Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Ukraina / 18.08.2024
Alina Makarczuk

Wojna o tożsamość. Co się zmieniło w Ukraińcach? [MAGAZYN ONLINE]

Rosyjskie bomby, które 24 lutego 2022 roku nagle spadły na Kijów i Lwów, były szokiem dla Zachodu i przebudzeniem dla Ukraińców. Niektórzy historycy nazywają ten czas narodzinami nowego zachodniego narodu. Kijów stał się najbardziej wysuniętym na wschód ośrodkiem decyzyjnym Europy. Zachód odwrócił się od imperialistycznego Kremla i wraca do Rusi Kijowskiej. Po dwóch i pół roku walk Ukraińcy nadal wierzą w zwycięstwo i nie chcą rozmów pokojowych z Putinem. Co zmieniło się w tym narodzie i co sprawia, że nie chcą popełniać starych błędów?
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



Gdyby Ukraińcy lepiej znali własną historię, byliby lepiej przygotowani do wojny z Rosją. Zgadzam się w tej kwestii z ukraińskim historykiem Wołodymyrem Wiatrowiczem. Według Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii (KIIS) ponad dwie trzecie ukraińskiego społeczeństwa zaczęło bardziej wnikliwie interesować się historią swojego kraju dopiero w ciągu ostatnich 10 lat. Dzięki temu na rosyjskie wojsko w Ukrainie czekały nie kwiatki, ale karabiny.

Ukraińskie elity polityczne (grupa młodych, ambitnych polityków skupiająca się wokół prezydenta Zełenskiego, która odrzuca postkomunistyczne reguły politycznej gry, między innymi Dawid Arachamia, przewodniczący Sługi Narodu, szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba czy szef ukraińskiego wywiadu Kyryło Budanow) uważają, że gdyby ten proces odkłamywania historii zaczął się przed rewolucją godności w 2013 roku, a nie po jej zakończeniu, to Ukraina mogłaby stracić dużo mniej wsi i miast, niż straciła. Politycy ci mają żal do swoich poprzedników, którzy negocjowali z Moskwą i spełniali każdą jej prośbę.
Pobierz magazyn ZA DARMO

Artykuł został opublikowany w drugim numerze magazynu Nowa Europa Wschodnia Online. Obecnie wszystkie numery magazynu są bezpłatne!

Uruchomiliśmy także Patronite.
Będziemy wdzięczni, jeżeli wesprzesz jego rozwój i dołączysz do społeczności Patronów.



Ukraińscy wojskowi natomiast zastanawiają się, dlaczego w 2014 roku nie dostali rozkazu, by odbić Krym. Wiedzą, że po dziesięciu latach okupacji będzie to kosztować o wiele więcej żyć. Płacą życiem za czyjeś błędne decyzje i za czyjś lęk przed rosyjską potęgą. Coraz bardziej świadomi własnych błędów stali się też zwykli obywatele, dlatego po latach wracają do uczenia się historii.

Dziś większość Ukraińców wie, po co Moskwa ukradła symbol Rusi Kijowskiej. Obywatele rozumieją, w jakim celu rozbrajano ich kraj po upadku ZSRR, po co zabrano jej Flotę Czarnomorską i próbowano odebrać Krym 30 lat temu. Dziś wiemy, czym skutkowały wprowadzane od wieków (przez Iwana Groźnego czy Katarzynę II) zmiany ukraińskiej historii. W 1792 roku na zlecenie carycy wydano pięć tomów rosyjskiej historii pod tytułem Летописный свод государства Российского (Kronika państwa rosyjskiego). Kronika została napisana przez carskich pisarzy i według ukraińskich historyków była cenzurowana przez Katarzynę II, która musiała zaakceptować każdy rozdział – wszak dzieło to miało uczynić Rosję wielką. Miało też wytłumaczyć światu, dlaczego osiemnastowieczna Rosja wysuwa roszczenia do ziem Rusi Kijowskiej. Każda krwawa bitwa była przez władze wybielana, zmieniane były wydarzenia ukazujące Moskwę w złym świetle (w wojnach rosyjsko-tureckich, rosyjsko-krymskich czy rosyjsko-polskich). To dzieło, w którym nigdy nie istniały ani język, ani naród ukraiński. W 1764 roku za rządów Katarzyny II obalono hetmanat, a na ukraińskich ziemiach wprowadzono niewolnictwo. Na podstawie kroniki powstała historia Rosji opisywana przez m.in. Nikołaja Karamzina czy Siergieja Sołowjowa, których twórczość do dziś jest w Rosji wysoko ceniona. Ich książki są obecne na rosyjskich uczelniach i w szkołach. Na historii zapisanej w Kronice państwa rosyjskiego swoją narrację opiera także Kreml. Co ciekawe, pomnik carycy Katarzyny II w ukraińskiej Odessie rozebrano dopiero w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę w grudniu 2022 roku.

Rosyjskie kłamstwo pomogło Putinowi przekonać wielu Rosjan, którzy ulegli propagandzie Moskwy, że Ukraina jest jedynie częścią Rosji i została sztucznie stworzona przez Lenina. Ta teoria spiskowa wpisywała się w politykę Kremla i była rozpowszechniana przez prorosyjskich działaczy na terenie Ukrainy po upadku ZSRR. Podobnie jak wiedza o Stalinie, który w Rosji do dziś jest bohaterem narodowym. Ukraińscy historycy szacują, że w czasach stalinowskich represji, które trwały od 1936 do 1989 roku (na długo po śmierci Stalina), zostało zabitych blisko 10 milionów Ukraińców, w tym pisarzy, malarzy czy też zwykłych obywateli, którzy utożsamiali się z Ukrainą. Do Ukraińców prawda zaczęła szybciej docierać po upadku komunizmu i otwarciu radzieckich archiwów, a jeszcze szybciej po 24 lutego 2022 roku. Rosjanie natomiast do dziś nie mają świadomości skali rosyjskich zbrodni.

Dziś wiemy, że twórca Mistrza i Małgorzaty Michaił Bułhakow pochodził z Kijowa, a biografia wybitnego ukraińskiego malarza i pisarza Tarasa Szewczenki była przez Imperium Rosyjskie fałszowana, żeby został pochowany w Petersburgu, a nie w Ukrainie, jak chciał.

Dziś wiemy, że wybitnego ukraińskiego reżysera Ołeksandra Dowżenkę torturowano za to, że w filmie Ukraina w ogniu chciał pokazać prawdę o okrucieństwie radzieckiej armii w czasie II wojny światowej. Jego powieść ocenzurowano i przedstawiono w Rosji zupełnie inaczej, żeby zatrzeć ślady prawdziwej historii wojsk ZSRR. Na rozkaz samego Stalina został zniszczony oryginalny scenariusz do filmu, a ukraińskiego reżysera ściągnięto z Kijowa do Moskwy, gdzie do końca życia zmuszano go do uprawiania sowieckiej propagandy. To tylko kilka przykładów dobitnie pokazujących, dlaczego rosyjska historia od wieków opierała się na kłamstwie. Inaczej mit o potędze Kremla upadłby dużo wcześniej.

Dziś społeczeństwo ukraińskie widzi, że inwazja Rosji na Ukrainę jest kontynuacją dzieła Kremla, który ma apetyt imperialny i chciał za wszelką cenę połknąć naród ukraiński. Rosja nigdy do końca nie pogodziła się ani z upadkiem Imperium Rosyjskiego, ani z rozpadem ZSRR. Putin upadek Związku Radzieckiego uważa za największą klęskę XX wieku. Dlatego działa tak, jak działał Stalin czy caryca Katarzyna II, a wcześniej car Piotr I.

Powszechnie znanym wśród Ukraińców stał się również fakt, że w procesie rusyfikacji ich kraju od 1622 roku przez ponad czterysta lat język ukraiński był zakazywany kilkunastokrotnie (poprzez wprowadzanie różnego rodzaju dekretów, ustaw czy zakazów), a wszyscy rosyjscy władcy – od cara Iwana Groźnego przez Katarzynę II aż po Putina – próbowali zniszczyć ukraińską kulturę, żeby zatrzeć pamięć o tym narodzie. W XX wieku Ukraina poza horrorem II wojny światowej i niemiecką okupacją Kijowa przeżyła też zorganizowany przez NKWD wielki terror w latach 30. i wielki głód (1932–1933), który pochłonął miliony ofiar. Stał za tym – wychwalany dziś w Rosji – Józef Stalin.

Sto lat temu Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka przeżywała bolesny okres rozstrzelanego odrodzenia, kiedy NKWD na rozkaz Stalina likwidowało najwybitniejszych ukraińskich poetów, malarzy, aktorów, naukowców i innych działaczy kultury. Masowe prześladowania i zabójstwa przedstawicieli ukraińskiej inteligencji trwały przez dziesięć lat. Potem zagłodzono kilka milionów Ukraińców na wschodzie i północy kraju. W wyniku wielkiego głodu najbardziej ucierpiały te obwody, które Rosja do dziś „wyzwala”. Na rozkaz Stalina ukraińskie zboże palono i wywożono z okolic Charkowa, Doniecka i Ługańska do Moskwy. Na terenach Ukrainy panował głód. Przypadki kanibalizmu w obwodzie charkowskim były opisywane później przez kolejne dekady.

Historia Rosji charakteryzuje się pewną cyklicznością. Znamienne jest, że Władimir Putin w XXI wieku docenia dokonania Stalina i stara się to utrwalić w pamięci swoich rodaków. W Rosji nadal stawiane są pomniki największemu po Hitlerze zbrodniarzowi XX wieku. Gruzinowi, który zabił miliony swoich rodaków, tolerował tortury i gwałty, wymierzał karę śmierci oraz uważał, że ma więcej władzy od Boga.

Fałszowanie rzeczywistości i żonglowanie wybranymi okresami historii przez Putina miało przypomnieć zwykłym Rosjanom o pokonaniu III Rzeszy, o potędze Rosji i sprawić, by w XXI wieku obywatele byli tak samo lojalni wobec każdej decyzji Kremla. Putin co prawda nie porównywał się do Stalina, tylko do Piotra I, cara, który stworzył kolonialny plan rosyjskiego okna na świat, wypowiedział wojnę m.in. Turkom i Szwedom i przyniósł Rosji wielkie terytorialne zdobycze nad Morzem Azowskim, Morzem Kaspijskim oraz nad Bałtykiem. Rosjanie te ambicje cara szanują do dziś, ale wolą nie pamiętać, że ten sam Piotr I skazał własnego syna na karę śmierci.

Chcąc zniszczyć ukraińską tożsamość, Putin osiągnął coś przeciwnego – wzmocnił w Ukraińcach poczucie przynależności narodowej i obalił mit o potędze Federacji Rosyjskiej. W Ukrainie pojawiło się wiele programów historycznych – mają one pomóc Ukraińcom zrozumieć, co wydarzyło się w głowach tych, którzy nazywali ich Małorusami, a potem doprowadzili do ludobójczej wojny.

Ukraińscy artyści, którzy od dziesięcioleci robili karierę w Moskwie, masowo wrócili do Kijowa. Politycy, którzy przez pół życia mówili po rosyjsku, wrócili do ukraińskiego. W sztuce znowu pojawiła się ukraińska tożsamość i symbole narodowe. Proces ten dotyczy każdej z dziedzin życia społecznego – polityki, dyplomacji, poezji, muzyki, a nawet kulinariów. 1 lipca 2022 roku UNESCO wpisało barszcz na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Kijów triumfował, Moskwa była skrajnie oburzona. Zdaniem ukraińskich kucharzy ten rosyjski gniew może mieć podłoże historyczne, gdyż pierwsza wzmianka o barszczu pojawiła się pięćset lat temu. Jedno z pierwszych wspomnień o barszczu pozostawił w swoim pamiętniku mnich z Gdańska, niemiecki kupiec Martin Gruneweg, który pod koniec XVI wieku odwiedził Lwów i Kijów. Data powstania barszczu burzy tym samym całą narrację Kremla o tym, że Ukraińcy i Rosjanie to jeden naród, jak też podaje w wątpliwość tezę Putina o tym, że „Ukraina została sztucznie utworzona przez Lenina dopiero w XX wieku”.

Godło Socjalistycznej Republiki Ukrainy z czasów ZSRR (Shutterstock)


Narodziny ukraińskiej propagandy. Kijów ma monopol na władze i media?


„Ciężko być dobrym prezydentem, mając tylko jedną stację telewizyjną. Szczególnie w kraju, gdzie każdy oligarcha ma ich kilka” – tak brzmiał wstęp do artykułu portalu Ukraińska Prawda o kupnie przez byłego ukraińskiego prezydenta Petra Poroszenkę kanału informacyjnego Priamyi w 2017 roku. Wtedy w Ukrainie nadawało kilkanaście prorosyjskich stacji telewizyjnych i radiowych, a większość z nich należała do wiernego przyjaciela Putina – Wiktora Medwedczuka. Pozostałe media należały do polityków lub proukraińskich oligarchów, takich jak chociażby Petro Poroszenko czy Rinat Achmetow, właściciel zakładów metalurgicznych Azowstal w Mariupolu i były właściciel stacji Ukraina 24. Ten ostatni zrezygnował z prowadzenia tego biznesu po tym, jak w 2021 roku w Ukrainie weszła w życie ustawa o deoligarchizacji. Poroszenko jako jeden z nielicznych ukraińskich oligarchów do dziś ze swoich wpływów medialnych nie zrezygnował (m.in. Kanał 5, Priamyi, Espreso TV).

Od 24 lutego 2022 roku do dziś większość ukraińskich stacji telewizyjnych nadaje jeden wojenny program pod nazwą Maraton jedynych wiadomości. Kanały Poroszenki działają osobno, ale mają o wiele mniejszą oglądalność niż telewizja państwowa. Stwarza to pewnego rodzaju telewizyjny monopol. Proszę sobie wyobrazić, że przez ponad półtora roku większość Brytyjczyków ma dostęp jedynie do stacji BBC, a Polacy – wyłącznie do TVP.

Na ukraińskim rynku mediów jest coraz więcej tytułów zależnych od kancelarii prezydenta, ponieważ – jak twierdzą moje źródła – oligarchowie stracili swoje wpływy medialne, a w Kijowie istnieje jedna narzucona odgórnie narracja, której nie wolno się przeciwstawić. Jak mówią, ta narracja powinna pokazywać prawdę, dawać wiarę w ukraińskie zwycięstwo, uspokajać w czasie wojny i być lojalna wobec kierownictwa kraju. Jak uważają moi rozmówcy, dba o to osobiście szef kancelarii prezydenta Andrij Jermak. Jest zaufanym człowiekiem Zełenskiego od lat, w czasie wojny towarzyszy mu w najważniejszych podróżach państwowych, a dziś nieformalnie (z tylnego siedzenia) nadzoruje media, które wcześniej należały do Rinata Achmetowa. Chodzi o stację Ukraina 24, która zmieniła nazwę na My-Ukraina i dołączyła do Maratonu jedynych wiadomości. Stacja ta jest miejscem, gdzie politycy czy dowódcy wojskowi przychodzą sami, kiedy mają ważny przekaz dla narodu.

Proceder ten zagraża wolności mediów i warto się temu bacznie przyglądać po wojnie. Z relacji moich znajomych, kijowskich dziennikarzy, wynika, że nie wszystkim taki stan rzeczy odpowiada, ale ukraiński rząd nadal zasłania się wojną i potrzebą utrzymania jedności w walce z Rosją. Doradca biura prezydenta Zełenskiego Mychajło Podolak w wywiadzie z ukraińską agencją informacyjną Ukrinform mówił, że przez trzy dekady ukraińskie media ulegały rosyjskiej propagandzie, i nadszedł moment, by zacząć z nią walczyć na poziomie państwowym. Deklarował też, że po wygranej wojnie nie będzie już potrzeby utrzymywania takiego formatu nadawania wiadomości. W kancelarii Zełenskiego wiedzą, że Bruksela, która będzie decydować o rozszerzeniu UE o Ukrainę, upomni się o wolne media. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow także uważa, że istnieje potrzeba, aby do końca wojny kontrolować przestrzeń informacyjną.

Do ukraińskiego społeczeństwa ten argument dziś przemawia, bo wszyscy pamiętają, jak wyglądały media przed wojną. Kanał 112 Ukraina należący do prorosyjskiego oligarchy Medwedczuka wyglądał podobnie do dzisiejszej putinowskiej stacji telewizyjnej Rossija 1. Niektórzy uważają, że jeśli Kijów nie będzie monitorował przekazu dnia, to szybko się obudzą rosyjscy oligarchowie, którzy będą próbowali wrócić do starych wpływów. Najbardziej jaskrawego przykładu tego, jak działały media przed wojną, dostarcza właśnie Wiktor Medwedczuk, który w Ukrainie miał własną partię i był właścicielem licznych stacji telewizyjnych. Jego media (np. 112 Ukraina, NewsOne) do 2022 roku pokazywały Ukraińcom rosyjską propagandę. W ten sposób rosyjski oligarcha i polityk (prywatnie ojciec chrzestny córki Putina i jego przyjaciel) w 2010 roku pomógł Wiktorowi Janukowyczowi wygrać wybory prezydenckie w Ukrainie.

Żona Medwedczuka i jego wspólniczka, Oksana Marczenko, była jedną z najbardziej znanych w Ukrainie dziennikarek informacyjnych. Rodzina oligarchy przez dekady wywierała ogromny wpływ na ukraińską politykę. Za pośrednictwem mediów przekonywała, że NATO jest dla Ukrainy zagrożeniem, a Rosja – najbliższym przyjacielem. Rzeczywistość zweryfikowała ich działalność. Marczenko przed inwazją na Ukrainę uciekła do Rosji, a jej małżonka ukraińskie służby zatrzymały już w czasie wojny, kiedy próbował przekroczyć granicę. We wrześniu 2022 roku Ukraińcy wymienili go na dwustu obrońców Azowstalu.

Ukraińscy nadal walczą. Nie tylko z rosyjskim wojskiem, ale też z rosyjską propagandą. Zarówno ukraińscy żołnierze, jak i cywile do dziś relacjonują w mediach społecznościowych każdy atak rakietowy na ich kraj. Ludzkie dramaty opisywane są w szczegółach. Te historie regularnie ukazują się na okładkach czołowych amerykańskich i brytyjskich gazet. W tym samym czasie większość Rosjan milczy i nie zabiera głosu w obawie przed aresztami. Za każdy wpis czy niewinny plakat antywojenny obywatel Rosji może zostać osądzony z artykułu o ekstremizmie i zostać nazwany agentem obcych służb lub zdrajcą narodu.

W momencie, kiedy w wojnie informacyjnej z Rosją po stronie ukraińskiej brało udział prawie całe społeczeństwo, niezależnie od funkcji czy wieku (ponad 41 milionów osób), w Rosji Putina do głosu dopuszczano nielicznych. Mówić o „specjalnej operacji wojskowej” mógł tylko on i garstka jego ministrów oraz generałów (Szojgu, Gierasimow). Wypowiadać się mogli też wyłącznie zaufani byli funkcjonariusze państwowi, tj. były premier Dmitrij Miedwiediew, czy czołowi kremlowscy propagandziści, tj. Olga Skabiejewa, Jewgienij Popow, Władimir Sołowjow, Margarita Simonjan i ich koledzy. Jak mówił Jeremy Fleming, szef brytyjskich służb specjalnych zajmujących się wywiadem elektronicznym, być może właśnie dlatego Rosja przegrała wojnę informacyjną zarówno z Ukrainą, jak i z Zachodem. Jego zdaniem Kijów udowodnił, że jest w stanie skutecznie się bronić przed cyberatakami i przeciwdziałać fake newsom – na razie jednak jest zbyt wcześnie, by świętować. Jak twierdzi ukraińska reżyserka teatralna Switłana Oleszko, Rosjanie uczą się na własnych błędach nie tylko na froncie. Powtarzają próby, które się nie udały, i tam, gdzie czują niepewność, najpierw wysyłają rosyjskie książki, a potem wkraczają czołgami.

„Stop korupcji” podczas protestu w kijowie w 2019 roku (Shutterstock)


Korupcja w Ukrainie jako drugi front wojny. Kto więc wygrywa?


Tradycję łapówkarstwa, nepotyzm i kulturę kupowania stanowisk Ukraina odziedziczyła po ZSRR i dumnie ją kultywowała przez kolejne dwie i pół dekady swojej niepodległości. Nie tylko oligarchowie, ale też zwykli mieszkańcy Ukrainy przez 30 lat niepodległości na korupcji mogli dużo zyskać. Łapówki pozwalały Ukraińcom nie stać w kolejkach do lekarzy, umożliwiały zapisanie dziecka do lepszej szkoły mimo braku miejsc, potrafiły nawet uchronić niektórych przed wymiarem sprawiedliwości. Korupcja w sądach i prokuraturze była zjawiskiem powszechnym. W pierwszej dekadzie XX wieku i później nie wypadało dawać łapówki na pokaz. Skrupulatnie ten fakt ukrywano, ale problem nie zniknął. Według Transparency International w 2008 roku z korupcją w instytucjach państwowych zetknęło się od 30 do 50% Ukraińców. Jak podliczył „Kyiv Post”, w ciągu 2009 roku Ukraińcy wydali na łapówki blisko 400 milionów dolarów.

Już w 2014 roku, kiedy Rosja zajmowała Donbas i Krym, wielu Ukraińców mogło się przekonać, jak mocno tolerowanie korupcji odbiło się chociażby na kondycji wojska. Pierwszy raz od dziesięcioleci Ukraińcy zaczęli masowo ją potępiać. W 2022 roku, kiedy znów przyszło się bronić, korupcja stała się jeszcze większym problemem. Były wiceminister gospodarki Ukrainy wraz z ministrem polityki agrarnej dopuścili się nadużyć i narazili budżet państwa na stratę ponad 62 milionów hrywien (równowartość ok. 7,3 milionów złotych) przy zakupie żywności, która miała trafić do ukraińskich rodzin w ramach pomocy humanitarnej. W Winnicy zatrzymano lekarza, który sprzedał ponad dwieście zaświadczeń zwalniających ze służby w wojsku. Pobierał 3 tysięcy dolarów (ponad 13 tysięcy złotych) za każde. To tylko część afer korupcyjnych, z którymi Ukraina mierzy się w czasie wojny.

W ramach walki z tym zjawiskiem z inicjatywy prezydenta Ukrainy w lipcu 2022 roku zaostrzono karę za korupcję w sądach do 15 lat pozbawienia wolności. Kilka tygodni później Zełenski zaproponował rządowi przyjęcie ustawy, według której korupcja w czasie stanu wojennego miałaby być traktowana na równi ze zdradą stanu. Po krytyce sojuszników na Zachodzie Kijów z tego pomysłu się wycofał.





Z badań przeprowadzonych przez Fundację Inicjatyw Demokratycznych im. Ilki Kuczeriwa oraz Centrum im. Razumkowa wynika, że 78% Ukraińców uważa, że to właśnie prezydent jest odpowiedzialny za korupcję w rządzie i administracji wojskowej. Tylko 18% ankietowanych nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Kijowscy socjolodzy po burzy, którą te badania wywołały w Ukrainie, doprecyzowali, że w pytaniu nie było nazwiska Zełenskiego, a „odpowiedzialny” nie znaczy „winny”. Dodali też, że te badania pokazują, czego od prezydenta Ukrainy oczekuje naród. Przy czym społeczne poparcie dla Zełenskiego w momencie przeprowadzania badań dotyczących korupcji utrzymywało się na rekordowym dla Ukrainy poziomie 85%. Po ponad dwóch latach pełnoskalowej wojny z rosyjką agresją, według wyników badań opublikowanych przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii w czerwcu 2024 roku, wynosiło "już tylko" 59%.

W 2022 roku Ukraina zajęła 116. miejsce wśród 180 krajów w indeksie percepcji korupcji, czyli wspięła się o sześć pozycji względem roku poprzedniego (kiedy zajmowała 122. miejsce). Na tej samej pozycji znalazły się m.in. Algieria, Salwador czy Filipiny. Liderami w tym rankingu były: Dania, Nowa Zelandia i Finlandia.

„System antykorupcyjny, którego sensowność i celowość prorosyjskie siły na Ukrainie negowały przez lata, przetrwał. Mimo pewnych ograniczeń wynikających z czasu wojny, praca organów antykorupcyjnych trwa, a jej efekty są coraz bardziej widoczne” – tłumaczył Andrij Borowyk, dyrektor wykonawczy Transparency International Ukraine.

„ Choroba korupcji dotyczy zresztą nie tylko sądów i innych organów władzy. Przeżarła całe nasze społeczeństwo. Jedną z przyczyn jest słabość, która powoduje brak pieniędzy w budżecie. To zresztą też działa w drugą stronę – bo to korupcja osłabia gospodarkę” – mówił w marcu 2023 roku w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Wsewołod Kniaziew, były prezes Sądu Najwyższego Ukrainy.

W maju tego samego roku Kniaziew został zatrzymany przez ukraińskie służby i usłyszał poważne zarzuty korupcyjne. Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy jako dowody w sprawie przedstawiło m.in. rozmowy telefoniczne i 3 miliony dolarów, które w ramach łapówki miał dostać prezes ukraińskiego SN. Przeszukania odbyły się też w domach kilkunastu innych sędziów.

Ta sprawa pokazuje skalę układów i problemów, które wywołuje korupcja w Ukrainie. Kijów ma jeszcze wiele do zrobienia w tym zakresie. Ukraiński wymiar sprawiedliwości sam się nie naprawi. Potrzeba stałej kontroli i konsekwentnej realizacji polityki antykorupcyjnej, a także zewnętrznego monitoringu.

Rosyjska inwazja na Ukrainę wygenerowała olbrzymie straty ludzkie i gospodarcze, ale też pogłębiła rodzaj nowej wojennej korupcji. Z inicjatywy prezydenta Zełenskiego w styczniu 2023 roku w ukraińskim ministerstwie obrony doszło do licznych dymisji po ujawnieniu przez dziennikarzy afery żywnościowej (zakup artykułów spożywczych dla wojska po prawie trzykrotnie zawyżonych cenach). Po ujawnieniu licznych nieprawidłowości we wrześniu 2023 roku ze stanowiska ustąpił szef resortu obrony Ołeksij Reznikow. Miesiąc wcześniej z posady wiceministra obrony Ukrainy zrezygnował Wiaczesław Szapowałow, który odpowiadał za zaopatrzenie armii w żywność i sprzęt. W tym samym tygodniu stanowiska stracili też m.in. zastępca prokuratora generalnego Ukrainy, czterech wiceministrów oraz zastępca szefa kancelarii prezydenta Zełenskiego Kyryło Tymoszenko.

Tego samego dnia Ukrainą wstrząsnęła wiadomość o zatrzymaniu wiceszefa ministerstwa infrastruktury Wasyla Łozińskiego, który został oskarżony o przyjęcie łapówki w wysokości 400 tysięcy dolarów. Chodziło o nieprzejrzysty zakup agregatów prądotwórczych przez resort, w momencie, kiedy rosyjskie wojsko niszczyło ukraińską infrastrukturę strategiczną. Amerykanie powołali specjalny zespół, który miał zbadać nieprawidłowości w dystrybucji sprzętu wojskowego przekazywanego Ukrainie przez sojuszników. Do dziś ten zespół nie wykrył żadnych nadużyć.

Ukraiński rząd zdawał sobie sprawę z tego, że Rosja będzie wykorzystywać wszystkie afery korupcyjne, żeby zniechęcić sojuszników do Ukrainy. Jak pisał polski dziennikarz i autor książek o Ukrainie, Michał Potocki, afery te mogły być też celowo przez Kreml podgrzewane, żeby zniechęcić Zachód do dalszego wspierania Kijowa. „Nagromadzenie skandali przywraca negatywny stereotyp Ukrainy jako skorumpowanego do szpiku kości państwa. Był on prawdziwy w czasach Janukowycza (…), natomiast od 2014 roku ten kraj zrobił sporo, żeby korupcję ograniczyć” – pisał Potocki.

Według KIIS zdecydowana większość (89%) Ukraińców uważa, że korupcja to drugi po Kremlu wróg Ukrainy. To ponad dwukrotny wzrost w porównaniu z okresem sprzed pełnowymiarowej inwazji. W 2021 roku negatywny stosunek do korupcji wyrażało 42% Ukraińców. Ponad 80% badanych deklaruje, że korupcja nadal jest obecna w kraju. Z 9% w 2021 roku do 13% w 2023 roku wzrosła liczba tych, którzy uważają, że z korupcją powinni walczyć zwykli obywatele.

W zakresie walki z korupcją Kijów jest pod lupą Brukseli i Waszyngtonu, ale także pod ogromną presją mediów światowych. Nie możemy wykluczyć, że jest to czynnik, który zdecydowanie przyspieszył proces ukraińskiej walki z korupcją. Efekty tej walki będziemy mogli ocenić prawdopodobnie dopiero za kilka lat.





Stosunek Ukraińców do Rosjan i rosyjskojęzycznych rodaków


Po dwóch i pół roku walk Ukraińcy potępiają wojsko Putina za zbrodnie, a Rosjan za milczenie, ale nie stali się w związku z tym ksenofobami, jak twierdzi Kreml. Jak wynika z badań KIIS, większość Ukraińców (86%) nadal toleruje rosyjskojęzycznych rodaków i jedynie 14% deklaruje poglądy ksenofobiczne. Paradoksalnie jest to lepszy wynik niż w 2021 roku, kiedy 37% Ukraińców oceniało rodaków mówiących po rosyjsku pozytywnie. Co więcej, część ukraińskich obrońców walczących po stronie Kijowa mówi w okopach po rosyjsku (coraz rzadziej, ale jednak).

W maju 2018 roku według sondażu ukraińskich socjologów z Rating Group 47% Ukraińców deklarowało, że ma „przyjazny” stosunek do Rosjan. Neutralny stosunek miało 30% obywateli, a negatywny – jedynie 23%. Proszę zauważyć, że badania te zostały przeprowadzone po aneksji Krymu, w czasie trwających działań wojskowych w Donbasie. W 2021 roku, kiedy świat obiegły informacje o planowanej przez Kreml wojnie, 56% Ukraińców określało Rosję jako państwo wrogie i jedynie 6% deklarowało, że uważa Rosjan za przyjaciół.

W marcu 2022 roku, miesiąc po pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę, 95% Ukraińców określało Rosję jako wroga. Blisko połowa społeczeństwa wciąż jeszcze wierzyła, że Rosjanie się opamiętają. Z każdym kolejnym dniem bombardowań ukraińskich miast przez rosyjskie wojsko ta wiara malała. W sierpniu 2022 roku ponad 80% Ukraińców określało swój stosunek do Rosjan jako negatywny.

Ponad połowa Ukraińców w tym samym badaniu Rating Group oceniła jako negatywny stosunek do Białorusinów. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że Mińsk udostępnił rosyjskiej armii swoje lotniska i bazy wojskowe, a spora liczba ataków rakietowych na ukraińskie miasta była przeprowadzana z terenu Białorusi. Choć w tym samym czasie społeczeństwo ukraińskie dobrze oceniało tych Rosjan i Białorusinów, którzy wypowiedzieli się przeciwko wojnie lub zapisali się do Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy, żeby walczyć po stronie Ukrainy. Według socjologów 42% Ukraińców ma neutralne podejście do Rosjan, którzy mieszkają na terenie Ukrainy, a 29% – negatywny.

Ponad 70% Ukraińców zadeklarowało, że przestało oglądać rosyjskie seriale, a ponad 60% zrezygnowało ze słuchania rosyjskiej muzyki. Kreml jednak stara się przekonać świat, że w Ukrainie kwitnie rasizm, a Rosjanie są prześladowani na całym świecie. Warto się przy tym zatrzymać. Faktem jest, że rosyjski stał się w Ukrainie mową wroga. W czerwcu 2022 roku ukraiński parlament przegłosował ustawę zakazującą rosyjskiej muzyki w telewizji, szkołach, klubach, kinie czy w komunikacji miejskiej. Zakaz ten poparło 303 z 403 deputowanych.

Ukraiński rząd nie sprawdza, kto jakim językiem mówi w domu. Choć ponad 60% mieszkańców Ukrainy deklaruje, że zaczęło częściej mówić po ukraińsku po wybuchu wojny. Psycholodzy występujący w ukraińskiej telewizji podkreślają, że przechodzenie na ukraiński powinno być naturalne i jest osobistym wyborem każdego obywatela. Apelują, żeby dać ludziom czas. Szczególnie tym, którzy urodzili się i kształcili za czasów Związku Radzieckiego.

Ukraińscy artyści wydają na nowo utwory nagrane wcześniej po rosyjsku. Całe płyty tłumaczą na ukraiński takie zespoły jak NK, Monatik czy Quest Pistols. W czasie wojny ukraińscy muzycy zaczęli tworzyć powstańcze piosenki, pełne etnicznych lub kozackich motywów. Powstała piosenka o amerykańskiej wyrzutni rakietowej Nasz przyjaciel Himmars. Utwór Twoje ramiona to moja broń autorstwa ukraińskiej piosenkarki Jerry Heil i polskiego muzyka Ochmana powstał jako hymn ukraińsko-polski. Powstała też piosenka pod tytułem Jonsoniuk Boris o byłym premierze Wielkiej Brytanii, który jako jeden z pierwszych liderów Zachodu przyjechał do ogarniętego wojną Kijowa i przekonywał swoich kolegów do potępienia Rosji. Pojawił się też utwór o tureckim dronie Bayraktar, który pomógł Ukraińcom zatopić rosyjski krążownik „Moskwa”.

Dotyczy to zarówno list ukraińskiej muzyki na Spotify, jak i programów na YouTubie. W ukraińskim społeczeństwie wreszcie zaistniała świadomość, że język to jeden z kodów tożsamości i przynależności narodowej.

Chociaż jest to zjawisko coraz rzadsze, w ukraińskiej telewizji do dziś można usłyszeć ekspertów mówiących po rosyjsku. Do programów informacyjnych są zapraszani antyputinowscy rosyjscy intelektualiści i opozycjoniści, tacy jak Garri Kasparow, Michaił Chodorkowski czy Aleksander Nevzorov, były deputowany Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej, który potępia reżim Putina, a wojnę przeciwko Ukrainie nazywa rosyjską drogą ku samozagładzie.

W Rosji tymczasem panuje całkowita cenzura, a coraz więcej obywateli popiera wojnę przeciw Ukrainie (według niezależnego centrum badań Lewada w 2023 roku było to 70 do 75%, rok wcześniej 60%). Dyrektor Lewady, socjolog Lew Gudkow, po przeprowadzeniu tych badań przyznał, że nie spodziewał się tak dużej skali aprobaty dla wojny.

Zabezpieczanie pomnika w Kijowie (Shutterstock)


Toksyczna przyjaźń czy miłość na wieki? Relacje Ukrainy z Zachodem


Na ulicach ukraińskich miast poza wiarą w zwycięstwo na początku wojny było czuć niespotykaną wcześniej pewność, że Zachód nie zostawi Ukrainy samej. Uwierzono w to, że wojna się niebawem skończy. Taka była narracja doradców prezydenta Zełenskiego, którzy musieli przekonać obywateli, że warto pozostać w kraju. Wprowadzono stan wojenny. Opuścić Ukrainę bez przepustki mogły tylko kobiety i dzieci.

Po wybuchu rosyjsko-ukraińskiej wojny zaufanie Ukraińców do NATO i UE diametralnie wzrosło. Z badań KIIS przeprowadzonych w czerwcu 2023 roku wynika, że 89% obywateli chce włączenia Ukrainy do NATO. Dla porównania w 2013 roku (przed aneksją Krymu) jedynie 18% Ukraińców było za przyłączeniem do Sojuszu Północnoatlantyckiego i aż 67% było przeciwko. To pokazuje, jak zmalał wpływ rosyjskich propagandystów, którzy starali się wmówić zarówno Rosjanom, jak też Ukraińcom, że NATO jest dla nich zagrożeniem.

Inwazja Rosji na Ukrainę zmieniła więcej niż dwie poprzednie ukraińskie rewolucje wolnościowe. Ukraińscy żołnierze, z którymi nieraz miałam okazję rozmawiać, wierzą, że bronią nie tylko własnych domów, ale też europejskich miast, które mogłyby stać się celem rosyjskiego ataku, gdyby armia Putina nie poniosła rażących strat w Ukrainie. Według brytyjskiego wywiadu rosyjskie wojsko straciło w Ukrainie ponad 200 tysięcy żołnierzy (liczba zabitych i rannych), czyli więcej niż ZSRR straciło w czasie dwóch wojen czeczeńskich i wojny w Afganistanie.

Na pierwszej linii frontu najlepiej widać, kto wspiera Ukrainę. Od ponad roku ukraińscy żołnierze wykorzystują w walkach natowski sprzęt. Jeśli chodzi o czołgi, to w ukraińskim Donbasie są zarówno polskie czołgi T-72M1 i T-72M1R, jak też leopardy 2 niemieckiej produkcji, brytyjskie challengery 2 czy francuskie leclerki. We wrześniu zgodnie z obietnicą USA dołączą do nich amerykańskie czołgi Abrams. Łącznie sojusznicy wyszkolili i wyposażyli ponad dziewięć nowych ukraińskich brygad pancernych.

Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w tych miastach, gdzie nie toczą się działania wojskowe, ukraińska świadomość na temat zachodniego wsparcia może być inna. Jeśli nie byli na froncie, nie uciekali z dziećmi za granicę i cały czas pozostawali w miejscach, gdzie są alarmy bombowe, mogą inaczej oceniać pomoc sojuszników.

Z badań przeprowadzonych przez Centrum im. Razumkowa od lutego do marca w 2023 roku wynika, że jedynie 23% Ukraińców uważa, że militarne wsparcie Zachodu jest wystarczające. Ponad 67,7% uważa, że nie jest to wsparcie dostateczne, a 12,6% ankietowanych odpowiedziało, że trudno stwierdzić. Prawdopodobnie jest to związane z tym, że dostawy zachodniego sprzętu są często opóźnione, o czym wprost mówią żołnierze walczący na pierwszej linii frontu. Wiarę w zachodnie wsparcie podkopało też blokowanie pakietu pomocy militarnej przez amerykański Kongres przez wiele miesięcy na przełomie 2023 i 2024 roku.

Jednocześnie na Zachodzie rośnie zmęczenie wojną, a organizacje międzynarodowe, takie jak ONZ czy Czerwony Krzyż, według ukraińskich władz nie wywiązują się ze swoich zadań. Statut tej pierwszej sprawia, że agresora nie da się wykluczyć z Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ukraińcy masowo potępili fakt, że w kwietniu 2023 roku po ponad roku od inwazji na Ukrainę Rosja objęła przewodnictwo w Radzie jako stały członek ONZ.

W marcu 2022 roku jedynie połowa Ukraińców oceniała zachodnią pomoc humanitarną jako dostateczną. Badanie wykonano, zanim doszło do jednej z największych katastrof ekologicznych, kiedy Rosjanie wysadzili tamę w Nowej Kachowce i zatopili 80 miejscowości na południu Ukrainy.

Żeby wytłumaczyć, dlaczego tak wielu Ukraińców uważa wsparcie Zachodu za niewystarczające, musimy wrócić do genezy europejsko-rosyjskich stosunków przed wojną oraz do 1994 roku, w którym Kijów otrzymał gwarancje bezpieczeństwa zarówno od Waszyngtonu i Londynu, jak i od Moskwy.





Relacje pomiędzy Berlinem a Moskwą kwitły od lat. Nord Stream 2 był w trakcie budowy, a niemieccy politycy byli częstymi gośćmi w Moskwie, ciepło przyjmowanymi na Kremlu przez Władimira Putina. Wielu Ukraińców (nie bez udziału rosyjskiej propagandy) było przekonanych, że ani rewolucja pomarańczowa, ani rewolucja godności nie przekonały liderów Europy Zachodniej, że Ukraińcy są godni, aby stać się jej częścią.

Wieloletnia współpraca na linii Berlin–Moskwa odbiła się na zaufaniu Ukraińców do Niemców. Widać to chociażby w badaniach ukraińskich socjologów, które przytacza portal Europejska Prawda. W czasie wojny socjolodzy przedstawili ankietowanym listę zachodnich państw i zapytali, czy i na ile każde z tych państw jest przyjazne dla Ukrainy. USA za państwo przyjaciela uważa 88% Ukraińców, Wielką Brytanię aż 86%, Łotwę – 85%, Polskę – 79%, a Niemcy – 57%. Przy czym 33% pytanych uważa Niemcy za państwo neutralne, a 6% za państwo wrogie.

Powszechnie znany w Ukrainie jest fakt, że to właśnie kanclerz Niemiec Angela Merkel była elementem hamulcowym w rozmowach o przyszłości Ukrainy w UE. Stawiało to Kijów w sytuacji bez wyjścia, gdyż do rozszerzenia Unii Europejskiej jest potrzebna zgoda wszystkich członków Wspólnoty. Przed wojną także Francja była państwem nastawionym sceptycznie wobec Ukrainy w UE. Władze Węgier ujawniły swoje poglądy nieco później.

Tymczasem sygnałów ostrzegawczych przed odrodzeniem rosyjskiej polityki imperialnej było kilka. Zamachy w Moskwie w 1999 roku, które stały się pretekstem do okupacji Iczkerii, napaść na Gruzję, utrzymywanie Naddniestrza w Mołdawii pod okupacją, wojna o Donbas czy aneksja Krymu. Przed 24 lutego 2022 roku Putina nie spotkała kara za to, co zrobił. Niemcy kontynuowali z Rosją współpracę gospodarczą, a inne państwa europejskie były uzależnione od rosyjskiej ropy. Liderzy europejskich państw stanęli przed dylematem – albo dalej tolerować rosyjską agresję, która w każdej chwili może rozlać się na ich stolice, albo dać Ukrainie broń, która odwlecze w czasie to nieszczęście. Pozwolić Ukrainie upaść i pokazać słabość lub dać jej sprzęt, żeby broniła wrót wolnego świata.

Zagrożenie, jakim stała się dla Zachodu Rosja, doprowadziło do zacieśnienia więzi pomiędzy Ukrainą a NATO. Ani Waszyngton, ani Kijów nie mają wątpliwości, że przegrana Ukrainy będzie przegraną Zachodu. Ale czy świadczy to o tym, że Ukraina zostanie przyjęta do Sojuszu po wojnie?

Ukraiński rząd twierdzi, że tak. Ale zachodni politycy od czasu do czasu tonują te nastroje. Od dwóch dekad powtarzają jak mantrę te słowa: drzwi Ukrainy do NATO pozostają otwarte. Ukraińców taki stan rzeczy od dwóch dekad nie zadowala, ale muszą robić dobrą minę do złej gry, żeby te drzwi się nagle nie zamknęły. Inaczej skazaliby się na pożarcie przez Rosję. Paradoksalnie, gdyby Ukraińcy jutro złożyli broń i zgodzili się na rozmowy pokojowe z Rosją, Zachód również nie miałby podstaw, by czuć się wzmocniony i bezpieczny. Ta skomplikowana zależność sprawia, że Ukraina i NATO będą na siebie po wojnie skazane, ale nie wiemy dziś, jaki dokładnie wymiar przybierze ta współpraca.

Były minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow przyznał, że dość często jest pytany przez sojuszników na posiedzeniach w formacie Rammstein (spotkanie 54 państw, które wspierają Ukrainę militarnie) o to, co sprawia, że Ukraińcy nie boją się Rosjan. „Są wartości pisane na papierze, a są takie, które są we krwi i stają się najważniejszą spośród potrzeb. Dla naszych sojuszników w NATO, szczególnie dla tych państw, które niechętnie i trochę z przymusu nas wspierają, najważniejsze jest bezpieczeństwo, a dla Ukraińców – wolność. Niezależnie od tego, czy są to Ukraińcy, mający tatarskie, rosyjskie, żydowskie, węgierskie, greckie czy bułgarskie korzenie. Różnica polega na tym, że syty Europejczyk jest gotów poświęcić wolność dla własnego bezpieczeństwa, a Ukrainiec odwrotnie – potrafimy poświęcić bezpieczeństwo dla wolności” – powiedział Reznikow w wywiadzie z ukraińskim dziennikarzem Dmytrem Komorowym.

W ten sposób Reznikow nawiązywał do prorosyjskich Węgier Orbana, ale też najwyraźniej mówił o przywódcach Niemiec i Francji, którzy zbyt długo nie dostrzegali, że reżim Putina rozumie wyłącznie język siły. W czasie rosyjsko-ukraińskiej wojny Emmanuel Macron odbył kilkanaście rozmów z Putinem, które nie przyniosły żadnego wymiernego skutku. Telefony francuskiego prezydenta do rosyjskiego dyktatora stały się memem w Ukrainie i przeszły do historii jako nieudolna próba negocjacji z terrorystą.

W gabinecie szefa ukraińskiego wywiadu Kyryła Budanowa zawisła nawet mapa, na której Rosja rozpada się na kawałki i pozostaje państwem jedynie w granicach obwodu moskiewskiego, a dookoła powstają nowe republiki, których narody odzyskują niepodległość. Ta wizja miała podnosić ukraińskich żołnierzy na duchu i przyczynić się do tego, żeby zachodni świat uwierzył, że jest to możliwe.

Zabezpieczanie pomnika w Kijowie (Shutterstock)


Ukraińska tęsknota za bronią jądrową. Przeprosiny Clintona


Żeby zrozumieć, dlaczego po rosyjskiej inwazji Ukraińcy mogą się czuć okłamani nie tylko przez Rosję, ale też przez Zachód, musimy wrócić do lat 90. To właśnie wtedy po upadku ZSRR Kijów został zmuszony do rezygnacji z broni jądrowej na korzyść Rosji. Jak to ujął ukraiński poeta Mykoła Riabczuk, Zachód patrzył na Ukrainę przez okulary rosyjskiej wiedzy imperialnej. Moment obywatelskich zmian w Ukrainie przegapił nie tylko Kreml, ale też największe państwa demokratyczne zajęte handlem z Rosją.

Na kilka dni przed rosyjską inwazją na Ukrainę, 21 lutego 2022 roku, minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba w wywiadzie dla CBS News stwierdził, że rozbrojenie nuklearne Ukrainy było błędem strategicznym. W Ukrainie od kilku lat trwało poszukiwanie winnych. Pytano o to wszystkich byłych ukraińskich prezydentów i premierów.

Po upadku ZSRR w Ukrainie stacjonowało wojsko liczące ponad milion żołnierzy, posiadające ponad dwa tysiące strategicznych głowic jądrowych i około dwustu rakiet międzykontynentalnych. Ten arsenał mógł zniszczyć każdy kraj na świecie położony w jego zasięgu, a nawet zagrozić USA. Ukraina na krótko stała się mocarstwem jądrowym posiadającym jedną czwartą całego potencjału nuklearnego ZSRR.

31 lipca 1991 roku w Moskwie prezydent USA George Bush i prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow podpisali układ o redukcji zbrojeń strategicznych (ang. Strategic Arms Reduction Treaty – START). Dokument ten kończył wyścig zbrojeń trwający od II wojny światowej. Układ negocjowano przez dziewięć lat i miał on zapoczątkować epokę współpracy, rozmów oraz wzajemnego zaufania. W zamian Rosja, USA i Wielka Brytania zobowiązały się do poszanowania integralności terytorialnej Ukrainy oraz powstrzymania się przed wszelkimi groźbami użycia siły przeciwko jej niepodległości.

W kwietniu 1993 roku w Kijowie odbyło się kilka spotkań przedstawicieli ukraińskiego rządu z delegacją amerykańską. Podczas wizyty doradcy sekretarza stanu Strobe’a Talbotta omawiano zwiększenie wsparcia finansowego i inwestycji ze strony USA. Amerykański Kongres przyjął następnie plan pomocy dla Ukrainy w wysokości 330 milionów dolarów. Środki te miały pokryć część kosztów rozbrojenia nuklearnego oraz pozwolić na realizację przez rząd w Kijowie nowych reform. Konsekwencją układu START i tych rozmów było podpisanie w grudniu 1994 roku w Budapeszcie porozumienia rozbrojeniowego, na mocy którego Ukraina zobowiązała się do przekazania Rosji arsenału nuklearnego i przystąpiła do międzynarodowego układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (ang. Treaty on the Non-Proliferation of Nuclear Weapons – NPT).

Podpisy pod dokumentem złożyli: prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, prezydent Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn, premier Wielkiej Brytanii John Major i prezydent USA Bill Clinton. Rozbrojenie nuklearne Ukrainy, jak tłumaczyli, było niezbędne do dalszego zbliżania się z Zachodem.

Pierwszy ukraiński prezydent Łeonid Krawczuk wspominał: „Wszystkie mechanizmy kontroli i tzw. czarna walizka z przyciskiem Start tak czy inaczej były nie w Kijowie, tylko w Moskwie, w dyspozycji prezydenta Borysa Jelcyna. Jako prezydent Ukrainy nie mógłbym nadzorować czegoś, nad czym nie mam żadnej kontroli. Bez rozbrojenia nuklearnego Ukraina byłaby państwem odizolowanym. Blokowałoby to nasze relacje z innymi państwami. Szczególnie z krajami europejskimi oraz Stanami Zjednoczonymi”.

Na mocy układu planowano redukcję liczby pocisków wycelowanych z jednej strony w Waszyngton, Nowy Jork i Boston, a z drugiej strony w Kijów, Leningrad i Moskwę. Rozbrojenie nuklearne Ukrainy zostało sfinansowane w dużej mierze przez USA, a zrealizowane przez Rosję. Demontaż ukraińskiej siły nuklearnej trwał do końca XX wieku.

Łeonid Krawczuk wspominał, że za rozbrojenie Ukraina miała dostać od Rosji rekompensatę w wysokości 250 miliardów dolarów, natomiast nigdy do tego nie doszło. Negocjacji z USA również nie było.

W kwietniu 2023 roku Bill Clinton publicznie przyznał, że żałuje, że przekonał Ukrainę do rezygnacji z arsenału nuklearnego. Były prezydent USA zasugerował, że Rosja nie najechałaby na Ukrainę, gdyby Kijów nadal dysponował jądrowym środkiem odstraszającym.


Demografia i tożsamość. Jak się tak dzieje, że Ukraińców jest więcej, choć mniej


Wojsko Putina od półtora roku nie może pokonać Ukraińców na froncie, ale skutecznie wyludnia Ukrainę i potęguje kryzys demograficzny. Według ukraińskiego ministerstwa zdrowia co drugi Ukrainiec stracił kogoś z bliskich czy znajomych w wyniku rosyjskiej agresji, a 60% obywateli Ukrainy potrzebuje pomocy psychologicznej. Część z nich boryka się ze stresem, koszmarami czy atakami paniki na skutek alarmów bombowych. Lekarze w Ukrainie już dziś ostrzegają przed masowymi przypadkami depresji, próbami samobójczymi i długoletnimi skutkami stresu pourazowego, z którym żołnierzom przyjdzie żyć po tym, jak odłożą karabiny. Według specjalistów może się to odbić zarówno na wzroście alkoholizmu, jak i przestępczości.

Według ukraińskiego Instytutu Przyszłości po wybuchu wojny z Ukrainy wyjechało i do dziś nie wróciło 8,6 milionów obywateli. Według spisu powszechnego na terenie Ukrainy w czasie wojny mieszka 29 milionów osób. Z nich jedynie 9,5 miliona pracuje na ukraińskie PKB. Reszta to emeryci, renciści, dzieci lub osoby bezdomne. Pracownicy Instytutu podliczają, że jeśli się nic nie zmieni, to za kilka lat seniorów pobierających emerytury w Ukrainie będzie dwa razy więcej niż osób pracujących.

W wyniku wojny w Ukrainie spadła dzietność. W 2022 roku w Ukrainie urodziło się 195 tysięcy dzieci, o jedną trzecią mniej niż w roku 2021. Wzrosła natomiast liczba zawartych małżeństw. W tym okresie zawarto prawie 210 tysięcy ślubów. Najwięcej w miastach położonych blisko linii frontu.

W czerwcu 2023 roku Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii przedstawił przerażające wyniki badań, z których wynika, że 64% Ukraińców straciło kogoś z bliskich czy znajomych w wyniku rosyjskiej agresji. Wskazywałoby to, że liczba zabitych ukraińskich żołnierzy jest mocno zaniżana przez oficjalny Kijów. Ukraińskie cmentarze są przepełnione, a ranni wojskowi przez brak łóżek siedzą w kolejkach na korytarzach w przychodniach dziecięcych. Szpitale położnicze w całej Ukrainie są zamykane w związku z drastycznym spadkiem dzietności. Sale porodowe są przekształcane na SOR-y, które przyjmują rannych z frontu. Według ONZ wojna zabrała życie ponad 9 tysięcy cywilów. 15 993 ukraińskich cywilów zostało rannych, w tym ponad tysiąc dzieci. Najwięcej ofiar odnotowano o obwodach: donieckim, charkowskim, kijowskim, chersońskim oraz ługańskim.

Wraz z wtargnięciem rosyjskich czołgów do Ukrainy nadciągnęła fala klęsk humanitarnych i ekologicznych. Wojna nasiliła trwające w Ukrainie kryzysy demograficzny i gospodarczy, z którymi Ukraina będzie się borykać przez najbliższe dziesięciolecia.

Po wybuchu wojny doszło do demograficzno-tożsamościowego paradoksu. Kreml wyludnia Ukrainę, ale przybywa osób deklarujących przynależność do narodu ukraińskiego. Z badań Rating Group przeprowadzonych w kwietniu 2022 roku wynika, że 92% mieszkańców Ukrainy deklaruje, że jest Ukraińcami, 5% zadeklarowało rosyjskie pochodzenie, a 3% – inne korzenie. To dwa razy więcej niż w 1992 roku, kiedy jedynie 45,6% mieszkańców Ukrainy deklarowało ukraińską narodowość.

Alina Makarczuk – szefowa polsko-ukraińskiego portalu informacyjnego Ukrayina.pl w Agorze, który został stworzony przy wsparciu Gazeta.pl. Przygotowuje materiały o wojnie w Ukrainie dla TVN24. Jest autorką książki o pierwszej damie Ukrainy Ołenie Zełeńskiej. Pochodzi z miasta Równe w Ukrainie.
Coraz więcej Ukraińców rezygnuje z rosyjskiego. W czasie wojny z 64% do ponad 70% wzrosła liczba tych, którzy na co dzień posługują się językiem ukraińskim. Rosyjski nadal można usłyszeć na wschodzie i południu Ukrainy. Jest to w dużej mierze spowodowane tym, że osoby starsze, urodzone w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, mają liczebną przewagę nad ukraińską młodzieżą. Wśród osób urodzonych po 1991 roku coraz trudniej jest znaleźć Ukraińca, który mówi po rosyjsku. Jest to zarówno efekt zmian pokoleniowych, jak i skutek wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Jest wysoce prawdopodobne, że ukraińsko-rosyjska wojna przejdzie do historii światowej jako epoka ukraińskiego odrodzenia. Tylko Ukraińcy będą wspominać ją inaczej, odwiedzając groby swoich bliskich.