Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Rosja / 14.10.2024
Igor Krawetz

„Stan wojny dla narodu rosyjskiego jest organiczny”. Rosyjskie kino odczłowiecza swoich sąsiadów

Toksyczna nostalgią za sowiecką przeszłością, wiara w swoją wyjątkowość, gloryfikacja wojny i kwestionowanie istnienia narodu ukraińskiego – to cechy rosyjskiego kina, które po 2022 roku stało się niewątpliwym narzędziem propagandy. Sztandarowym przykładem jest rosyjski film Świadek (ros. Свидетель) z 2023 roku, który opowiada o „ukronazistach” i wojnie w Donbasie. Stereotypy dotyczące różnych narodów sowiecka i rosyjska kinematografia wykorzystywała od początku swojego istnienia w różnych kontekstach, ale ogólna zasada pozostawała niezmienna: nie-Rosjanie byli zawsze podporządkowani „wielkiemu narodowi rosyjskiemu”. Rosyjskie kino pomaga elitom w trwaniu u władzy, praniu mózgów obywateli i niestety utrzymuje swój status także dzięki pokazom na międzynarodowych festiwalach filmowych.
Foto tytułowe
Moskwa, ZSRR, kwiecień 1982r. kino Rossija na Placu Puszkina w Moskwie (Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



W kontekście sowieckiego kina często cytowany jest Włodzimierz Lenin, który mówił, że „kino jest najważniejszą ze sztuk”. Dzisiejsza rosyjska propaganda filmowa wywodzi się z sowieckiej kinematografii. W czasie wojny domowej 1918–1921 partia bolszewicka była niemal jedyną siłą polityczną, która rozumiała potencjał kina w kształtowaniu opinii publicznej i uczyniła je częścią swojej strategii politycznej. Była to niezwykle udana decyzja. Po przejęciu władzy bolszewicy znacjonalizowali sprzęt filmowy od prywatnych producentów i zaczęli budować potężny przemysł filmowy i propagandowy.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


– Lenin rozumiał swoje zdanie o kinie dosłownie jako o części propagandy politycznej. Dzisiejsza rosyjska krytyka to ignoruje; wciąż patrzy na rosyjskie kino jak na sztukę, choć w rzeczywistości to propaganda pod przykrywką sztuki – opowiada Julia Chazagajewa, dziennikarka pochodzenia buriackiego, która w ostatnich latach przebywa w USA i analizuje rosyjską propagandę. Sama, kiedy mieszkała w Rosji, przez sześć lat pracowała w największej agencji informacyjnej kraju – TASS.

– Różnię się od zawodowych rosyjskich krytyków filmowych tym, że oni nigdy nie próbowali patrzeć na historię kina radzieckiego i rosyjskiego z perspektywy człowieka, który ma inne niż rosyjskie pochodzenie. A trzeba patrzeć na to kino jak na zwierciadło myślenia kolonialnego, przez które rosyjskie imperialne narracje zakorzeniają się w masowej świadomości ludzi.


Początki: Stalin i miła sielanka z „dzikusami”


Wizerunki narodów nierosyjskich w sowieckim kinie mają swój początek w latach dwudziestych XX wieku. W słynnym filmie Siergieja Eizensztejna Pancernik Potiomkin (1925) ginie ukraiński marynarz Wakulenczuk.

– Największe projekty propagandowe rozpoczęły się właśnie od Stalina, na jego rozkaz – mówi Chazagajewa. – Głównym celem tych projektów było stworzenie idei wielkości narodu. Jak np. w filmie Kutuzow, w którym głupi, chciwy i ambitny Napoleon próbuje zaatakować niezwyciężony naród rosyjski. W 1941 roku ukazuje się komedia muzyczna Świniarka i pastuch, bardzo zabawna i uwielbiana przez sowieckich widzów. Głównymi bohaterami są skromna świniarka z Wołogdy Głasza Nowikowa i namiętny pasterz dagestański Musaib Gatujew. Rodzi się między nimi przyjaźń i wzajemne zainteresowanie. Ale jeśli Głasza to „nasza radziecka dziewczyna”, oczywiście Rosjanka, buduje chlewy w swoim kołchozie i przyciąga nowe zaawansowane technologie – to pasterz Musaib w swojej wiosce walczy z wilkami! To znaczy, że jest takim przedstawicielem „dzikiej przyrody”. Takie stereotypowe obrazy, ukazywane w tym czy podobnych filmach, są powielane i utrwalane na świecie.

W kinie sowieckim „przyjaźń narodów” przedstawiana jest jako przyjaźń rozwiniętego Słowianina z mniej rozwiniętym „dzikusem”. Tak ukazał to dokumentalista Dziga Wiertow w swoim filmie z 1926 roku pt. Szósta część świata (eufemizm określający ZSSR). Ten propagandowy obraz, mający na celu gloryfikację możliwości eksportowych Związku Radzieckiego, przedstawia także patos „powszechnego braterstwa”.

Ty, który kąpiesz owce w falach. I ty, który kąpiesz owce w strumieniu. W syberyjskiej tajdze. W tundrze. Nad rzeką Peczorą. I ty, który w październiku obaliłeś władzę kapitalistów. Otwarcie drogi do nowego życia dla wcześniej uciskanych narodów! Jesteście Tatarami. Jesteście Buriatami, Uzbekami, Kałmukami, Chakasami. Jesteście Komi i pochodzicie z odległej wioski. Bierzecie udział w wyścigach jeleni. Wszyscy jesteście panami sowieckiej ziemi. Jedna szósta świata jest w waszych rękach – czytamy w napisach końcowych filmu.


– W sumie w absolutnie wszystkich filmach radzieckich, gdy pojawia się jakikolwiek przedstawiciel narodowości nierosyjskiej: Azjata, osoba z Kaukazu lub ktoś z ludów północnych, z konieczności należy on do „dzikiego strumienia”, niewykształconego, ale jednocześnie prawie zawsze pozytywnego. Tworzy to wizerunek „szlachetnego dzikusa” – podkreśla Chazagajewa.


Alternatywna rzeczywistość


Kino sowieckie tworzyło alternatywną rzeczywistość: kiedy miliony ludzi na Ukrainie głodowały, w ówczesnych komediach pokazywano „zabawne” i „dostatnie” życie chłopów. To samo dotyczy wizerunków różnych narodów.

Jak powstał wizerunek Czukczów? W rosyjskich żartach na ten temat ludzie są zawsze głupi, tacy infantylni, bezbronni, na wpół dzicy.

– A w XVIII wieku Czukczowie walczyli o niepodległość od rosyjskich zdobywców – i byli to bardzo silni wojownicy, których Rosjanie nie mogli pokonać. Jedyny taki naród, który nie został podbity. Ostatecznie wszystko skończyło się na tym, że cesarzowa Katarzyna II po prostu dokonała aneksji Czukotki „na papierze”. Czukcze nawet o tym nie wiedzieli – mówi Chazagajewa.

Z tego okresu pochodzi reguła, że w upokarzający sposób w rosyjskiej popkulturze reprezentowane są właśnie te narody, które najbardziej stawiały opór imperium: Estończycy, Ukraińcy, Mołdawianie.

– W kinie radzieckim i rosyjskim istnieją trzy grupy „obcych narodów”. Pierwsi to ci, którzy wyglądają jak Rosjanie – są to Ukraińcy, a czasami Tatarzy kazańscy, czyli „biali”. Drugą grupę stanowią zbuntowani ludzie z Kaukazu, w szczególności Czeczeni, Gruzini i Ormianie, czyli „czarni”. A trzecia grupa to wszyscy pozostali Azjaci; nie ma znaczenia, czy są to Buriaci, Jakuci czy Uzbecy.

W kinie sowieckim mieszkańcy Kaukazu mogli nosić własne ubrania, można było robić zdjęcia na Kaukazie i spacerować ze stadami owiec. Nigdy jednak nie ukazano śladu samostanowienia tych narodów ani tego, że Kaukaz został faktycznie brutalnie podbity przez Rosjan.

Innej manipulacji dokonano z Ukraińcami. W sowieckim kinie prezentowani są w podwójnej roli. Z jednej strony bywają przedstawiani jako „biali”, co oznacza, że uważa się ich za niemal porównywalnych z Rosjanami, z drugiej jednak – jako „nacjonaliści burżuazyjni”; wtedy ich wizerunek podobny jest do narodów Kaukazu. W filmie ukraińskiego radzieckiego reżysera Ołeksandra Dowżenki Zwenyhora pokazano dwójkę Ukraińców: jeden, ciągle zdenerwowany, popiera ukraińską niepodległość; drugi zaś – to umiarkowany sowiecki komunista.

– Ukrainiec może być przedstawiany jako żołnierz bolszewicki lub radziecki, można mu wtedy nawet dać główną rolę, jak w popularnym filmie Do boju idą tylko starcy (1974). A jeśli on wystąpi w roli bardzo narodowej, jeśli wykaże się samoświadomością narodową, od razu zostaje zdegradowany do postaci komediowej, błazna, który nie zna nic innego poza wódką i śpiewaniem. W przerwach tańczy i jest gotowy „posiekać Moskali” – podkreśla Chazagajewa.

Swoje osobne miejsce w sowieckim filmie mieli też polscy twórcy i aktorzy. Cieszyli się dużą popularnością, a Polaków ukazywano jako „swoich”, którym pozwolono na więcej – np. film Seksmisja w Związku Sowieckim odniósł wielki sukces, był pokazywany, jednak trudno o podobną produkcję na terytorium ZSRR.

– Polscy aktorzy mogliby grać Amerykanów lub innych ludzi z Zachodu. Ale – podobnie jak innym – Polakom nie wolno było porzucić wizerunku podporządkowanego wielkiemu narodowi rosyjskiemu. Na przykład kilka lat temu aktorka Barbara Brylska, która zagrała w słynnym filmie Ironia losu, stanęła w obronie rosyjskiej aktorki Lii Achedżakowy, która wspiera Ukrainę. Barbara Brylska powiedziała po prostu: w Rosji dobrze żyje się tylko w Moskwie i Petersburgu, a wszyscy inni żyją w strasznej biedzie. Brylska powiedziała prawdę, ale tak bardzo obraziła Rosjan, że Duma Państwowa zażądała wycięcia jej z tego najważniejszego filmu nocy sylwestrowej – mówi Chazagajewa.

Dodaje, że Brylska to piękna kobieta, która świetnie grała swoją rolę. – Ale w świadomości rosyjskiej publiczności to nie ona swoim aktorstwem zapewniła milionom widzów radość i przyjemność estetyczną. To oni łaskawie pozwolili polskiej aktorce zwrócić na siebie uwagę „w kulturze rosyjskiej”. To my, Rosjanie, z czułością wciągamy was w wielki format, jesteście nam to winni, bez nas jesteście niczym – zaznacza Chazagajewa.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Kino rosyjskie: zdecydowanie bardziej agresywne niż kino radzieckie


W latach dziewięćdziesiątych bohater rosyjskiego kina, dotychczas nieokrzesany i niewykształcony, przestaje być miły i zmienia się w dzikiego bandytę. Ten wizerunek wzbudza znacznie większe przerażenie niż obraz głupiego Czukczy grzejącego się w lodówce, jak mówiono w jednym z sowieckich żartów. Przedstawiciele narodów nierosyjskich nabyli cech złego człowieka zasługującego na potępienie, z którym należy walczyć.

– Różnica między kinem radzieckim i rosyjskim polega na tym, że w pierwszym przypadku dzikus jest zawsze śmieszny i zabawny, budzi litość, współczucie, chce się z niego śmiać, bo jest taki trochę „niedorozwinięty”, generalnie bez nas nie przetrwa i zawsze pomocną dłoń w jego kierunku wyciąga Rosjanin. Jednak od lat dziewięćdziesiątych do dziś w kinie rosyjskim uwaga skupiła się na tym, że wykorzystuje się wizerunek obcych narodów jako wroga. To już są bandyci, nie mają czystych intencji. I zawsze knują coś przeciwko Rosji, przeciwko narodowi rosyjskiemu – podkreśla Chazagajewa.

Zjawiskiem w rosyjskim kinie stał się film Brat (1997), a później Brat 2 (2000) w reżyserii Aleksieja Bałabanowa, przedstawiający chłopaka, która walczy o sprawiedliwość po powrocie z wojny w Czeczenii.

– Główny bohater, Daniła Bagrow, został bohaterem narodowym nowej Rosji. Reżyserowi udało się zajrzeć od środka w myślenie Rosjanina i przemówić jego słowami. Krytycy pisali wówczas: film Brat wyzwolił nasze rosyjskie motywy. Dlaczego wyzwolił? – Bo lata dziewięćdziesiąte, wielki kryzys, beznadzieja, wzrost bandytyzmu. I tu przychodzi prosty Rosjanin z wojny, zachowujący się jak obrońca, orędownik.

Brat stał się źródłem wielu cytatów we współczesnej Rosji. Władimir Putin, wygłaszając przemówienie 24 lutego 2022 roku, w dniu wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, sparafrazował słowa Daniły Bagrowa z filmu Brat 2, mówiąc, że „prawdziwa siła tkwi w sprawiedliwości i prawdzie”.

Na pierwszy rzut oka Brat wcale nie jest filmem propagandowym, tylko thrillerem kryminalnym – jednak z biegiem czasu dzieło to przez wielu jest postrzegane jako kwintesencja rosyjskiej ideologii ultranacjonalistycznej, przepełnionej wrogością i nienawiścią wobec Ukraińców, Amerykanów, Żydów i ogólnie Zachodu.

– Jest taka bardzo typowa scena: główny bohater wsiada do tramwaju i widzi, jak dwie osoby z Kaukazu zachowują się gwałtownie, dręczą dziewczynę. Kiedy podchodzi do nich bardzo inteligentny bileter i mówi: „Proszę zapłacić za przejazd”, ludzie z Kaukazu nie chcą tego zrobić. W tym momencie Daniła wyciąga broń, a mężczyzna z Kaukazu zaczyna błagać o litość: „Nie strzelaj, bracie!”. Co odpowiada mu Rosjanin? – „Nie jesteś moim bratem, ty, gnido czarnodupa!” – podkreśla Chazagajewa.

To zdanie rozprzestrzeniło się w całej Rosji, stając się nie tylko sloganem, ale sposobem myślenia – chociaż w rzeczywistości w tym filmie ofiara i agresor zamienili się miejscami. Co dokładnie sprawiło, że ten film z jego cytatami tak się upowszechnił? To fakt, że naród rosyjski w końcu jest przedstawiony jako ofiara innych.

– Kiedy brat głównego bohatera namawia go do zabicia czeczeńskiego handlarza, ten mówi mu: „No cóż, rozumiesz, teraz jesteśmy na kolanach, jesteśmy teraz słabi jako naród”. Film legalizuje pozycję narodu rosyjskiego jako ofiary w stosunku do wszystkich. Mówi, że stan wojny dla narodu rosyjskiego jest organiczny. Tylko w stanie wojny czuje się dobrze; czuje, że na jego oczach dokonuje się proces sprawiedliwości. „Sprawiedliwość” w rozumieniu głównego bohatera nie wynika z praw moralnych, tylko z prawa silnego, wzdłuż granicy „swój – obcy”. Możesz być prostytutką, narkomanem – ale jeśli jesteś kimś z nas, jeśli wyglądasz jak Rosjanin, ja nadal będę cię bronił. Tak myśli bohater filmu Brat – podkreśla Chazagajewa.

Tak naprawdę główny bohater w celu osiągnięcia sprawiedliwości zastosował przemoc. A jeśli rozciąga się ona na obcych, to jest tym bardziej uzasadniona. Teraz widzimy, że wielu Rosjan przekazuje tę ideę w odniesieniu do wojny w Ukrainie.

Tylko na YouTube film Brat obejrzało 85 milionów widzów, a jeszcze więcej zobaczyło go w kinach i na kasetach video. O tym, jak ważny dla Rosjan był ten film, świadczą wspomnienia aktorki, która zagrała kochankę głównego bohatera, Swietłany Pismiczenko. Wspomina: „Ciągle podchodzili do mnie mężczyźni i pytali: dlaczego ty, nędzo, odmówiłaś naszemu Danile?”. I przede wszystkim podchodzili do niej czeczeńscy weterani. Kiedyś mężczyzna, który wrócił z Czeczenii, powiedział, że obejrzał Brata dwadzieścia osiem razy!


Myślenie kolonialne ciągle żywe


Kultura rosyjska, w tym literatura i kino, a także w pewnym stopniu balet są bronią ideologiczną i tak należy na nie patrzeć, co podkreśla Julia Chazagajewa.

– Z kinem rosyjskim należy postępować podobnie jak z kanałem telewizyjnym Russia Today, któremu na Zachodzie zakazano nadawania. Jeśli przekazujesz takie treści swoim odbiorcom, musisz zamieścić oświadczenie, że jest to rosyjska propaganda. Większość rosyjskich reżyserów, którzy dziś prezentują swój produkt na Zachodzie, nawet nie zdaje sobie sprawy, że są propagatorami ksenofobicznego, kolonialnego myślenia imperialnego. Mogą nawet chcieć nakręcić coś dobrego, ale nie wolno im tego zrobić. Rosyjska inteligencja nadal uważa, że samo przeżycie nastrojów pacyfistycznych podczas bombardowań ukraińskich miast wystarczy, aby pozostać normalnym człowiekiem – podkreśla.

Chazagajewa sądzi, że rosyjskie społeczeństwo – także krytyka filmowa i literatury – stoi przed koniecznością rozliczenia się z imperialnym myśleniem i przepracowaniem przeszłości, w tym także dziedzictwa kulturowego.

– W wielu miejscach, szczególnie w popkulturze rosyjskiej, widzimy typowe myślenie kolonialne: wywyższanie się jako metropolii, jako narodu, który od urodzenia, poprzez swój kolor, poprzez swój fenotyp, posiada technologię, cywilizację, edukację i tak dalej - podsumowuje Chazagajewa. To myślenie było obecne we wszystkich imperiach, ale na Zachodzie, po zakończeniu II wojny światowej, refleksja zaczyna się właśnie w kinie, reżyserzy zaczynają zadawać sobie pytanie: czy my byliśmy takimi twardzielami w Afryce, w Ameryce Południowej? Po obejrzeniu filmu nawet zwykły człowiek dopuszcza myśl o niesprawiedliwości, którą uczynili jego przodkowie, ale nie załamuje to jego psychiki. Chce za to coś naprawić, coś zrobić. Natomiast w świadomości osób rosyjskojęzycznych nic takiego się nie dzieje. Kultura rosyjska w dalszym ciągu masowo wpaja Rosjanom postawę wyższością, a z innego robi człowieka drugiej kategorii.