Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 26.11.2024
Sevinç Çokum

Świat podzielił się na dwie części, wiernych i niewiernych

Krym – miejsce, które naznaczyły losy imperiów, wojny i upadki wielkich cywilizacji. Dawne porty Genueńczyków, złoto Chanatu Krymskiego i turecka potęga zmieszane z bólem i tęsknotą ludu wypędzonego ze swojej ziemi. Czy historia tego magicznego zakątka świata ma szansę się odrodzić?
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Czy jest jakieś słowo ponad Słowem Boskim? Któż włada krajem tak, jak On włada swoim? Kto ma moc stworzyć porządek, jaki On stworzył? Tylko On jest panem mórz, niebios i wszelkich światów. To On stworzył nicość, a z nicości byty. Te usta, ten język, zostały nam dane, żebyśmy pięknie mówili i Jego imię wspominali; te oczy, żebyśmy widzieli Jego potęgę; te uszy, żebyśmy słuchali tego, co słuszne. Ale w jakim celu podarował nam ręce i nogi? Żebyśmy pielęgnowali ogród świata, zajmowali się pożytecznymi sprawami, kroczyli ku dobru. Wielki Bóg wyróżnił nas ponad zwierzęta wiarą, wiedzą i umiejętnościami. Jak nieboskłon udekorował gwiazdami, tak po ziemi rozsiał ludzi. A potem, by ziemię udoskonalić, pokazał im piękne dzieła, od rozkwitłych pąków kwietnych po trzepot ptasich skrzydeł. Z czasem jednak zamiast światła człowiek wybrał ciemność, rozumu ani wiedzy nie użył w dobrym celu. Właśnie dlatego Bóg zesłał proroków – tak przypomniał nam o sobie. Mahometowi, Prorokowi Proroków, nakazał głosić ostateczne i wieczne słowo, wysłał Go, aby wprowadził na świecie ład i żeby ludzie nie zboczyli z drogi wiary. W ten oto sposób świat podzielił się na dwie części, wiernych i niewiernych.
Sevinç Çokum – turecka powieściopisarka i scenarzystka. Publikowany fragment pochodzi z powieści „Hilal görününce” (Nim wzejdzie księżyc)

Na świecie zamieszkuje wiele przeróżnych narodów i plemion. Ich języki są różne, tak różne, jak ludzkie kolory i charaktery, ale treścią każdego jest człowiek. Żyje on w Bożym spokoju, wiarę, wiedzę i umiejętności oddziela od siebie nawzajem. A naród, którego sługą jest ten oto Felekzade, to naród wielki, zwany Turkami. Pasują mu i pióro, i miecz do ręki. Mędrzec zwany Mahmudem z Kaszgaru (oby Bóg był z niego zadowolony) narysował mapę świata, a na samym jej środku umieścił władców narodu tureckiego. Czytałem jego Dywan.
Opowiada o takim zdarzeniu:

Widziałem, jak Bóg wzniósł słońce w horoskopie Turków, a nad ich dobrami widziałem wirujące sfery niebios. Bóg nadał im imię Turków i uczynił ich panami ziemi. Od nich wywiódł władców dzisiejszych czasów. Dał Turkom w ręce ster rządów nad narodami świata. Chwałę rozpostarł nad tymi, którzy razem z nimi pracowali i sąsiadowali. I ze względu na Turków każde ich życzenie spełnił. Chronił ich od zła, od tłuszczy. Kto mądry, wiedział, że aby ustrzec się przed ich strzałami, trzeba podążać tą samą drogą, co oni. Sprawić, żeby słuchali, i zaskarbić sobie serca Turków można tylko, mówiąc ich językami


Nie ma zastrzeżeń wobec Boskiej mądrości. Nadszedł dzień, w którym o naród turecki, niegdysiejszych władców Ziemi, upomniał się nieszczęsny los. Bóg odbiera od człowieka podarowane mu życie. Gdy nadejdzie pora, słońce zachodzi. Gdy nadejdzie czas, kwiat się otwiera, a potem schnie i więdnie. Mahomet, pokój i błogosławieństwo Boga niech z nim będą, rozkaz z niebios i wieść zapalająca serca, po wypełnieniu swojego posłania opuścił lud i wrócił do Boga. Gdy nadszedł czas, mój lud wycofał się z podbitych ziem. Jak woda, która przynosi dobrobyt, znika z niw. Jego dostojne imię teraz przypisane jest do ziem Anatolii. Pośród kwiecia zielenią się tam drzewa. Niech się stanie zadość modlitwie Felekzade, sługi narodu. Oby nie zabrakło Boskiego miłosierdzia i miłości nad narodem tureckim! Oby On dał siłę pokonać niepokonane, przejść nieprzekraczalne. Oby zawsze płonął ogień nauki i kultury. Oby naród turecki zmierzał ku dobru i pięknu. Oby nie zboczył z drogi jedności.

***


Opowieść, którą przedstawię, dotyczy wydarzeń na Krymie oraz bliskich jego mieszkańca Nizama Dede. Wcześniej nie znałem krymskich stron, moje szlaki tam nie prowadziły. Mimo to pisząc te wspomnienia, często tam bywałem. Wyobraźnia podsuwała mi widoki galer, galeonów, parowców. To był raj. Kraj Słońca, jak go nazywają Rosjanie.

Do tego rajskiego ogrodu najpierw przybyli Hunowie. Turkijskiego ludu nie pomieściły żadne morza ani lądy, żadna twierdza ani żaden mur nie zdołały go zatrzymać. Gdyby taka przeszkoda powstała, nie zawróciłaby ich koni. Potem w te strony ściągnęli Chazarowie, Kumanowie, Pieczyngowie, a nawet Seldżucy. Wspaniałe państwo Złotej Ordy założyli Czyngisydzi, w tym samym czasie granice Złotej Ordy niczym sztylet wbiły się w Księstwo Moskiewskie – jego imię i sława wcześniej nieznane były w świecie. Tatarscy wojownicy nie dali spocząć Rusom. Gdy tylko ci ośmielali się wychynąć z kryjówek, dżygici pędzili swą konnicę, aż tamci ze strachu padali na kolana. Dlatego w zwyczaj weszło, że książęta ruscy przybywali do Saraju, by się pokłonić. Chanat Krymski należał do Złotej Ordy, a potem był jednym z czterech chanatów, które powstały wraz z rozpadem państwa po najeździe mongolskim. W dawnych czasach granice Chanatu Krymskiego sięgały od Dunaju po Ural. Mieszkali tu Grecy, Włosi, Ormianie, Żydzi, ale panami byli Turcy. W czasach Timura w Kaffie osiedlili się Genueńczycy i statkami transportowali tu towary. Krymscy Tatarzy turkijscy nie mieli zapału do handlu morskiego, oddawali się hodowli zwierząt i uprawie ziemi. Sułtan Mehmet Fatih zamierzał przepędzić Genueńczyków z portów krymskich. Jako że sprawował rządy dalekowzroczne, rozbudował flotę i wypuścił ją na morza. W kazaniach nazywano go od tamtego czasu nie tylko Panem Lądów, ale i Mórz. Taka była Wola Boska, że sułtan Mehmet Fatih zgiął kark niewiernych.

W tamtych czasach między Mengli Girejem, wodzem Chanatu Krymskiego, a jego bratem wynikła czasowa niezgodna. Gdy Mengli Girej znalazł się w trudnym położeniu, sułtan Fatih wysłał Gedika Ahmeta Paszę i jego statki do Kaffy. Twierdza Kaffy została zdobyta, a imię Genueńczyków zwycięzcy wymazali z Czarnego Morza. Zacieśniły się więzy spajające Imperium Osmańskie z Chanatem Krymskim, ale Moskwa, niczym ciernisty krzak, tak wbiła się pomiędzy, że te dwie bliskie dusze niekiedy trzymały się razem, a niekiedy rozdzielały. Aż na mocy oszukańczego dekretu caryca Katarzyna przejęła Krym. Zgasł uśmiech na twarzach ludu krymskiego, jego członkowie rozpoczęli emigrację z ojczyzny.

Bolesne to wychodźstwo trwało wiele lat. Po wojnie krymskiej wielu pozostawiło rodzinne strony. Tych, którzy się uchowali, wkrótce wywieziono w głąb Rosji, z dala od swojego dobytku i własnej ziemi. Znaczniejsi przybysze z Rosji na pięknych wybrzeżach urządzili sobie letniska.

[…]

Powoli budziły się wszystkie miasta. Bakczysaraj, Symferopol, Stary Krym, Kaffa, Jałta, Bałakława, Sewastopol, Eupatoria. W Sudaku otworzyły się ostatnie róże lata. Z tęsknoty za dawnymi czasami wypuszczały płatki na fale Morza Czarnego. Morze jak zawsze było wzburzone, czarne, ciemne. Kto wie, kiedy się uspokoi. Nad wybrzeżem jałtańskim krążyły niespokojne, rozdrażnione ptaki. W Kaffie serce wielkiego, zakurzonego dzwonu milczało głucho. Przegniłe burty starych statków, podobnie jak wieże genueńskie, zapadały się w sobie i historii. Gniewny Wielki Meczet w Kaffie chciał zrzucić z siebie dzwony i kopuły. Meczety, uwolnione od ołowianych dachów, jakby podźwignęła tajemnicza siła. Pan Mórz i Lądów, sułtan Fatih, znów wysyłał statki do kaffijskiego portu.

Potem przyszła kolej na miasto Solchat, Stary Krym. Dawna stolica. Znów przywdziewała się w złoto i nasłuchiwała. Dostojna i wspaniała, jak w XIII wieku. Na stoku Białej Góry budziła się z głębokiego snu i przeciągała. Niedługo przybędą karawany. Jak dawniej. Kolejno po nocy otwierały oczy synogarlice na dachu meczetu Chana Uzbeka, budowli udekorowanej na anatolijską modłę. Meczet w Gezlev znów otwierał swoje wrota na Sinana, a on delikatnymi białymi rękoma skuwał przybity na budowli krzyż.

Julia Krajcarz - turkolog, zainteresowana Turcją, Azerbejdżanem i tematyką tatarską. Ukończyła studia turkologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, tam też obroniła doktorat. Uczestniczka seminarium Tłumacze bez Granic 2023 i 2024
Powyżej cały step spowijała jesienna zieleń. Sałhyr, Alma, Czorna, Belbek, Kacza, Bułhanak toczyły spienione wody. Osmańskie statki już się zbliżały do Sewastopola, przez Nizama Dede uparcie nazywanego Akyar, Białym Jarem. Od wystrzałów armatnich drżała ziemia. Nizam Dede jeszcze częściej spotykał się z mułłami i hodżami. Na tych zebraniach omawiano troski ludu krymskiego i wojnę osmańsko-rosyjską.

Przekład powstał w ramach seminarium Tłumacze Bez Granic: edycja czarnomorska organizowanego przez Kolegium Europy Wschodniej. Przedsięwzięcie dofinansowane przez Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego oraz Gminę Wrocław.