Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Rosja / 30.09.2024
Jakub Benedyczak

Rosja cierpi na zbiorowy zespół stresu pourazowego. Geje cierpią o wiele bardziej [FRAGMENT KSIĄŻKI]

LGBT było pierwszą grupą, na której Kreml przećwiczył technologię publicznej dyskredytacji. To nas porównywano do pedofilów. To nas jako pierwszych nazwano piątą kolumną!
Foto tytułowe
Okładka książki Jakuba Benedyczaka



Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Op! Dawaj, dawaj, op! Dawaj, dawaj, op! Dawaj, dawaj, dominuj, poniżaj!
Op! Dawaj, dawaj, op! Dawaj, dawaj, op! Dawaj, dawaj, dominuj, poniżaj!


Pieśń kibiców piłkarskich Zenitu Sankt Petersburg

– Propaganda mówiła ludziom: w Rosji nie ma gejów, a jeśli nawet są, żyją „przyzwoicie”. A ci, którzy biorą pieniądze z Zachodu, to ideologiczni wywrotowcy. Także technologię szczucia – pałowanie podczas mitingów, pogróżki w sieciach społecznościowych, publiczne ośmieszanie – władza przetestowała na nas, a teraz wykorzystuje przeciwko całemu społeczeństwu obywatelskiemu. Myśmy ostrzegali: jesteśmy pierwsi, ale nie ostatni, dlatego oczekujemy solidarności. I nikt – żaden polityk, żadna partia ani organizacja, nikt z opozycji demokratycznej – nie wyciągnął do nas ręki.

Kiedy odsłuchuję mój wywiad z Igorem Kocziotkowem, szefem największej w Rosji sieci osób LGBT, z października 2013 r., przechodzą mnie dreszcze. Od tamtego czasu świat zruszczył się homofobiczną obsesją, a ja czuję się jakbym czytał przepowiednie Dostojewskiego na temat bolszewizmu lub ostrzeżenia Thomasa Manna, by Niemcy nie głosowali na NSDAP.


***



Wtedy, w 2013 r., przybiegłem do Igora Kocziotkowa, spóźniony, z wywieszonym jęzorem i zlany potem. Cały dzień przeprowadzałem wywiady w październikowym, opanowanym przez chłodny wiatr Sankt Petersburgu, przemieszczając się metrem, od którego huku dudni w uszach. Ponieważ dorastałem w przemocowym blokowisku, atawistycznie każdy nowopoznany mężczyzna to dla mnie potencjalny przeciwnik, którego oceniam pod kątem zagrożenia i potencjalnej bójki. Kiedy Kocziotkow stanął przede mną w hotelowym foyer, przebiegło mi przez myśl, że zdjąłbym go z liścia nawet po pijaku. Wzrostem pasował do koszykarskiego Zenitu Sankt Petersburg, ale śmigał w wadze piórkowej, jakieś 70 kg i to jak zmoknie.

Tak naprawdę Kocziotkow dysponował znacznie większą siłą ode mnie – mimo represji, szkalowania i grożenia śmiercią przez nacjonalistów, putinistów i wszelkiego gatunku ochuistów, nieustannie walczył. Mało tego, wziął ślub w Holandii i razem z narzeczonym wrócił do Petersburga, ogłaszając to wszem i wobec. Ale wtedy w 2013 r. jeszcze nie rozumiał, że zaczął zjeżdżać z równi pochyłej…

To co w Stanach Zjednoczonych dokonywało się w latach 70, w Rosji zadziało się 30 lat później – w pierwszej i drugiej dekadzie putinizmu. Oto setki tysięcy, a może nawet miliony, rosyjskich gejów i lesbijek, przyznawało się cioci Katii, wujkowi Wani i rodzicom z Irkucka, do swojej orientacji seksualnej. Przy obiedzie, telefonicznie i mailowo, przelotem i podczas wyczerpujących rozmów. Pośród krzyków, łez, akceptacji i odrzucenia. Coming out w Rosji stał się faktem.

– W 1993 r. zniesiono odziedziczoną po ZSRR odpowiedzialność karną za homoseksualizm, dzięki czemu wyrosły dwa pokolenia gejów i lesbijek nie wyjętych spod prawa- mówił mi Kocziotkow- W większych miastach często nie ma już problemu z coming outem. Towarzyszy mu wiele pytań i strachu, ale rodzice przestali wypędzać dzieci z domu. Najczęstsze pytanie, jakie słyszymy, brzmi: jak najlepiej dokonać coming outu?

Temat LGBT niepostrzeżenie zaparkował w kinie, muzyce, teatrze i popkulturze. Aleksiej Uczitiel’ nakręcił film Jeniec, sugerujący seksualny pociąg rosyjskiego żołnierza do wziętego w niewolę czeczeńskiego bojownika. Kiriłł Sieriebriennikow zrobił komedię w stylu Czechowa pt. Pościelowe historie. W jednej z nich, trwającej kwadrans, zawarł cały absurd homofobicznego kraju: dwóch gejów z Czeczenii spotyka się potajemnie w pokoju hotelowym. Mówią do siebie „na pan”, choć są nadzy, a na szafce nocnej leżą prezerwatywy. Do niczego nie dochodzi, bo najpierw przerywa im telefon od żony jednego z nich- zdradza męża z młodym żołnierzem, by wzbudzić w nim zazdrość- a potem przypadkowe wtargnięcie antyterrorystów.



Już na samym początku putinizmu świat zawojował przebój Nas nie dogonjat, gdzie żeński duet Tatu śpiewał o niezrozumianej przez świat miłości dwóch dziewczyn, które muszą uciekać tam, gdzie nikt ich nie dogoni. 10 lat później, żeńskie trio Sieriebro podbiło YouTuba teledyskiem do Mama Liuba (śpiewany po angielsku „Mama lover”), z chwytliwym refrenem „Mama Liuba, dawaj, dawaj!”. Klip, w którym bardzo ładne dziewczyny, jeżdżą samochodem po mieście, wygłupiają się i wykonują charakterystyczny taniec, przebił się za granicę- na przykład hiszpańscy policjanci naśladujący na służbie taniec dziewczyn zostali wywaleni z pracy. Piosenka opowiada o lesbijskim seksie, a podczas koncertów dziewczyny łapały się za krocze i całowały, wykonując palcami i językiem trójkątny znak minety.

Na twoim łóżku odchodzimy od zmysłów
Jak dwie damy, po osiągnięciu nirwany
Twoje łóżeczko robi szik-szik
Jestem twoim fortepianem, a ty moim kamertonem
Tak odleciałyśmy, że nie zauważyłyśmy twojej matki
Która powiedziała, że jestem zwykłą kurwą


Sieriebro „Mama Liuba”



Jeśli popatrzymy na ówczesne „skandale” z udziałem Miley Cyrus, Ariany Grande czy starszej Madonny, to widać, że jeśli tylko im pozwolić, rosyjskie artystki w niczym nie ustępują Amerykankom. A całe to gadanie Putina o wrodzonym konserwatyzmie Rosjan i tradycyjnej kobiecości Rosjanek, to tylko trucie starego dziada, który sądzi, że jeśli przywróci świat sprzed pół wieku, lesbijki zaczną rodzić dzieci, a młodzi ludzie zamiast przeklinać, pieprzyć się i brać narkotyki, ochoczo ruszą umierać za ojczyznę.

W 2023 r. Kocziotkowa, żyjącego już na emigracji, bardzo rozbawiło moje zaskoczenie. – W Rosji homoseksualny seks od dawna jest pokazywany w moskiewskich czy petersburskich teatrach. Tak samo w filmach. Latem 2020 r. najlepiej sprzedająca się książką w Rosji, było Lato w pionierskiej chuście o homoseksualnej miłości dwóch nastolatków podczas obozu pionierów w 1986 r. Tak naprawdę to pan dyskutuje ze mną nie o kwestii „LGBT w twórczości artystycznej”, tylko o wolności artystycznej jako takiej. Jeśli da pan rosyjskim artystom swobodę twórczą, znajdzie pan tam i LGBT, i ekologię, i politykę.

Innymi słowy, Rosjanie, którzy wciąż w ponad 80% nie życzyli sobie sąsiada geja, byli stopniowo przyzwyczajani do tego, że geje i lesbijki istnieją nie tylko w amerykańskich filmach oraz że mogą mieć głos. O ile jednak w demokratycznej Ameryce proces ten zachodził na powierzchni- bo geje, lesbijki i transeksualiści, najpierw mówili rodzinom i znajomym, a potem wychodzili na ulicę- o tyle w Rosji coming out odbywał się po cichu. Jeśli wyznającemu się poszczęściło, otrzymywał miłość i wsparcie, choć ze znajomo brzmiącą rekomendacją, że nie ma sensu się z tym obnosić. Na drugim biegunie znajdowali się ci, których starzy wyrzucali z domu albo ich życie wyglądałoby lepiej bez coming outu, bo od teraz musieli znosić codzienne wyzwiska, marginalizację i przemoc.


***



Maria Sadubajewa, niska, przy kości i pełna energii psycholożka sieci LGBT, która zarządzała telefonem zaufania dla gejów i lesbijek ze swojego gabinetu na ostatnim piętrze, powtarza mi, że może co najwyżej doradzać, jak przeprowadzić coming out, ale nigdy do niego nie namawia. W wielu miejscach Rosji byłoby to zbyt niebezpieczne.

Okładka książki "Oddział chorych na Rosję. Opowieść o Rosjanach czasów putinizmu"
BEZKOMPROMISOWY OBRAZ ZDEZOLOWANEGO IMPERIUM NA HAJU

Jak to możliwe, że kraj, gdzie 22% mieszkańców nie ma w domu normalnej toalety, straszy cały świat bronią atomową?

Jak wyglądają relacje między ludźmi w społeczeństwie, które cierpi na zbiorowy zespół stresu pourazowego?

Czy Nawalny mógł zmienić Rosję w demokratyczne państwo?

Kuba Benedyczak patrzy na Rosję bez uprzedzeń, sentymentów i kompromisów. Nie boi się weryfikować opinii, które od zawsze były przyjmowane na Zachodzie i w Polsce jako pewnik. W jego opowieści przenikają się głosy rosyjskich demokratów i nazioli, echom prozy Dostojewskiego towarzyszy beat techno-terrorystów z IC3PEAK, a przewodnikami po rosyjskiej rzeczywistości są zarówno autor przemówień Putina, jak i moskiewska prostytutka. Dzięki temu autor jest w stanie dokonać wiwisekcji siedmiu chorób głównych, na które cierpią Rosjanie.

Rosja to dla Benedyczaka kraj, który jest niczym kokainista na haju. Za kreskę imperialnej kokainy zgodzi się na każde szaleństwo swoich przywódców.

ODDZIAŁ CHORYCH NA ROSJĘ TO PRZERAŻAJCA DIAGNOZA SPOŁECZEŃSTWA ZŁAMANEGO PRZEZ PUTINIZM.

– W tej chwili skupiamy się na problemie wewnętrznej homofobii – tłumaczy, przeglądając broszury i ulotki, które za chwilę wciśnie mi z tak generalskim sznytem, że czekam tylko na rozkaz rozdawania ich pod Dworcem Witebskim. – Najwięcej gejów i lesbijek przychodzi do mnie właśnie z tym problemem. Tak bardzo zaprzeczają swojej orientacji, że doprowadzają się na skraj samobójstwa. Skoro nienawidzą samych siebie za to, że są gejami, to jak mogą przyznać się do tego koledze z pracy?

– A kto do was częściej przychodzi i dzwoni: mężczyźni czy kobiety? – dopytuję- – Prawa LGBT w Rosji przedstawia się wyłącznie w kontekście gejów, a lesbijki są niewidzialne.

– Geje cierpią o wiele bardziej, bo jeśli nie jesteś „prawdziwym mężczyzną”, to depczesz całą strukturę patriarchatu. Dlatego rzadziej się do nas zgłaszają. Lesbijki mają większą swobodę. Dwie kobiety z dzieckiem nie wywołują tylu pytań, ale też nikt nie traktuje ich poważnie. Na koniec Sadubajewa dodaje coś, co zwala mnie z nóg: – Nie planujemy ogólnokrajowego buntu, jak w USA. My Działamy metodycznie w ramach obowiązującego prawa i nie traktujemy państwa jak wroga.

No cóż, nie chcieli traktować państwa jak wroga, państwo w ten sposób potraktowało ich.

Ustanowienie prawa zakazującego „propagandy nietradycyjnych zachowań seksualnych wśród osób niepełnoletnich” z 2013 r. oznaczało, że aktywiści LGBT nie mogli już normalnie działać, bo łamała je każda manifestacja, wyjście na ulicę z tęczową flagą czy nawet głupi post na Facebooku. W najbardziej europejskim mieście Rosji, Sankt Petersburgu, policja otrzymała zawiadomienie o propagowaniu homoseksualnej propagandy wśród nieletnich, ponieważ jedna dziewczyna oznaczyła drugą w social mediach jako „zakochana”.

Naloty policji na kluby gejów, lesbijek i transseksualistów stały się coraz częstsze. To samo dotyczyło biur organizacji LGBT, obkładanych dodatkowo karami finansowymi, których nie były w stanie spłacić. Wszystkie zostały uznane za agentów zagranicznych, co wyłączało je spod praw obywatelskich i nakładało dodatkowe obciążenia podatkowe. Do olimpiady zimowej w Soczi 2014, Putinowi troszeczkę zależało na Zachodniej opinii, toteż kłamał w oczy zagranicznym dziennikarzom, że ustawa nie wpłynie ani na aktywistów LGBT, ani życie gejów i lesbijek. Ale zaraz po olimpiadzie anektował Krym, rozpętał wojnę w Donbasie i bezlitośnie kazał pałować działaczy LGBT, gdy tylko wychylą nos na ulice. W rezultacie od blisko dekady w Rosji nie ma już żadnych tęczowych manifestacji.

Co najważniejsze, system obrał mniejszości seksualne za symbol tego, co odróżnia Rosję od zdegenerowanego Zachodu – tej zasranej Gejropy i „pedalskiej” amerykańskiej poprawności politycznej. Szczekaczki Kremla, wszyscy ci propagandyści, działacze społeczni i celebryci na ich usługach, po 2014 r. przestali się szczypać. Słowa „pederasta”, „zboczeniec” i „pedofil” weszły na stałe do medialnego słownika. Tłumaczono Rosjanom, że nie powinni tolerować gejów i transseksualistów – to na nich, a nie na lesbijkach skupiło się szczucie państwa – bo ci, tak jak na Zachodzie, zdeprawują im dzieci. Najpierw adoptują, a potem będą gwałcić w domu, żeby wychować kolejne pokolenie „pederastów”, o ile wcześniej nie sprzedadzą im HIV-a.

Od tamtej pory, jak powiedział mi Kocziotkow, najczęstszym pytaniem kierowanym do psychologów i prawników sieci LGBT dyżurujących przy telefonie zaufania nie był już coming out, ale „w jaki sposób najszybciej wyemigrować z Rosji?”. Ile osób LGBTQ+ wyjechało nikt nie jest w stanie policzyć. Jeśli, tak jak wszędzie, stanowią od 5 do 10 procent populacji, to żyło ich w Rosji od 7,3 do 14,6 milionów. Zatem wyjechało kilka tysięcy? Kilkadziesiąt tysięcy? Setki tysięcy? Milion? W końcu wyjechał nawet sam Kocziotkow. W 2020 r. opuścił Rosję, gdy decyzją sądu zlikwidowano jego organizację, a więcej dla rosyjskich gejów i lesbijek mógł zrobić, mieszkając na Łotwie, niż w Petersburgu – tym „rosyjskim oknie na świat”, jak nazywał miasto Puszkin.


***



– Gejów trzeba wygonić z gej-klubów! Większość z nich w ogóle nie jest solidarna z aktywistami LGBT. „Jestem gejem albo lesbijką” – mówią, i jebie ich cała reszta! Nie mają zamiaru niczego zmieniać – Johnny chce powiedzieć coś jeszcze, ale przerywa mu Mirosław.

Johnny i Mirosław to para. Ten pierwszy nie uznawał ani swojego imienia, ani nazwiska, żądając by nazywać go „Johnny”. Ekscentryzm podkreślał nigdy niezdejmowaną basebollówką. Mirosław to z kolei przerośnięty cherubinek z długimi włosami, które co kilka godzin rozczesuje wielką szczotą. Wiem to, bo mieszkałem z nimi dwa miesiące i nie było to najłatwiejsze doświadczenie. Mieli po 20 lat, więc pieprzyli się niemal każdej nocy, a to była „chruszczowka” – czteropiętrowy blok z czasów Chruszczowa z ścianami cienkimi jak papier. Każdy poranek wyglądał tak samo: „Do jasnej kurwy, chłopaki, sprzątajcie z podłogi zużyte kondomy”.

– Większość osób LGBT chodzi do klubów, żeby uprawiać sex- kontynuuje Johny- Starsi faceci szukają tam młodszych chłopców, biorą do siebie i tak co weekend. My walczymy o ich prawa, ale nie zobaczysz ich na ulicy, nie staną w naszej obronie.

– W Rosji gej gejowi odgryzie głowę – cherubinek jest tak smutny, że chciałbym go przytulić. – Organizacje LGBT zamiast ze sobą współpracować, otwarcie się nienawidzą! Propaganda ma swojego dyżurnego geja Aleksiejewa, który ciągle krytykuje naszą sieć LBGT.

W polskiej ambasadzie w Moskwie ostrzegali mnie, żebym nie spotykał się z Nikołajem Aleksiejewem, bo to prowokator FSB. Jego zadaniem było krzyczeć, tupać i wychodzić ze studia telewizyjnego w środku rozmowy, aby utwierdzić Rosjan w tym, że ruch LGBT „to nie ludzie tylko ideologia” i dom wariatów, co w znacznej mierze się udało. Aleksiejew jest zresztą do dziś bojkotowany przez amerykańskie organizacje LGBTQ+, ponieważ napisał na twitterze o gejowskim czasopiśmie z USA: „Out Magazine to żydowska kurwa wspierająca Żydów i ich brudną pedalską propagandę”. W skrócie: Aleksiejew był utalentowanym nabytkiem FSB, który wypełniał swoje zadania wzorowo.

Gdy pękła kolejna flaszka, cokolwiek nieśmiało, odważyłem się zapytać: – Ty, Johnny, po jaki chuj bez przerwy nosisz tę czapkę? Siwo od dymu, kaloryfery zaraz nas ugotują, a ty ciągle w niej siedzisz.

– To mój dom.
– Do reszty ochujał! – machnął ręką Mirosław.
– Mama wyrzuciła mnie z domu, kiedy przyznałem się, że jestem gejem. Od kilku lat włóczę się po różnych mieszkaniach, ta czapka zastępuje mi dom. To jedyny stały element mojego życia.
Gdy miał 16 lat, Mirosław próbował się zabić, kiedy usłyszał od mamy, że jest pedalską glistą i kreaturą. On także nie ma domu, ale przynajmniej zdobył zawód programisty. Johnny jeszcze nie wiedział, kim chce zostać. W swoim młodzieńczym idealizmie tłumaczył mi, że skoro został aktywistą musi być czysty, nie tylko moralnie. Dlatego nie pali marihuany i nie pije w miejscach publicznych, żeby nie łamać prawa. Oczywiście, jak każdy z nas miał swoją własną, wybiórczą moralność. Okazało się, że on i Mirosław niezupełnie dobrali się temperamentami. Blondynek szukał związku i miłości, a Johnny zdradzał go z innymi aktywistami na lewo i prawo.

Mirosław odstawiał regularną dramę, z tłuczeniem talerzy włącznie, aż w końcu się wyprowadził. Kiedy Johnny wracał do mieszkania naprany, czasem zachodził do mojego pokoju. Wtedy przerywałem pisanie, a on zawsze śmiesznie przyciskał brzuch do kolan, jak nastolatki siedzące na podłodze w szkolnym korytarzu i zadawał to samo pytanie: „Jak zmobilizować rosyjskich gejów i lesbijki do wyjścia na ulice?”. Był owładnięty ideą ruchu LGBT. Podczas manifestacji zawsze szedł z przodu, trzymając transparent i ostentacyjnie całując innego chłopaka, rzuciwszy najpierw wyzywające spojrzenie kosmonautom, jak Rosjanie nazywają uzbrojonych w tarcze i pałki omonowców w kaskach. Dzięki tym pocałunkom trafiał na pierwsze strony mediów na całym świecie: „The Guardian”, „New York Times”, Deutsche Welle. Obiektywy zachodnich fotoreporterów go uwielbiały, a ja chwaliłem się przed znajomymi: „mieszkałem z tą mordeczką!”.

I on, i Mirosław, byli dwoma poranionymi chłopcami. Twardo obstawali przy swoim coming oucie i aktywizmie, co skazywało ich na wielką samotność i rekompensowanie braku miłości. Mieli swoją sieć LGBT kierowaną przez Kocziotkowa, ale sieć jedynie pozorowała bezpieczeństwo i brak samotności, tworząc odpowiednik normalnego życia. Spełniała funkcję całodobowej grupy wsparcia. Johnny i Mirosław kursowali od mieszkania do mieszkania jednego czy drugiego aktywisty. W tym samym gronie snuli wielkie plany, pili, tworzyli związki i zaliczali one-night-standy. Jeszcze wtedy dostawali zachodnie granty więc mogli stworzyć sobie odizolowaną wyspę pośrodku wrogiej Rosji.


***



W 2018 r. Johny wyjechał do Wietnamu. Po prostu wsiadł w samolot, bo chciał doświadczyć czegoś nowego, bo nie miał nic lepszego do roboty w życiu. Został barmanem Nirvana Beach Bar w miejscowości Mui Ne, która wraz z sąsiadującymi wioskami tworzy 150-kilometrowy pas nadmorski hoteli i barów, ściągający turystów z całego świata. Ludzie bawiący się w Nirvana Beach Bar mogą niemal od razu zamoczyć nogi w Morzu Południowochińskim.

Z czasem za sprawą Johniego do Nirvany ściągało coraz więcej gejów i lesbijek. Wreszcie ktoś zaproponował mu stanowisko managera w nowopowstającej knajpie, która miała być pierwszym gej-klubem Mui Ne. Tylko, że ten nigdy nie powstał. Wietnamskie ustawy legalizujące małżeństwa homoseksualne i operację zmiany płci, były nic niewartymi kartkami papieru. Władze chciały tylko stworzyć wizerunek, aby ich kraj stał się konkurencją dla queerowej i transseksulanej turystyki Tajlandii, podczas gdy wciąż uznawały homoseksualizm za chorobę. Zrezygnowany i przepracowany Johnny, w 2020 r. wrócił ze słonecznego Mui Ne do śnieżnego i wietrznego Sankt Petersburga, sądząc że mimo wielu wad rosyjskiego społeczeństwa i władz, czeka go tam lepsze życie.

Bardzo się przeliczył. Dwa lata później wybuchła wojna, a władza poszła na całość, i de facto zdelegalizowała gejów, lesbijki i osoby transpłciowe. Zakaz „propagandy nietradycyjnych zachowań seksualnych” został rozszerzony na wszystkie grupy wiekowe. Ustawa zakazała też rozprzestrzeniania wśród niepełnoletnich materiałów „zachęcających do zmiany płci” oraz „propagujących pedofilię”, czyli postawiono znak równości między transseksualizmem i homoseksualizmem a pedofilią. Rok później wprowadzono ustawę zakazującą medycznej i prawnej zmiany płci. Od tego czasu jedynie pytanie stojące przed rosyjskim LGBT brzmi: czy za chwilę władza skryminalizuje stosunki homoseksualne jak w Iranie czy Afganistanie?

Inicjatorami wszystkich tych ustaw byli Aleksandr Hinsztejn, który został przyłapany na seksie z młodymi mężczyznami oraz spiker Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin, lobbysta Cerkwi Prawosławnej i konserwatywnych ultrasów, który paliłby gejów na stosie, choć cała Moskwa wie, że jest jednym z nich. Na tym także polega perwersja putinizmu: zdominować, poniżyć, przecwelić.

Johnny nie ma już ani swojej sieci LGBT, ani baseballówki. Włóczy się po ludziach i nigdzie nie znalazł dla siebie miejsca. Kiedyś rzucał wyzwanie uzbrojonym omonowcom, dziś wegetuje i walczy o przetrwanie.


***



Od 2019 trio Sieriebro w zmienionym składzie okazyjnie wykonuje z playbacku stare utwory na imprezach korporacyjnych i darmowych koncertach typu Walentynki w Sankt Petersburgu. Trzy szczupłe dziewczyny z bardzo mocnym makijażem, za nimi chłopak w bluzie z kapturem, który rozkłada klawisze i laptopa. Zespół grzecznie wykonuje hit sprzed lat Mama Liuba:

Na twoim łóżku odchodzimy od zmysłów
Jak dwie damy, po osiągnięciu nirwany
Twoje łóżeczko robi szik-szik
Jestem twoim fortepianem, a ty moim kamertonem
Tak odleciałyśmy, że nie zauważyłyśmy twojej matki
Która powiedziała, że jestem po prostu SUPER!


Pracownicy państwowego korpo reagują z tym samym pijackim entuzjazmem, co goście weselni, gdy pan młody odczepia stanik zębami. Tyle zostało z lesbijskiego pulsu i opowieści „Mamy Liuby”. Nalane, zalane i zadowolone z siebie twarze pracowników gazowego czy naftowego korpo, finansującego wojnę w Ukrainie, uznają utwór za kolejne sprośne disco o tym jak facet i facetka robią na łóżku szik-szik. Słowo „kurwa” też dokądś uleciało. Szik-szik nie jest już ani lesbijskie ani nawet kurewskie, a po prostu SUPER!

Tak się bawi zdrowa moralnie Rosja: panowie proszą panie (ze sprośnym mrugnięciem oka). Szik-szik.


***



Igor Kocziotkow nie zmienił zdania. W 2013 r. ostrzegał, że LGBT było pierwszą grupą, na której Kreml przećwiczył technologię publicznego szczucia, ale nie ostatnią. Nikt z opozycji demokratycznej nie pomógł, nie chcieli nawet słuchać. Dziesięć lat później Kocziotkow powiedział mi:

Kuba Benedyczak jest publicystą i dziennikarzem radiowym specjalizującym się w tematyce rosyjskiej i międzynarodowej. Jego teksty ukazywały się w Polityce, Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Tygodniku Powszechnym, Magazynie TVN24 i Nowej Europie Wschodniej. Prowadzi w Radiu 357 audycję „Agenci ze Wschodu” oraz „Politkultura”. Obronił doktorat na temat polityki w kinie rosyjskim ery putinowskiej. Pracował w Rosji w organizacji praw człowieka i Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych jako ekspert ds. Rosji.
– Nasilenie autorytarnych tendencji, które ostatecznie doprowadziły do inwazji na Ukrainę, zaczęło się od ataku na organizacje LGBT. Putinowskiemu reżimowi zawsze i wszędzie potrzebny będzie wróg, który uzasadni jego istnienie. Mimo to, kwestia LGBT wciąż nie jest tematem dla rosyjskiej opozycji demokratycznej. Spotykałem się przedstawicielami i liderami wszystkich ugrupowań demokratycznych. Żadne nie jest zainteresowana naszą sprawą, wciąż nie widzą związku między ustawą z 2013 r. a tym, co dzieje się z Rosją obecnie.

Fragment książki „Oddział chorych na Rosję” Kuby Benedyczaka, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.