Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 15.10.2024
Jakub Pieńkowski
Trwa wyścig o prezydenturę w Mołdawii. Od wyników zależna jest jej europejska przyszłość
20 października Mołdawia zdecyduje o swojej proeuropejskiej przyszłości. W wyborach prezydenckich reelekcja Mai Sandu jest raczej pewna. Kandydat będący faworytem Rosji nie został zarejestrowany przez Centralną Komisję Wyborczą, a pozostali prorosyjscy pretendenci pozostają podzieleni. Równolegle odbędzie się referendum w sprawie wpisania do konstytucji integracji z Unią Europejską jako strategicznego celu Mołdawii. Jego prawdopodobny wynik wzmocni prezydencką Partię Działania i Solidarności (PAS) przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Szanse Sandu na reelekcje
Kończąca pierwszą kadencję Maia Sandu, mimo formalnie niewielkich uprawnień urzędu prezydenta, faktycznie kieruje Partią Działania i Solidarności (PAS) – mającą samodzielną większość w parlamencie – i nadzoruje gabinet Dorina Receana. Przedwyborcze sondaże wskazują ją jako faworyta zbliżających się wyborów – według wrześniowych sondaży ma szanse na 25–36 procent głosów w I rundzie, za to w II rundzie bez problemu pokona każdego kandydata.
W oczach społeczeństwa obecna prezydentka stała się osobistym gwarantem spełnienia proeuropejskich dążeń Mołdawii. Paradoksalnie przyczyniła się do tego inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. Zmieniła ona stosunek większości liderów UE, którzy wcześniej uważali, że co prawda zgodnie z art. 49 TUE każde państwo europejskie może się ubiegać o członkostwo, ale równocześnie dawali do zrozumienia, że w przewidywalnej przyszłości nie ma ona co liczyć na taką perspektywę. W rezultacie Mołdawia w marcu złożyła wniosek o akcesję, w czerwcu 2022 r. uzyskała status kandydata, a w grudniu 2023 r. unijni przywódcy zdecydowali o rozpoczęciu negocjacji. Wizerunek Sandu i proeuropejskie nastroje umacniają trwające od końca lata wizyty liderów w Kiszyniowie, którzy przywożą nie tylko obietnice akcesji, ale także fundusze na wsparcie reform – m.in. 10 października Ursula von der Leyen zapowiedziała 1,8 mld euro inwestycji we wzrost gospodarczy i usługi publiczne w Mołdawii.
Sandu i PAS całkowicie zdominowały prozachodni segment sceny politycznej, spychając wszystkie inne ugrupowania na margines. W rezultacie nawet niezależny kandydat Andrei Năstase – krytykujący obecną prezydentkę i rząd za nieudolność – niegdysiejszy lider Platformy Godność i Prawda, z którą PAS tworzyła koalicję wyborczą, może liczyć w sondażach na 0,5–3,5 procent poparcia. Na start ostatecznie nie zdecydował się natomiast Ion Ceban – popularny burmistrz Kiszyniowa, odwołujący się do proeuropejskiego, ale sceptycznego wobec Sandu elektoratu centrolewicowego, w tym rosyjskojęzycznego.
Sandu zapowiada, że jej priorytetem pozostanie walka z korupcją oraz zwiększenie dobrobytu Mołdawian dzięki przyspieszeniu rozwoju gospodarczego i inwestycjom w infrastrukturę transportową oraz szpitale, szkoły czy domy kultury. Zapewnia, że do 2030 r. minimalna emerytura w Mołdawii wyniesie równowartość 740 zł, minimalna pensja 2240 zł, zaś średnia 5600 zł. Obecna prezydentka podkreśla, że tylko członkostwo w UE zapewni krajowi rozwój gospodarczy, a także zagwarantuje jej stabilność i bezpieczeństwo. Jest to odpowiedź na prorosyjską narrację, zgodnie z którą integracja europejska doprowadzi do uwikłania Mołdawii w wojnę z Rosją. Sandu, walcząc z propagandą i dezinformacją, kieruje swój przekaz także do rosyjskojęzycznych (ok. 14 procent) mieszkańców Mołdawii, udzielając wywiadów w mediach także po rosyjsku.
Nieprzezwyciężone problemy
Rząd Receana twierdzi, że jego celem jest członkostwo w UE do 2030 r., choć nawet znacznie lepiej przygotowanej Polsce negocjacje akcesyjne zajęły pięć lat. Tymczasem reformy w Mołdawii postępują wolniej, niż oczekiwałoby społeczeństwo. Strukturalnym problemem pozostaje słabość instytucji – personel niektórych ministerstw to raptem kilkadziesiąt osób. Niskie płace zwiększają podatność na korupcję i zniechęcają specjalistów do pracy w sektorze publicznym. Szczególnym wyzwaniem pozostaje napotykająca opory środowiska sędziowskiego i prokuratorskiego reforma wymiaru sprawiedliwości, która jest kluczowym warunkiem skutecznej walki z korupcją. To właśnie brak spektakularnych sukcesów w walce z korupcją i systemem oligarchicznym są głównym przedmiotem krytyki Sandu w obecnej kampanii.
Na to nakłada się niewydolność gospodarki – w 2024 r. PKB osiągnęło zaledwie 94,8 procent wartości z 1991 r., ostatniego roku istnienia ZSRR, a ludność od tego czasu zmniejszyła się o 1/3. Próby PAS ożywienia ekonomii, co przełożyłoby się na wzrost dobrobytu, zostały sparaliżowane przez działania Rosji. Z początkiem sezonu grzewczego w 2021 r. Moskwa jednostronnie ograniczyła dostawy gazu do Mołdawii, aby wywołać kryzys energetyczny i niepokoje społeczne. Dalsze wyzwania w gospodarce przyniosła rosyjska inwazja na Ukrainę. PAS wyszła z tego obronną ręką, a nawet umocniła odporność kraju na takie działania. Niemniej jednak odbiło się to na portfelach obywateli – w latach 2021–2023 realny wzrost płac wyniósł zaledwie 0,2 procent.
Referendum prawie akcesyjne
Równolegle do wyborów prezydenckich odbędzie się referendum zapowiadane przez Sandu jeszcze w grudniu 2023 r. Społeczeństwo zdecyduje o wpisaniu do preambuły konstytucji „europejskiej tożsamości narodu”, integracji z Unią Europejską jako priorytetowego celu Mołdawii oraz o dodaniu rozdziału, który określa tryb przyjęcia traktatu akcesyjnego. Według Sandu ma być to nie tylko wyraz aspiracji obywateli, ale także realne zabezpieczenie proeuropejskiego kursu kraju, nawet w przypadku przejęcia władzy przez partie prorosyjskie.
W rzeczywistości jednak proeuropejski wynik referendum służyć ma władzom jako argument w rozmowach z Zachodem, od wsparcia którego zależą są nie tylko reformy, ale także wydolność gospodarki Mołdawii. Służyć ma on również mobilizacji elektoratu przed wyborami parlamentarnymi latem 2025 r., gdyż według obecnych sondaży PAS, choć wygrałaby je jako największa partia, nie uzyskałaby samodzielnej większości i mogłaby stracić władzę na rzecz ugrupowań prorosyjskich. Gwarancji rzeczywiście proeuropejskiego kursu i wdrażania reform w takiej sytuacji nie zapewni żaden zapis w konstytucji. Dobitnie pokazują to rządy Partii Komunistów i prezydenta Vladimira Voronina w latach 2001–2009, Sojuszu na rzecz Integracji Europejskiej z lat 2009–2016, a wreszcie oligarchy Vlada Plahotniuca z lat 2016–2019. Wszystkie, posługując się pustymi frazesami, deklarowały chęć zbliżenia z UE, a faktycznie zawłaszczały państwo i umacniały system oligarchiczno-korupcyjny.
Mołdawskie pracownie sondażowe, koncentrując się na wyborach prezydenckich, z reguły nawet nie pytają o referendum. Wyjątkowo zrobiła to firma iData w połowie września. Według niej 46 procent obywateli poprze zmianę konstytucji, a 39 procent będzie przeciw. W kampanię na rzecz wyboru proeuropejskiej opcji poza Sandu i PAS włączyły się także pomniejsze partie. Jedynym liczącym się ugrupowaniem jest pozaparlamentarny Narodowy Ruch Alternatywy (MAN) burmistrza Kiszyniowa, Iona Cebana. Odwołuje się on do sceptycznego wobec Sandu elektoratu centrolewicowego, w tym rosyjskojęzycznego, licząc na to, że pomoże mu to wzmocnić partię i przekroczyć próg 5 procent w przyszłorocznych wyborach. Dzięki temu MAN mógłby stać się jedynym ugrupowaniem, z którym PAS mogłaby rozważać koalicję, jeśli chciałaby utrzymać rządy.
Prorosyjscy przeciwnicy integracji europejskiej, klucząc między wezwaniami do bojkotu a głosowaniem przeciw zmianom konstytucji, nasilili kampanię dezinformacyjną. Twierdzą, że Mołdawia mogłaby nawiązać serdeczne relacje z Rosją i uzyskać dostęp do jej rynku i taniego gazu. Tymczasem rządy Sandu i PAS, wspierane przez UE, ściągną na kraj inwazję środowisk LGBT+, Rumunii i wojnę z Rosją. W narrację tę włącza się także podległy Patriarchatowi Moskiewskiemu Mołdawski Kościół Prawosławny, do którego należy większość Mołdawian. Jego kapłani ostrzegają, że Sandu doprowadzi kraj do zepsucia moralnego oraz – wzorem Ukrainy – będzie dążyć do likwidacji jego struktur.
Prorosyjscy, ale podzieleni
Prorosyjska opozycja, choć nadal jest silna, nie zjednoczyła się i wystartowała z wieloma kandydatami. Wynika to nie tylko z ambicji i zadawnionych animozji, ale także braku jednoznacznego wsparcia ze strony Moskwy dla kandydata. Być może ta postawa jest efektem kalkulacji, że nikt nie ma szans w rywalizacji z Sandu, więc nie ma sensu angażować sił i środków, a w dodatku narażać się na kompromitującą przegraną. Rosja może traktować te wybory jako test różnych strategii, w tym posługiwania się narracją prorosyjską o różnym stopniu natężenia przez kandydatów. Oczywiście, nie oznacza to, że Moskwa się wyłącznie przygląda. W dalszym ciągu sieje propagandę i dezinformację za pośrednictwem rzeczniczki MSZ Marii Zacharowej, pomniejszych czinowników i trolli internetowych. Mołdawskie służby blokują kolejne strony internetowe, ale to wciąż walka z wiatrakami.
Vasile Bolea, który mógłby być głównym faworytem Rosji, nie został dopuszczony do udziału w wyborach. Mołdawska Centralna Komisja Wyborcza odmówiła rejestracji jego komitetu Bloku Victorie, zarzucając mu nieprawidłowości finansowe oraz błędy formalne. Bolea usiłował jeszcze obejść prawo i wystartować jako kandydat niezależny, choć należał do partii Renaştere wchodzącej – obok partii Şansa (zdelegalizowanej w Mołdawii), Victorie oraz Sił Alternatywnych i Ratowniczych Mołdawii – w skład Bloku. Jego powstanie, jak i kandydatura Boleai, były elementem teatru politycznego reżyserowanego z Moskwy przez Ilana Şora – w kraju ciąży na nim wyrok 15 lat więzienia za organizację afery kradzieży miliarda dolarów z 2014 r. z mołdawskiego systemu bankowego. Şor pełni obecnie rolę głównego przekaźnika rosyjskiej propagandy i dezinformacji w Mołdawii, wykorzystując do tego media elektroniczne. Jak ujawniły mołdawskie służby, stworzył sieć kurierów przywożących z Rosji gotówkę na nielegalne finansowanie jego partii oraz na masowe kupowania głosów w nadchodzących wyborach. Ogłosił, że w przededniu wyborów za pośrednictwem komunikatora Telegram poinstruuje, na kogo głosować – według policji we wrześniu za 15 mln dolarów przekupił ok. 130 tys. obywateli.
Zapewne głównym kontrkandydatem (10–12 procent poparcia) będzie oficjalnie niezależny, ale popierany przez Partię Socjalistów Alexandr Stoianoglo. To były prokurator generalny, odwołany za sprawą Sandu pod zarzutem nielegalnego wzbogacenia, korupcji i nadużycia władzy – czego wciąż nie udowodniono. Postuluje powrót do „prawdziwej sprawiedliwości” i pozablokowego statusu kraju. W kwestii europejskiej lawiruje, unikając jednoznacznej odpowiedzi, i choć z jednej strony sam opowiada się za akcesją, to z drugiej przywołuje absurdalne argumenty przeciw. Według socjalistów jest bezpartyjnym fachowcem i „kandydatem ludowym”, który może zjednoczyć wokół siebie opozycję i będzie w stanie rywalizować z Sandu. Jego nominacja jest najpewniej wybiegiem byłego prezydenta Dodona, który byłby naturalnym kandydatem dla większości prorosyjskiego elektoratu, ale obawiał się przegranej i ostatecznego przerzucenia przez Moskwę poparcia na Şora. Poparcia Stoianogla odmówiła nawet Partia Komunistów, która w parlamencie z socjalistami tworzy jeden blok, i wystawiła jako kandydata byłego premiera, Vasile Tarleva – 2–6 procent w sondażach – który obiecuje reindustrializację Mołdawii i utrzymywanie równoległych stosunków z UE, Rosją i Chinami.
Wejście Stoianogla do II tury wcale nie jest pewne. Porównywalne szanse na to ma także Renato Usatîi z 6–13 procent poparcia. To populistyczny lider pozaparlamentarnej Naszej Partii i dwukrotny były burmistrz Bielc (za każdym razem rezygnował w połowie kadencji), popularny zwłaszcza na północy kraju i w środowiskach umiarkowanie prorosyjskich. Sam Usatîi pozostaje nieprzejednanym wrogiem Dodona. W 2020 r. w wyborach prezydenckich był trzeci (z 17 procent głosów), w II turze wezwał do głosowania przeciw niemu, przyczyniając się do zwycięstwa Sandu. Obecnie obiecuje wyborcom zjednoczenie Mołdawian ponad podziałami politycznymi, a jako swój jedyny cel wskazuje rozwój kraju.
Pomniejszymi kandydatami sympatyzującymi z Rosją są: była baszkanka (gubernatorka) tradycyjnie prorosyjskiej autonomicznej Gagauzji Irina Vlah, która enigmatycznie zapowiada, że będzie skupiać się na problemach zwykłych ludzi, pokoju i dobrobycie (może liczyć na 2–6 procent. głosów), oraz związany z socjalistami były premier Ion Chicu, mający 2–4 procent poparcia. Jego głównym postulatem jest podwyższenie świadczeń socjalnych i odbudowa skutecznych instytucji państwa.
Diaspora decyduje o wszystkim
Jakub Pieńkowski jest analitykiem ds. Rumunii, Bułgarii i Mołdawii w programie Europa Środkowa Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Absolwent studiów magisterskich na kierunkach prawo i politologia na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz studiów podyplomowych z bezpieczeństwa narodowego na Akademii Obrony Narodowej w Warszawie. Studiował także politologię na Universitatea de Vest din Timişoara w Rumunii. Odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Współautor cyklu książek: „Kwestie narodowościowe w Europie Środkowo-Wschodniej”. Włada angielskim, rosyjskim i rumuńskim.
Prawdopodobnie wynik Sandu oraz proeuropejskiego referendum będzie zdecydowanie lepszy, niż wskazują na to sondaże. Wszystkie mołdawskie instytuty statystyczne borykają się ze strukturalnym problemem, jakim jest niemożność uwzględnienia diaspory, co wypacza badania przedwyborcze. Tymczasem liczy ona ponad milion osób – wobec 2,4 mln mieszkańców Mołdawii (bez Naddniestrza) zamieszkujących zwłaszcza Włochy, Francję, Niemcy, Hiszpanię i Rumunię oraz Wielką Brytanię, a tylko w niewielkim stopniu Rosję. Diaspora pozostaje wyraźnie zorientowana prozachodnio – w II turze wyborów prezydenckich w 2020 r. oddała 15,5 procent wszystkich głosów, z tego 93 procent na Sandu. W obecnym głosowaniu na jej potrzeby zostanie otwartych m.in. 60 lokali wyborczych we Włoszech, 26 w Niemczech, 20 we Francji, 17 w Wielkiej Brytanii, 16 w Rumunii, 10 w Irlandii, a jedynie dwa w Rosji (początkowo planowano pięć, ale mołdawski MSZ nie był w stanie powołać komisji).
Wybory prezydenckie i referendum konstytucyjne najprawdopodobniej przyniosą jednoznaczny triumf opcji proeuropejskiej. Przyczyni się do tego w istotnej mierze mołdawska diaspora, która ułożyła już sobie życie w krajach Unii Europejskiej i w większości nigdy już na stałe do Mołdawii nie powróci. Gdy kurz po kampanii opadnie, zarówno władze mołdawskie, jak i zwykłych obywateli, czeka codzienna, żmudna, zazwyczaj pozbawiona spektakularnych sukcesów praca nad przebudową własnego państwa. Od jej rezultatów będą zależeć postępy negocjacji Mołdawii oraz jej potencjalne dołączenie do UE.