Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Ukraina / 09.06.2024
Karolina Zub-Lewińska
Rosjanie mówią im, że nikt na nich nie czeka. Ukraina walczy o powrót jeńców wojennych
Do Ukrainy nie wrócili jeszcze wszyscy z przebywających w Rosji jeńców wojennych, obrońców mariupolskiego Azowstalu. W rosyjskiej niewoli przebywa w tej chwili ok. 6,5 tysiąca ukraińskich żołnierzy. Wymiana jeńców trwa dzięki tytanicznej pracy, w której biorą udział między innymi organizacje pozarządowe. Ukraińscy żołnierze, którym udało się wrócić, opowiadają o zgotowanym im przez Rosjan piekle.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Pozostaliśmy wierni sobie
Otuliliśmy się nocą
I wolne usta ściśnięte są z bólu
Ale do najgłębszych piwnic światło powróci
Krzyk nowego dnia wyrywa się na wolność
Krąg pierwszy – Mariupol
Rosyjski szturm na rozciągające się na ogromnych przestrzeniach wschodniej części Mariupola zakłady Azowstalu rozpoczął się w połowie marca i trwał do 20 maja 2022 roku. Od połowy kwietnia tereny przedsiębiorstwa pozostawały ostatnią niepodbitą przez Rosjan częścią liczącego ponad 400 tysięcy mieszkańców miasta. Ukraińcom udawało się tak długo utrzymywać obronę w dużej mierze dzięki wielkości i konstrukcji Azowstalu. Kombinat metalurgiczny zajmuje powierzchnię ok. 11 kilometrów kwadratowych i składa się m.in. z bunkrów, schodzących na głębokość nawet kilku pięter, oraz skomplikowanego systemu wąskich tuneli. Gdyby możliwe było regularne zaopatrywanie niemal 2,5 tysiąca obrońców w amunicję i żywność, a także świadczenie pomocy medycznej, „mariupolska twierdza” zapewne pozostałaby niezdobyta o wiele dłużej. Ale z każdym dniem zaopatrzenie obrońców Azowstalu stawało się dla strony ukraińskiej coraz większym wyzwaniem. Jedyną możliwość dostarczenia niezbędnych rzeczy dawała bowiem droga powietrzna. Niestety podjęcie się tego zadania mogło się okazać misją samobójczą, chociażby ze względu na coraz częstsze ostrzały kombinatu przez Rosjan, w tym zakazanymi przez prawo międzynarodowe bombami fosforowymi.
Zdając sobie sprawę, że pod ziemią w męczarniach umierają pozbawieni opieki medycznej ludzie, nie tylko wojskowi, ale również cywile, ukraińskie władze zdecydowały się zawrzeć porozumienie z Rosjanami. W tej sytuacji dla Kijowa najistotniejsze było ocalenie życia swoich obywateli. Kreml mógł natomiast ogłosić sukces, przypieczętowujący przejęcie pełnej kontroli nad miastem. Większość obrońców kombinatu po 63 dniach stawiania oporu złożyła broń 20 maja 2022 roku. Jednak dla wielu z nich udział w tej walce, która toczyła się w podziemiach kombinatu, okazał się tylko pierwszym kręgiem piekielnym. Kolejne miały zostać przekroczone w rosyjskiej niewoli. Jednym z byłych jeńców wojennych jest żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy, Dmytro.
Krąg drugi – Ołeniwka
Mężczyzna nie chce wracać pamięcią do „piwnic Azowstalu”, kategorycznie odmawia rozmów o dniach spędzonych w podziemiach, kiedy agresor nieustannie atakował ostatni bastion obrony Mariupola – miasta, które jak na ironię było kiedyś jednym z najbardziej prorosyjskich miast Ukrainy. Po upadku Mariupola Dmytro trafił do obozu przejściowego w Ołeniwce na tymczasowo okupowanym terytorium Ukrainy w obwodzie donieckim. Nie stosowano tam wobec niego przemocy fizycznej, ale ukraińscy jeńcy przetrzymywani byli w uwłaczających warunkach. Do wilgotnego, niewentylowanego, podzielonego na małe cele baraku, przeznaczonego dla stu osób, wepchniętych zostało ok. 450 mężczyzn. Nie było materacy, Dmytro spał w ubraniu na betonowej podłodze. Światło w baraku paliło się przez całą dobę, więźniowie pozbawieni byli dostępu nie tylko do opieki medycznej, lecz także do toalety czy prysznica. Przez pierwsze dni nie otrzymywali jedzenia ani nawet wody. Potem wydawano po około pół litra wody na dobę dla każdego oraz niewielkie, nieregularne porcje żywności. Przez cały okres przetrzymywania w obozie nie miał możliwości poinformowania swoich bliskich o tym, gdzie się znajduje i czy w ogóle żyje. Obóz w Ołeniwce opuścił pod koniec maja 2022 roku.
Kilka tygodni później to właśnie tam doszło do tragedii, która stanowi niezbity dowód na łamanie przez Rosjan konwencji genewskich na oczach całego świata.
Grupa ukraińskich jeńców wojennych – w większości obrońców Mariupola – została przeniesiona w jedno miejsce. Następnie pod budynek podłożony został ładunek wybuchowy. W wyniku wybuchu śmierć poniosły 53 osoby, a ok. 100 zostało rannych. Prawdopodobnie był to ładunek termobaryczny, który eksploduje z większą mocą niż inne bomby konwencjonalne o tej samej wadze i zadaje ofiarom wybuchu większe cierpienie.
Krąg trzeci – kolonia karna na terytorium Rosji
W czerwcu, po dwunastogodzinnym transporcie ciężarówką ze związanym ciałem i zasłoniętymi oczami, Dmytro trafił do kolonii karnej na terytorium Federacji Rosyjskiej. O tym, gdzie się znajduje, dowiedział się dopiero z nadruków na pościeli. Zaraz po przybyciu został dotkliwie pobity.
Kazali mi się rozebrać do naga. Mój mundur zapakowali do torby, na której widniało moje nazwisko. Kazali mi przebiec wzdłuż korytarza do okna z opuszczoną głową – opowiada mężczyzna. – Po mojej lewej i prawej stronie stali umundurowani żołnierze. Było ich około piętnastu. Bili mnie w różne części ciała rękami, nogami, nawet wtedy, gdy upadałem i zaczynałem się czołgać po ziemi. Na koniec – dodaje – zmusili mnie, żebym się schylił, i zostałem uderzony w plecy drewnianym kijem. Wydali mi strój więzienny, który na mnie nie pasował. Kiedy prowadzili mnie do celi, wciąż byłem bity – kończy Dmytro.
Mężczyzna został umieszczony w celi o wymiarach 3 na 5 metrów kwadratowych, zdecydowanie za małej dla niego i siedmiu współwięźniów. Pomieszczenie pozbawione było okien, niewentylowane, panowała w nim niesamowita wilgoć. Ściany i sufit były pokryte pleśnią. Całą dobę paliło się sztuczne światło. Na dodatek toaleta nie była oddzielona od części mieszkalnej nawet ścianką działową. Po kilku godzinach spędzonych w celi Dmytro oraz inni jeńcy zabrani zostali na „przegląd rzeczy osobistych”. Ustawiono ich twarzą do ściany z szeroko rozstawionymi rękami i nogami, a następnie znowu bito. Takie kontrole przeprowadzane były dwa, trzy razy dziennie. Zazwyczaj strażnicy używali gumowej pałki, do częstych praktyk należały też uderzenia w twarz ręką ubraną w rękawicę taktyczną. Dmytro wspomina, że kaci doskonale wiedzieli, gdzie uderzać, by bolało.
Kiedy siedzieliśmy w celi, słyszeliśmy, co strażnicy robią z innymi więźniami. Zdawaliśmy sobie sprawę, że prędzej czy później przyjdzie kolej na nas – opowiada były jeniec. – Właściwie nic innego się nie działo poza przesłuchaniami i biciem. Przesłuchanie, bicie, przesłuchanie, bicie. Kiedyś przez około tygodnia prawie nie mogłem oddychać, tak bardzo bolały mnie żebra, że mogłem brać tylko krótkie, nieregularne oddechy… Nie mogłem nawet poprosić o konsultację medyczną. Chłopaki opowiadały mi, co robią z tymi, którzy się skarżą – dodaje.
Federacja Rosyjska bezwzględnie narusza wszelkie prawa i zwyczaje wojenne. Przerażającą prawidłowość stanowi fakt, że ukraińscy jeńcy opuszczają rosyjską niewolę w stanie ekstremalnego wyczerpania psychicznego i fizycznego. Niektórzy nie są w stanie rozpoznać nawet swoich bliskich, nie wiedzą, skąd pochodzą, nie pamiętają swoich nazwisk. Mają skrajną anoreksję, niegojące się rany, potłuczenia, wiele ukrytych złamań. Z powodu braku dostępu do odpowiedniej opieki medycznej i lekarstw zaostrzeniu ulegają także choroby przewlekłe. Strona rosyjska blokuje organizacjom międzynarodowym dostęp do miejsc, w którym przetrzymywani są więźniowie.
Ukrainy już nie ma
Gdy bili nas mocniej niż zwykle, to oznaczało, że nasze chłopaki dokopują okupantom! – tak wspomina swój pobyt w rosyjskiej niewoli Sasza, który tak samo jak Dmytro służy w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Zaraz na początku pełnoskalowej inwazji mężczyzna został schwytany przez siły wroga. Przez kilka miesięcy był nieustannie maltretowany i fizycznie, i psychicznie.
Po raz pierwszy zostałem pobity w momencie, gdy mnie zabierali – opowiada mężczyzna. – Zawlekli mnie do szopy, dowódca grupy, który miał kaukaski akcent, używał metalowego pręta. Bił po rękach, nogach, plecach. Zakryłem głowę rękami. Nie obchodziło go, gdzie mnie uderza. Gdy było po wszystkim, zawiązali mi oczy i wyprowadzili na podwórze – dodaje Sasza. – Mieliśmy iść do aresztu, ale akurat przejeżdżał konwój rosyjskich czołgów. Dowódca rzucił mnie na kolana, żeby poczekać, aż przejedzie. Widział w moim paszporcie, z jakiego miasta pochodzę, i powiedział: „Te czołgi jadą na twoje miasto, niedługo będzie po wszystkim”.
W areszcie śledczym żołnierz został umieszczony w ciasnej celi razem z ok. 50 innymi więźniami (była przeznaczona dla co najwyżej 20 osób). Potem zaczęły się wyczerpujące przesłuchania, zmuszono go do nagrania wideo wzywającego ukraińskie wojsko do złożenia broni.
Zagrozili – opowiada – że jeśli tego nie zrobię, odszukają moich bliskich w naszym rodzinnym mieście, które rzekomo już zajęli, i ich zabiją. Przebili mi ręce nożem.
Potem Saszę wysłano do jednej z kolonii karnych na terytorium Rosji. Jego wspomnienia z tamtego czasu do złudzenia przypominają opowieść Dmytra – codzienne przesłuchania, bicie, traktowanie więźniów paralizatorem, brak dostępu do podstawowej higieny, przetrzymywanie na małej przestrzeni bez dostępu do świeżego powietrza, niewystarczające ilości wody i jedzenia, zmuszanie do spożywania posiłków w pośpiechu (tak, żeby poparzyć język i podniebienie), szczucie psami. Na porządku dziennym było też poddawanie więźniów presji psychicznej – sugerowanie, że kolejne ukraińskie miasta padają pod rosyjskim naporem i że więźniowie nie mają dokąd wracać, że nikt na nich nie czeka. Sugerowano konieczność przyjęcia rosyjskiego obywatelstwa.
Sasza wspomina, że zmuszano ich do czytania książek o wielkiej wojnie ojczyźnianej, w czasie której „bohaterski naród rosyjski wszystkich pokonał”.
Jeden z nas musiał czytać na głos, reszta słuchała – opowiada mężczyzna. Puszczali nam też patriotyczne pieśni. Pierwszą rzeczą, która utkwiła mi w pamięci po wejściu do celi, była grająca muzyka. Przeniosłem się w czasie do 1937 roku: obdarta cela, ta muzyka… Zmuszano nas też – dodaje – do nauki i odśpiewywania rosyjskiego hymnu. W tym czasie znowu byliśmy bici, żeby, jak mówili, „lepiej zapamiętać”.
Dmytro – obrońca Mariupola – również wspomina te propagandowe „lekcje”.
Były dwa tygodnie, że nie pozwalali nikomu usiąść. Trzeba było cały czas chodzić dookoła mikroskopijnej celi. Jeden z nas musiał czytać na głos książkę, której tematem było to, że język ukraiński jest językiem fikcyjnym, że wszyscy nasi poeci, Szewczenko i tak dalej, są postaciami fikcyjnymi, że bitwa pod Krutami [stoczona między siłami Ukraińskiej Republiki Ludowej a bolszewikami i Rosją Radziecką pod koniec stycznia 1918 roku; wydarzenie o ogromnym znaczeniu dla ukraińskiej tożsamości narodowej – przyp. red.] jest fikcją, że nie było żadnej bitwy… – opowiada.
Nie wszyscy ukraińscy jeńcy wracają do domu. Ołeksandr Macijewski został rozstrzelany przez Rosjan za wypowiedzenie słów „Sława Ukrajini!”. Film z jego egzekucji udostępniono w sieci w marcu 2023 roku (ukraiński żołnierz został zamordowany pod koniec 2022 roku). Macijewski od razu stał się dla walczącej Ukrainy symbolem bohaterstwa i oporu. W listopadzie 2023 roku, w miasteczku Nieżyn na północy Ukrainy, odsłonięto pomnik poświęcony jego pamięci. Ukraina toczy bowiem jednocześnie wojnę z najeźdźcą i walkę o pamięć i sprawiedliwość dla jej ofiar.
Walka o przyszłość
Jedną z organizacji, która zajmuje się ukraińskimi jeńcami, jest Helsińska Fundacja Praw Człowieka (HFPC). Jej pracownicy dokumentują także rosyjskie zbrodnie wojenne na terenie Ukrainy – gwałty, porwania, przymusowe przesiedlenia, tortury oraz nieludzkie traktowanie jeńców wojennych i cywilów, ostrzały dzielnic mieszkalnych (szkół, szpitali), egzekucje, użycie ludności cywilnej jako żywych tarcz, tworzenie baz wojskowych w obiektach cywilnych. Zebrana podczas rozmów z ofiarami lub świadkami rosyjskich zbrodni dokumentacja będzie pomocna podczas kompletowania dowodów w procesach osób, które trafią przed oblicze Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
Demokratyczny świat musi wywierać presję na Federację Rosyjską, żeby nasi żołnierze jak najszybciej wrócili do domu – mówi Siergiej, pracownik ukraińskiego oddziału HFPC, który pracuje z jeńcami wojennymi. – Strona rosyjska nie zapewnia niezbędnej opieki medycznej, stosuje tortury, w nieludzki sposób traktuje tych, których przetrzymuje w niewoli. Dodatkowo musimy walczyć o to, żeby Rosjanie pozwolili chociażby przedstawicielom organizacji międzynarodowych odwiedzać naszych chłopaków w niewoli – kontynuuje Siergiej. – By pozwolili przekazywać niezbędną pomoc humanitarną, taką jak żywność czy lekarstwa. Jeśli sami tego nie zapewniają, to niech pozwolą zrobić to innym.
Zdaniem mężczyzny kolejnym ważnym krokiem państw demokratycznych jest zapewnienie osobom, które przeżyły niewolę, wsparcia medycznego, psychologicznego i materialnego.
Dmytro i Sasza również są podopiecznymi Fundacji. Chociaż niełatwo im wracać do dni spędzonych w niewoli, obydwaj są przekonani, że dawanie świadectwa stanowi ich moralny obowiązek. Rany na ciałach kiedyś się zagoją. Gorzej z ranami w psychice. Te mogą nigdy się nie zabliźnić.
Oksana jest psycholożką pracującą z byłymi jeńcami. Uważa, że jedną z największych traum dla osób, które dostają się do niewoli, jest utrata tożsamości żołnierza.
Gdy wróg zrywa z nich mundur, doświadczają z jego strony bestialskiej przemocy, są świadkami śmierci kompanów, przestają myśleć o sobie jako o żołnierzach – opowiada. Przyjmują tożsamość jeńca wojennego i czują się wówczas podwójnie przegrani, jako ci, którzy nie umieli w odpowiedni sposób zadbać nawet o swoje bezpieczeństwo – kończy kobieta.
Kolejne problemy pojawiają się po powrocie z niewoli i przy próbach adaptacji do życia w przestrzeni cywilnej.
Społeczeństwo oczekuje – mówi Oksana – że nie będą pokazywać się w mundurze, opowiadać o tym, co ich spotkało. Często słyszą, żeby zapomnieć o tym, żyć dalej. Przed ludźmi i państwem ukraińskim stoi ogromne wyzwanie. Nie można dopuścić do tego, żeby powracający okazali się straconym pokoleniem – dodaje.
W tym celu niezbędne jest tworzenie dla byłych jeńców nie tylko centrów rehabilitacyjnych, zapewnianie opieki psychologicznej czy pomocy finansowej. Ważne jest także, by czuli się w społeczeństwie potrzebni, mieli w nim swoje miejsce, mogli się przekwalifikować i zapracować na siebie.
Powrót
Sasza przez kilka miesięcy przebywał w próżni informacyjnej, nie miał możliwości powiadomienia bliskich nawet o tym, że wciąż żyje. Jemu i grupie współwięźniów nieustannie powtarzano, że Ukrainy już nie ma.
Powiedziałem chłopakom, że to nieprawda! Gdyby Ukraina upadła, to by nas albo wypuścili, albo zabili – mówi. – A skoro nas trzymają, to Ukraina nadal istnieje!
Karolina Zub-Lewińska – tłumaczka specjalistyczna języka rosyjskiego i ukraińskiego, nauczycielka polskiego dla obcokrajowców, wschodoznawczyni, badaczka w zakresie nauk o bezpieczeństwie. Członkini Polskiego Towarzystwa Tłumaczy Przysięgłych i Specjalistycznych TEPIS, Polskiego Towarzystwa Nauk o Bezpieczeństwie oraz Polskiego Towarzystwa Studiów Międzynarodowych.
Ta myśl dodawała mu sił, nawet wtedy, gdy na kilka miesięcy przed jego wymianą dowiedział się, że pracownicy więzienia pobili na śmierć kilku innych jeńców.
Dmytro doskonale pamięta moment opuszczenia niewoli. Do autobusu, w którym był przewożony wraz z kompanami, wszedł oficer Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i wykrzyknął: „Chłopaki, wreszcie jesteście w Ukrainie!”. Mimo że wspomina ten dzień jako jeden z najpiękniejszych w swoim życiu, nie był w stanie wykrzesać z siebie żadnych uczuć.
Nie uroniłem ani jednej łzy, nic nie czułem. Zupełnie jakby moje uczucia wygasły. Nie czułem euforii. Inne chłopaki to miały, ale u mnie uczucia zaczęły zanikać na około pół roku przed zwolnieniem. Znikały uczucia, razem z nimi nadzieja.
Dokładna liczba ukraińskich jeńców, przebywających w rosyjskiej niewoli nie jest podawana do wiadomości publicznej. Można jednak na jej temat wnioskować na podstawie wypowiedzi osób odpowiedzialnych za pracę na rzecz uwolnienia jeńców. Niedawno przedstawiciel Koordyna-cyjnego Sztabu ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi Jurij Taraniuk powiedział: „Do tej pory przeprowadzono 49 wymian i 2828 osób wróciło do domu, w tym 2681 wojsko-wych i 147 cywilów. Ponad 8000 osób znajduje się obecnie w niewoli, w tym ponad 1600 cy-wilów. Jednak dziesiątki tysięcy osób, zarówno cywilów, jak i jeńców wojennych, ma status osób zaginionych”. Zatem około 6,5 tysiąca ukraińskich wojskowych wciąż czeka na uwolnienie z rosyjskiej niewoli.