Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Ukraina / 18.05.2024
Igor Krawetz

Tatarzy krymscy zrozumieli Ukrainę, zanim ona sama siebie zrozumiała. I w tym był problem

Niepodległa Ukraina nie zawsze była matką dla Tatarów krymskich, którzy wrócili z wygnania. Doświadczenie społeczności krymskotatarskiej po rosyjskiej okupacji Półwyspu Krymskiego, która trwa od 2014 roku, wymusiło zmiany w stosunku ukraińskich władz i społeczeństwa do Tatarów krymskich. A szerzej – także zmiany w pojmowaniu ukraińskiego narodu politycznego.
Foto tytułowe
Stacja Lilac, Półwysep Krymski, 05.18.2018 r., Obchody rocznicy deportacji Tatarów krymskich z Krymu (Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



„Tej męki, tej piekielnej pracy nie da się opisać, nie da się zapomnieć. Wspomnienia szarpią duszę, dręczą serce. Każdy dzień Boży wypełniony był tragedią każdego poszczególnego człowieka – dziecka, kobiety czy starca” – tak w październiku 2009 roku deportację Tatarów krymskich w głąb ZSRR wspominała urodzona w 1924 roku Fadime-Szerfe Sejtchalilowa. Tę relację nagrała jej własna córka na potrzeby lokalnego krymskotatarskiego projektu. Fadime miała jednak żal: mimo że wróciła do rodzinnej wsi pod Sudakiem, „nadal nie ma radości, ponieważ nasze prawa nie zostały przywrócone, a my nadal żyjemy jak obcy na własnej ziemi, bo nie mamy własnej państwowości”.

Osiem lat później, 18 maja, w czasie oficjalnych obchodów Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Tatarów Krymskich, prezydent Ukrainy Petro Poroszenko cytował słowa Fadime. Przywołując wspomnienia staruszki o tragedii deportacji, nie wspomniał jednak, że i Ukraina, reprezentowana na półwyspie przez stronnictwa komunistyczne i postsowieckie, pozostawała dla Qırımlı (własna nazwa Tatarów krymskich) macochą, a nie matką.

Wkrótce pojawi się trzeci numer magazynu
Z kodem PATRONITENEW
magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite

„Ta mała grupa zwyciężyła sowieckiego potwora”


Podczas przeprowadzonej w dniach 18–20 maja 1944 roku operacji specjalnej z Krymu do Azji Środkowej, na Syberię i Ural deportowano wszystkich Tatarów krymskich. Według oficjalnych danych było to 194 111 osób. Wielu z nich, nawet połowa, zginęła w drodze – czy to od głodu i chorób, czy w wyniku koszmarnych warunków życia.

Alim Alijew, zastępca dyrektora Instytutu Ukraińskiego (państwowej instytucji promującej kulturę ukraińską na świecie) i założyciel projektu literackiego „Krymśkyj Inżyr”, urodził się niedaleko Taszkentu. Mówi, że od dziecka słyszał słowo sürgün – wygnanie. Jego rodzina wróciła na Krym, gdy miał rok. Dzięki temu słyszał historie deportowanych.

– Moja babcia została wywieziona ze wsi Büyük Qaralez (obecnie Czerwony Mak) w pobliżu Bakczysaraju. Na dwa dni przed wywózką przyszło dwóch żołnierzy, a moja babcia w tym czasie przygotowywała obiad. Zaprosiła tych żołnierzy, którzy rzekomo robili spis ludności, przyszli, zjedli – a potem dwa dni później, w nocy 18 maja, przyszli deportować moją rodzinę, dając piętnaście minut na zbiórkę. Zapędzono wszystkich na cmentarz. Babcia powiedziała, że nikt nie rozumiał, co się dzieje, i wszyscy myśleli, że zostaną rozstrzelani. Jakimś cudem moja babcia i jej kuzyn uciekli z tłumu i na chwilę wrócili do domu. Wtedy babcia zabrała ze sobą gramofon. Jechali przez trzy tygodnie do Uzbekistanu, gdzie osadzono ich w barakach. Żyli jak więźniowie, aż do śmierci Stalina musieli przychodzić i meldować się u komendanta – żeby nikt nie uciekł – mówi Alijew.

Po śmierci Stalina deportowane narody zrehabilitowano. W latach 1957–1958 przywrócono autonomię Kałmuków, Czeczenów, Inguszów, Karaczajów oraz Bałkarów i pozwolono im powrócić na ich historyczne terytoria. Jednakże znacznej części narodów represjonowanych, w tym Tatarom krymskim (ale także Niemcom, Turkom meschetyjskim, Grekom, Koreańczykom), nie zwrócono ani autonomii, ani nie pozwolono na powrót do historycznej ojczyzny.

W odpowiedzi na to w miejscach wysiedlenia Tatarów krymskich, przede wszystkim w Uzbekistanie, powstał masowy ruch na rzecz powrotu do Krymu i przywrócenia własnych praw. To były oddolne grupy inicjatywne, wśród których na początku znajdowało się wielu komunistów, byłych żołnierzy Armii Sowieckiej czy partyzantów – żeby uniknąć oskarżeń o „burżuazyjny nacjonalizm”. Przedstawiciele ruchu masowo wysyłali apele czy listy do władz centralnych i republikańskich.

– Tatarzy krymscy mieli poczucie wielkiej krzywdy. Powrót na Krym był misją – mówi Alijew. – Ważne było wyjaśnienie, dlaczego jest to misja, dlaczego ojczyzną dzieci nie jest Uzbekistan, ale Krym. O ile pamiętam ze statystyk Uzbekistanu, wróciło 85 proc. Tatarów krymskich. To ważny czynnik: jest to narodowy ruch Tatarów krymskich, który faktycznie powstał po śmierci Stalina i pojawił się właśnie wśród młodych studentów. Ruch ten miał charakter horyzontalny.

W połowie lat 60. XX wieku grupy inicjatywne ruchu działały niemal we wszystkich miejscach zamieszkania Tatarów krymskich. Grupy opłacały również prawników broniących aktywistów w procesach politycznych, publikowały też podziemną literaturę. Legendą obrosło zbieranie pieniędzy przez grupy w trakcie tradycyjnego tańca weselnego „chajtarma”— tańcząca osoba rozkładała ręce i przekazywała pieniądze z rąk do rąk w trakcie ruchów obrotowych.

Represje sowieckie jednak się nasilały, ale ruch krymskotatarski sprytnie stosował metody pokojowego nieposłuszeństwa obywatelskiego – na przykład przeprowadził akcje z własnymi postulatami w czasie świętowania 1 maja czy… urodzin Lenina, który podpisał dekret o utworzeniu autonomii Krymu w 1921 roku.

– To naród będący absolutnie wyjątkowym przykładem walki o swoje prawo do istnienia, powrotu do ojczyzny, przykład wyczynu i jedności narodowej w skali światowej – przekonuje prof. Łarysa Jakubowa, kierowniczka katedry Instytutu Historii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, badaczka południowej i wschodniej Ukrainy. – Przeżycie deportacji i wygranie walki ze Związkiem Radzieckim o powrót to był precedens. Żaden z deportowanych narodów nie przeżył takich represji, ale to właśnie ta maleńka grupa wyszła zwycięsko w walce z sowieckim potworem.




„To nie my mieliśmy problem z tożsamością, a postsowiecka Ukraina”


Pod koniec lat 80. XX wieku wzrasta tempo samodzielnego powrotu Tatarów krymskich na Krym. Władze czynią sprzeciw, blokują możliwości zameldowania na półwyspie, co później stanie się przyczyną wielu konfliktów. Tatarzy krymscy, nie mając możliwości legalnego zamieszkania, zaczynają pozyskiwać teren metodą „samozachwatu”, tj. samodzielnie zajmując jakąś działkę czy pustostan.

Wtedy także, zdaniem prof. Jakubowej, nasilił się wręcz rasistowski dyskurs względem Tatarów krymskich, rozpowszechniany przez miejscowe władze.
Półwysep Krymski na mapie (Shutterstock)

– Trwało to w ciągu dwóch dekad ukraińskiej niepodległości. Kremlowskim emisariuszom udało się zaangażować w tę konfrontację także miejscową ludność ukraińską. Dyskryminacja Tatarów krymskich była fundamentem rusyfikacyjnej polityki na Krymie, została użyta jako argument wzmacniający rosyjską obecność. Rasistowski dyskurs na temat Tatarów krymskich został zapoczątkowany całkowicie otwarcie, trafił do środków masowego przekazu. Doszło do przedłużającej się konfrontacji pomiędzy powracającymi z wygnania Tatarami krymskimi a miejscowymi mieszkańcami, do których zaczęło docierać, że w dużej mierze zajmują miejsca wysiedlonych wcześniej ludzi. Deportacja była co prawda tematem zakazanym, ale oni doskonale o tym wiedzieli z rodzinnych opowieści. Budowano również gradację grup społecznych. Najwyżej był „wielki naród rosyjski”, potem „braterski naród ukraiński”, a potem „dzicy” Tatarzy krymscy, których te dwa „braterskie” narody wyzwoliły i zapewniły im spokojne życie.



Także kijowskie elity polityczne nierzadko „kupowały” narrację krymskich komunistów o Tatarach krymskich. Rosyjska propaganda w tym zakresie nadal przedstawiała Tatarów krymskich jako naród zdradziecki, wysuwający bezpodstawne roszczenia do Krymu. – Ukraiński polityk był wytworem swojego kraju i swojej epoki: dopóki ignorował istotę sprawy krymskiej, dopóty nie rozumiał także istoty sprawy ukraińskiej – twierdzi Jakubowa. – Procesy te przebiegały synchronicznie, elity promoskiewskie walczyły z elitami narodowymi. Sprawa krymska i kwestia ukraińska są papierkiem lakmusowym wszystkich dotychczasowych schematów politycznych Ukrainy. Siły modernizacyjne przed 2014 rokiem wśród samych Ukraińców były w uśpieniu. Uświadomienie sobie pozycji Tatarów krymskich w Ukrainie pomogło im się obudzić.

– Tatarzy krymscy nigdy nie mieli problemów z tożsamością – dodaje Alijew. – Czuli się Tatarami krymskimi i obywatelami Ukrainy czy wręcz Ukraińcami w politycznym rozumieniu. To Ukraina miała problemy z tożsamością przed 2014 rokiem, ważna była dla nas zmiana tego paradygmatu – między innymi poprzez projekty kulturalne i edukacyjne, które pokazywały głębsze i ciekawsze procesy nie tylko dla Krymu, ale dla całej Ukrainy.

Momentem przełomu stał się luty 2014 roku i moment okupacji Krymu – to krymscy rozpoczęli ruch oporu wobec Rosjan. Na wezwanie Medżlisu Narodu Tatarów Krymskich 26 lutego 2014 roku pod Radą Najwyższą Autonomicznej Republiki Krymu zebrały się tysiące ludzi, aby przeciwstawić się okupacji rosyjskiej. Później Ukraina ogłosi 26 lutego Dniem Oporu wobec Okupacji Krymu.

– W 2014 roku miały miejsce masowe próby przekupstwa Tatarów krymskich – wspomina Alijew. – Ale dzięki mechanizmom horyzontalnym, czyli ostracyzmowi kolaborantów, społeczność krymskotatarska przetrwała, choć z powodu dziesięciu lat okupacji powinna być w znacznie gorszej kondycji. Jednak społeczność Tatarów krymskich pod okupacją utrzymuje się dzięki pielęgnowaniu swoich wartości i aktywnej postawie Tatarów krymskich, którzy wyjechali poza granice Krymu i komunikują się z krymską publicznością. Okupanci próbowali stworzyć prorosyjskie ruchy społeczne i polityczne, ale dziś pozostają na marginesie, poziom ich odrzucenia jest nadal wysoki.

Zdaniem Alijewa rok 2014 zmienił myślenie ukraińskiej elity intelektualnej. Tatarów krymskich przestano postrzegać jako „obcego” — stali się „swoim Innym”.

– W ciągu dekady Ukraina zrobiła ogromny krok naprzód, jeśli chodzi o zrozumienie Tatarów krymskich. Tatarzy krymscy przed 2014 rokiem dużo lepiej rozumieli Ukrainę i Ukraińców niż na odwrót. Dla Tatarów krymskich elementem dobrobytu i przetrwania na Krymie była demokratyczna Ukraina, a największym złem na półwyspie – komuniści. Nawet autonomia, która powstała na początku niepodległości Ukrainy, była w istocie i formie autonomią komunistyczną. Tatarzy krymscy zaś tradycyjnie uczestniczyli w ruchach demokratycznych i proeuropejskich, takich jak Ruch Ludowy Ukrainy, następnie partia Wiktora Juszczenki Nasza Ukraina i tak dalej.

– Ten rubikon w 2014 roku jest zrozumiały i w dużej mierze zdeterminowany politycznie – zgadza się prof. Jakubowa. – Nawet ja sama, gdyby nie rok 2014, pewnie nie zwróciłabym się ku konceptualizacji historii wschodniej Ukrainy, Donbasu czy Krymu. Były to regiony konfliktów politycznych, w których dziedzictwo imperialne i sowieckie zostało umiejętnie zmanipulowane przez Kreml.

Już w 2014 roku, w warunkach zagrożenia życia, Ukraina zobaczyła, że społeczność Tatarów krymskich okazała się najkonsekwentniejszym sojusznikiem Ukraińców w utrzymaniu ukraińskiej suwerenności na Półwyspie Krymskim.

– To nie Tatarzy krymscy byli inni – to Kijów był młodszym bratem – zwolennikiem moskiewskiej polityki – mówi Jakubowa. – Sama Ukraina znajdowała się w fazie transformacji posttotalitarnej. Jest oczywiste, że już w fazie aktywnej konfrontacji z Rosją wypracowaliśmy sobie nowe podstawy do wzajemnego zrozumienia. Potwierdza to odsetek Tatarów krymskich, którzy zginęli na froncie, którzy są aktywnymi uczestnikami ruchu oporu, którzy po raz kolejny muszą utrzymać ten pokój dla dobra nowej Ukrainy, w której nie będzie uprzedzeń rasowych. Ukraina zdała sobie sprawę, że jest ogromnym krajem, a każdy jej region jest jak mały kraj europejski, w którym niezwykle trudno jest zbudować harmonię różnych interesów, ale robimy to po to, aby Ukraińcy, Tatarzy krymscy, ukraińscy Żydzi i ukraińscy Rosjanie postrzegali Ukrainę jako prawdziwy dom dla wszystkich.





Krym to też Europa


Tatarzy krymscy na okupowanym półwyspie byli nosicielami idei nie tylko ukraińskiej, ale i europejskiej. Na początku maja ukraiński parlament wezwał świat do uznania deportacji Tatarów krymskich w 1944 roku za ludobójstwo. Byłoby to aktem sprawiedliwości nie tylko wobec rdzennej ludności Krymu – stanowiłoby także włączenie samego Krymu w dyskurs i historię europejską.

– Musimy opowiedzieć światu o fantastycznym wyczynie Tatarów krymskich, o którym świat nic nie wie – podkreśla prof. Jakubowa. – Pokojowe metody walki narodu krymskotatarskiego wpisują się mocno w etos współczesnego dyskursu zachodniego, a Tatarzy krymscy są po prostu idealnym przykładem pokojowego oporu, z ogromnym bagażem totalitarnych doświadczeń.
(Shutterstock)


Jej zdaniem doświadczenia Ukraińców i Tatarów krymskich są unikalnym doświadczeniem narodów europejskich. – Jest to coś, co zasługuje na poważne opracowanie i osobną analizę. Zgoda na przekazanie Rosji części okupowanych terytoriów jest zgodą na całkowitą eksterminację etniczną, ale jest także zgodą na dalsze niszczenie Europy przez Rosję – podkreśla badaczka.

Jak dodaje, wiele krajów nadal „kupuje” neokolonialną narrację Kremla o „rosyjskim Krymie” — choć de facto stał się takim wskutek deportacji narodu krymskotatarskiego i po powojennej zmianie toponimii półwyspu. W 2017 roku ukraiński badacz Wachtang Kipiani wydał mapę Krymu ze starymi nazwami miejscowości – w latach 1946–1949 zmieniono do 70 proc. starych nazw, wcześniej także usunięto takie nazwy, jak Ak-Jar (Sewastopol) czy Ak-Mesdżit (Symferopol).



– Widziałem tę mapę przy wjeździe do okupowanej Teodozji – opowiadał Kipiani. – Ludzie rozwinęli ją jak flagę. Każde miasto, nawet Sewastopol i Symferopol, jest napiętnowane rosyjskością. To, co możemy teraz zrobić, to powiedzieć ludziom, że toponimia Krymu została skrajnie zniekształcona przez zmiany powojenne.

– Patrzymy na tymczasową okupację Krymu jako na najnowszą kolonizację Rosji. Jej celem jest przekształcenie mieszkańców Krymu w rosyjskich „poddanych” – podkreśla Alijew. – Nie ulega wątpliwości, że środowisko Tatarów krymskich na okupowanym półwyspie znajduje się dziś pod presją strachu i nieufności. Wracają stare czasy. Kiedy ja dorastałem w okresie niepodległej Ukrainy, ludzie nie bali się opowiadać o deportacji, nie było cenzury. Moje pokolenie pamięta już obchody 18 maja – rodzice, krewni i przyjaciele zbierali się na wiecu w Symferopolu, na głównym placu Krymu, aby oddać hołd ofiarom tej sowieckiej zbrodni. Teraz te obchody są zakazane i odbywają się na cmentarzach czy w trakcie spotkań modlitewnych. Na cmentarzach muzułmańskich rozbijane są „baszasze”, czyli betonowe nagrobki. Często znajdowano na nich potem swastyki.

Igor Krawetz – dziennikarz, bloger, prowadzi fanpage Ukrainiec w Polsce. Współpracował z Gazetą Wyborczą, Polityką, Wirtualną Polską i Resetem Obywatelskim, z szeregiem mediów ukraińskich. Od 2015 razem ze Związkiem Ukraińców w Polsce zwalcza antyukraińską mowę nienawiści. Uczestnik ruchu Obywatele RP, absolwent Studium Europy Wschodniej UW.

Inne artykuły Igora Krawetza
– Środowisko krymsko-tatarskie jest dość specyficzne – podkreśla Alijew – bo z jednej strony bliski mu jest kontekst ukraiński i europejski, z drugiej zaś – muzułmański i turecki. Myślę, że na poziomie europejskim ważne jest, aby spojrzeć na Krym nie przez pryzmat problemów, z jakimi się dziś mierzy, a więc łamania praw człowieka czy obecności rosyjskiej bazy wojskowej, ale z punktu widzenia szans po deokupacji.

Te szanse to historia rdzennej ludności półwyspu, zaczynająca się w czasach antycznych, unikalna tkanka etniczna, ale także ogromna jej katastrofa w czasie drugiej wojny światowej i wskutek panującego totalitaryzmu. Zgoda na okupację Krymu przez Rosję byłaby kontynuacją stalinowskiej wizji regionu i odbierałaby Tatarom krymskim prawo do sprawiedliwości.