Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Kaukaz / 22.10.2024
Agnieszka Filipiak
Gruzińskie wybory o wszystko. Autorytarne tendencje zbliżają do Rosji
Rządzące od ponad dekady Gruzińskie Marzenie chce za wszelką cenę utrzymać się u władzy. Nie waha się przed niczym. Niszczy niezależne media, organizacje pozarządowe monitorujące praworządność, skłóca z kluczowymi partnerami i fundatorami kraju: Unią Europejską oraz USA, a nawet wybiela winy okupanta – Rosji. Czy posunie się też do sfałszowania wyborów 26 października?
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
– Gdy tylko zapewnimy sobie większość konstytucyjną, zakażemy [opozycyjnego] Ruchu Narodowego i jego satelitów lub spadkobierców i pociągniemy ich do odpowiedzialności z całą surowością prawa – mówił w sobotę w Kutaisi, tydzień przed wyborami, Bidzina Iwaniszwili, założyciel i nieformalny przywódca Gruzińskiego Marzenia.
O konieczności uzyskania większości konstytucyjnej w październikowych wyborach partia rządząca mówi regularnie. Tylko tak – jej zdaniem – będzie można nie tylko zdelegalizować partie w jakikolwiek sposób związane z byłym prezydentem Micheilem Saakaszwilim, ale i przywrócić integralność terytorialną Gruzji. Politycy o tym mówią, a prorządowe stacje telewizyjne obrazują tę wizję. W badaniach opinii publicznej Gorbi, przeprowadzonych na zlecenie prorządowej Imedi TV, Gruzińskie Marzenie może liczyć nawet na 59,5 proc. głosów. W badaniach Edison Research, wykonanych dla opozycyjnej Formula TV, na partię rządzącą zamierza oddać głos 33 proc. respondentów.
Przemówienie Bidziny Iwaniszwilego w Kutaisi było pełne sprzeczności, tak jak cała działalność Gruzińskiego Marzenia w ostatnich latach. Założyciel partii stał na tle partyjnego logo, w które na potrzeby kampanii wyborczej wpleciono motyw unijnych gwiazdek, zapewniając, że „Gruzja była, jest i będzie ojczyzną wolnych ludzi, gdzie nikt nigdy nie odważy się ustanowić autorytarnego reżimu. Tutaj ludzie oddychają swobodnie, bez strachu przed prześladowaniami politycznymi”.
Problem w tym, że Gruzja ze słów Iwaniszwilego nie istnieje – i to właśnie przez niego.
Gruzińskie marzenie miliardera
Bidzina Iwaniszwili to miliarder, najbogatszy człowiek w kraju, który dorobił się majątku podczas prywatyzacji w Rosji. Do dziś ma z tamtych czasów przyjaciół wśród rosyjskich oligarchów. Nie stroni też od biznesów z rosyjskimi firmami czy kupowania nieruchomości w Moskwie. Nie lubi ujawniać swojego majątku i jak wielu sobie podobnych ukrywa go w rajach podatkowych.
Przez lata ucinał spekulacje, że chce wejść do polityki. Aż w 2012 roku założył Gruzińskie Marzenie i zaproponował Gruzinom kraj bez prezydenta Micheila Saakaszwilego. Ani powiązania z Rosją, ani chęć bogacenia się nie stanęły na drodze jego politycznej kariery. Przeciwnie, jego dobytek był miarą przedsiębiorczości. Bidzina Iwaniszwili miał poprowadzić Gruzję jak swój biznes, czyli skutecznie, pomnażając jej majątek i zapewniając Gruzinom dobrobyt każdemu bez wyjątku. Kto, jak nie najbogatszy człowiek, filantrop, sponsor nauki i kultury, najlepiej poprowadzi kraj ku rozwojowi – mówiono. Gruzińskie Marzenie wygrało wybory parlamentarne w 2012 roku z 55 proc. poparciem. Prezydencki Zjednoczony Ruch Narodowy zdobył 40 proc. głosów. Było to pierwsze i jak na razie ostatnie w historii Gruzji demokratyczne przejęcie władzy.
Iwaniszwili bawił się w aktywną politykę jako premier tylko rok. W 2013 roku, kiedy skończyła się druga kadencja Saakaszwilego i Gruzińskie Marzenie przejęło też fotel prezydenta, miliarder usunął się w cień. Rządy przekazał lojalnym wobec siebie osobom. Pozostał jednak głównym decydentem i z roku na rok przejmował coraz większą kontrolę nad państwem, obsadzając swoimi ludźmi prokuraturę generalną, służby specjalne, centralną komisję wyborczą, komisje kontrolujące media czy Narodowy Bank Gruzji, ale także zwiększając kontrolę nad społeczeństwem i rozbudowując do rekordowego poziomu zatrudnienie w sektorze budżetowym (36 proc. gruzińskiej siły roboczej jest na garnuszku rządowym).
Umykało to powszechnej uwadze społeczności międzynarodowej, bo równocześnie Gruzińskie Marzenie formalnie integrowało się z Unią Europejską. W 2014 roku Gruzja podpisała umowę stowarzyszeniową z UE (weszła w życie w 2016 roku). Trzy lata później wprowadzono ruch bezwizowy do Unii Europejskiej dla gruzińskich obywateli. W tym samym roku do konstytucji wpisano jako cel instytucji państwowych integrację z UE i NATO (obowiązuje od 2018 roku).
Z czasem jednak sugerowana przez Zachód demokratyczna ścieżka rozwoju zaczęła Gruzińskie Marzenie coraz bardziej uwierać. Iwaniszwili nigdy nie był politykiem i nie zamierzał nim zostać, nie chciał wchodzić w dialog ze społeczeństwem, tłumaczyć się ze swoich działań, uzasadniać decyzji. Tego też oczekiwał od swoich premierów. Ci, którzy mieli odmienne zdanie, w końcu odchodzili. Ostatnie lata to rządy wyłącznie lojalistów – jak Irakliego Garibaszwilego, którego cała kariera biznesowa i polityczna związana jest z Iwaniszwilim, czy obecnego premiera Irakliego Kobachidze, byłego sekretarza wykonawczego Gruzińskiego Marzenia.
Uciszanie krytyków zaczęło się od medialnej kampanii nienawiści przeciwko organizacjom działającym na rzecz praworządności i odnotowującym przypadki korupcji, aktywistom ekologicznym wskazującym na naruszenia praw do własności, działaczom na rzecz społeczności LGBTQ+ wytykającym brutalność służb. Prorządowe media ujawniały ich prywatne dane, zdjęcia członków rodziny, adresy zamieszkania i nazywało ich wrogami narodu.
Krytyka nie ucichła, więc Gruzińskie Marzenie docisnęło śrubę. Po masowych protestach i ostrzeżeniach ze strony UE i USA w czerwcu 2024 roku przyjęto ustawę o przejrzystości zagranicznych wpływów, zwaną powszechnie „rosyjskim prawem”. Niczym putinowskie prawo stygmatyzuje ona bowiem wszystkie organizacje posiadające minimum 20 proc. finansowania z zagranicy, nazywając je podmiotami zagranicznego wpływu. W październiku, chcąc się przypodobać wpływowemu gruzińskiemu Kościołowi i nadal w dużej mierze konserwatywnemu społeczeństwu, Gruzińskie Marzenie przyjęło ustawę o ochronie wartości rodzinnych, która wprost jest wymierzona w społeczność LGBTQ+. Zgodnie z nowym prawem owa społeczność ma zniknąć całkowicie z przestrzeni publicznej. Nie wolno o niej mówić, pisać, śpiewać, uczyć.
Tydzień przed wyborami trudno dostrzec kraj, o którym mówił Bidzina Iwaniszwili, w którym nikt się nie boi wygłaszać swoich poglądów. Kopiowanie rosyjskich rozwiązań dla wielu osób ustawiło Gruzińskie Marzenie w jednej linii z Władimirem Putinem i spowodowało ostrą reakcję ze strony zachodnich sojuszników. Unia Europejska, która od 2014 roku wpompowała w Gruzję ponad miliard euro, sukcesywnie blokuje kolejne fundusze oraz wstrzymała wszelkie spotkania na wysokim szczeblu z przedstawicielami gruzińskich władz. Stany Zjednoczone poszły krok dalej i obok zamrożenia wsparcia finansowego (tylko w 2023 roku było to prawie 149 mln dolarów) nałożyły sankcje wobec osób „odpowiedzialnych za podważanie demokracji w Gruzji lub współwinnych w tym procesie”.
– Moim zdaniem to, co robi Gruzińskie Marzenie, jest całkowicie ukierunkowane na utrzymanie się władzy. Mając taki cel, automatycznie stają się partnerem Rosji, ponieważ utrzymanie się u władzy za wszelką cenę oznacza autorytarne tendencje. Nie możesz pozwolić na wolne, uczciwe wybory i zachować władzę na zawsze – tłumaczy Lewan Kachiszwili, badacz gruzińskiej sceny politycznej z ETH w Zurichu, i dodaje:
– Kiedy chcesz utrzymać się u władzy, kładziesz na szali relacje z zachodnimi partnerami, którzy nie tolerują autorytarnych tendencji. Ciągle cię krytykują. Mam tu na myśli np. wstrzymanie procesu integracji z UE. Więc co musisz zrobić? Jak się usprawiedliwić przed opinią publiczną? Możesz obwiniać ów Zachód za to, że jest niespójny, ma podwójne standardy czy jest zmanipulowany przez Zjednoczony Ruch Narodowy – i to właśnie robi Gruzińskie Marzenie. Wynika to więc z woli utrzymania się u władzy. I z definicji bardzo dobrze pasuje to do rosyjskich interesów, ponieważ te dwa reżimy chcą tego samego, każdy we własnym kontekście. Autorytarne reżimy stają się naturalnymi partnerami, współpracują, by mieć wokół siebie inne autorytarne kraje.
Ale zbliżanie się do Rosji nie ogranicza się tylko do kopiowania putinowskich rozwiązań. Gruzińskie Marzenie coraz częściej wybiela winy Rosji. Kiedyś robiło to głównie w kontekście Ukrainy, teraz także w przypadku samej Gruzji. Od początku rosyjskiej agresji w 2022 roku Tbilisi nie staje jednoznacznie po stronie Kijowa i nie nazywa Rosji agresorem w tym sporze. Premier Irakli Kobachidze na Szczycie Przyszłości ONZ we wrześniu opowiadał, jak mimo okupacji Gruzja wspaniale się rozwija. Ani razu jednak nie wspomniał o Rosji. Pytany o to przewodniczący sejmowej komisji ds. zagranicznych Nikoloz Samcharadze tłumaczył mi, że przecież wszyscy wiedzą, kto okupuje Gruzję i nie trzeba tego podkreślać.
Rosja korzysta z okazji i regularnie komentuje sytuację w Gruzji, wyrażając albo podziw, albo chęć wsparcia władzy w Tbilisi, jeśli „wrogie siły będą chciały ingerować w proces wyborczy w Gruzji”. Władimir Putin zliberalizował właśnie ruch bezwizowy dla Gruzinów. Prezydent Rosji w maju zeszłego roku zniósł swój zakaz lotów do Gruzji, a także wprowadził możliwość wjazdu do 90 dni bez wizy. Jego najnowszy dekret znosi limit oraz konieczność uzyskania wizy pracowniczej dla Gruzinów. – Stosunki między państwami to jedno. Czym innym są stosunki humanitarne, gdy mówimy o dialogu między ludźmi z dwóch krajów. On nigdy nie ustał. Mamy dużą gruzińską diasporę, a nasi turyści podróżują do Gruzji – tłumaczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
I można by to wszystko uznać tylko za rosyjską prowokację, bo to jest rosyjska prowokacja. Problem w tym, że narracja Kremla bardzo często jest zbliżona do tego, co mówi Gruzińskie Marzenie: że bliżej nieokreślona „globalna partia wojny” (niby Zachód, ale nie do końca wiadomo, kto konkretnie) chce wpłynąć na wybory, że chce wciągnąć Gruzję w wojnę. Dlatego przeciwników należy uciszyć.
Gruzińskie Marzenie zapowiedziało właśnie uruchomienie kolejnej procedury impeachmentu wobec prezydentki Salome Zurabiszwili. Gruzińskiemu Marzeniu po raz kolejny nie spodobały się zagraniczne wizyty głowy państwa (także w Polsce), podczas których otwarcie krytykowała rząd i przypominała o prozachodnich aspiracjach gruzińskiego społeczeństwa. Bo według badań opinii publicznej ok. 90 proc. Gruzinów opowiada się za integracją z UE.
Wybory o wszystko
O zbliżających się wyborach parlamentarnych w Gruzji trudno myśleć już inaczej niż jak o walce o wszystko. Gruzińskie Marzenie utrzymuje, że 26 października Gruzini będą wybierać między pokojem a wojną. Wygrana Gruzińskiego Marzenia w interpretacji własnej to oczywiście pokój, wygrana opozycji – to wojna. Główną narrację partii rządzącej podbija kampania wizualna. Na gruzińskich ulicach pojawiły się billboardy. Po jednej stronie są zdjęcia zbombardowanej Ukrainy, po drugiej – odrestaurowane gruzińskie zabytki.
– To opowieść o wojnie w 2008 roku i obarczaniu winą za przegranie tej wojny z Rosją ówczesnego prezydenta Saakaszwilego – wyjaśnia Lewan Kachiszwili. – To przekaz skierowany do tych, którzy zwykle popierają Gruzińskie Marzenie. Kampania wyborcza partii rządzącej została zaprojektowana tak, by umacniać twardy elektorat. To partia, która doszła do władzy jako partia sprzeciwu wobec Saakaszwilego, jego – jak twierdzi Gruzińskie Marzenie – krwawych i brutalnych rządów. Gruzińskie Marzenie podkreśla, że jest jedyną partią rządząca, która nie wplątała Gruzji w żadną wojnę. To bardzo mocny kontrast wobec opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego. Bo to jest partia, która była u władzy w sierpniu 2008 roku, kiedy Gruzja utraciła kontrolę nad Abchazją i Osetią Południową. Problem polega na tym, że jeśli podążasz za logiką, że ani Ukraina, ani Gruzja nie miały wyboru, to nie możesz też winić Zjednoczonego Ruchu Narodowego. Gruzińskie Marzenie odrzuca takie myślenie. Usiłuje przekonać ludzi, że wojny w 2008 roku można było uniknąć, że gdyby to oni byli u władzy, to by do niej nie doszło. Jeśli przekonasz do tego swoich wyborców, to następuje potem efekt kuli śnieżne i taki prosty motyw staje się filarem kampanii wyborczej.
Dla opozycji to także gra o wszystko, wybór między prozachodnią demokracją a krajem rządzonym na wzór putinowskiej Rosji. Wybory 26 października odbędą się pierwszy raz w systemie proporcjonalnym z 5 proc. progiem wyborczym. Te instytucjonalne ramy zmusiły partie opozycyjne do współpracy i stworzenia bloków oraz przyjęcia wspólnej deklaracji. Podstawą owego zjednoczenia ma być podpisana z inicjatywy prezydentki Salome Zurabiszwili Karta Gruzińska. W przypadku zwycięstwa zakłada ona powołanie wspólnego opozycyjnego rządu i przeprowadzenie w ciągu roku koniecznych reform, w tym odwołanie „rosyjskiego prawa”, by Gruzja wróciła na ścieżkę demokratyzacji i integracji z UE.
Według sondaży realne szanse na wejście do parlamentu mają partia Za Gruzję byłego premiera z ramienia Gruzińskiego Marzenia Giorgiego Gacharii oraz trzy bloki:
1) Jedność. Ratujmy Gruzję – to Zjednoczony Ruch Narodowy (ZRN), założony przed laty przez byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, oraz Strategia Agmaszenebeli i partie skupione wokół nich;
2) Koalicja na rzecz zmian – wspólny blok, w którego skład wchodzą: ugrupowanie byłego przewodniczącego Zjednoczonego Ruchu Narodowego Niki Melii i dziennikarza Niki Gwaramii, zwane Achali („nowy” po gruzińsku), oraz Girczi i Droa;
3) Silna Gruzja – to blok z takimi partiami, jak Lelo dla Gruzji czy Dla ludzi, które pozycjonują się tak samo daleko od Gruzińskiego Marzenia, jak i Zjednoczonego Ruchu Narodowego.
– Gruziński wyborca postrzega sytuację tak: Gruzińskie Marzenie, Zjednoczony Ruch Narodowy byłego prezydenta Saakaszwilego [obecnie prezydent przebywa w więzieniu i nie bierze czynnego udziału w kampanii – przyp. red.] i wszyscy inni – mówi Lewan Kachiszwili. – Skoro nienawidzisz Gruzińskiego Marzenia i Zjednoczonego Ruchu Narodowego i nie masz innej opcji, to nie idziesz na wybory. Tak rozumują ludzie. Dlatego potrzebna jest alternatywa i „wszyscy inni” muszą tworzyć wspólny blok. Alternatywą jest też były premier Gacharia, bo wyborcy darzą sympatią polityków, którzy mają doświadczenie. To on prawdopodobnie ma największe szanse na przyciągnięcie wyborców Gruzińskiego Marzenia – dodaje Kachiszwili.
Według wspomnianych już sondaży opozycja może liczyć w sumie na ponad połowę głosów, które rozkładają się następująco: 19 proc. dla bloku Jedność. Ratujmy Gruzję, 13 proc. - Koalicja na rzecz zmian, 12 proc. - Silna Gruzja oraz 11 proc. dla partii Dla Gruzji. Do odsunięcia Gruzińskiego Marzenia od władzy potrzebna jest więc szeroka koalicja. Jej gwarantem mają być prezydentka Zurabiszwili i wspomniana Karta Gruzińska, która zakłada powołanie na rok rządu technicznego. Nie jest jednak pewne, czy tak różne od siebie partie polityczne będą w stanie uformować rząd, wybrać premiera i przeprowadzić konieczne reformy.
W kontekście wyborów 26 października kluczowe wydaje się jednak nie pytanie, kto wygra wybory, ale kto ostatecznie zostanie u władzy. Polityczne napięcie rośnie, bo nie wiadomo, czy obecność misji OBWE/ODIHR oraz społecznych obserwatorów wywrze odpowiednią presję na siłach politycznych, by wybory zostały przeprowadzone w sposób uczciwy i przejrzysty. Czy Gruzińskie Marzenie będzie dążyć za wszelką cenę do upragnionej większości parlamentarnej i czy pogodzi się z ewentualną wygraną opozycji – jeszcze przez kilka dni pozostanie zagadką.
Tak samo jak konsekwencje ewentualnej wygranej Gruzińskiego Marzenia. Możliwe są różne scenariusze. Partia Iwaniszwilego może uznać, że jej pozycja została zabezpieczona na kolejną kadencję i przystopować z kontrowersyjnymi działaniami.
Agnieszka Filipiak - zaczynała w mediach jako dziennikarka w gospodarka.gazeta.pl, a następnie w wyborcza.biz i dziale gospodarczym "Gazety Wyborczej". W Ringier Axel Springer Polska od 2016 roku kolejno jako wydawczyni newsweek.pl, wydawczyni forbes.pl, a obecnie zastępczyni redaktorki naczelnej "Forbes Women".
Autorka licznych korespondencji z krajów bałtyckich i Kaukazu Płd. Współautorka przewodników po Litwie, Łotwie i Estonii wydanych przez Wydawnictwo Pascal.
Członkini założycielka Stowarzyszenia FemGlobal. Kobiety w polityce międzynarodowej.
Przynajmniej do wyników wyborów prezydenckich w USA, w ocenie Gruzińskiego Marzenia bowiem wygrana Donalda Trumpa będzie oznaczać koniec fali krytyki ze strony Waszyngtonu.
Trudno jednak uwierzyć, że nakręcana przez polityków obecnego rządu spirala nienawiści wobec oponentów miałaby zostać teraz zatrzymana. Dlatego całkiem realny jest scenariusz, że Gruzińskie Marzenie od razu przystąpi do realizacji przedwyborczych gróźb, takich jak zdelegalizowanie opozycji związanej z byłym prezydentem Saakaszwilim. W ten sposób odwróci uwagę od prawdziwych problemów wyborców – bezrobocia i wysokich kosztów życia. Mając większość parlamentarną i czując się całkowicie bezkarne, Gruzińskie Marzenie będzie mogło zdziałać wszystko.