Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 20.11.2024
Nela Agrenich
Białoruskie kino rozwija się po obu stronach płotu. Wewnątrz kraju jest rusyfikowane
Współczesne kino białoruskie można podzielić na to, które zostało w kraju, i to, które wyjechało, poszukując możliwości realizacji nowych projektów za granicą. Ale nawet filmowczynie i filmowcy, którzy zdecydowali się zostać w Białorusi, by tworzyć niezależne, szczere i niewyjałowione przez cenzurę kino, są zmuszeni poszukiwać na to środków po drugiej stronie płotu, angażując się w międzynarodowe koprodukcje. W efekcie we współczesnym białoruskim kinie białoruskimi pozostają jedynie autorzy i tematy. Z kolei białoruskie kino na emigracji stawia dopiero pierwsze kroki, zmuszone do realizacji swoich projektów w ramach małych budżetów, opierając się na twórczym entuzjazmie i pasji
kadr z filmu "Pod szarym niebem"
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Choć trzeba przyznać, że takie ograniczenia przy odpowiednim podejściu mogą wyjść na dobre poszczególnym projektom. Znakomitym przykładem takiego mikrobudżetowego kina jest pełnometrażowy debiut fabularny Mary Tamkowicz „Pod szarym niebem”, którego produkcję sfinansował Polski Instytut Sztuki Filmowej. Dramatyczna, kameralna historia miłosna, rozgrywająca się na tle protestów 2020 roku, inspirowana jest prawdziwą historią białoruskich dziennikarzy, Igora Iliasza i Kateriny Andriejewej. Katerina została aresztowana w listopadzie 2020 roku i skazana na osiem lat więzienia. Wzorowani na tej dwójce główni bohaterowie, Lena i Ilja, stają się zakładnikami reżimu i muszą dokonać trudnego wyboru: czy zdradzić swoje zasady, czy odzyskać wolność? Film miał swoją premierę na jednym z największych amerykańskich festiwali Tribeca w Nowym Jorku oraz zdobył nagrodę za najlepszy debiut reżyserski na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Do tej samej kategorii ambitnych produkcji o niewielkim budżecie należy zaliczyć niezależne kino Nikity Ławreckiego. Jego obrazy to swojego rodzaju prowokacyjny akcjonizm, gdzie często w centrum uwagi widza znajdują się jego własne, osobiste historie, odgrywane przez samego reżysera. Film „Randka w Mińsku” to historia Nikity i jego dziewczyny Olgi. Para po ośmiu latach współuzależnienia próbuje pójść na randkę. Intymny, minimalistyczny dramat nakręcony na jednym ujęciu odmalowuje portret młodych ludzi, którzy utknęli zarówno w związku, jak i w mieście, gdzie głośne wyrażanie swoich myśli i uczuć staje się niebezpieczne. Z kolei eksperymentalny 10-godzinny dokument Nikity „Ulisses”, który niedawno miał swoją premierę na 28. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Igławie, opowiada historię Ruslika, prezydenckiego filmowca z Mińska, który zmaga się z zaburzeniami psychicznymi i próbuje uratować świat.
Białoruskie kino fabularne, z wyjątkiem kilku udanych projektów, wciąż dopiero bada traumy i odkrywa nowych bohaterów w rzeczywistości, do której wszystkich Białorusinów i Białorusinki katapultowały wydarzenia 2020 roku. W tym sensie kino dokumentalne okazało się bardziej elastyczne i gotowe do zmierzenia się z bieżącymi wyzwaniami. Być może chodzi nie tylko o budżety, ale także o fakt, że dokumentaliści byli lepiej przygotowani warsztatowo do szybkiego reagowania na zmiany w otaczającej rzeczywistości.
Film dokumentalny „Motherland” Aliaksandra Michałkowicza i Hanny Badziaki porusza temat, który wciąż pozostaje tabu w białoruskim społeczeństwie: śmierć młodych żołnierzy w armii. Główna bohaterka szuka sprawiedliwości po tym, jak dowiaduje się, że jej syn podczas służby w białoruskim wojsku popełnił samobójstwo. Równolegle z perypetiami głównej bohaterki widzowie obserwują postaci młodych chłopców, którzy przygotowują się do poboru. „Motherland” to przejmujący portret współczesnej Białorusi, podobnej do pociągu, który wiezie pasażerów w nieznanym kierunku. Autorzy milcząco pytają zza kadru: co musi się wydarzyć, by totalitarny system przekazywany z pokolenia na pokolenie wreszcie stracił swoją moc? Film zdobył liczne nagrody festiwalowe, w tym główną nagrodę w międzynarodowej sekcji dokumentalnej na Festiwalu Filmowym w Gdyni 2023 oraz nagrodę publiczności na Krakowskim Festiwalu Filmowym 2023.
Elastyczne kino dokumentalne
Temat protestów w 2020 roku stał się jednym z głównych tematów białoruskich dokumentalistów w ostatnich latach. Utalentowany reżyser Maksym Szwed, znany m.in. z filmu "Czysta sztuka" na potrzeby filmu dokumentalnego „Białoruś: Trasa została zmieniona” zainstalował kamery w samochodach dwóch taksówkarzy, Pawła i Anny. Na miesiąc przed wyborami prezydenckimi 2020 roku ich pasażerowie żywo dyskutują o sytuacji politycznej w kraju. Niektórzy uważają, że Białoruś jest wyspą stabilności, podczas gdy inni pragną zmian. „Białoruś: Trasa została zmieniona” bardzo trafnie maluje zbiorowy portret społeczeństwa oczekującego na zmiany, z jego nadziejami i obawami.
„Odwaga” w reżyserii Aleksieja Połujana to nie tylko kronika białoruskich protestów. To także manifest wzywający do zrozumienia własnej roli w społeczeństwie i wzięcia odpowiedzialności za jego przyszłość. Głównymi bohaterami filmu są niezależni białoruscy artyści pod rządami autorytarnego reżimu. Poprzez ich historie film ukazuje, jak sztuka i kultura stają się integralną częścią oporu, symbolem wewnętrznej wolności. Odwaga to nie tylko fizyczny udział w protestach, ale także gotowość do pozostania wiernym swoim przekonaniom, nawet jeśli wymaga to osobistych poświęceń. Film został zakwalifikowany do Oscara w kategorii najlepszy film dokumentalny.
Andriej Kuciła to błyskotliwa i utalentowana postać białoruskiego kina dokumentalnego, mająca za sobą kilka bardzo udanych projektów, takich jak „Summa”, „Striptiz i wojna”, „Święta woda”. Obrazy Kuciły zdobywały liczne nagrody festiwalów filmów dokumentalnych. Jego ostatni film, który udało mu się nakręcić na Białorusi jeszcze przed emigracją, nosi tytuł „Kiedy kwiaty nie milczą”. Skupia się na portretach kobiet w czasie białoruskich protestów w 2020 roku. Jedną z bohaterek filmu jest siostra reżysera, która wraz z mężem została uwięziona w owianym złą sławą areszcie przy Akreścina w sierpniu 2020 roku. „Kiedy kwiaty nie milczą” to refleksja nad ludzką godnością i walką ze strachem. Film zdobył nagrodę dla najlepszego dokumentu na 37. Warszawskim Festiwalu Filmowym.
Surrealistyczny, na poły dokumentalny, na poły fabularny film-esej "Mara" Saszy Kułak, znanej m.in. z takich filmów jak „Jastrząb wielkości konia”, „Dobra, dobra. Pinega”, w metaforycznym kluczu analizuje uczucie strachu, które brodzi między ludźmi podczas protestów. „Mara” nie daje prostych odpowiedzi, nie stosuje liniowej opowieści. Widzowie mogą interpretować to, co widzą, na różne sposoby, odwołując się do własnych doświadczeń i wyobraźni. To film, który bardziej się czuje, niż rozumie.
Bezcenną dokumentację wydarzeń 2020 roku i historie ich uczestników zawarła w swoim filmie „Moja ojczyzna jest moja” reżyserka, dziennikarka i fotografka Ksenia Golubowicz, która pracowała dla Current Time TV i Arte.tv. Ksenia uchwyciła losy zwykłych ludzi poszukujących krewnych i przyjaciół w więziennych izolatkach i starających się nie tracić ducha wśród protestacyjnego chaosu i bezprawia reżimu.
Białoruskie kino przed 2020
Wybory prezydenckie w 2020 roku, towarzyszące im protesty, dramatyczne wydarzenia polityczne, represje wobec społeczeństwa i wielka emigracja niewątpliwie stały się katalizatorem wielu twórczych białoruskich artystów, w tym także projektów filmowych. Ale warto pamiętać, że w Białorusi powstawało dobre, doceniane w kraju i za granicą kino także przed 2020 rokiem. W tym kontekście trzeba wymienić dwa obrazy, jeden fabularny, drugi dokumentalny, które doskonale oddawały ducha tamtego czasu i spotkały się z ciepłym przyjęciem krytyków.
Film „Kryształ” Darii Żuk to pierwsza w białoruskim kinie próba zmierzenia się z epoką lat 90. Młoda dziewczyna, Wielia, pragnie wyjechać do Ameryki i zostać DJ-em. Jej marzenia o wolności wyrażania siebie i świetlanej przyszłości zderzają się z surową rzeczywistością biednej, pozbawionej perspektyw Białorusi lat 90. „Kryształ” to nie tylko historia jednego człowieka, ale także opowieść o kraju, który poszukuje własnej tożsamości, żyjąc na krawędzi nadziei i rozczarowania. Obraz Darii Żuk to żywy przykład nowego kina białoruskiego, które spogląda w przeszłość, by przemyśleć teraźniejszość i przyszłość. Żuk wyjechała do Stanów Zjednoczonych jako nastolatka, zdobyła tam wykształcenie i pracowała dla głównych kanałów telewizyjnych, po czym wróciła na Białoruś w 2018 roku, aby nakręcić swój debiutancki film, na który samodzielnie zdobyła budżet z zagranicznych koprodukcji.
Dokumentalny film obiecującej reżyserki Anastazji Miroszniczenko „Debiut” (2017) przygląda się z bliska życiu kobiet, które odbywają wyroki. W więzieniu bohaterki przygotowują premierę spektaklu. Próby teatralne są dla nich sposobem na przetrwanie i dają możliwość spojrzenia w przyszłość z nową energią. „Debiut” po raz pierwszy został pokazany na festiwalu filmowym IDFA w Amsterdamie, zdobył nagrodę specjalną jury na festiwalu filmowym w Krakowie i został wyznaczony jako białoruski kandydat do Oscara. Szczere i nakręcone z niezwykłą umiejętnością historie bohaterek sprawiają, że widz głęboko utożsamia się z ich losami i emocjami. „Debiut” z zupełnie nowej strony ukazuje kobiety odsiadujące wyroki, zdejmując z nich więzienny stygmat.
Kino na wewnętrznej emigracji
Większość z wymienionych twórców nie mieszka na Białorusi od wielu lat lub znalazła się na przymusowej emigracji z powodu represji ze strony Łukaszenki po roku 2020. Kto w takim razie został po drugiej stronie płotu i czy jest tam jeszcze życie filmowe?
Białoruskim filmowcom niełatwo było zrobić uczciwy film nawet przed wydarzeniami 2020 roku. W tej chwili twórcy, którzy nie chcą kręcić zideologizowanych obrazów propagandowych, nie mają szans na państwowe finansowanie swoich projektów. Władze za pośrednictwem ministerstwa kultury kontrolują środki przekazywane dla produkcji filmowych, a większość pieniędzy trafia do państwowego studia filmowego Belarusfilm lub do prywatnych produkcji, które zadeklarowały gotowość tworzenia filmów na zamówienie reżimu. Autorki i autorzy, którzy składają wniosek o nakręcenie filmu za państwowe pieniądze, są poddawani kompleksowej kontroli, przede wszystkim pod kątem poglądów i działalności politycznej, zwłaszcza udziału w protestach w 2020 roku. Ale nawet jeśli komuś się poszczęści i otrzyma dotację, to pozostaje ryzyko, że gotowy film trafi na półkę w archiwum, bez prawa do pokazów w kinach. Wystarczy, że cenzorzy dopatrzą się w nim jakichkolwiek treści niepożądanych, jak to miało miejsce w przypadku filmu „Kupała” w reżyserii Władimira Jankowskiego. Film o białoruskim poecie Jance Kupale, nakręcony za kilka milionów białoruskich rubli, nigdy nie wszedł na ekrany kin, co miało nastąpić w 2021 roku.
Narodowy poeta ze swoimi swobodnymi, radykalnymi wypowiedziami, także pod adresem okupacyjnych władz rosyjskich, okazał się niebezpieczny dla reżimu Białorusi.
Taki sam los spotkał debiutancki pełnometrażowy film fabularny „To ja, Mińsk!” młodych autorów Andrieja Grinko i Dmitrija Diedka. Ich obraz to mikrohistoria mińszczan, którzy wpatrują się w swoje odbicie w lustrze, zadając sobie to samo pytanie: kim jestem? Film bez wyraźnej fabuły, bardziej skoncentrowany na procesie niż na zwrotach akcji, organicznie łączy fikcję z dokumentem. Jednak to świeże podejście nie przypadło do gustu konserwatywnej ideologii, która nie dała utalentowanym autorom możliwości spróbowania swoich sił na międzynarodowych platformach filmowych.
Do pewnego stopnia zabawna może wydawać się historia dotycząca zamazania twarzy aktora Dmitrija Jesiniewicza w serialu „Za pół godziny wiosna” z 2022 roku. Serial opowiada o kultowym białoruskim zespole wokalnym Pieśniary, który stał się najpopularniejszą radziecką grupą lat 70. Tyle że Jesiniewicz popadł w niełaskę reżimu. By nie wyrzucać do kosza całego materiału, władze zdecydowały, że wystarczy zamazać jego twarz. Ten przykład prymitywnej cenzury najlepiej oddaje absurdy, z jakimi borykają się twórcy filmowi w kraju. Jeszcze przed rozpoczęciem pracy dostają listę odpowiednich aktorów, odpowiednich tematów, właściwych historii i pożądanych wypowiedzi. Jeśli twórczy zamysł autora lub autorki się w te ramy nie wpisuje, praca w oficjalnym polu białoruskiej kultury staje się niemożliwa.
Białoruskie kino wewnątrz kraju jest także poddawane coraz silniejszej rusyfikacji i w pewnym sensie oddawane w niewolę rosyjskiemu przemysłowi filmowemu, który kusi młodych białoruskich filmowców wysokimi zarobkami. Ci, którzy zdecydowali się pozostać i kontynuować tworzenie filmów na Białorusi, znajdują się w stanie „wewnętrznej emigracji”. Niektórzy próbują się zjednoczyć i zgromadzić wokół siebie podobnie myślących ludzi. Chociażby Andriej Kudinienko, reżyser takich filmów jak „Okupacja misterium” i „Masakra” organizuje autorskie szkolenia dla niezależnych twórców filmowych. Być może zajęcia te staną się alternatywą dla filmowców pozostających w kraju.
Realizacja projektów filmowych w Białorusi jest możliwa, o ile twórcom uda się zdobyć zewnętrzne, niezależne finansowanie. Ale przy dzisiejszych uwarunkowaniach – sankcjach i represjach – nie można tego robić oficjalnie, pozostaje swoista kulturalna kontrabanda i poszukiwanie sposobów na obchodzenie ograniczeń nakładanych przez państwo. Białoruska niezależna kinematografia musi w tej sytuacji szukać możliwości wchodzenia w międzynarodowe koprodukcje. Bez tego nie ma szans na otrzymanie zagranicznych funduszy, bo ich dysponenci potrzebują gwarancji bezpieczeństwa tych środków i samego procesu produkcji, który w Białorusi pozostaje ryzykowny. Filmowcy, którzy kręcą, zwłaszcza w przestrzeni publicznej, i nie mają odpowiednich zgód, automatycznie stają się podejrzanymi i mogą nawet zostać aresztowani. Dlatego wiele białoruskich autorek i autorów decyduje się na ukrywanie swoich nazwisk, w katalogach i projektach pitchingowych występują pod pseudonimami, by uniknąć problemów z władzami kraju.
Rozwój mimo trudności
Wobec braku oficjalnych instytucji, które mogłyby reprezentować interesy niezależnych białoruskich filmowców, pozostaje grupowa solidarność i powoływanie własnych organizacji i inicjatyw. Założona w 2022 roku Białoruska Niezależna Akademia Filmowa (BIFA) promuje niezależnych filmowców na platformach międzynarodowych i pomaga autorom znaleźć finansowanie i partnerów do ich produkcji oraz dostać się na festiwale.
Białoruska Sieć Filmowców (BFN), prowadzona przez producenta Leanida Kalicienię, w ubiegłym roku zorganizowała pierwsze spotkanie niezależnych białoruskich filmowców w Warszawie. Tegoroczne spotkanie odbyło się pod Berlinem i zgromadziło ponad 50 uczestników z Białorusi i innych krajów. Spotkanie było wspierane przez niemiecką organizację SmartDe. Celem takich wydarzeń jest integracja środowiska i wsparcie dla niezależnych filmowców w procesie oswajania nowej rzeczywistości na emigracji, zapoznawanie ich z możliwościami rozwoju i finansowania projektów. BFN już drugi rok prowadzi także inkubator dla mikrobudżetowych debiutów fabularnych. Powstałe w jego ramach dwa pełnometrażowe dzieła młodych twórców są już w postprodukcji. Chociaż pieniądze przeznaczone na produkcję nie są duże, inkubator daje białoruskim twórcom to, czego im obecnie najbardziej brakuje: wspierające, motywujące środowisko ludzi połączonych wspólną pasją, gotowych pomagać sobie nawzajem w tworzeniu kina.
Nie tak dawno temu pojawiła się także platforma internetowa Vodblisk, na której można oglądać białoruskie kino online. Celem platformy jest udostępnienie białoruskich filmów i promocja białoruskiej kinematografii. Takie inicjatywy pokazują, że pomimo trudności, z jakimi borykają się twórcy w kraju i na emigracji, wciąż powstają nowe projekty filmowe, że znajdują się na nie środki i odpowiednie warunki, by mogły się rozwijać. W tej chwili Aleksiej Połujan przygotowuje się do swojego drugiego filmu fabularnego pt. „Legacy”. Film jest polsko-niemiecką koprodukcją, która zostanie nakręcona w Polsce latem 2025 roku. Historia rozgrywa się podczas białoruskiej rewolucji w 2020 roku i porusza temat konfliktów politycznych i pokoleniowych w obrębie jednej rodziny. Wspomniana Daria Żuk, reżyserka „Kryształu”, przygotowuje się do swojego drugiego pełnometrażowego projektu. Będzie to film science fiction „To, co się wam wydaje”. Obraz będzie opowiadał o Białorusi i kryzysie związanym z emigracją. Fabuła opiera się na fantastycznej podróży bohaterów do ojczyzny. Anastazja Miroszniczenko przygotowuje się do premiery swojego dokumentu „Welded Together” w ramach francusko-holendersko-belgijskiej koprodukcji. Film będzie opowiadać o młodej spawaczce Katji, która stara się przetrwać w trudnej rzeczywistość i chronić swoją młodszą siostrę, mając nadzieję na lepszą przyszłość dla nich obu.
Prawie wszystkie te filmy zostaną nakręcone poza granicami Białorusi, ponieważ wielu twórców nie może wjechać do kraju ze względu na ryzyko aresztowania i więzienia. Autorzy na emigracji są zmuszani do rekonstrukcji obrazów Białorusi na podstawie fragmentów wspomnień, wiadomości, archiwalnych filmów i strzępków rozmów z krewnymi i przyjaciółmi, którzy pozostali w kraju.
Nela Agrenich - reżyserka, scenarzystka, aktorka. Ukończyła białoruską Państwową Akademię Sztuki na specjalności reżyseria filmowa. Autorka filmów krótkometrażowych “Tata”, “Rekonstrukcja bezsenności”, “Mój brat”, “Przyjaciele korespondencyjni”. Jej obrazy zdobywały nagrody na międzynarodowych festiwalach filmowych, m.in. OFF CINEMA (Polska), ARTDOCFEST (Rosja), Międzynarodowy Festiwal Filmów Studenckich w Pisku (Czechy). Uczestniczka międzynarodowych projektów i warsztatów, takich jak Film Bridge for Belarus (Polska), B2B Doc - Baltic to Black Sea Documentary Network i innych. Opuściła Białoruś z powodu represji politycznych. Od 2022 roku mieszka w Polsce, gdzie kontynuuje pracę nad swoimi projektami filmowymi.
Mimo trudności, pozostając na przymusowej lub wewnętrznej emigracji, białoruskie kino nadal wypowiada się na ważne tematy, snuje refleksję o bolesnym doświadczeniu protestów w 2020 roku, analizuje kryzys związany z koniecznością wyjazdu z kraju, odczuwa nostalgię za utraconym domem i dotkliwie doświadcza wojny w Ukrainie. Na arenę wkraczają nowi bohaterowie: więźniowie polityczni, przymusowi emigranci, zakazani dziennikarze, zagraniczni uchodźcy i zwykli ludzie stojący w obliczu represji reżimu i zmuszeni do podjęcia trudnych życiowych decyzji. Wyzwania ostatnich lat i masowe doświadczenie emigracji stanowią o szczególnych cechach współczesnego białoruskiego kina. Cechach wyjątkowych na tle międzynarodowej produkcji filmowej, otwierających międzynarodową publiczność na nowe doświadczenia – w kinie i poza nim.
Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.
Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.