Pierwsi Polacy przybyli do kraju w 1858 roku. Wielu znalazło zatrudnienie przy budowie Kolei Transkanadyjskiej – największego projektu budowlanego w historii Kanady. Kolej łączy położony na wschodzie Montreal z Vancouver na zachodzie i rozciąga się na ponad 20 tysięcy kilometrów.

Na budowie każdy znał swoje miejsce – Kanadyjczycy i imigranci brytyjskiego pochodzenia zarabiali najwięcej i wykonywali najbezpieczniejsze prace. Chińczycy zarabiali najmniej i musieli zajmować się wysadzaniem skał dynamitem. Umierali setkami. Polacy i Włosi znajdowali się gdzieś pośrodku tej hierarchii.

Kiedy w 1885 roku zakończono budowę kolei, Dziki Zachód był otwarty i gotowy na podbój. Kanada potrzebowała zdolnych ludzi, którzy byli gotowi zaludniać i zasiewać dzikie prerie – Saskatchewan, Manitobę i Albertę. Kolej była przygotowana na przewożenie zboża na wschód – teraz potrzebowano rolników, którzy zapewnią stałe dostawy pszenicy.

Osobom, które chciały podjąć to wyzwanie, obiecywano 160 akrów ziemi na rodzinę. Polscy chłopi z pruskiego i austro-węgierskiego zaboru wsiedli na statki, aby podbijać Dziki Zachód. Większość Polaków nie wyjeżdżała po to, aby realizować romantyczne, pionierskie fantazje. Uciekali od biedy, głodu i bezrobocia. Marzyli o własnej ziemi. Osobom, które wysłano, by ich rekrutować, obiecywano złote góry – ziemię tak żyzną, że nie wymaga żadnej pracy, łagodny klimat, wysokie zarobki. Wykorzystywano naiwność Polaków. Większość z nich wiedziała o Kanadzie tylko tyle, że będą mieli tam zapewniony chleb i mleko i że jest bogato.

Wielka fala emigrantów ruszyła z Polski w 1896 roku. Chłopi wyprzedawali cały majątek, żeby kupić bilet na statek. Frank Andreychuk, wraz z rodzicami i bratem, przez pięć dni spał na ławkach w porcie, czekając, aż zbierze się wystarczająco dużo osób, aby statek mógł wypłynąć bez strat.




Dziki Zachód jeszcze bardziej dziki


Mimo zapewnień wysłanników kanadyjskiego rządu na miejscu nie czekało na pionierów El Dorado. Żeby na zawsze otrzymać 160 akrów ziemi od rządu, należało najpierw przez pierwsze trzy lata przygotować do uprawy i zebrać plon z przynajmniej 10 akrów rocznie. Osadnicy musieli sami wykarczować las, usunąć pnie, kamienie, przekopać ziemię. A przy okazji postawić dom i budynki gospodarcze. Mężczyźni, którzy przyjechali na prerie z rodziną, byli w lepszej sytuacji – każda para rąk była przydatna, a dzieci zaczynały pracować na rzecz rodziny około czwartego roku życia.

Samotni mężczyźni, którzy stanowili znaczną większość, byli zmuszeni najpierw przez parę lat pracować, żeby zaoszczędzić na potrzebne narzędzia i na wypożyczenie niezbędnych do przygotowania ziemi maszyn rolniczych. Wielu pracowało przy wyrębie lasu, na farmach i ranczach, w budownictwie i w kopalniach węgla wokół Crowsnest Pass (południowo-zachodnia Alberta). Większość tych prac miała jednak charakter sezonowy. Poza sezonem szerzyło się bezrobocie, a nawet bezdomność. Jeśliby nawet Polacy chcieli wrócić do domu, to nie mieli pieniędzy na bilet.

Imigranci mówili: „śmierć pierwszemu pokoleniu, brak drugiemu, chleb trzeciemu”. Nie marzyli o karierze ani spełnieniu. Dążyli do tego, żeby dać lepsze życie swoim potomkom. Aby zaoszczędzić jak najwięcej, wielu mężczyzn mieszkało razem, na łóżkach piętrowych, w ciasnych budynkach w slumsach. Nie mieli dostępu do wody, trudno było zachować nawet podstawową higienę, dlatego często występowały choroby. Wśród osadników była ogromna śmiertelność.

Kiedy w końcu udało się Polakom zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy, wnioskowali o swoje 160 akrów. Najczęściej wybierali ziemię w lasach, przypominającą im rodzimy krajobraz. Otrzymywali działki daleko od osad i bardzo często musieli pokonywać kilometry do najbliższej wioski, żeby cokolwiek kupić lub sprzedać. Żeby uratować się przed męczącymi ich komarami, chodzili z dymiącym kawałkiem drewna na plecach.

Początkowo na swoim kawałku ziemi rozbijali namiot. Przez kolejne dni budowali schronienie z torfu, a kiedy było skończone, rozpoczynali budowę domu z bali. Większość z osadników nie zdawała sobie sprawy, jak puste i trudne są prerie. Wielu nie wiedziało wiele o prowadzeniu gospodarstwa rolnego i ostatecznie umierało z wycieńczenia i głodu. Aby uniknąć takich sytuacji, kanadyjski rząd rekrutował ludzi z wiosek, którzy byli przyzwyczajeni do prymitywnych warunków życia i biedy.





Każda para ku chwale nowej ojczyzny


Życie pionierów było pełne trudów. Nowych osadników nawiedzały ciągle pożary lasów i powodzie. Codziennie czekały na nich niekończące się obowiązki związane z prowadzeniem gospodarstwa, opieką nad zwierzętami i walką z lasem. Dołączyć do pracy musiał każdy członek rodziny.

Mężczyźni pracowali na roli, ale często zarabiali także poza domem. Kobiety zajmowały się zwierzętami i prowadzeniem domu. Dzieciom zostawiano do opieki kurczaki. Młodsze zbierały kamienie, starsze przynosiły drewno na opał i wypasały owce. Żeby sobie dorobić, Polacy suszyli uzbierane w lesie owoce i grzyby, peklowali mięso, robili kiełbaski i sprzedawali wełnę.

Kiedy samotni mężczyźni czuli, że ich sytuacja materialna jest już wystarczająco dobra, żeby wziąć ślub, kontaktowali się z dziewczynami z Polski albo z kimś z rodzinnej wioski, żeby pomógł im znaleźć odpowiednią partię. Jeśli znalazła się zainteresowana, wysyłali jej pieniądze na bilet. Kanadyjski rząd upewniał się, że zamówiony „towar” trafi do odbiorcy. Z portu w Halifax kobiety prowadzono prosto do pociągu i zamykano na kłódkę w przedziałach. Na stacjach nie pozwalano im opuszczać wagonu, aby nie porwali ich żądni kobiet samotni mężczyźni.

Kobiet, które przypływały zdobywać Dziki Zachód, nie było wiele. Jeżeli już przybywały same, to najczęściej do pracy jako służące. Zatrudniały się też w sklepach, licząc na to, że spotkają tam przyszłego męża. Samotne życie na preriach było bardzo trudne, szczególnie dla kobiet. Nawet mężatki musiały mierzyć się z trudnościami – na przykład kiedy mąż wyjeżdżał na pół roku do pracy sezonowej. Większość rodziła w domu, ponieważ do lekarza było zwykle daleko. Liczyły na pomoc sąsiadek.

W trakcie wielkiego kryzysu w 30. latach XX wieku imigranci nagle okazali się potencjalnym obciążeniem dla rządu. Zdarzało się, że gdy wnioskowali o pomoc finansową czy materialną, którą otrzymywali Kanadyjczycy, deportowano ich. Tysiące wyrzucono też z kraju pod pretekstem bycia „radykałami”.

Fala polskiej migracji, która dotarła do Kanady po drugiej wojnie światowej, była zupełnie inna. Wcześniej rekrutowano imigrantów wyłącznie do prostych prac. Po wojnie rząd pozwolił na przybycie wykształconych osób, co do tej pory było możliwe tylko w przypadku osób pochodzenia brytyjskiego. W 1946 roku zezwolono na sponsorowanie rodziny (pokrewieństwo pierwszego stopnia) i osieroconych siostrzeńców. Zaczęła się tworzyć zorganizowana polska społeczność, funkcjonująca głównie wokół Kościoła.


Polscy żołnierze zamiast niemieckich jeńców wojennych


Po drugiej wojnie światowej w Kanadzie brakowało rąk do pracy przy uprawie buraka cukrowego. W trakcie wojny wielu mężczyzn poszło do pracy w fabrykach, kopalniach lub dołączyło do wojska. Dopóki trwał konflikt, burakiem cukrowym zajmowała się darmowa siła robocza w postaci niemieckich jeńców wojennych.

Druga wojna światowa była w Kanadzie okresem prosperity. Obawiano się kryzysu po jej zakończeniu i braku pracy dla samych Kanadyjczyków. Mimo to kanadyjski rząd postanowił pomóc polskim weteranom, którzy walczyli z nimi ramię w ramię.

Ogłoszono wydanie 4527 wiz dla żołnierzy Armii Andersa. Zgłosiło się ponad 7 tysięcy mężczyzn, głównie z Włoch. Odrzucono tych, którzy nie byli w pełni zdrowi, mieli żony, a przede wszystkim tych, którzy nie mieli doświadczenia w pracy na gospodarstwie rolnym. Był to najważniejszy wymóg, ponieważ aby otrzymać status imigranta, musieli najpierw przepracować dwa lata jako pomoc w gospodarstwie.

Weterani, oczekujący królewskiego przyjęcia w porcie w Halifax, spotkali się z protestem Kanadyjczyków, którzy obawiali się, że będą siać zamęt. Polaków podejrzewano o sympatie komunistyczne lub ukryty nazizm. Pojawiła się plotka, że w Kanadzie zamierzają się przegrupować i rozpętać kolejny konflikt międzynarodowy.

2876 weteranów zostało przewiezionych do Ontario, reszta na prerie. Przez dwa lata pracowali w koszmarnych warunkach. Spali w stodołach albo kurnikach. Pracowali w mundurach, bo nie otrzymali pieniędzy ani ubrań. Czasami rolnicy zostawiali ich samych na gospodarstwie. Na ich głowie była wtedy rola, zwierzęta, przygotowywanie posiłków. Mieszkali w całkowitej izolacji.

Według umowy weterani powinni byli pracować najwyżej 65 godzin tygodniowo, a poza sezonem 45 godzin, ale w rzeczywistości pracowali codziennie, od świtu do zmierzchu. Rząd obiecywał im płacę minimalną w wysokości 45 dolarów miesięcznie. Była to stawka poniżej oficjalnej płacy minimalnej (w Ontario wynosiła 70 dolarów), ale i tak wielu nie przestrzegało nawet tych minimalnych warunków.

Rolnik mógł powiedzieć weteranowi, że mu nie zapłaci – i nic z tego nie wynikało. Polacy nie miał dokąd wrócić – często pochodzili z miejsc, które nie były już częścią kraju, a w komunistycznej Polsce andersowcom nie przyznawano obywatelstwa. Często nie mieli nawet pieniędzy na bilet. Tymczasem kanadyjskie gazety rozpisywały się o tym, jacy byli szczęśliwi. Opinia publiczna była negatywnie nastawiona do ich obecności w Kanadzie, ludzi denerwowało to, że imigranci rozmawiają ze sobą po polsku. Kanadyjczycy mogli się jednak poklepać po plecach, że wykonali humanitarny gest w stronę Polaków. Czy jednak tak było?


Sybir na preriach


Aby wypełnić swój dwuletni obowiązek, weteran Anatol Nieuwierzycki został przewieziony do zakładu karnego w Lethbridge, w którym więziono wcześniej niemieckich jeńców wojennych: „Wtedy zrozumiałem, że podpisując kontrakt na pracę na roli, miałem zastąpić niemieckiego jeńca”. Akceptując prawie 5 tysięcy polskich weteranów, kanadyjski rząd planował załatanie dziury powstałej przez uwolnienie Niemców. Wolność Niemców oznaczała niewolę dla Polaków.

Kanadyjscy weterani otrzymali po drugiej wojnie światowej hojny pakiet pomocowy od rządu. Nie tylko mogli skorzystać z darmowej edukacji na uniwersytetach i w szkołach zawodowych, lecz również przysługiwało im darmowe ubezpieczenie zdrowotne i zasiłki. Wprowadzono veteran preference – pierwszeństwo dla weteranów. Za pomocą finansowych dodatków zachęcano pracodawców do zatrudniania ich w pierwszej kolejności.

Polscy weterani, którzy do niedawna walczyli z nimi ramię w ramię, nie otrzymali nic. Wielu z nich było wcześniej zesłanych do obozów pracy na Syberii. Warunki życia w nowym, humanitarnym kraju porównywali do Gułagu. Ci, którym rolnicy odmówili zapłaty, bardzo często nie mogli liczyć na pomoc prawną. Widziano w nich przede wszystkim tanią albo darmową siłę roboczą, nie informowano ich zawczasu o przysługujących im prawach.


Kraj wielu kultur


Osób, które deklarują polskie pochodzenie, jest dzisiaj w Kanadzie 1,1 miliona. Dzisiaj imigracja jest równie prosta, jak wypełnienie paru dokumentów przez internet, a podróż samolotem jest dużo bezpieczniejsza niż miesiąc spędzony na statku. W ostatnich latach Kanada przyjmowała około pół miliona imigrantów rocznie. Drugie tyle przyjeżdża tutaj również na studia. To ponad 2700 osób dziennie.

Małgorzata Sidz – japonistka, filmoznawczyni, magister studiów poświęconych Azji Wschodniej na Uniwersytecie w Turku w Finlandii. Jej życie i serce są rozdarte między Północą (Szwecja, Finlandia, Dania, Kanada) i Wschodem (Japonia, Korea Południowa).

Więcej artykułów Małgorzaty Sidz
W porównaniu z tymi liczbami polska imigracja była kroplą w morzu. Wielu pionierów, szczególnie kobiet, odeszło bezimiennie. Wielu zmarło już na statkach, nie dotknąwszy kanadyjskiej ziemi. Dla większości Polaków podbój prerii czy emigracja na wschód kraju nie były przygodą ani misją, lecz koniecznością – ucieczką od biedy, głodu czy komunistycznego reżimu. Dzisiaj, kiedy Polska jest częścią Unii Europejskiej, Ameryka Północna przestała być symbolem wolności i sukcesu materialnego. 


Maria Anna Jarochowska-de Kosko, Out of the Nest. Polish Women Immigrants in Canada in XXth Century (2008).
Aldona Jaworska, Polish War Veterans in Alberta. The Last Fourt Stories (2019).
Joanna Matejko (ed.), Polish Settlers in Alberta. Reminiscences and Biographies (1979).