Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Ukraina / 04.11.2024
Kateryna Jehoruszkina

„Chciałbym być bocianem…”. Dzieci wojny opowiadają swoje historie

W spokojnych krajach temat wojny wydaje się zbyt poważny, by niepokoić nim dzieci. W państwach, które zostały zaatakowane, nie ma wyboru. Nasze dzieci zostały dziećmi wojny. Skutki dzisiejszych tragedii będą wpływały na nie przez dekady. Jak najmłodsi Ukraińcy patrzą na rosyjską agresję? Jak ją przeżywają?
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



W mojej książce zebrałam wiele relacji dzieci – świadków konfliktu zbrojnego. Niektóre historie znajdowały mnie przez przypadek: w księgarniach, bibliotekach, centrach wolontariackich i na placach zabaw. Czasem, za zgodą rodziców, przeprowadzałam wywiady. Rozmawiałam z osobami ze wszystkich regionów Ukrainy przebywającymi zarówno w kraju, jak i na emigracji w Europie Środkowej i Zachodniej. Wojna wpłynęła na wszystkich. Niektórzy przeżyli ewakuację po rosyjskiej inwazji, stracili dom, bliskich albo rodzinne miasto i teraz próbują znaleźć dla siebie nowe miejsce do życia. Dzieci są szczere i bezpośrednie – śmiało opowiadają o doświadczeniach, które rodzice pomijają jako nieistotne lub są zbyt przerażające. Właśnie w historiach najmłodszych ukryte są klucze do zrozumienia społeczeństwa i jego przyszłości.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Początek


Wojna w moim mieście zaczęła się w 2014 roku. Chodziłam wtedy do przedszkola. Dzień przed tym przyśniło mi się coś dziwnego. Jakbyśmy biegli i wszystko wokół wybuchało. Powiedziałam rodzicom: „Jutro będzie wojna”. Nie uwierzyli mi. Następnego dnia poszliśmy na spacer do parku i usłyszeliśmy strzały. Myśleliśmy, że to na wiwat, ale tak nie było. Gnaliśmy do domu otoczeni dźwiękami wojny. Wydawało się, że droga nie ma końca.

Nastia, 14 lat, Mariupol


W 2014 roku ukraińska armia sprawnie wyzwoliła Mariupol od nieoznakowanych oddziałów zbrojnych. Osiem lat później rosyjska agresja powtórzyła się ze znacznie straszniejszym finałem. Nastia straciła dom na wybrzeżu Morza Azowskiego, do którego rodzina przeprowadziła się w przeddzień inwazji. Podczas blokady miasta, ze względu na brak leków, zmarł jej dziadek. Myślała też, że straciła wujka, ale ten niedawno odnalazł się w rosyjskiej niewoli, mimo że nie walczył w armii. Jej dwie najbliższe przyjaciółki wyjechały za granicę. Dziewczynka bardzo za nimi tęskni. Za kilka lat Nastia będzie już dorosła. Większość jej dzieciństwa przebiegła w cieniu wojny. Teraz mieszka na Litwie, która szykuje się do obrony przed Rosją.


Dom


Jestem saksofonistą, uczę się angielskiego. Ćwiczę też kickboxing i w czwartek o ósmej miałem mieć zajęcia właśnie z tego sportu. Ustawiłem budzik na 6.40. Budzę się i piszę do kumpla z klasy: „Co zadali z angola?”. „Jaki angol? Wojna!” – odpowiada. „Nie żartuj, podeślij ćwiczenia”. Kilka dni później nie było już mojego domu.

Iwan, 14 lat, Czernihów


Utrata domu, miejsca wypełnionego dobrymi wspomnieniami, jest bardzo trudnym doświadczeniem. Iwan i jego mama wyjechali przez zaminowane pola z praktycznie otoczonego, ostrzeliwanego miasta. Chłopiec stracił dom, a z nim możliwość kontaktu z ulubionymi nauczycielami i rozwijania swoich talentów. Z jego życia zniknęły saksofon i kickboxing. Iwan stara się wypełnić pustkę po swoim dawnym świecie i opowiada o ulubionych zajęciach w formie teraźniejszej. Nastolatek ciągle marzy o powrocie do rodzinnego miasta.


Wina


Nie robimy już dużych zakupów w sklepie papierniczym. Bo zrobiliśmy to 23 lutego i zaczęła się wojna. Potem znowu przestaliśmy się bać i poszliśmy do tego sklepu 9 października. 10 października spadły u nas rakiety. Może gdybyśmy tego nie zrobili, nic by się nie stało.

Matwij, 9 lat, wieś Chotiw, obwód kijowski


Chłopiec opowiedział tę historię podczas prezentacji mojej książki w księgarni. Inne dzieci poszły jego śladem i mówiły o tym, co zrobiły „źle” 23 lutego. Akceptacja faktu, że każdy może zostać zabity tylko dlatego, że żyje w swoim domu, zagraża utratą kontroli i traumą. Gdy dziecko jest otoczone przez wspaniałe, kochające osoby, to destrukcja świata wydaje się nierealna. Winę można przerzucić na sklep papierniczy. Trzeba robić tam małe zakupy i wojna okaże się niemożliwa.


Zabawy


Gdy wszystko się zaczęło, wymyśliliśmy nową zabawę: jak słyszysz grom, biegnij do piwnicy. Mojej młodszej córce się to spodobało. Starszy syn nie rozumie, dlaczego kiedyś nie musieliśmy uciekać przed burzą.

Młoda kobieta, Charków


Spotkałam ją na placu zabaw w mieście położonym daleko od frontu. Kobieta huśtała córkę, a ja pilnowałam swoich dzieci. Moja ośmioletnia Darynka w pierwszych tygodniach po inwazji bawiła się swoją myszką-balerinką w deportację. Mówiła, że Rosjanie zabrali jej zwierzątko tam, gdzie wywozili Tatarów krymskich, tak jak w piosence Jamali. Pokazywała na mapie Syberię. Trzyletni syn przez cały czas zbierał zabawki do walizki i pytał, kiedy wrócimy do domu. Potem się rozpakowywał. Niedawno wymyślił nową zabawę: buduje domek z poduszek i prześcieradeł, układa w nich pluszowe zwierzątka. Później spada rakieta i wszyscy chowają się pod łóżko. „Bach-bach! Wojna!” – wyjaśnia maskotkom.


Przyjaciele


Gdy wyjeżdżaliśmy z okupowanych terenów, moi przyjaciele pozostali na straży domu. Miś Łapa, jelonek Sweter. Chrzestni dali mi je w prezencie, gdy umarła mama. To nie zabawki! To moi przyjaciele. Obchodziłem ich urodziny, jedliśmy tort z flamastrów i co dnia kładłem je do łóżek. Bardzo za nimi tęskniłem. I pewnego dnia… spotkaliśmy się znowu! Jechali do mnie przez cztery kraje. Teraz, gdy gdzieś wyjeżdżam, zawsze zabieram swoich przyjaciół ze sobą.

Andrij, 7 lat, Chersoń


Gdy dziecko traci swój normalny świat, pewne rzeczy nabierają wyjątkowego znaczenia. Po śmierci matki chłopiec dostał zabawki. Dzielił się z nimi emocjami i myślami tak jak z przyjaciółmi. Nie chodziło mu o zabawę, tylko o rozmowę. Gdy Chersoń znalazł się pod rosyjską okupacją, tato i babcia Andrija musieli szybko się spakować, a zabawki-przyjaciele zostały na terenie wroga. Niedawno dostałam filmik od taty chłopca. Andrij zrobił tort z flamastrów i obchodził urodziny jeszcze jednej przyjaciółki: niebiesko-żółtej Gwiazdeczki, która przyjechała z Niemiec.


Marzenia


Którejś nocy, latem, siedzieliśmy w schronie podczas alarmu bombowego. Było smutno, niewygodnie i nie mogliśmy spać. Znaleźliśmy na YouTube transmisję live z gniazda bociana Hryćka z Połtawszczyzny. Pomyślałem, że też chciałbym być takim ptakiem: jadłbym żaby i nie uciekał przed bombami. Tysiące Ukraińców o pierwszej w nocy oglądały to wideo i myślały o reinkarnacji.

Platon, 15 lat, wieś Nowe Pertriwci, obwód kijowski


Syreny nie wyją pod gniazdem bociana Hryćka tylko dlatego, że nie zostały tam postawione. Tworzy to iluzję normalnego życia, którego wszystkim nam brakuje. Marzenia są sposobem na zbudowanie mostów do przyszłości. Dzięki nim możemy powiedzieć sobie, że czeka nas coś nowego, chociaż nasz horyzont planowania sięga zaledwie kilku godzin czy dni.

Pamiętam historię z moich zajęć z bajkoterapii, które prowadziłam w centrum wolontariackim. Rodzice jednej dziewczynki obiecali, że dostanie pieska, gdy wrócą do Zaporoża. Mała powiedziała, że piesek nie ochroni jej przed wojną, dlatego marzy o wilku. Miał wabić się Zaza.


Tożsamość


Wika jest moją najlepszą przyjaciółką od wielu lat. Obie wyjechałyśmy z domów, ale chcemy wrócić. Dzwonimy do siebie codziennie i powtarzamy sobie ukraińskie słowa, żeby ich nie zapomnieć. Ostatnim razem ćwiczyłyśmy miesiące. Ja mówię: marzec, ona: kwiecień. Ja: maj, ona: czerwiec. I tak aż do lutego.

Nastia, 14 lat, Mariupol


Jednym z najbardziej traumatycznych pytań, które usłyszałam na spotkaniu z czytelnikami w Niemczech, było: „Czy może Pani przetłumaczyć to słowo na rosyjski? Zapominam powoli ukraiński”. Wiele dzieci ze wschodu i południa naszego kraju pochodzi z rodzin, które były poddawane trwającej wiekami brutalnej polityce rusyfikacji. Język ukraiński był zakazywany, książki – niszczone, a elity kulturalne – masowo i regularnie likwidowane. Ukraińskojęzycznym chłopom, dziedzicom wiekowych tradycji, Stalin urządził Hołodomor za sprzeciw przymusowej kolektywizacji. W tym ludobójstwie zabito cztery miliony osób. Ci, którzy przeżyli (jak moja babcia Tania), bali się kultywować swoją tożsamość narodową i przechodzili na język rosyjski. Dopiero po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku ruszył stopniowy proces powrotu do języka przodków. Teraz wiele dzieci uchodźców ma przed sobą trudne zadanie: utrzymanie swojej, jeszcze nieutrwalonej tożsamości językowej.


Samotność


Moja szkoła została zrównana z ziemią. Bombardowania miasta nie ustają. Mama postanowiła wyjechać ze mną do Niemiec, żebym mogła dalej się uczyć i prowadzić zwykłe życie nastolatki. Tutaj pokój i cisza są normą, a nie luksusem. Niestety, w nowym kraju czuje się obca. Wszystko – język, jedzenie, obyczaje – różni się od tego, jak było w Ukrainie. Moja dusza chce do domu, marzę o powrocie do Charkowa. Wspomnienia wieczorów spędzanych z przyjaciółmi i rodziną, beztroskich spacerów po parku i marzeń o przyszłości są moim ulubionym miejscem ucieczki w wyobraźni.

Karolina, 14 lat, Charków


Wiele ukraińskich dzieci-emigrantów, z którymi rozmawiałam w Niemczech, Polsce, na Litwie i Słowacji, czuje się samotne. Ból izolacji jest czasem na tyle silny, że dzieci mają myśli samobójcze, a psychoterapia nie zawsze daje gwarantowane efekty. Niekiedy rodziny podejmują decyzję o powrocie do kraju. Ludzie mówią, że są tam szczęśliwsi, nawet mimo ciągłego zagrożenia życia. Najmłodsi odzyskują poczucie bycia w domu, bliskości i przynależności do grupy, kontaktu z ukochanymi. Potrzeba bezpieczeństwa emocjonalnego okazuje się ważniejsza od bezpieczeństwa fizycznego. Jednocześnie towarzyszy temu świadomość możliwej utraty życia.


Śmierć


Podobno jest taka rozrywka jak rosyjska ruletka. Rosjanie stali przy naszej szosie i bawili się w nią: przepuszczali jedną kolumnę aut, a drugą ostrzeliwali. Mój chrzestny nie miał szczęścia. Pochowaliśmy go dwa miesiące później, po ekshumacji.

Wasylyna, 8 lat, obwód kijowski


Poznałam ją w bibliotece na początku czerwca 2022 roku. Przyszła po nowe książki, razem z koleżanką. Po wyzwoleniu wsi Buzowa, w okolicach tzw. trasy śmierci, znaleziono samochód z ciałem jej ojca chrzestnego. Wasylyna opowiadała o tym z lekkim uśmiechem. Jej głos brzmiał ciepło, tak jakby relacjonowała jakiś film i wszystko to nie dotyczyło jej samej. Możliwe, że rana jest zbyt świeża i świadomość utraty przyjdzie dopiero później. Gdy pracowałam jako wolontariuszka na obozie dla dzieci, które straciły bliskich na wojnie, słyszałam wiele traumatycznych historii. Zachwycałam się psychologami potrafiącymi udzielić wsparcia dzieciom. Jedna z nastolatek z moich zajęć napisała esej o swoich snach, a potem podarowała mi ręcznie wykonaną maskotkę. „Mój tato lubił pisać wiersze, a mi podoba się szycie i malowanie. Ten miś jest dla Pani. Szyłam go przez siedem godzin. Gdy będzie Pani smutno, on Panią przytuli”.


Cisza


Nie napiszę tu historii o wojennych losach ośmioletniej Marharyty ze wsi pod Charkowem. Nie ma jej wśród nas. Dziewczynka czytała książkę na ławce przed domem, gdy spadła na nią rosyjska bomba. Nie będzie też losów innych 546 ukraińskich dzieci, zabitych do tej pory przez Rosję: śpiących w piżamach we własnych łóżkach, w samochodach, przedszkolach, na placach zabaw z karuzelami, w galeriach handlowych, kawiarniach, a nawet na porodówkach. To były grzeczne dzieci, wiele z nich czekało na świętego Mikołaja. Nigdy nie zostaną dorosłymi i nie urodzą swojego potomstwa, dając nowe życie. One były częścią przyszłości Ukrainy, która się nigdy nie wydarzy.

Kateryna Jehoruszkina - ukraińska pisarka i autorka ponad dwudziestu książek wydanych i nagradzanych w wielu krajach na świecie, w tym w Polsce. Członkini PEN Ukraine i prelegentka TEDx. Obecnie pracuje nad zbiorem reportaży literackich, współpracy z programem Documenting Ukraine, opartych na rozmowach ze świadkami rosyjskich zbrodni wojennych.
Nie znajdziemy tu także opowieści najmłodszych Ukraińców porwanych przez Rosję. Wystarczą nam suche statystyki. Taki los spotkał 19 564 ukraińskich dzieci (zgodnie z danymi Narodowego Biura Informacji) lub 744 000 (według oficjalnych źródeł Federacji Rosyjskiej). Wiele z nich jest przetrzymywanych w obozach paramilitarnych. Nadano im nowe nazwiska, zmieniono daty urodzenia, zmusza się je do śpiewania hymnu Rosji i wmawia się, że bliscy z Ukrainy się ich wyrzekli. „Rosjanie chcą stworzyć z nich nową armię, która za kilka lat pójdzie na Europę” – mówi wykładowczyni Julia, która niedawno wyjechała z Krymu, gdzie miała możliwość obserwowania takich obozów na okupowanym półwyspie.

Rosja od stuleci kradnie naszą przyszłość. Dziś ta tragedia jest najlepiej widoczna. Jaką odpowiedzialność niesiemy – my, dorośli cywilizowanego świata – przed dziećmi wojny? Ile amunicji, dronów, samolotów, systemów obrony przeciwlotniczej potrzeba, żeby ocalić pokój? Ile kosztuje dziś życie dziecka w sercu Europy?