Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 09.10.2024
Jarosław Kociszewski

„Wpływać na reżim można, a nawet trzeba”. Amnesty International podejmuje działania

Od czterech już lat trwają na Białorusi represje, dzięki którym dyktator Alaksandr Łukaszenka utrzymuje się u władzy po sfałszowanych wyborach. Prawdopodobnie od czasów stalinowskich w Europie nie było takiego terroru. O prawach człowieka i o losie Białorusinów mówi Anna Błaszczak-Banasiak, dyrektorka Amnesty International Polska.
Foto tytułowe
Andrzej Poczobut (Wiki Commons)



Posłuchaj podcastu: Łukaszenka niszczy każdy przejaw niezależności. Do więzienia może trafić każdy



Mam wrażenie, słuchając debaty publicznej w Polsce, że często myślimy, iż na Białorusi prześladowani są opozycjoniści, co znaczy, że trzeba być po przeciwnej niż władza stronie sceny politycznej, żeby spodziewać się poważnych problemów. Tymczasem sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, a na Białorusi prześladowani są też tak zwani zwykli obywatele. Nie trzeba angażować się w działalność polityczną, bronić praw człowieka ani nawet być szczególnie odważnym, żeby paść ofiarą represji. Wystarczy subskrybować „niewłaściwy” kanał w mediach społecznościowych, polubić jakiś post, napisać coś w mediach społecznościowych albo posiadać materiały, które rząd białoruski, przede wszystkim prezydent, uznaje za ekstremistyczne. To w zasadzie wystarczy, żeby trafić do więzienia czy łagru na wiele lat. Na przykład Daria Losik, reprezentanta więźniów sumienia na Białorusi, została skazana na dwa lata kolonii karnej za udzielenie wywiadu telewizji Belsat, w którym opowiadała o sprawie swojego męża, również więźnia sumienia. Skazana została właśnie za nazwanie go „więźniem politycznym”. Zatem jest to problem prześladowań totalnych, które mogą dotknąć absolutnie każdego i naprawdę nie trzeba specjalnie się wychylać, żeby otrzymać bardzo surową karę w bardzo okrutnym więzieniu białoruskim.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Czy w tak totalnym systemie również ludzie związani z reżimem mogą go wykorzystywać, żeby niszczyć ludzi, z którymi z jakiegoś powodu, czasem prywatnego, mają problem?


Musimy pamiętać, że system totalitarny, czy zbliżony do totalitarnego, najbardziej boi się wszelkiego rodzaju wspólnoty i samoorganizacji obywateli. Wydaje mi się, że Białoruś jest doskonałą ilustracją tego stylu działania, który obserwujemy w wielu innych regionach świata, ale właśnie Łukaszenka utrzymuje władzę dzięki temu, że z niesłychaną konsekwencją zwalcza wszelkie przejawy wspólnotowości czy samoorganizacji. Przykładem tego są prześladowania mniejszości religijnych czy narodowych, w tym mniejszości polskiej, której formalnie Białoruś nie uznaje, choć w kraju mieszka bardzo duża liczba osób pochodzenia polskiego na czele z Andrzejem Poczobutem. W drugiej kolejności władza na cel bierze partie polityczne czy organizacje pozarządowe. Przypomnijmy, że na Białorusi zlikwidowano wszystkie partie opozycyjne, a organizacje pozarządowe są likwidowane pod zarzutem ekstremizmu lub działalności na szkodę państwa. Przykładem jest organizacja Wiesna, która otrzymała między innymi Pokojową Nagrodę Nobla, ale została uznana za organizację ekstremistyczną siejącą nienawiść czy wręcz terroryzm, a następnie rozwiązana.


Jaka jest realna skala represji według ocen Amnesty International?


Wiemy, że w chwili obecnej ponad 1300 osób jest uznawanych za więźniów politycznych bądź, jak mówi Amnesty International, za więźniów sumienia. Są to osoby skazane wyrokiem sądu – lub czegoś, co według reżimu sąd przypomina – tylko i wyłącznie za to, że korzystają ze swoich praw i wolności obywatelskich, takich jak wolność słowa, wolność zgromadzeń czy wolność stowarzyszania się. Innymi słowy, są to osoby skazane za działalność polityczną czy – jak to nazywa reżim białoruski – za umniejszanie, obrażanie czy upowszechnianie nieprawdziwych informacji na temat organów państwa czy instytucji państwowych. Niedawno znowelizowano też białoruski kodeks karny w taki sposób, aby jeszcze łatwiej było ścigać ludzi właśnie za „dyskredytowanie” – przede wszystkim sił zbrojnych, ale także instytucji publicznych, a nawet parlamentarzystów. Owo „dyskredytowanie” w rozumieniu reżimu to po prostu krytykowanie, niezgadzanie się i posiadanie własnej opinii, ale odmiennej od tej, która jest promowana przez reżim prezydenta Łukaszenki.


Tutaj mówiła Pani o 1300 osobach z zarzutami, które dosyć łatwo sklasyfikować jako zarzuty polityczne. A jak duża jest skala represji wobec ludzi, którzy założyli ubranie w niepodobających się komuś kolorach, albo wywiesili flagę biało-czerwono-białą czy coś krzyknęli i niekoniecznie podejmowali jakiekolwiek zorganizowane działania? Oni skazywani są za chuligaństwo i za zakłócanie porządku. Czy wie Pani, jaka jest skala tego typu represji?


Więźniowie sumienia są jedną z kategorii represjonowanych, których dosyć łatwo sklasyfikować i określić z uwagi na konkretne, tak zwane polityczne zarzuty. Tymczasem w zasadzie każdy obywatel czy każda osoba zamieszkująca Białoruś może liczyć się z zarzutami, choćby z tego tytułu, że właśnie korzysta z wolności słowa, wcale nie będąc zaangażowanym politycznie. Wiemy na przykład, że po zrywie społecznym na Białorusi po wyborach w 2020 r. Białoruś opuściło ponad 350 000 ludzi. Wyobraźmy sobie, że na przestrzeni dosłownie kilku lat wszyscy mieszkańcy Bydgoszczy nagle opuszczają Polskę i są to ludzie, którzy uciekają, wiedząc, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, gdyby zostali w kraju. To liczba, którą znamy, lecz te rzeczywiste liczby dotyczące skali represji pewnie nigdy nie będą znane, bo wiele ze stawianych zarzutów jest kompletnie absurdalnych i opartych na sfabrykowanych dowodach.

Trzeba też dodać, że na Białorusi nie funkcjonuje system niezależnego sądownictwa. Pomijając kwestie elementarnej rzetelności postępowania, trzeba pamiętać, że na Białorusi można skazać człowieka pod jego nieobecność w kraju i to przy drzwiach zamkniętych. Tak odbywa się bardzo wiele procesów więźniów sumienia czy osób, które naraziły się władzy, korzystając z praw człowieka. Nie ma to nic wspólnego z jakimkolwiek niezależnym procesem, a do tego skala jest ogromna i w zasadzie za najdrobniejszą kwestię można trafić do łagru.

Przywołam przykład dobrze znanego w Polsce Andrzeja Poczobuta, na rzecz którego Amnesty International działa od wielu lat. Andrzej Poczobut został skazany na osiem lat kolonii karnej i przebywa w Nowopołocku w zasadzie bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Praktycznie od początku odbywania kary jest izolowany i znajduje się w bardzo złym stanie zdrowotnym. Andrzej Poczobut został skazany za to, że był rzetelnym dziennikarzem relacjonującym wydarzenia na Białorusi, opowiadającym o działalności opozycjonistów wobec Łukaszenki, ale także był zaangażowanym członkiem polskiej mniejszości narodowej. To wystarczyło, żeby otrzymać tak surowy wyrok.


Czy w takim razie jest jakakolwiek możliwość wpływania na Białoruś lub realnego pomagania ludziom represjonowanym?


Wierzę, że nie ma takiego rządu, na który nie dałoby się wpływać. Nawet najbardziej totalny reżim nie jest impregnowany na wpływy i oczywiście to jest naszym zadaniem jako Amnesty International, ale też wielu innych organizacji działających na rzecz obrony praw człowieka na Białorusi. Podstawowym celem, który sobie stawiamy, jest spowodowanie, żeby osoby prześladowane na Białorusi nie były anonimowe. Jesteśmy przekonani, że osobie anonimowej łatwiej jest zrobić krzywdę w więzieniu. Staramy się dbać o to, żeby historie tych ludzi były znane, a nazwiska – rozpoznawalne. Staramy się naciskać także na polski rząd, żeby uruchamiał swoje ścieżki dyplomatycznego wpływu na reżim Łukaszenki. Najlepszym scenariuszem byłoby uwolnienie tych osób, ale chodzi też o to, żeby umożliwić im kontakt z lekarzem, rodziną czy prawnikiem.

Represjonowanie prawników na Białorusi to osobny temat, bo wiemy na pewno o co najmniej 10 prawnikach skazanych w 2023 r. i ponad 100, którym uniemożliwiono lub odebrano prawo do wykonywania zawodu tylko w zeszłym roku. To pokazuje skalę represji.

Jednak, po pierwsze, jesteśmy przekonani, że wpływać na reżim można, a nawet trzeba, a po drugie – warto zastanowić się, czy i jak takie wsparcie wpływa na los represjonowanych. Jedną z postaci, na rzecz której Amnesty International od lat działa, jest Aleś Bialacki, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, który obecnie znowu jest więziony. Jednak podczas jednej z przerw w wykonywaniu kary Aleś Bialacki w rozmowie z nami mówił, że wiadomości, które otrzymał w trakcie odbywania kary pozbawienia wolności na Białorusi, praktycznie uratowały mu życie, dając mu wiarę i siłę do walki i oporu.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Nie obawia się Pani, że brak anonimowości może zwiększyć represje, bo wsparcie psychiczne to jedno, ale pewnie trzeba liczyć się też z ryzykiem tego, że reżim tym ostrzej będzie represjonował ludzi na tyle znanych, że mogą być postrzegani jako zagrożenie?


Oczywiście, takie ryzyko istnieje i dlatego my w Amnesty International podkreślamy i pilnujemy, żeby była to indywidualna i osobista decyzja konkretnej osoby, na rzecz której działamy. Zanim podejmiemy jakiekolwiek działania, staramy się uzyskać takie potwierdzenie czy wręcz po prostu zgodę na to, żeby działać na rzecz konkretnej osoby. Od nikogo nie można wymagać bohaterstwa czy heroizmu i to jest zawsze bardzo indywidualną decyzją, jaką metodę i strategię przetrwania przyjmie konkretny człowiek osadzony w białoruskim łagrze. Niektórzy chcą siedzieć cicho, nie wychylać się i próbować to przetrwać. Mam do tego olbrzymi szacunek, bo oni i one najlepiej wiedzą, co jest dla nich dobre i w jaki sposób mogą przetrwać, w jaki sposób mogą wygrać często swoje życie. Są też tacy, którzy mówią „nie”. Uważają, że fakt, iż ich nazwisko jest rozpoznawalne, daje im siłę i chroni przed śmiercią. Na rzecz tych ludzi staramy się działać bardzo bezpośrednio, jednak nie podejmiemy żadnych działań, jeśli pojawi się choć podejrzenia, że mogą one komuś zaszkodzić.


Jak możecie taką zgodę otrzymać? Przecież ci ludzie są czasem bardzo skutecznie izolowani.


Najczęściej kontaktujemy się z krewnymi, małżonkami czy dziećmi, które mają kontakt z osobami uwięzionymi. W ten sposób staramy się uzyskać taką zgodę i zapytać, czy tego rodzaju wsparcie byłoby potrzebne, wskazane i czy jest na nie zgoda. Jeśli nie mamy zgody samego uwięzionego albo osoby bliskiej, która ma kontakt z osobą uwięzioną, to po prostu nie podejmujemy działań, bo nie mamy tytułu czy mandatu, żeby to robić w myśl zasady, aby przede wszystkim nie szkodzić.


Jak wyglądają działania Amnesty International w tych sytuacjach?


Jest kilka rodzajów czy typów działań, które podejmujemy, zaczynając od próby wpływania na rządy państw takich jak Białoruś bezpośrednio lub przez rząd polski. Amnesty International prowadzi też badania i wydaje raporty, w których staramy się dokumentować naruszania praw człowieka na całym świecie, w tym na Białorusi. Te raporty służą do współpracy z rządami i organizacjami międzynarodowymi. Nasze raporty były wielokrotnie wykorzystywane przez komitety i ciała ONZ, Unii Europejskiej, Rady Europy i innych instytucji, które coś znaczą na globalnej scenie politycznej.

Prowadzimy też działania nieco bardziej indywidualne, o których już rozmawialiśmy, czyli wsparcie indywidualne, pisanie listów i maili, podpisywanie petycji, używanie wszelkiego rodzaju narzędzi, także cyfrowych – po to, żeby upominać się o osobę, która odbywa karę pozbawienia wolności bądź jest prześladowana. Także staramy się udzielać bardziej bezpośredniej pomocy, na przykład w opuszczeniu Białorusi przez osobę wychodzącą z więzienia lub taką, która jeszcze tam nie trafiła, a jest zagrożona. W wyjątkowych sytuacjach pomagamy odbudować życie gdzie indziej, także w Polsce. Nie do przecenienia są także edukowanie społeczeństwa polskiego i informowanie o sytuacji na Białorusi, bo mamy głębokie przekonanie, że dzięki wiedzy i promocji rzetelnych informacji na temat tego, co dzieje się na Białorusi, mamy jakąś szansę tę sytuację zmienić.


Skoro mówimy o edukacji i zaangażowaniu obywatelskim, do głowy przychodzi mi wolontariat. Co Polacy, którym zależy na tym, co dzieje się na Białorusi, mogą zrobić i w jaki sposób mogą wesprzeć wysiłki Amnesty?


Anna Błaszczak-Banasiak - jest dyrektorką Amnesty International Polska, adwokatką i nauczycielką akademicką. Pracowała w Parlamencie Europejskim, a wcześniej przez prawie 14 lat w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, gdzie pełniła m.in. funkcję dyrektorki Zespołu do spraw Równego Traktowania. Specjalizuje się w prawie antydyskryminacyjnym i ochronie praw człowieka. Posiada wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu litygacji strategicznej przed sądami wszystkich szczebli. W latach 2013-2017 była członkinią zarządu Europejskiej Sieci Organów do spraw Równego Traktowania „EQUINET”.
Zachęcam przede wszystkim do dołączenia do Amnesty International. Jesteśmy stowarzyszeniem, a więc organizacją, która opiera się na sile ludzi. Nie jesteśmy fundacją, która co do zasady opiera się na sile pieniądza, ale właśnie na sile ludzi, więc można po prostu do nas dołączyć do ruchu międzynarodowego zrzeszającego ponad 13 milionów ludzi na całym świecie, w tym prawie 14 000 w Polsce. To jest stosunkowo łatwe i można naprawdę dostosować rodzaj działania i zaangażowania do własnych możliwości i potrzeb poprzez uczestnictwo w naszych akcjach. Na przykład wielokrotnie w ostatnim czasie organizowaliśmy protesty pod ambasadą Białorusi, debaty z przedstawicielami diaspory białoruskiej w Polsce i z byłymi więźniami politykami. Jeśli ktoś ma mniej czasu, możliwości i energii, można po prostu wejść na naszą stronę internetową (https://www.amnesty.org.pl/) i przeczytać informacje, podpisać petycję, napisać list w ramach maratonu pisania listów, który startuje już pod koniec listopada. Można podawać dalej nasze informacje w mediach społecznościowych i uczestniczyć w kursach internetowych. Możliwości zaangażowania jest naprawdę dużo. Można oczywiście wesprzeć nas finansowo, do czego też zachęcam. Nawet małe kwoty są bardzo pomocne, więc tych możliwości jest dużo i jestem przekonana, że każdy, komu rzeczywiście na sercu leży kwestia białoruska, znajdzie tu coś dla siebie.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.