Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 07.11.2024
Jewhenija Kuzniecowa
Słowem jak mieczem. O języku imperium radzieckiego
O radzieckiej szkole przekładu
„Nie dbam o oryginał!”
Wspomnienie Georgija Szengelego na temat krytyki jego przekładu Byrona
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Od razu po rewolucji, w 1918 roku, powstało wydawnictwo Wsiemirnaja litieratura. Na fali rewolucyjnego postępu poczyniło niezwykle ambitne plany: przetłumaczyć na język rosyjski całą światową klasykę. Wydano wtedy też podręcznik dla tłumaczy. Jego autorami byli Nikołaj Gumilow, Fiodor Batiuszkow i Korniej Czukowski. Gumilowa i Batiuszkowa, znakomitych tłumaczy, reżim zniszczył jeszcze na początku lat dwudziestych. Batiuszkowa zwolniono z posady i jako dodatkową szykanę dołożono mu zakaz prowadzenia działalności naukowej. Plotki głoszą, że umarł z głodu.
Jewhenija Kuzniecowa – ukraińska pisarka i publicystka, wyróżniona Nagrodą Literacką Unii Europejskiej. Autorka przełożonych na polski powieści „Drabina” i „Nim dojrzeją maliny”
Ostatnie zdjęcie wykonano za życia Gumilowa po rozmowie ze służbami specjalnymi. Widać, jak przebiegała: na czole rany, oko spuchnięte od uderzenia. Został rozstrzelany. Z trzech autorów podręcznika tylko Czukowski dostosował się do radzieckiej rzeczywistości.
Rozwiały się idealistyczne wyobrażenia, że po nastaniu nowej władzy zwykli ludzie wreszcie zyskają dostęp do skarbów literatury światowej w ich oryginalnym pięknie. Cenzura tłumaczeń, podobnie jak literatury tworzonej w Związku Radzieckim, była wieloetapowa. Autorów współczesnych najpierw filtrowano pod kątem stosunku do ZSRR. Sprawdzano treść każdego dzieła, potem prześwietlano tłumacza, wreszcie – przekład. Każdy z etapów mógł się zakończyć źle dla redaktora lub tłumacza. Odsiew ideologiczny rozpoczął się w okresie tak zwanego rozkwitu przekładu, tego samego odrodzenia w literaturze i tłumaczeniu, które rozstrzelano w latach trzydziestych XX wieku. W 1926 roku Rozalia Szor w analizie błędów translatorskich zarzucała tłumaczom, że we wstępach do książek zamieszczają wypaczony element ideologiczny: pod pretekstem obnażenia mankamentów społeczeństwa burżuazyjnego dostarczają na przykład opowieść o prostytutce.
Radziecka szkoła przekładu była jednak bez wątpienia potężna, z zasadniczego powodu – w przekładzie chronili się poeci i pisarze, którzy ideologicznie nie potrafili wpasować się w nową rzeczywistość. Pragnienia twórczości nie da się tak po prostu okiełznać; tłumaczenia uchyliły furtkę do zarobku i szansy na kreacje literackie. „Z czegoś musiały żyć” Anna Achmatowa, Marina Cwietajewa. Nawet Boris Pasternak parał się przekładem – do czasu. Po tym, jak kontrowersyjny Doktor Żywago ukazał się poza granicami ZSRR, autor stracił szansę na zlecenia. Książki w jego przekładach wycofywano z obiegu, za bieżącą pracę nie zobaczył już ani kopiejki.
Podobnie działo się w Ukrainie. Dopóki trwała polityka ukrainizacji, do początku lat trzydziestych XX wieku tłumaczeń przybywało; potem ich liczba gwałtownie zmalała. Przyczyny były dwie: eksterminacja tłumaczy i stosunek Sowietów do języka ukraińskiego. Ofiarą obu padł magazyn „Wseswit”, wyspecjalizowany w literaturze przekładowej. Ukazywał się od 1925 roku. W 1934 roku go zamknięto, a dotychczasowych redaktorów naczelnych poddano represjom (raczej nie tylko za pracę w czasopiśmie; po prostu metodycznie niszczono ukraińską inteligencję). Magazyn odrodził się w 1958 roku, ale w zupełnie nowym świecie, dopuszczającym przekłady dzieł wyłącznie autorów lojalnych wobec ZSRR, w dodatku dokonywane neutralnym językiem. Pracownik (a później redaktor naczelny) pisma Ołeh Mykytenko zapamiętał „kajdany” cenzury: sprawdzano każde czasopismo, potem teksty brał pod lupę Wydział Kultury KC Partii, a następnie Państwowy Komitet Rady Ministrów ZSRR.
Charakterystyczną cechą radzieckiej praktyki translatorskiej było sięganie do wydań w języku pośrednim – rosyjskim. Decydowały względy ideologiczne. Również ze wspomnień Mykytenki wyłania się wieloetapowy, a przez to kosztowny i czasochłonny proces cenzorski. Dlatego lepiej było oszczędzać te zasoby i od razu tłumaczyć z rosyjskiego. W tekście rosyjskim każde słowo przeszło już przez cenzurę, więc przy okazji tłumacze mniej ryzykowali prześladowaniami. Niestety, pośrednictwo języka rosyjskiego jeszcze bardziej wyjaławiało przekład.
Obok tłumaczeń podwójnych zdarzały się rybki: osoba znająca język oryginału robiła dosłowne tłumaczenie, a lojalni pisarze artystycznie je przetwarzali i redagowali. Wraz z kastracją języka (oczyszczanie go z „nadmierności” osiągnęło apogeum gdzieś w latach pięćdziesiątych XX wieku), czyli odrzuceniem niestandardowych środków artystycznych, form potocznych, wulgaryzmów i dialektyzmów, znacznemu zawężeniu uległy również możliwości przekładu. Już po fali represji ukraiński tłumacz Mykoła Łukasz żalił się, że czytelnicy ukraińskojęzyczni dostają dzieła martwe i sztuczne. Narzekał między innymi, że tłumacze gardzą przymiotnikami dzierżawczymi (bat’kiw, materyn), ale obecnie wiemy, dlaczego popadły one w niełaskę (Łukasz zapewne też to wiedział) – bo nie są charakterystyczne dla języka rosyjskiego.
Język rosyjski także musiał być poprawny i neutralny – ta zasada obowiązywała zarówno pisarzy, jak i tłumaczy. Tekst oryginalny spadł na pozycję drugorzędną. „Realizm socjalistyczny w tłumaczeniach literackich jest równie ważny jak w oryginalnej literaturze radzieckiej” – przekonywali uczestnicy Ogólnozwiązkowej Rady Tłumaczy już w 1936 roku.
„Skoro realizm socjalistyczny był głównym stylem twórców literatury radzieckiej, jedno z kryteriów tłumaczeń artystycznych dotyczyło prawdy, adekwatności [rozumianej jako ideowość; tłumaczenie nie powinno zaprzeczać wychowaniu socjalistycznemu, nawet jeśli oryginał sobie na to pozwalał – przyp. J.K.] w stosunku do oryginału. Było to socjalistyczne kryterium oceny oryginału, socjalistyczne z punktu widzenia wymogów polityczno-ideologicznych” – zauważył Andriej Azow w książce Powierżennyje bukwalisty. Iz istorii chudożestwiennogo pieriewoda w SSSR w 1920–1960-je gody (Pokonani formaliści. Z historii przekładu artystycznego w ZSRR w latach 20.–60. XX wieku).
Ideologia radziecka odrzuciła wszelkie wątpliwości co do tego, że pewne teksty są nieprzetłumaczalne. Te pesymistyczne poglądy uznała za relikt „przedrewolucyjnej epoki istnienia ludzkości”.
Czukowski miał ambicje zastąpienia oryginału tłumaczeniem (chodziło o to, by uniemożliwić czytelnikom wgląd w oryginał), co później rzeczywiście nastąpiło. W warunkach radzieckich tłumaczenie i oryginał nie współistniały. Poza wąskim kręgiem specjalistów nikt nie miał dostępu do oryginału, wszelkie uwagi czytelnicy mogli formułować wyłącznie pod adresem tłumaczenia.
Piętno na przekładach odcisnęła żelazna kurtyna. Zapewniała tłumaczowi pełną swobodę w pracy z tekstami na temat życia codziennego krajów „burżuazyjnych” i innych obcych krajów, do których obywatel ZSRR nie miał wstępu. Dlatego w radzieckich tłumaczeniach nie pojawia się wiele nazw własnych, próżno szukać lokalnych nazw napojów i potraw – są dostosowane do rzeczywistości czytelnika. Wierność przekładu ustępowała pola przygotowaniu ideologicznemu.
Dynamikę działalności tłumaczeniowej w ZSRR dobrze oddaje polemika między Iwanem Kaszkinem z jednej strony a Gieorgijem Szengelim i Jewgienijem Lannem z drugiej. Dwóch ostatnich władza radziecka uznała za „formalistów”, ponieważ pozwolili sobie na nadmierny artyzm, a ich przekłady były bliskie tekstowi oryginalnemu (w miejscach, zdaniem cenzorów, nieodpowiednich). Lannowi zarzucano, że w przekładach, między innymi Dickensa, nadmiernie cieszy się szczegółami życia codziennego ludzi uprzywilejowanych, utracił zaś poczucie godności obywatela radzieckiego. Szengeli przetłumaczył Byrona; na jego nieszczęście angielski poeta niezbyt pochlebnie przedstawił Suworowa w bitwie o Izmaił. Don Juana wcześniej wzięła na warsztat także Tetiana Hnedicz, pisarka z Połtawszczyzny. Część książki przełożyła w więzieniu. Suworow w jej wersji poematu jest „nieustraszony”, chociaż u Byrona ta cecha się nie pojawia.
Magdalena Niewiadomska – tłumaczka w polskiej wersji portalu Ukraїner. Uczestniczka seminarium Tłumacze bez Granic 2024 i "Słowa na Słowa".
Szengeli próbował odwoływać się do oryginału. Odpowiedź redaktora, surowego krytyka, w pełni oddaje stan tłumaczeń w ZSRR. „Nie dbam o oryginał!” – wypalił.
Przez takie podejście radzieccy czytelnicy otrzymywali dowolne interpretacje tekstów obcojęzycznych, upstrzone wielokropkami i pominięciami.
Przekład powstał w ramach seminarium Tłumacze Bez Granic: edycja czarnomorska organizowanego przez Kolegium Europy Wschodniej. Przedsięwzięcie dofinansowane przez Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego oraz Gminę Wrocław.