Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 24.10.2024
Jazep Januszkiewicz

Rembrandt literatury białoruskiej. Dziedzictwo Karatkiewicza pozostaje niezbadane

Zamiłowanie do kultury narodowej można ukształtować tylko poprzez budzenie w człowieku dumy ze swojego narodu i jego historii…

W popękane pięty syna marnotrawnego z obrazu Rembrandta można wpatrywać się godzinami.


(wypowiedzi Uładzimira Karatkiewicza)
Foto tytułowe
Sotnik+Chrystos Horodnia (rys. Uadzimir Karatkiewicz)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Czy gdzieś jeszcze w Europie (lub na świecie!) w XXI wieku ukazują się Dzieła zebrane pisarza z ubiegłego wieku w… dwudziestu pięciu tomach?! Może ktoś z czytelników podpowie… Te „spóźnione dokonania”, które obserwujemy dziś w Białorusi (a takich przypadków nie brakuje), bez cienia przesady można nazwać historycznymi w rozwoju kultury duchowej narodu.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Edycja Dzieł zebranych poety, prozaika, dramaturga, tłumacza, scenarzysty, eseisty Uładzimira Karatkiewicza (1930–1984) zgodnie z zapowiedziami wydawcy obejmie dwadzieścia pięć tomów. Ta monumentalna publikacja pozwoli nam w szerszej skali zrozumieć twórcę, który w epoce sowieckiej, pomimo ścisłego nadzoru ideologicznego i bolszewickiej cenzury, zdołał stworzyć niezwykle barwną opowieść o naszej ojczyźnie i świecie.

Dziedzictwo Karatkiewicza wciąż jeszcze pozostaje nie do końca zbadane, o czym świadczy niedawne odkrycie poety Michasia Skobły. Nie jest on bynajmniej pracownikiem Akademii Nauk z tytułem profesorskim czy doktorskim ani nawet wykładowcą uniwersyteckim, lecz po prostu wybitnym intelektualistą – a tymczasem dokonał odkrycia zasługującego co najmniej na członkostwo w Akademii. Wskazał mianowicie na jedno ze źródeł formacji intelektualnej debiutującego Karatkiewicza. Michaś Skobła dostrzegł niezwykłe podobieństwo jednego z debiutanckich wierszy młodego poety (Maszeka) do utworu Baba Jaga rosyjskiego pisarza Iwana Bunina (1870–1953). Zresztą kwestia rosyjskiego pochodzenia laureata Literackiej Nagrody Nobla z 1933 roku może wydawać się niejednoznaczna. Michaś Skobła w prywatnym liście do mnie, odpowiadając na pytanie o „buninowskie zapożyczenie” i o to, dlaczego badaczom Karatkiewicza umknął ten fakt, wyjaśniał: „Nie dlatego, że nasi (…) słabo znają Karatkiewicza. Po prostu nie czytają poezji Bunina. A ja Iwana Aleksiejewicza (wywodzącego się z białoruskiego rodu Bunkouskich, żona nazywała go Janem) uwielbiam we wszystkich gatunkach, jakie uprawiał…”.

Ruszyłem na poszukiwania i udało mi się znaleźć kilka dowodów na to, że Karatkiewicz świetnie znał twórczość Bunina. Gdy jego przyjaciel – profesor literaturoznawca Adam Maldzis (który pewnego wieczora zamienił się w dziennikarza zasypującego pisarza pytaniami) – zapytał o jego proces twórczy „od pomysłu do realizacji”, pisarz odpowiedział: „Swego czasu krążyła plotka, że mam lekkie pióro, piszę z łatwością i prawie nigdy nie poprawiam napisanego tekstu. To nieprawda… Zgadzam się z Buninem, który, jak wspominał Katajew, uważał, że niekończące się skreślenia prowadzą donikąd” (1967).

I jeszcze (w rozmowie z innym dziennikarzem):

„– Niechętnie dzieli się Pan swoimi twórczymi planami. Jak powstają pomysły na nowe utwory?
– To może być wypowiedziane przez kogoś słowo, jakiś interesująca myśl, pejzaż. Nawet zapach. Uważam, że Antonówki Bunin mógł napisać tylko pod wpływem zapachu antonówek w szufladzie biurka. Ten zapach przywołał niejasne wrażenia, wspomnienie. Z tych nieuchwytnych wrażeń zrodziło się odpowiadanie” (1980).

Sotnik+Chrystos Harodnia (Rys. Uładzimir Karatkiewicz)
Podobnie jak holenderski malarz XVII wieku, Rembrandt Harmenszoon van Rijn (1606–1669), jego poprzednik – niemiecki grafik Albrecht Dürer (1471–1528), i następca – Hiszpan Francisco Goya (1746–1828), uważani są za mistrzów akwaforty (techniki wywodzącej się ze sztuki jubilerskiej i złotniczej), tak w naszej literaturze niezrównanym mistrzem powieści historycznej stał się Uładzimir Karatkiewicz, autor zachwycających powieści: Dzikie polowanie króla Stacha, Chrystus wylądował w Grodnie, Kłosy pod sierpem twoim. Światłocień codzienności i bogata paleta ludzkich uczuć bohaterów, którzy wyszli spod „pędzla” pisarza, sprawiają, że te odległe epoki ożywają przed oczami czytelnika.

Bardzo zazdroszczę dzisiejszym młodym ludziom, w których ręce trafi pełne wydanie dwudziestu pięciu tomów. Warto jednak nie tylko czytać Karatkiewicza, lecz również czytać na nowo. Czytelnicy starszego pokolenia mogą prześledzić, jak ideologiczni strażnicy sowieckiego reżimu cenzurowali (kaleczyli!) tekst… Z tego chociażby względu praca całego zaangażowanego w projekt wydawniczy zespołu pod kierunkiem Anatola Wierabja jest nieoceniona.

Szczególnie wyróżnia się praca edytorska Walanciny Askierczynki (obecnie Andrejewej), redaktorki Kłosów pod sierpem twoim (tomy VII–VIII). W Dziełach zebranych praca ta liczy niemalże 1700 stron. Redaktorka zrekonstruowała oryginalny tekst, który wyszedł spod pióra powieściopisarza. Miejscami usunięto nie tylko pojedyncze akapity, lecz całe strony!

Warto również dokładniej zapoznać się z tomem XVIII, wydanym w roku jubileuszowym dziewięćdziesięciolecia urodzin autora (2020). Jest unikatowy w skali globalnej, ponieważ w całości składa się z… rysunków! Redaktor tomu Michaś Kieńka we wstępie zaznacza: „Wielu artystów zabłysło talentem jednocześnie w kilku dziedzinach sztuki. Pisarze A. Puszkin, M. Lermontow, I. Turgieniew, T. Szewczenko, K. Czorny, W. Bykau wykazywali zarówno zdolności literackie, jak i malarskie. Spośród pisarzy białoruskich U. Karatkiewicza również możemy zaliczyć do tego grona”.

Chrystos+Kryż Harodnia (rys. Uładzimir Karatkiewicz)
Wysoko oceniał Karatkiewicza jako artystę wizualnego jego przyjaciel, białoruski poeta Ryhor Baradulin: „Malarz Karatkiewicz mógłby z powodzeniem stanąć w szranki z pisarzem Karatkiewiczem. Bez zarzutu operował linią, kompozycją. Kilkoma kreskami mógł oddać cechy charakterystyczne postaci, liryczno-romantyczne lub drwiąco-groteskowe”. Tę myśl rozwinął inny współczesny poeta, Uładzimir Niaklajeu. Gdy w Wielkanoc 2020 roku podarowałem mu XVIII tom Dzieł zebranych z rysunkami, pisarz w liście z podziękowaniami podkreślił: „Czytelnicy Uładzimira Karatkiewicza wiedzieli oczywiście, że autor nie tylko fantastycznie pisze, lecz także nieźle ilustruje swoje opowieści. Raczej jednak nikt nie traktował tego na serio. Nie uważano go za artystę plastyka, raczej za ilustratora-amatora. Szkice zebrane w tomie XVIII Dzieł zebranych Karatkewicza stanowią przekonujący dowód, że jest wręcz przeciwnie i mamy do czynienia z artystą, na dodatek utalentowanym. Tego faktu obecnie nie przysłania nawet jego wybitny talent literacki”.

Jedyne, czego można by oczekiwać w kontekście przyszłych edycji rysunków Karatkiewicza, jest jakość ilustracji, ponieważ w wydanym XVIII tomie Dzieł zebranych pozostawia ona wiele do życzenia.

W procesie opracowania Dzieł zebranych nastąpiły pewne przesunięcia. Pierwotny plan, naszkicowany w tomie I, brzmiał: „T. XV–XVII – scenariusze filmów dokumentalnych i fabularnych, libretta, t. XVIII–XIX – listy, t. XX – rysunki, t. XXI–XXII – dzienniki, notatniki, t. XXIII–XXIV – dedykacje, nowe odkrycia…”. Te „nowe odkrycia” czekają na nas w finałowych tomach Dzieł zebranych, ponieważ znajdą się wśród nich zarówno rysunki-szkice, jak i całe utwory wierszowane.

Nowe, dotąd nieznane listy, obok już wcześniej zebranych i opublikowanych, także dopełniają obrazu pisarza. Jak się okazuje, jego zainteresowanie i zachwyt polską literaturą znalazły swoje odzwierciedlenie już w pierwszych znanych listach do przyjaciela i kolegi ze studiów w Uniwersytecie Kijowskim, Floriana Nieuważnego (1929–2009), przyszłego polskiego slawisty, tłumacza, profesora Uniwersytetu Warszawskiego: „Z czasopisma «Połymja» przyszło zamówienie na przekład… wierszy K.I. Gałczyńskiego. Wybrałem jak na razie: Ślubne obrączki, Requiem, Dziecko żydowskie, Dziecko się rodzi, Grób Krasickiego, Kto wymyślił choinki?, Koń (cha cha cha!), Gdybym miał jedenaście kapeluszy (też dla prasy humorystycznej, jak poprzedni), moje ulubione O wróbelku, Złudzenia popularności, Satyra na bożą krówkę, cudowna Dzika róża, może Noctesaninenses (1956). A niedługo przed śmiercią, w krótkim liście (maj 1983) Karatkiewicz pisał:

Dziękuję Ci, Florianie, za Łódź [chodzi o przekład fragmentów Łodzi rozpaczy w „Literaturze na Świecie”, nr 11 (136), Warszawa 1982 – przyp. tłum]. Wspaniały przekład, mówię to z całą odpowiedzialnością. W ostatnich latach zrobiłem duże postępy w polszczyźnie….


W 2030 roku będziemy świętować stulecie narodzin niezapomnianego Uładzimira Karatkiewicza (1930–2030). Życzyłbym sobie na tę okazję trzydziestego tomu, lecz przecież nie o liczbę tomów tu chodzi, a raczej o to, jak bardzo Białorusini potrzebują Karatkiewicza. Mnie, człowiekowi niemłodemu, przypominają się obchody pięćdziesięciolecia klasyka w 1980 roku. Końcówka epoki Breżniewa, początek stanu wojennego w Polsce, początek przyszłej wojny w Afganistanie… Ukazało się wówczas marne, dwutomowe wydanie utworów prozaika. Marne pod każdym względem. Cieniutkie, wydrukowane na szarym, byle jakim papierze. Nawet jednak, by kupić coś tak kiepskiej jakości, trzeba było wystać się w kolejce w Centralnej Księgarni w Mińsku. Książki Karatkiewicza były po prostu rozchwytywane.

Kilka dni po tym dwutomowej zdobyczy nasza mama, zapisana w rodzinnym miasteczku do Towarzystwa Miłośników Książek, wróciła z pracy do domu rozpromieniona: „Spójrzcie, co dziś kupiłam w sowchozowym sklepiku! Czarny zamek Olszański Uładzimira Karatkiewicza! I jaki fart, bo jeszcze sześć tomów Iwana Nawumienki mi dorzucili… I to wszystko za niecałe dziesięć rubli…”. Tak, to prawda: taką radość sprawiało kupienie (zdobycie!) książek Uładzimira Karatkiewicza pod koniec ubiegłego stulecia!

Uzbrojony w kolejny egzemplarz powieści Czarny zamek Olszański (ze znakomitymi ilustracjami Piatra Draczowa), w towarzystwie Michała Dubianieckiego, ówczesnego dyrektora wydawnictwa Mastackaja Litaratura, w Wielkanoc 1984 roku wraz z bratem Feliksem ruszyliśmy do sanatorium Aksakauszczyna, w pobliżu mojego rodzinnego Rakowa. Pisarz zostawił nam na pamiątkę autograf:

„Drogim przyjaciołom
Wszystkim Januszkiewiczom pod słońcem,
Z życzeniami, by wzlatywali pod niebo,
Z życzeniami szczęścia”.
To życzenie (by wzlatywać pod niebo) pisarz kierował do całego narodu. W swoim niełatwym życiu wziął na siebie rolę mistrza usuwającego „kamienie niewiedzy” z historycznej drogi narodu białoruskiego:

Zamiłowanie do kultury narodowej można ukształtować tylko poprzez budzenie w człowieku dumy ze swojego narodu i jego historii. A w dniu dzisiejszym – tylko pracą, czasami ponad siły, na rzecz edukacji młodzieży, obudzenia w niej głębokiej wiedzy o swoich rodakach i swoim kraju. Jeśli wszyscy poświęcą się temu z całym zapałem, społeczeństwo pokona wszelkie przeszkody.


Na ile znany jest Karatkiewicz jako pisarz poza granicami swojej ojczyzny?

Katalog elektroniczny Biblioteki Narodowej w Mińsku błyskawicznie pozwala zapoznać się z listą przekładów na języki: angielski, bułgarski, czeski, estoński, francuski, litewski, łotewski, niemiecki, polski, serbski, słoweński, ukraiński, wietnamski i inne. Większość z wymienionych tłumaczeń to przekład znakomitego eseju Karatkiewicza Ziemia pod białymi skrzydłami. Co ciekawe, oryginalny tekst ukazał się w języku… ukraińskim (Kijów 1972). Wariant białoruskojęzyczny ujrzał światło dzienne dopiero pięć lat później, w 1977 roku, siedem lat przed śmiercią autora. Ziemia ujawnia inspiracje naszego klasyka: twórczość Władysława Syrokomli (właśc. Ludwik Kondratowicz, 1823–1862) i Melchiora Wańkowicza (1892–1974), z ich zamiłowaniem nie tylko do narodu białoruskiego, ale i ojczystego pejzażu, który cieszy oko i leczy rany lepiej niż cokolwiek innego.

Z innych utworów Karatkiewicza przekładu na język angielski dość nieoczekiwanie doczekał się tylko jeden utwór, ale jaki! King Stach’s Wild Hunt (Dzikie polowanie króla Stacha w przekładzie Mary Mintz). To wydanie można kupić także w polskich platformach zakupowych, do czego zachęcają opinie czytelników, na przykład:

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że przeczytam świetny białoruski kryminał historyczny, to bym się popukał w głowę kilka razy. Ale 2020 zaskakuje mnie w wielu obszarach, również literacko.

Opowieść o starej miejscowej legendzie, która spędza sen z oczu mieszkańcom jednego z białoruskich folwarków. Zjawy, duchy, szlachta, folklor. I to wszystko idealnie współgra z poszukiwaniami prawdy i prawdziwego prowodyra zabójstw i zemsty w folwarku. Wszystkie tropy, które tworzy autor, zgadzają się w 99% i już wydaje się, że zagadka rozwiązana, gdy jakiś szczegół, zasygnalizowany wcześniej, rujnuje cały obraz i układankę trzeba tworzyć od nowa, a rozrysowany na ścianie schemat kontaktów «gangu» na nic. Niezwykle wciągająca opowieść z dawką również walki klasowej, przestarzałych szlacheckich zwyczajów i spowinowaceń. Jak tylko będzie opublikowane polskie tłumaczenie, polecam!


Ta recenzja pojawiła się po opublikowaniu fragmentu powieści w przekładzie Małgorzaty Buchalik w języku polskim (2020). Wcześniej w jej tłumaczeniu ukazała się powieść historyczna Chrystus wylądował w Grodnie. Sporo tekstów pisarza (przeważnie prozaicznych) doczekało się przekładów w ubiegłym wieku, jeszcze za życia autora (U. Karatkiewicz, Błękit i złoto dnia, wybrał i przeł. J. Huszcza, Łódź 1976). Czytelników zainteresowanych bibliografią polskich tłumaczeń Karatkiewicza do 2000 roku odsyłam do opracowania Ireny Rudziewicz Uładzimir Karatkiewicz w Polsce („Acta Polono-Ruthenica” 5, 2000).

Trzeba natomiast przyznać, że przy całej wielości publikacji o Uładzimirze Karatkiewiczu prym pod względem przekładów wiedzie kultura czeska, wzbogacona panoramicznymi powieściami historycznymi, które przetłumaczył Václav Židlický, czeski przyjaciel autora. To, czego udało się dokonać Karatkiewiczowi w literaturze w trudnych czasach sowieckich, zaowocowało w 2020 roku w czasie zrywu narodowowyzwoleńczego na ulicach i prospektach naszych miast i miasteczek. Podczas wielu demonstracji na plakatach widniały takie hasła:

„U. Karatkiewicz – mój kurator”
„Głosy pod sierpem twoim”
„Najważniejszy nie był chleb. Najważniejsza była wolność!” U. Karatkiewicz
„Przemoc rodzi nie tylko niewolników. Może dotyczy to słabych, lecz silni – stają się olbrzymami! – U. Karatkiewicz”
Przedwcześnie zmarły geniusz białoruskiej literatury wciąż przywraca swojemu „Wielkiemu Narodowi Białoruskiemu” wiarę w siebie. Przywraca Wiarę, Godność, Pamięć i Szacunek do Przodków – tak ważne i niezbędne na naszej drodze do Białorusi w XXI wieku.

(przeł. J. Bernatowicz)

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.