Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 18.10.2024
Aneta Prymaka-Oniszk

„Od wieków żeśmy spali, lecz nas obudzono”. Białoruska Włościańsko-Robotnicza Hromada

Białoruska Włościańsko‑Robotnicza Hromada była masowym ruchem chłopskim, największym w ówczesnej Europie. Do partii w 1926 roku wstąpiło ponad 100 tysięcy osób. Już kilka miesięcy później zapełnili oni polskie więzienia, bo organizację rozbito na polecenie władz II RP. Czy współcześni Białorusini mogą odwoływać się do dziedzictwa tego masowego zrywu?
Foto tytułowe
Białoruska Włościańsko‑Robotnicza Hromada, rys. Jazep Goryd (Wiki Commons)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



„Ad wieku my spali i nas razbudzili, paznali szto treba rabić, Szto treba svabody, ziamli czaławieku, szto tre lepszaj doli zdabyć” – śpiewano, rozpoczynając zebrania hurtków, kół Hromady, które powstawały w białoruskich wsiach i gminach II Rzeczpospolitej, począwszy od sierpnia 1926 roku. Słowa tego ludowego hymnu autorstwa Aleksandra Mikulczyka dotykały największych bolączek tej społeczności: głodu ziemi i braku wolności oraz biedy i marazmu. Obudzeni z odwiecznego snu, białoruscy chłopi uświadomili sobie, że o poprawę swojego losu muszą zawalczyć sami.

Początkowo pieśń rozbrzmiewała cicho, by nikt niepowołany jej nie usłyszał. Gdy jednak hurtki zaczęły powstawać w kolejnych wsiach, a na zebraniach robiło się tłoczno, jej słowa coraz głośniej niosły się po okolicy. Przekazywana z ust do ust, nabierała wyrazistości. W ostatnim wersie zwrotki zamiast: „szto tre lepszaj doli zdabyć”, z czasem śpiewano już: „szto treba zładzeijau pabić”. Wkrótce ze wschodnich województw od polskich organizacji, osadników wojskowych i cywilnych oraz ze środowisk ziemiańskich zaczęły płynąć petycje do władz w Warszawie, by jak najszybciej rozpędziły rosnącą w siłę Hromadę.

Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite

Polonofile zerkają na sowiecką Białoruś


Okres pierwszej wojny światowej zintensyfikował procesy społeczne i narodowościowe w Europie Środkowo-Wschodniej. Białorusini nie byli wyjątkiem. Wcześniej Imperium Rosyjskie blokowało białoruski ruch narodowy. Gdy w 1915 roku ziemie te zajęli Niemcy, podnieśli białoruski do rangi języka narodowego, zapoczątkowując rozwój białoruskiego szkolnictwa. Pozwolili na formowanie się struktur Białoruskiej Republiki Ludowej, która 25 marca 1918 roku ogłosiła niepodległość. Młode państwo nie zdążyło okrzepnąć na tyle, by liczyć się w późniejszej rywalizacji o ziemie, które uznawało za swoje: od okolic Mohylewa, Witebska i części Smoleńszczyzny, poprzez Polesie, Mińsk i część Wileńszczyzny aż po Grodzieńszczyznę z Białostocczyzną włącznie. W wyniku traktatu ryskiego zostały one podzielone między Polskę a Rosję Sowiecką. Ich zjednoczenie było głównym, choć nierealnym postulatem wszystkich białoruskich ugrupowań w międzywojennej Polsce.

W II RP Białorusini stali się trzecią co do liczebności mniejszością narodową – po ukraińskiej i żydowskiej. Według spisu powszechnego z 1921 roku na 27 milionów mieszkańców RP stanowili ok. 4 procent, czyli ponadmilionową społeczność (choć trzeba pamiętać, że wyniki tego spisu do dziś budzą wiele zarzutów, m.in. o to, że istotnie zaniżały liczbę mniejszości). W części wsi czy gminach województwa poleskiego, nowogródzkiego, wileńskiego, a nawet białostockiego Białorusini byli większością. Państwo polskie od początku prowadziło agresywną politykę asymilacyjną: powstałe kilka lat wcześniej szkoły białoruskie zamieniało na polskie, zamykało cerkwie, część przekazując katolikom, nie dopuszczało Białorusinów do urzędów i posad.

Szczególnie dotkliwy dla złożonej w 90 procentach z chłopów społeczności był brak reformy rolnej. Przeludnione wsie dusiły się na małych gospodarstwach. Oliwy do ognia dolewało osadzanie w białoruskich gminach polskich osadników wojskowych i cywilnych. Do tego administracja lokalna dopuszczała się nadużyć wobec białoruskiej ludności, a policja brutalnie pacyfikowała wszelkie próby nieposłuszeństwa.

Do Sejmu Ustawodawczego w 1922 roku weszło 11 białoruskich posłów i trzech senatorów. Szefem ich klubu parlamentarnego został Bronisław Taraszkiewicz z Wileńszczyzny, nauczyciel i językoznawca, jeden z twórców gramatyki języka białoruskiego i autor podręczników. Uchodził za zagorzałego polonofila, przekonanego, że związek z Polską okaże się korzystny dla sprawy białoruskiej. Jednak jego nadzieje na uzyskanie jakichkolwiek ustępstw na rzecz Białorusinów na drodze parlamentarnej szybko się rozwiały. Sprawa białoruska nie znajdowała poparcia w żadnej z liczących się polskich sił politycznych. Białoruską kwestię za to aktywnie rozgrywali komuniści, zyskując coraz większy wpływ na tę społeczność. Taraszkiewicz, choć wcześniej znajdował się na przeciwnym biegunie politycznym, nawiązał kontakty z komunistami, a w 1925 roku wstąpił do działającej w konspiracji Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Wkrótce rozpoczął też prace nad powołaniem legalnej partii, która miała porwać białoruskie masy do działania na rzecz poprawy swojego bytu.

Na zmianę orientacji Taraszkiewicza i części białoruskich posłów wpływ miały także wieści, które dochodziły z Białorusi. Związek Sowiecki prowadził wtedy politykę afirmacyjną wobec narodów zamieszkujących różne części kraju. Pierwsza połowa lat 20. przyniosła także rozkwit białoruskiego życia narodowego. Język, dotychczas uchodzący za „chamski”, podniesiono do rangi państwowego, uczono w nim w szkołach i na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym. Po białorusku grano w teatrach, drukowano gazety i książki, przemawiano na partyjnych wiecach. Mało tego, bezrolni dostali ziemię z parcelowanych majątków, gospodarka opierała się na prywatnych gospodarstwach, podatki nie były wysokie. Działacze rządu Białoruskiej Republiki Ludowej, którzy po traktacie ryskim i podziale białoruskich ziem między Polskę i  Rosję Sowiecką musieli wyemigrować, choć zwykle byli zdeklarowanymi antykomunistami, masowo wracali teraz do Mińska, głosząc, że opcja radziecka to najlepsze rozwiązanie dla sprawy białoruskiej. Nie przewidzieli, że to stalinowska gra i za kilka lat białoruska kultura i oni sami staną się pierwszymi ofiarami terroru.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Czytelnie i kasy pożyczkowe


W czerwcu 1925 roku grupa białoruskich posłów odeszła z klubu parlamentarnego w polskim Sejmie i utworzyła nowy, pod nazwą Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej Hromady. Miał stać się zalążkiem masowego, legalnego ruchu politycznego. Na czele stanął Bronisław Taraszkiewicz, w skład weszli m.in. Szymon Rak-Michajłowski, Piotr Miotła i Paweł Wołoszyn. Nazwą klub nawiązywał do tradycji Białoruskiej Socjalistycznej Hromady, organizatora odrodzenia narodowego z początku XX wieku. Postulował zjednoczenie ziem białoruskich i utworzenie republiki białoruskiej na zasadzie samookreślenia oraz równouprawnienia wszystkich obywateli. W programie domagano się edukacji w języku ojczystym i swobód demokratycznych, zniesienia kary śmierci, oddzielenia Kościoła od państwa. Kluczowe miejsce zajmowała kwestia agrarna: reforma rolna z bezpłatnym nadziałem ziemi chłopom i parcelacja majątków oraz ziemi kościelnej. Żądano też zaniechania akcji osadnictwa cywilnego i wojskowego na białoruskich ziemiach.

Latem 1926 roku partia pod tą samą nazwą była już zarejestrowana. Posłowie ruszyli w teren. Paweł Wołoszyn, chłopski syn z białoruskiej wsi Harkawicze w powiecie sokólskim, w lipcu odbył trzy wiece w miasteczkach na terenie województwa białostockiego. Przyciągnął tłumy. Dla tutejszych chłopów Wołoszyn był swój, przemawiał ich językiem i w dosadnych słowach nazywał ich największe bolączki. Nareszcie ktoś upomniał się o ich prawa – to poczucie przewija się we wspomnieniach z tego okresu. Hromadowscy posłowie z podobnymi wiecami jeździli po wschodnich województwach. Polskie władze terenowe nie interweniowały; był to czas dezorientacji po przewrocie majowym.

W sierpniu, tuż po żniwach, w teren ruszyli także emisariusze Hromady, by organizować hurtki. Prowadzili intensywną pracę samokształceniową i samoorganizacyjną. We wsiach zakładali czytelnie i biblioteki, tworzyli amatorskie zespoły śpiewacze i grupy teatralne, które zaczęły prace nad wystawianiem białoruskich sztuk. By wzmocnić rolnictwo, zakładano spółdzielnie rolnicze i powoływano kasy pożyczkowe. Działacze Hromady przejęli też kontrolę nad Towarzystwem Szkoły Białoruskiej. „Ludzie czytali gazety, polskie i białoruskie. Zbierali się wspólnie i dyskutowali, bo w Rosji [w okresie bieżeństwa – uchodźstwa w czasie I wojny światowej – przyp. A.P.-O.] liznęli trochę polityki. Mówiło się, że spotykają się na polach i łąkach, organizują zebrania, rozrzucali po wsiach ulotki” – opowiadał w latach 90. na łamach „Niwy”, czasopisma mniejszości białoruskiej w Polsce, Jan Borowik. Pochodził, tak jak Paweł Wołoszyn, z Harkawicz. Podobnie pamiętano ten czas w innych wsiach Białostocczyzny. Poza wsiami hurtki powstawały też np. w Wilnie czy Grodnie, gdzie liczyły po ok. 100 osób, skupiając niezbyt liczną białoruską ludność robotniczą, a przy Wileńskim Gimnazjum Białoruskim utworzył się hurtok uczniowski.

Pod koniec drugiego półrocza 1926 roku działało już około 1500 hurtków Hromady. Miały „około 100 000 członków i 400 000 sympatyków, co dla państwa może stać się groźnem” – pisali analitycy Sztabu Generalnego w Krótkim zarysie zagadnienia białoruskiego. Dalsza opowieść Jana Borowika z Harkawicz o Hromadzie brzmi tak: „Policja często do wsi przyjeżdżała, zdarzały się aresztowania”.


„Sprawili nam lanie i znów położyli”


Władze administracyjne i polskie elity lokalne przyjmowały działalność BWRH jako zagrożenie ładu i swojej pozycji na terenie województw północno-wschodnich. Zaczęły one – na różnym szczeblu – domagać się likwidacji Hromady. Memoriał w tej sprawie na ręce wojewody wileńskiego złożyło 17 polskich organizacji, na rząd naciskali także endeccy posłowie. Pod koniec 1926 roku doszło do pierwszych aresztowań działaczy Hromady we wszystkich powiatach. Policja coraz częściej rozpędzała wiece oraz spotkania hurtków. Brały w tym udział bojówki, głównie endeckie. Inny świadek tamtego okresu, Roman Bielawiec z Wojnówki pod Hajnówką, wspominał w „Niwie”: „Na jedno zebranie w Berezowie przyjechał Miatła [poseł Piotr Miotła – przyp. A.P.-O.] i inni powszechnie znani białoruscy działacze. Policja przysłała prowokatorów, którzy szybko rozpoczęli bójkę. Miatła przekonywał policję, że wszystko robimy zgodnie z prawem, ale ci i tak rzucili się na ludzi z bronią. Bili i straszliwie katowali. Tych, co uciekali, doganiali i deptali końmi”.

Choć immunitet poselski gwarantował im nietykalność, w nocy z 14 na 15 stycznia 1927 roku zostali aresztowani przywódcy partii, z Taraszkiewiczem na czele; wkrótce zaakceptowała to sejmowa większość. Tej nocy na terenie wszystkich województw północno-wschodnich aresztowano łącznie około 800 osób; przeprowadzono też rewizje we wszystkich lokalach BWRH. Rozpoczęła się brutalna rozprawa z Hromadą. Jej działacze zapełnili więzienia Rzeczpospolitej.
Aneta Prymaka-Oniszk – reporterka. Publikowała m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „National Geographic”, magazynie „Pismo” i kwartalniku „Karta”. Autorka książki Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy uhonorowanej Nagrodą Literacką im. Wiesława Kazaneckiego oraz tytułem „Książki Roku” Warszawskiej Premiery Literackiej. Była również nominowana do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, Nagrody Literackiej m.st. Warszawy, Nagrody Historycznej „Polityki” i Nagrody Historycznej im. Kazimierza Moczarskiego. Jest współautorką zbiorów Białoruś. Ojczyzna dobrej jakości oraz Ludowa historia kobiet. Współuczestniczyła w tworzeniu Centrum Nauki Kopernik. Prowadzi stronę internetową biezenstwo.pl.
W marcu 1927 partia została zdelegalizowana. Osądzeni w Polsce przywódcy Hromady, po kilku latach pobytu w polskich więzieniach, zostali przekazani władzy radzieckiej w ramach wymiany więźniów na początku lat 30. Zginęli podczas masowych represji w latach 1937–1938; oskarżeni głównie o prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz Polski.

W białoruskich wsiach chłopi śpiewali czasem z goryczą znów zmienioną wersję ludowego hymnu Hromady: „Adwieku my spali, no nas razbudzili. U sraku nam dali i znou pałażyli”. Mówiąc cenzuralnie – po tym rewolucyjnym przebudzeniu dostali w tyłek i pogrążyli się w odwiecznym śnie.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.