Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Transatlantyk / 28.10.2024
Paulina Wankiewicz
Historia służy polityce. Bośniacka szkoła była podzielona
Gdyby nie tragiczne wydarzenia z 1995 r,. Srebrenica mogłaby być miastem jak każde inne w Bośni i Hercegowinie. Położona między górami, opustoszała przez większą część roku, w której główna ulica, jak wiele innych w tym państwie, nazwana jest po Marszałku Tito. Jednak Srebrenica nie jest miastem jak każde inne. To właśnie tutaj wydarzyło się największe ludobójstwo w powojennej Europie. W lipcu 1995 r. wojska bośniackich Serbów (VRS) pod dowództwem generała Ratko Mladicia dokonały masakry ponad 8 tys. muzułmanów znajdujących się w strefie bezpieczeństwa ONZ. Zarówno Mladić, jak i ówczesny prezydent Republiki Serbskiej Radovan Karadžić odsiadują dożywotnie wyroki za zbrodnie przeciwko ludzkości. To jednak nie przeszkadza władzom Republiki Serbskiej w imię partykularnych interesów coraz śmielej kontestować fakty historyczne.
Katolicka szkoła w Trawniku. Jeszcze do niedawna podwórko pomiędzy częścią chorwacką a boszniacką rozdzielał płot. Dzisiaj ogrodzenie już nie jest potrzebne, gdyż w 2022 r. Boszniacy przenieśli się do nowego budynku, tym razem już bez Chorwatów (Wiki Commons, Fot.: Krešimir Bikić)
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Negacja ludobójstwa wiecznie żywa
Wydawać by się mogło, że zgodnie z maksymą „czas leczy rany” relacje pomiędzy narodami składowymi BiH: Boszniakami, Chorwatami i Serbami będą lepsze. Od rozpoczęcia wojny minęło już ponad 30 lat. O prawdziwe i szczere pojednanie jednak trudno, gdy w grę wchodzą historyczny rewizjonizm, gloryfikacja zbrodniarzy wojennych czy szerzenie teorii spiskowych. A właśnie taką narrację liderzy bośniackich Serbów serwują mieszkańcom Republiki Serbskiej, która jest częścią składową państwa federalnego, jakim jest Bośnia i Hercegowina. W ocenie prezydenta RS Milorada Dodika Srebrenica to od początku wymyślona mistyfikacja, Amerykanie i inni potrzebowali jej, aby usprawiedliwić swoje bombardowania. Nasilający się rewizjonizm był przyczyną, dla której posiadający liczne uprawnienia wysoki przedstawiciel społeczności międzynarodowej Valentin Inzko w 2021 r. zdecydował się wprowadzić poprawki do Kodeksu karnego BiH. Na mocy jego zmian negowanie ludobójstwa podlega karze pozbawienia wolności nawet do pięciu lat. Póki co poprawki do KK to martwe słowo na papierze, gdyż krajowa prokuratura nie wszczęła żadnego postępowania z tego artykułu, mimo że przykładów negacji ludobójstwa w sferze publicznej jest mnóstwo. Według bośniackiego portalu śledczego Detektor.ba tylko w ciągu ostatnich trzech lat przywódca bośniackich Serbów Milorad Dodik przynajmniej 23 razy publicznie zanegował bądź celowo umniejszał fakty dotyczące ludobójstwa w Srebrenicy. Z kolei z opublikowanego przez Centrum Pamięci Srebrenica raportu wynika, że w pierwszej połowie 2024 r. odnotowano aż 305 przypadków zaprzeczania ludobójstwu.
Na początku września 2024 r. kontrowersje wywołał nowy program nauczania historii dla uczniów 9. klasy szkoły podstawowej w Republice Serbskiej. W tym roku kończący podstawówkę Serbowie poświęcą aż 10 godzin lekcyjnych na zgłębienie nowego tematu: „Republika Serbska i wojna obronno-ojczyźniana”. Już sama nazwa tego przedmiotu budzi kontrowersje. Zarówno miejscowi historycy, jak i specjaliści spoza regionu mają rozbieżne definicje tego, czym w rzeczywistości była miniona wojna i jaki miała charakter. Natomiast z nowego programu uczniowie dowiedzą się, że Ratko Mladić i Radovan Karadžić to narodowi bohaterowie. Nauczyciele nie są zobowiązani do informowania, że dwaj pierwsi zostali skazani na karę dożywocia za ludobójstwo i inne zbrodnie wojenne popełnione w Bośni i Hercegowinie. Program nie zakłada także nauki o ponad trzyletnim oblężeniu Sarajewa czy tragicznych wydarzeń z lipca 1995 r. w Srebrenicy.
Takie podejście do historii sprawia, że młodzi Serbowie w sposób systemowy uczą się gloryfikacji zbrodniarzy wojennych, relatywizowania zbrodni poprzez ich umniejszanie albo całkowitą negację. Korzysta na tym władza, która nacjonalizm wykorzystuje jako program polityczny. Tanja Topić, szefowa biura Fundacji Friedrich Ebert w Banja Luce, uważa, że zmiany w programie nauczania są wynikiem skoordynowanych działań ideologicznych Republiki Serbskiej i sąsiedniej Serbii. – Edukacja jest kolejnym, po mediach i kulturze, narzędziem służącym do relatywizacji własnej roli w popełnianych zbrodniach wojennych – stwierdza Topić. – W ten sposób uniemożliwia się konstruktywne i krytyczne podejście do własnej historii, której interpretacja jest elementem walki politycznej – dodaje.
Nie ma jednej prawdy
Aktualny podręcznik do historii dla 9. klasy bardzo powierzchownie opisuje wojnę
w Bośni i Hercegowinie. Czytając poszczególne rozdziały, można dojść do wniosku, że autor celowo omija fakty historyczne, które nie pasują do narracji propagowanej
w Republice Serbskiej. Oto przykład:
Biografia Ratka Mladicia: jako pułkownik jugosłowiańskiej armii odgrywał ważną rolę w obronie Serbów w Chorwacji (1991 r.). Od 1992 r. do 1995 r. jako generał pełnił funkcję dowódcy Sił Zbrojnych Republiki Serbskiej. W 2011 r. władze Serbii wydały go do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
W żadnym fragmencie podręcznika nie wspomniano, że Ratko Mladić, nazywany też Rzeźnikiem z Bałkanów, nakazał m.in. oblężenie Sarajewa czy dowodził jednostkami, które zaatakowały enklawę w Srebrenicy, a wreszcie zaplanował i wykonał masakrę na ponad 8 tys. muzułmanów. W ocenie autora podręcznika Mladić „po prostu” znalazł się w Hadze. Brak elementów przyczynowo-skutkowych w tej krótkiej biografii wpisuje się w zbiorowe przeświadczenie Serbów o tym, że Trybunał w Hadze był silnie upolityczniony i jest wyrazem wrogości społeczności międzynarodowej wobec nich. O czym zresztą autor w tymże podręczniku pisze w sposób bezpośredni: „Jeszcze w czasie wojny w BiH w Hadze utworzono Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii. Nieproporcjonalnie duża liczba oskarżonych i skazanych Serbów w porównaniu z innymi walczącymi stronami świadczy o politycznym wpływie w haskim trybunale. W ten sposób uzasadniono rozpad Jugosławii i antyserbską politykę w czasie trwania konfliktów”.
W publicznym dyskursie Serbowie od lat próbują relatywizować zbrodnie wojenne na terenie BiH. Milczą, gdy trzeba ocenić niewygodne rozdziały swojej historii, albo eksponują własne ofiary. Zadanie to realizuje też autor podręcznika, który wspominając Srebrenicę i Žepę, stwierdza, że oba „miasta zostały zajęte pod koniec lata 1995 r. przez wojsko Republiki Serbskiej”. W tekście nie pojawia się żadna informacja o tym, że miejsca te były strefami bezpieczeństwa ONZ czy o losie cywilów w tych enklawach. Przejęcie Srebrenicy odbyło się w wyjątkowo brutalny sposób: około 25 tysięcy kobiet i dzieci zostało przymusowo deportowanych (duża część z nich już nigdy nie powróci do swoich domów). A pozostałych, czyli mężczyzn i chłopców, brutalnie zamordowano. Niechlubną praktykę negowania ludobójstwa w Srebrenicy miała zakończyć uchwalona w maju 2024 r. na łamach Zgromadzenia Ogólnego ONZ rezolucja. Tak się jednak nie stało, gdyż propaganda serbska, również ta w Belgradzie, wykorzystała głosowanie w ONZ do konsolidacji swojego elektoratu i wzmocnienia antyzachodnich nastrojów w społeczeństwie.
Edukacyjny apartheid
Problem nauczania w Bośni i Hercegowinie nie dotyczy jednak wyłącznie relatywizmu historycznego (choć ten ma ogromny wpływ na krajową politykę), ale ogólnie obowiązującego systemu szkolnictwa. Bośnia i Hercegowina jest państwem wysoce zdecentralizowanym, co w praktyce oznacza, że na terenie całego kraju nie ma jednego ministerstwa edukacji i nauki. Takich resortów w nieco ponad trzymilionowym państwie jest… trzynaście! To znaczy, że w świetle istniejących ram instytucjonalnych władze Republiki Serbskiej mogą nauczać wedle aktualnego zapotrzebowania politycznego. Zdaniem Kemala Pervanicia, ocalałego z obozu koncentracyjnego Omarska i założyciela Most Mira (organizacji promującej trwały pokój w BiH), wprowadzenie dodatkowych lekcji historii ma ścisły związek z wyborami lokalnym (odbyły się 6 października). – To kolejna próba odwrócenia uwagi od realnie istniejących problemów w kraju, takich jak braki budżetowe na wypłaty emerytur i świadczeń, załamywanie się systemu opieki zdrowotnej czy korupcja – mówi Pervanić.
Stwierdza też, że uczniów w szkole podstawowej w ogóle nie powinno obarczać się tematem wojny, gdyż jest to doświadczenie silnie traumatyzujące. – Lekcje historii to klasyczny przykład wykorzystania traumy w formalnej edukacji do osiągania własnych celów politycznych – dodaje.
Forsowanie własnej historii nie dotyczy wyłącznie bośniackich Serbów. Nie lepiej jest
w przypadku Chorwatów i Boszniaków. Tam również nie ma zgody na to, aby uczniowie mieli tych samych nauczycieli oraz identyczne podręczniki. Oba narody dzieli trudna i dość chaotyczna przeszłość, określana mianem „wojny w wojnie”. Chorwaci walczyli z Boszniakami w niektórych częściach kraju, w innych zaś byli sprzymierzeni przeciwko siłom serbskim. To właśnie w Środkowej Bośni oraz Hercegowinie – czyli tam, gdzie walki pomiędzy oboma narodami były najkrwawsze – edukacyjny apartheid jest najsilniejszy. Wprowadzony w 1997 r. system segregacji uczniów miał być rozwiązaniem przejściowym, jednak mimo licznych debat na temat reformy systemu nauczania w BiH trwa do dzisiaj. Aby wyciszyć powojenne napięcia pomiędzy Boszniakami i Chorwatami, powołano „dwie szkoły pod jednym dachem”, w których uczniowie pomimo pozornej bliskości, jaką daje jeden budynek, mają jednak osobny plan nauczania oraz odrębnych nauczycieli. Czasami części szkoły, takie jak boiska czy wejścia, oddziela się płotem bądź znaczy się innym kolorem. Najczęściej jednak obowiązuje dwuzmianowy system, dzięki czemu uczniowie różnych narodowości nie spotykają się na szkolnych korytarzach.
Paulina Wankiewicz - analityczka ds. Bałkanów Zachodnich w Zespole Środkowoeuropejskim OSW. Wcześniej pracowała w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych w ramach misji EUFOR Atlhea w Bośni i Hercegowinie, a także w Ministerstwie Edukacji i Nauki, gdzie zajmowała się współpracą naukową z krajami Grupy Wyszehradzkiej i Bałkanów Zachodnich. Absolwentka filologii serbskiej i chorwackiej (licencjat) na Uniwersytecie Wrocławskim. Tytuł magistra kroatystyki obroniła na Uniwersytecie w Rijece. Studiowała też w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Dokąd zmierza bośniacka szkoła?
Upolitycznienie systemu szkolnictwa to jedynie kropla w morzu wyzwań, z którymi mierzy się współczesna szkoła w Bośni i Hercegowinie. Zdecentralizowana struktura ułatwia rządzącym wykorzystywanie edukacji do realizacji własnych celów politycznych. Ale bośniacka szkoła to także ograniczone środki finansowe na edukację czy przestarzałe programy nauczania. Zresztą problem edukacji może wkrótce w ogóle zniknąć, podobnie jak uczniowie i ich nauczyciele, których z każdym rokiem jest coraz mniej. To pokłosie ogromnych wyzwań demograficznych stojących przed krajem. Bośnia i Hercegowina jest jednym z najszybciej wyludniających się państw świata. A politycy? Oni z pewnością nie przepuszczą okazji, by dać lekcję tym, którzy w Bośni i Hercegowinie pozostaną.